Zawsze miałam wrażenie, że Orla Perć jest przejściem wzdłuż grani. Natomiast po przejściu całości wiem, że to nieprawda. Idziemy co chwilę albo w górę, albo w dół – wspomina Marzena Urbaniak-Tasarz.
Jest pasjonatką wszelakich aktywności górskich i rowerowych i matką trójki dzieci. Lubi jednodniowe wycieczki długodystansowe (nawet do 80 km!). Zdobywczyni Korony Gór Polski i innych odznak turystycznych. Dla Marzeny Urbaniak-Tasarz Tatry to jej pierwsza miłość. Dlaczego?
Tatry to dla mnie zastrzyk adrenaliny. Przeszłam wszystkie szlaki i zdobyłam szczyty ich polskiej części. Po latach przerwy i skupienia na rodzinie wróciłam tu. Początki nie były obiecujące. Pierwsze podejście zbiegło się z pamiętną burzą na Giewoncie. Wszyscy wiedzą, jakie panowały wtedy warunki. Druga próba zakończyła się odwrotem. Zdążyłam zaledwie bujnąć się na pierwszym łańcuchu w bardzo silnym wietrze. W tym roku wreszcie do trzech razy sztuka! Pogoda trafiła się doskonała. Było może nawet zbyt upalnie, bo na koniec zabrakło mi wody.

Marzena Urbaniak-Tasarz na Orlej Perci. Fot. Archiwum Marzeny Urbaniak-Tasarz.
Cały tydzień spędziłyśmy w Dolinie Pięciu Stawów. Ku naszemu zdziwieniu, w schronisku było bardzo mało turystów. Razem z Beatą i Anetą wyszłyśmy chwilę przed piątą. Na samej Orlej Perci prowadziłam naszą małą grupę, bo nie mam problemów z wysokością czy ekspozycją. Jestem dobrze obeznana z łańcuchami. Najtrudniejszy był dla mnie moment, kiedy przed Kozią Przełęczą zobaczyłam, ile trzeba zejść, a potem znów wejść z powrotem do góry. Ci ludzie wspinający się w oddali po łańcuchach, dali mi chwilę zawahania. O odwrocie nie było jednak mowy, bo to przecież szlak jednostronny.
Miejscami tworzyły się zatory i kolejki przy łańcuchach czy drabinkach. Mimo wszystko nie było tego dużo. Szczególnie w porównaniu ze scenami, które znamy z filmików na Facebooku. Zawsze miałam wrażenie, że Orla Perć jest przejściem wzdłuż grani. Natomiast po przejściu całości wiem, że to nieprawda. Idziemy co chwilę, a to w górę, a to w dół. Na przykład na Granatach znaki prowadzą aż do podnóża. To samo Kozia Przełęcz i potem na Kozi Wierch. Na końcu miałam wrażenie, że przeszłyśmy ją w ekspresowym tempie, a zajęło nam to siedem godzin.

Marzena Urbaniak-Tasarz na Orlej Perci. Fot. Archiwum Marzeny Urbaniak-Tasarz.
Na Orlej Perci najważniejsza jest koncentracja, dlatego szlak nie daje dużo możliwości na rozglądanie się i podziwianie widoków. Mam w głowie myśl, żeby tam wrócić, ale tym razem podzielić dystans na dwa, trzy odcinki i delektować się nimi.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie