Kierownik wycieczki zapowiadał wielkie „wow”. I nie rzucił słów na wiatr. Po prawie czterech godzinach w dolinie i niemal tysiącu metrów w górę, siadamy na Szerokiej Przełęczy. Przed nami jak okno otwiera się panorama Wysokich Tatr. Nie potrzeba słów. Nasze milczenie mówi samo za siebie.
Poniższy tekst ukazał się w wydaniu specjalnym nr WS 03/2023 (JESIEŃ).
Myśląc o Tatrach Bielskich mam wrażenie, że są traktowane trochę po macoszemu. Nieśmiało wychylają się z trzeciego miejsca na podium – po Tatrach Wysokich i Zachodnich – by przyciągnąć uwagę tym, co mają najlepszego do zaoferowania. A może wcale nie szukają towarzystwa i chcą pozostać w cieniu i zapomnieniu? Dlatego mówi się o nich, że najbardziej dzikie i najmniej uczęszczane z całej tatrzańskiej trójcy. Nie znajdziecie tu rozbudowanego systemu szlaków. Na ich mapie nieśmiało majaczą pojedyncze kolorowe nitki, zachęcając turystów do odkrycia tego mniej znanego zakątka Tatr. Zwyczajowy spokój, który panuje w Tatrach Bielskich sprawia, że to właśnie tu żyją największe stada kozic.

Widok na Szeroką Przełęcz, a nad nią Płaczliwa Skała. Zdjęcie Magdalena Przysiwek
Mało ludzi na szlaku to oferta, która zawsze mnie przyciąga. Ale tym razem, gdyby nie dobra recenzja, a do tego sam recenzent za partnera wyprawy, możliwe, że tak szybko bym się nie zdecydowała na odwiedzenie Tatr Bielskich. Cóż, także i u mnie wygrywają Tatry Wysokie i Zachodnie. Jednak, gdy zachęta odpowiednia, długo mnie namawiać nie trzeba.

Zielony Kieżmarski Staw to jedno z moich ulubionych miejsc w górach. Lazurowa woda przebijająca się przez okna jadalni zachwyca mnie za każdym razem, gdy tu jestem. Zdjęcie Adobe Stock
Już pierwsze promienie słońca są zapowiedzią, że lekko dziś nie będzie. Dla mnie, słabo znoszącej wysokie temperatury, oznacza to nie tyle trudność pokonywania kolejnych kilometrów (i metrów w górę), co walkę z upałem i jego skutkami. Nie zdawałam sobie sprawy, że cień drzew, który miał mi przyjść z odsieczą, jest niczym marzenie senne. Może i lepiej, że tego nie wiedziałam. Przynajmniej nie zniechęciłam się już na starcie.
Razem z Tomkiem i Karoliną ruszamy na szlak z położonej blisko Zdziaru (słow. Ždiar) przełęczy Strednica (1023 m n.p.m.). By ułatwić sobie powrót, ze Starego Smokowca (Starý Smokovec) podwozi nas przyjaciel. O pętlę w Tatrach Bielskich raczej ciężko, bo oferta szlaków jest bardzo uboga. Można powiedzieć, że główny czerwony szlak, prowadzący przez sam ich środek, to największe dobrodziejstwo tej części Tatr. Choć i niebieski szlak w stronę Tatrzańskiej Jaworzyny jest wyjątkowo piękny i mało uczęszczany.
Kiedyś wybór był znacznie większy, ale ponad 40 lat temu zamknięto większość z dostępnych wówczas szlaków. Oficjalny powód to ochrona przyrody, ale można też spotkać się z opinią, że chodziło o zapewnienie spokoju i bezpieczeństwa dygnitarzom przebywającym w ośrodku rządowym w Jaworzynie Spiskiej (dziś miejscowość nosi nazwę Tatrzańska Jaworzyna - Tatranská Javorina). Czy tak było czy nie, pewne jest to, że Tatry Bielskie to obszar wyjątkowy przyrodniczo, a co za tym idzie, objęty ścisłą ochroną.
[paywall]
Ruszamy rozległą polaną z widokiem na najwyższe szczyty Tatr Bielskich. Te wydeptywane przed laty wierzchołki, jak Płaczliwa Skała (2142 m n.p.m.) czy Hawrań (2152 m n.p.m.), teraz stoją sobie spokojnie i w samotności, bo żaden szlak tam nie prowadzi. Zobaczyć na nich można jedynie taterników pokonujących Główną Grań Tatr.
Ale taka gratka to nie dla nas. My idziemy czerwonym szlakiem w kierunku Szerokiej Przełęczy (Široké sedlo). Wpisując w wyszukiwarkę internetową hasło „Tatry Bielskie”, można przeczytać, że to m.in. „kraina samotności, dzikości, a natura najmniej wśród tatrzańskich skażona jest działalnością człowieka”. Faktycznie, takich tłumów jak w Tatrach Wysokich to ze świecą szukać, gdzie ludzie w kolejce na Rysy z nudów robią meksykańską falę. Ale wyśmienita pogoda przyciągnęła na główny szlak Tatr Bielskich całkiem sporą grupę turystów.


