Reklama

Szkolenia turystyczne w TANAP - zmiany w dostępie na szczyty górskie i ryzyko związane z fałszywymi certyfikatami

Od kilku lat moda na Wielką Koronę Tatr skutkuje częstymi wypadkami polskich turystów. Pojawienie się usługi polegającej na szkoleniu turysty, który chce kupić możliwość wejścia na najwyższe szczyty słowackich Tatr, zwiększy liczbę wypadków.

 

Poniższy tekst ukazał się w wiosennym Wydaniu Specjalnym nr 03(37)/2024.

 

W piękny lutowy poranek razem z grupą podopiecznych wyszedłem ze schroniska, a tak naprawdę z górskiego hotelu nad Popradzkim Stawem. Pomimo snujących się mgieł zapowiadała się piękna sobota. Zmierzaliśmy w stronę Doliny Złomisk. Tuż przed wejściem stał uśmiechnięty strażnik TANAP, który poprosił nas od dokumenty upoważniające do poruszania się zimą powyżej schroniska.

 

Zacząłem z grubej rury, machając licencją instruktorską i otwierając aplikację Horskej Zachrannej Służby, w której zapisane miałem wyjście szkoleniowe. Pan Strażnik pytał m.in. o nasz zaplanowany cel, padło też pytanie o legitymację klubową. Ta została w pokoju, więc grzecznie musiałem się cofnąć. Dalej poszło już bez przeszkód, Pan Strażnik życzył nam pięknej pogody i taka rzeczywiście była. Zrealizowaliśmy cele szkoleniowe, przy okazji wchodząc na Kończystą. Widoki były nieziemskie. Po powrocie dowiedziałem się, że Pan Strażnik spędził przy wejściu na szlak ponad dwie godziny. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że przez cały ten czas włączone było jego auto z silnikiem diesla. Ciekawe, kto wyrządził więcej szkody przyrodzie? My poruszając się po śniegu, czy Pan Strażnik przez kilka godzin kopcąc i hałasując swoim autem? No cóż, grunt że w swoim samochodzie miał ciepło.

 

Wspominam o tym zdarzeniu, bo przez wiele tygodni zastanawiałem się, jak w praktyce będzie wyglądała konfrontacja z nowymi przepisami dotyczącymi ruchu turystycznego w TANAP. Poza zgrzytem związanym z autem, w sumie wszystko przebiegło tak, jak się spodziewałem. Istotne jest to, żeby być zrzeszonym w organizacji będącej odpowiednikiem YAMEs-u oraz wpisać wyjście do aplikacji HZS. Jednak po 15 grudnia 2024 roku pojawiła się spora zmiana – udostępniono szczyty, które dotychczas były możliwe do zdobycia najłatwiejszymi drogami.

 

Do tej pory na Gerlach, Łomnicę czy Lodowy Szczyt można było, albo się wspinać na drogach o trudnościach od III w górę, albo konieczne było wynajęcie przewodnika. Jednak Słowacy honorowali wyłącznie przewodnickie uprawnienia UIAGM. Teraz wchodzić każdy może, byle miał zaświadczenie, że przeszedł szkolenie taternickie.

 

Jak wiadomo życie nie znosi próżni i niemal natychmiast pojawiły się firmy oferujące takie certyfikaty. Jest to trochę efekt mody na kolekcjonerstwo górskie, którą spotęgowało wydanie przewodnika autorstwa Andrzeja Marcisza „Wielka Korona Tatr”. Trochę też efekt zderegulowania zawodu instruktora.

 

 

Gdy przeglądam internet, to nie mogę wyjść z podziwu dla przedsiębiorczości rodaków. Kurs trwający kilka dni, prowadzony przez kogoś, kto jest przewodnikiem beskidzkim kończy się zaświadczeniem – kwitem, który pozwala wejść w rozległe masywy górskie. Znajomość i rozumienie gór nie jest jakąś tajemną wiedzą, niedostępną dla ogółu. Jednak nie da się zastąpić doświadczenia, które na ogół zbiera się latami szkolenia, które trwa kilka dni. Moim zdaniem jest to oszustwo, dlatego nie wyobrażam sobie, żebym mógł się podpisać pod takim papierkiem.

 

W czasie takiego szkolenia można zasygnalizować pewne tematy, przećwiczyć techniki, ale nie da się nauczyć samodzielnego podejmowania decyzji. Wejście na jeden z wymienionych powyżej szczytów wymaga umiejętności poruszania się w rozległym terenie wysokogórskim. Kluczowa jest jednak zdolność do podejmowania właściwych decyzji w przypadku pogorszenia się warunków pogodowych, słabej widoczności czy jakiegoś urazu. W takich przypadkach nie pomoże żaden szemrany certyfikat.
 

Niestety, już od kilku lat moda na Wielką Koronę Tatr skutkuje częstymi wypadkami polskich turystów. Myślę, że pojawienie się usługi polegającej na szkoleniu turysty, który chce kupić możliwość wejścia na najwyższe szczyty słowackich Tatr zwiększy liczbę wypadków lub choćby akcji ratowniczych po osoby potrzebujące pomocy. Droga na skróty na ogół kończy się źle. Dlatego zachęcam do tego, żeby górski świat poznawać stopniowo i z pokorą. W czasie zdobywania doświadczenia nabijamy sobie guzy, które czasem bolą mniej, czasem mocniej. Ważne jest jednak, żeby nie fundować sobie traumy, bo chyba nie o to chodzi w górskiej przygodzie.

 

W wydaniu drukowanym ten artykuł znajdziesz pod tytułem "Szemrane certyfikaty".

 

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 14/05/2024 09:00
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do