Idziemy dnem Doliny Mąkowej i w zasadzie nie jest tu jakoś oszałamiająco ciekawie. Nie ma też żadnych trudności technicznych. Ale upał panuje niemiłosierny, pełne słońce trochę odbiera radość z wędrówki. Chcielibyśmy już być na przełęczy, gdzie pewnie mocniej powieje. Ale na razie mozolnie zdobywamy wysokość.
Ten szlak mogę porównać do otwierania prezentu zapakowanego w kilka pudełek. Otwierasz jedno, liczysz że zobaczysz, co jest w środku, a tam kolejny karton. Otwierasz, znów masz dużą nadzieję na rozwiązanie zagadki, ale sytuacja się powtarza. Po kilku kolejnych już nie wiesz, czy bardziej cię to ekscytuje czy frustruje. Ale gdy w końcu dostrzegasz zawartość ostatniego pudełka, jest to coś na kształt ulgi połączonej z wybuchem radości. Taki był dla mnie właśnie czerwony szlak w Tatrach Bielskich.
Po ponad trzech godzinach spokojnej wędrówki stajemy na Szerokiej Przełęczy (1827 m n.p.m.), wciśniętej pomiędzy Płaczliwą Skałę (Plačlivá skala, 2145 m n.p.m.) a Szalony Wierch (Šialený vrch, 2061 m n.p.m.). Teraz przed nami otwiera się rozległa i jakże zachwycająca panorama na Tatry Wysokie, z Jagnięcym Szczytem (Jahňací štít, 2229 m n.p.m.) w roli głównej. Za plecami mamy Pieniny, Beskidy i Pogórze Spiskie, a gdzieś tam w dole dostrzegamy malutkie z tej perspektywy zabudowania Zdziaru. Po prawej Płaczliwa Skała i Hawrań, z wyraźnie zarysowaną ścieżką w ich kierunku, jednak zamkniętą dla ruchu turystycznego.
To miejsce to kropka nad „i”, wisienka na tatrzańsko-bielskim torcie. Tym bardziej, że do tej pory szlak był dla mnie pełnym walki z upałem wydeptywaniem kolejnych kroków. Siadamy na Szerokiej Przełęczy trochę z boku od ludzi i wpuszczamy do płuc upalne tatrzańskie powietrze. Każdy z naszych zmysłów chłonie trwającą chwilę i każdy z tatrzańskich szczytów, które stoją dumnie przed nami. Nie potrzeba już żadnych słów. Nasze milczenie mówi samo za siebie.
Czas leci jednak nieubłaganie. Mimo naszej niechęci, by ruszać dalej, zegar tyka i wyraźnie wskazuje, że trzeba już iść. Trawersujemy zbocza Szalonego Wierchu, zwanego też Głupim Wierchem. Według Stanisława Eljasza-Radzikowskiego (syna Walerego Eljasza-Radzikowskiego, współzałożyciela Towarzystwa Tatrzańskiego) nazwa szczytu „zalicza się do przezwisk nadawanych na urągowisko szczytom bystro wznoszącym się, a więc uciążliwym przy wychodzeniu”, podobnie jak w przypadku Durnego Szczytu czy Świnicy. A my po trzech kwadransach dochodzimy do Przełęczy pod Kopą (Kopské sedlo, 1750 m n.p.m.).
Można się tu dostać na kilka sposobów: niebieskim szlakiem z Doliny Kieżmarskiej Białej Wody lub z Jaworzyny Tatrzańskiej, naszym czerwonym ze Zdziaru lub zielonym z Tatrzańskiej Kotliny. Wybierając ten ostatni wariant będziemy mieli okazję zawitać w jedynym schronisku w Tatrach Bielskich, czyli Schronisku pod Szarotką (Chata Plesnivec). Przejdziemy też nieopodal Jaskini nad Huczawą, o której głośno zrobiło się w 2022 roku, gdy odnaleziono w niej pozostałości ogniska, przy którym 15 tysięcy lat temu przesiadywali myśliwi! Jaskinię nad Huczawą polscy i słowaccy naukowcy zaczęli badać przed pandemią koronawirusa. Znaleźli w niej wówczas kilkaset ostrzy broni miotanej, fragment kamiennej lampki, kościane igły i wiele kości upolowanych zwierząt sprzed kilkunastu tysięcy lat. Wszystko to potwierdzało dawną obecność człowieka w Tatrach.
– Jest to pierwsza jaskinia tatrzańska, w której udało się - po wielu latach przypuszczeń i nieudanych prób - odkryć materiały tak stare, pochodzące z paleolitu, starszej epoki kamienia – mówił prof. Paweł Valde-Nowak z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie w wywiadzie dla „Wyborczej”.
Od Przełęczy pod Kopą weszliśmy już na teren, który dobrze znam. Droga prowadzi prosto do najpiękniej położonego schroniska w Tatrach – przynajmniej dla mnie. Zielony Kieżmarski Staw (Zelené pleso Kežmarské, ok. 1550 m n.p.m.) to jedno z moich ulubionych miejsc w górach. Lazurowa woda przebijająca się przez okna jadalni zachwyca mnie za każdym razem, gdy tu jestem. W tej jednak chwili próbuję dojść do siebie, popijając zimną Kofolę. Mimo że jej nie lubię, to dzisiaj wyjątkowo mam na nią dużą ochotę. Upał zrobił swoje.
Dopiero niedawno usłyszałam, że niektórzy nazywają Zielony Staw Kieżmarski słowackim Morskim Okiem. Fakt, bywa tu tłoczno. Pewnie łatwa dostępność tego miejsca (trzy godziny spacerem od parkingu), drewniane schronisko oraz urokliwa okolica przyciągają turystów. Choć przyznam, że byłam tu kilka razy, i nigdy nie spotkałam się z takim tłumem jak nad polskim Morskim Okiem. Teraz też jest tu stosunkowo spokojnie. Kilka osób przewija się przez oświetloną promieniami słońca jadalnię. Drobinki kurzu unoszą się w powietrzu, w tym świetle widać je jak na dłoni. Wpatruję się w ścianę Kieżmarskiego i jak zawsze marzę, że kiedyś będę się tam wspinać. Chyba czas przekłuć marzenia na cele i w końcu je zrealizować.

Widok na szczyty wznoszące się ponad Zielonym Stawem Kieżmarskim. Zdjęcie Adobe Stock
Schodzimy najpierw żółtym, a potem niebieskim szlakiem do Tatrzańskich Matlar. Stąd łapiemy autobus, który dowiezie nas do Smokovca, w którym nocujemy. Choć w Tatrach Bielskich ciężko zacząć i skończyć wędrówkę w tym samym miejscu, dobra logistyka to klucz do sukcesu.
Jeśli szukacie w Tatrach spokoju, i to w sezonie, ale wydaje się Wam, że nie ma na to najmniejszej szansy, muszę wyprowadzić Was z błędu. Wystarczy zejść z popularnych szlaków, nie iść za tłumem, nie zdobywać najwyższych szczytów, a po prostu chłonąć tatrzańskie klimaty i zadowalać się samym faktem przebywania w górach. I pojechać choćby w Bielskie. Nawet, gdy tak jak my traficie na wyśmienitą pogodę, a co za tym idzie trochę turystów spotkacie, to i tak daleko do kolejek na szlaku i tym podobnych historii. A nagrodą za wysiłek będzie wyczekana i rozpakowana jak najlepszy prezent, zachwycająca panorama z Szerokiej Przełęczy.
Dojazd
Żeby dojechać do położonego na Słowacji Zdziaru (Ždiar), najlepiej przekroczyć granicę w Jurgowie. Z Krakowa jedziemy popularną zakopianką, by w Nowym Targu odbić na drogę krajową nr 49. Około 8 km po przekroczeniu granicy znajdziemy się na przełęczy Strednica, gdzie możemy zostawić auto.
Gdy dojdziemy do miejscowości Tatrzańskie Matlary (Tatranské Matliare), autobus Tatra Express na trasie Poprad – Tatrzańska Jaworzyna – Łysa Polana, w około pół godziny dowiezie nas z powrotem do Zdziaru Strednicy. Szczegółowy rozkład jazdy na stronie www.sadpp.sk/doprava/pad/. Tam też można znaleźć kursy z położonej na granicy z Polską Łysej Polany.
Nocleg
Schronisko nad Zielonym Stawem Kieżmarskim
tel.: +421 901 767 420
www.chataprizelenomplese.sk
cena: 38,50 euro/doba
Nocleg awaryjny we własnym śpiworze: 23 euro/doba
Szlaki
zielony: Przełęcz Strednica – Dolina Mąkowa 45 min ↑↓
czerwony: Dolina Mąkowa – Szeroka Przełęcz – Przełęcz pod Kopą - Schronisko nad Zielonym Stawem Kieżmarskim 4 h 45 min ↑ 4 h 40 min ↓
żółty: Schronisko nad Zielonym Stawem Kieżmarskim – rozejście szlaków nad Matlarami 2 h 5 min ↓ 2 h 30 min ↑
niebieski: rozejście szlaków nad Matlarami – Tatrzańskie Matlary 1 h ↓ 1 h 5 min ↑
W wydaniu drukowanym ten artykuł znajdziesz pod tytułem "Pudełko z prezentem".
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie