Reklama

Najlepsze miejsca do zwiedzenia w Tatrach zimą dla początkujących - Rusinowa Polana, Gęsia Szyja, Dolina Pięciu Stawów Polskich. Wskazówki dla turystów o niskim doświadczeniu.

- Niedźwiedź wszedł ci do samochodu – dzwoni do Piątki gospodarz z Roztoki. – I co, odjechał? – odpowiada rozmówca. A wszystko działo się tuż obok Wodogrzmotów Mickiewicza, gdzie zaczyna się szlak do Doliny Pięciu Stawów Polskich.

 

Gdzie można się wybrać w Tatrach zimą, jeśli ktoś nie ma wysokogórskiego doświadczenia? Pierwsza moja rekomendacja to oczywiście Rusinowa Polana i Gęsia Szyja. Bezpieczne podejście, ale i spory o tej porze roku wysiłek fizyczny, do tego kapitalne widoki na Tatry Wysokie i Bielskie sprawią, że nikt nie będzie rozczarowany z kilkugodzinnej wędrówki. Mój numer 2 to z kolei podejście do Doliny Pięciu Stawów Polskich. Choć w tym przypadku trzeba koniecznie sprawdzać prognozy pogody, bo gdy śniegu mnóstwo, a mróz przyciśnie, to bez raków lepiej tam nie ruszać. Ale to jest idealne miejsce, żeby zobaczyć piękno Tatr Wysokich nie tylko z asfaltu nad Morskim Okiem czy z górnej stacji kolejki na Kasprowym Wierchu.

 

Zimą Dolina Pięciu Stawów Polskich to jedno z najpiękniejszych miejsc w naszych Tatrach. Zdjęcie Albin Marciniak

 

Z Palenicy Białczańskiej do Wodogrzmotów Mickiewicza. Niedźwiedzie przy asfalcie

 

Najszybsze i najbezpieczniejsze podejście do popularnej Piątki rozpoczynam z przyjaciółmi o szóstej rano na parkingu w Palenicy Białczańskiej (ok. 990 m n.p.m.). Nie ma rady - na początku trzeba przeżyć ten słynny asfalt do Moka, by zapuścić się do uroczego lasu w Dolinie Roztoki obok Wodogrzmotów Mickiewicza (1100 m n.p.m.). Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że właśnie w tej okolicy można spotkać niedźwiedzia, choć raczej nie zimą. Ponad 30 lat temu turyści często trafiali na słynną Magdę, którą przyciągały na szlak resztki jedzenia pozostawiane przez turystów. Niektórzy nawet ją dokarmiali, dlatego zwierzę coraz bardziej zbliżało się do ludzi. Nie było innego wyjścia. Trzeba było przewieźć przyzwyczajoną do życia na wolności niedźwiedzicę wraz z młodymi do ogrodu zoologicznego. Rodzina trafiła do Wrocławia.

 

[paywall]

 

Dyrektorem Tatrzańskiego Parku Narodowego był wtedy Paweł Skawiński, który z bólem serca podjął tę decyzję. Ale niedźwiedzie w okolicach drogi do Morskiego Oka to częste zjawisko.

 

- Kiedyś jeden z niedźwiedzi dobrał się do pozostawionego przy Wodogrzmotach Mickiewicza samochodu gospodarzy schroniska. Wyczuł, że przewożone było w nim jedzenie i robił wszystko, żeby dostać się do środka – opowiada Skawiński. – Nad ranem ówczesny gospodarz schroniska w Roztoce Marek Pawłowski zadzwonił do Piątki. „Niedźwiedź wszedł ci do samochodu” – mówi do kolegi. A ten żartem odpowiedział: „I co, odjechał?”. Bo niedźwiedź wyczuje zapach nawet, gdy jedzenie jest schowane w samochodzie – tłumaczy były dyrektor.

 

Przypomina on też, że kiedyś połączenie telefoniczne między schroniskami było bardzo skomplikowane. – Czasem, żeby się połączyć przez radiotelefon, łapało się sygnał na położonym w Gorcach Turbaczu. Dziś technika jest już bardziej zaawansowana, ale na szlaku – także w Tatrach - zawsze musimy być przygotowani, że stracimy zasięg telefonii komórkowej - mówi Skawiński.

 

Zimą czarny szlak do Piątki prowadzi inaczej

 

Jednym z takich rejonów jest właśnie Dolina Roztoki. Latem zielony szlak nie stanowi żadnego problemu, to tylko 570 metrów w górę i niewiele ponad dwie godziny spokojnego marszu. A jednak przepraszam - zapomniałem, że latem też bywają problemy, gdy na przykład nad Tatrami przejdą potężne ulewy. Tak było np. w lipcu 2018 roku, gdy wiele szlaków zostało podtopionych. Ten nasz w Dolinie Roztoki zamknięto z powodu zerwania mostu nad potokiem.

 

- Znalazłyśmy most. Jest kilkaset metrów niżej, jak widać droga zniknęła – meldowały kilka godzin po armagedonie siostry Krzeptowskie, które dziś kierują popularną Piątką. Na umieszczonych przez nie zdjęciach było widać przerwaną ścieżkę, natomiast drewniany most - a raczej to, co z niego zostało – został porwany przez wodę i zatrzymał się niżej na drzewach.

 

Zimą nawet początek doliny bywa zdradliwy. Początek podejścia jest dość stromy i już na tym odcinku przydadzą się choćby raczki. Po kilkunastu minutach szlak robi się płaski, a po chwili wręcz opada w dół. Schodzimy bowiem na dno Doliny Roztoki, docierając do wspomnianego potoku, który towarzyszy nam przez kilka kilometrów.

 

Trasa zimowa w górnej części dojścia do Piątki biegnie nieco inaczej od wariantu letniego. Gdy widzimy odejście czarnego szlaku, to nie idziemy jak latem zakosami, tylko kierujemy się prosto do góry. Gdy trasa jest przetarta, nie ma kłopotu. Gorzej, gdy sami torujemy po obfitych opadach śniegu, a widoczność jest niewielka, wtedy łatwo w śniegu stracić orientację.

 

Dlatego ważne jest, aby obejść położoną wyżej Niżnią Kopę od południa, zamiast skręcać przed nią w prawo. Dlaczego tak? Chodzi o lawiny, które mogą schodzić w okolicy Siklawy oraz właśnie ze zboczy Niżniej Kopy. Ten wariant jest więc bezpieczniejszy i dodatkowo oznaczony wysokimi tyczkami.

 

Schronisko w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. Zdjęcie Albin Marciniak

 

Lawiny w Tatrach schodzą nawet przy „dwójce”

 

Nie lekceważmy żadnych ostrzeżeń TOPR. Na początku 2019 roku ze schroniska w Dolinie Pięciu Stawów Polskich ewakuowano aż 23 turystów. Przez dwa dni były obfite opady śniegu i goście schroniska z powodu czwartego stopnia lawinowego nie mogli zejść bezpiecznie do parkingu. Śmigłowiec wykonał kilka lotów i przetransportował wszystkich chętnych na dół. Zabrano również stacjonującego ratownika, tylko załoga Piątki została na miejscu.

 

Mnie zimą dojście do schroniska zabiera standardowo około trzech godzin. Ale nigdy nie wybieram się tu nawet, gdy jest trzeci stopień lawinówki. Pewnie wielu z Was szło przy tym zagrożeniu i wyżej, ale każdy ma jakąś granicę, której stara się nie przekraczać. Dla mnie jest to właśnie „trójka”. Choć tak naprawdę musimy mieć świadomość, że nawet przy „dwójce” dochodzi do tragedii. Minęło właśnie 20 lat od tragedii na Rysach, gdy na szczyt ruszyła wycieczka licealistów z Tychów. Osiem osób zginęło po zejściu ogromnej lawiny. Wtedy TOPR ogłosił drugi stopień zagrożenia…

 

Schronisko w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. Dom bez adresu

 

Do schroniska w Dolinie Pięciu Stawów Polskich - przy lawinowej „dwójce” - docieramy przed godziną 9. Kto z Was chce poznać jego historię, powinien koniecznie sięgnąć po książkę Beaty Sabały-Zielińskiej „Pięć stawów. Dom bez adresu”. Co prawda liczba bohaterów - choćby samego rodu Krzeptowskich - lektury nie ułatwia, ale opowieść idealnie oddaje klimat miejsca, gdzie noclegi w sezonie trzeba rezerwować z rocznym wyprzedzeniem, a szarlotka smakuje wybornie.

 

- „Gdzieś na końcu świata…” – tak zaczyna swoją książkę autorka. „Ja bym powiedziała, że Pięć Stawów to początek świata” – odpowiada z kolei Maria Krzeptowska, jedna z obecnych szefowych schroniska.

 

Nie będziemy tu prowadzić akademickiej dyskusji, czy to początek czy koniec świata, bo każdy będzie miał swoje argumenty. Jestem jednak pewien, że najwyżej położone schronisko w Tatrach (1672 m n.p.m.) doczeka się jeszcze niejednej książki. Bo jak pisała nasza recenzentka Iwona Baturo: „Dolina Pięciu Stawów Polskich jest kwintesencją tego, z czym kojarzą się góry: połączeniem nieujarzmionej przyrody z ciepłem schroniska i serdecznością pracujących w nim ludzi”.

 

Z tą serdecznością różnie to jednak bywa. Sam przekonałem się o tym, gdy kilka lat temu zapytałem jedną z pracownic, czy szlak przez Świstówkę do Morskiego Oka został otwarty. Standardowo jest on zamykany na zimę z powodu zagrożenia lawinowego, a udostępniany ponownie – w zależności od warunków – w maju lub czerwcu. Wtedy był maj i pracownica nie była mi w stanie na to pytanie odpowiedzieć.

 

- To nie należy do moich obowiązków – odpowiedziała, wzruszając przy tym ramionami. Owszem, każdy z nas powinien wiedzieć, co go spotka na szlaku. Ale obsługa schroniska powinna wykazać choćby minimum zainteresowania. Chcę wierzyć, że to był tylko przypadek.

 

Na wejście na Krzyżne nie ma szans

 

W zimowy weekend obecnego sezonu w jadalni jest wyjątkowo tłoczno. – Grupa na szkolenia, spotykamy się na zewnątrz! – krzyczy donośnym głosem jeden z instruktorów. Wzywa młodych adeptów Szkoły Górskiej na zajęcia praktyczne kursu turystyki zimowej.

 

Warunki dziś są bardzo trudne, po kilku tygodniach typowo jesiennej pogody wreszcie spadł śnieg – idealnie na ferie zimowe. Wiemy już zatem, że z naszych planów wejścia na Krzyżne (2112 m n.p.m.), które jeszcze niedawno były całkiem realne, tym razem nic nie wyjdzie. Trasa na przełęcz jest wyjątkowo lawiniasta. Dlatego nasi zaprzyjaźnieni przewodnicy, z którymi latem chodzimy na pozaszlakowe trasy w słowackich Tatrach, radzili nam, by iść tam tylko przy pierwszym stopniu zagrożenia lawinowego. Dodatkowo, gdy pogoda jest stabilna z niedużym wiatrem i dobrą widocznością. Pogoda dziś nie zawodzi, ale świeże opady śniegu podnoszą ryzyko. Pozostają nam spacery po samej dolinie.

 

Dolina Pięciu Stawów Polskich z innej perspektywy

 

Po kilku tygodniach solidnych ujemnych temperatur stawy zazwyczaj pokrywają się warstwą lodu. Kiedy jest ona odpowiednio gruba, można chodzić po zamarzniętych taflach. Dzięki temu oglądamy niektóre miejsca z niedostępnej latem perspektywy. Gdy jednak mrozy jeszcze nie były na tyle silne, trzeba iść wytyczonym szlakiem.

 

Decydujemy się zatem na ścieżkę w stronę Zawratu, która nominalnie jest oznaczona na niebiesko, ale zimą i tak ma to mniejsze znaczenie. Mniej więcej do wysokości Kołowej Czuby (2105 m n.p.m.) idziemy po płaskim, mając po prawej stronie Orlą Perć, a po lewej Miedziane. Najpierw towarzyszy nam Przedni Staw, potem mijamy Mały i docieramy do mostku nad potokiem Roztoka wypływającym z Wielkiego Stawu. Tu dociera z dołu zielony szlak od asfaltu, który jednak zimą ze względów bezpieczeństwa jest rzadko uczęszczany. Natomiast kawałek dalej dochodzimy do kolejnego rozwidlenia, gdzie odchodzi nasz niedoszły żółty szlak na Krzyżne. Dzisiaj nie ma tu żadnych śladów.

 

Wydeptaną ścieżkę widzimy za to chwilę później. Prowadzi wprost na Kozi Wierch (2291 m n.p.m.), który jest popularnym szczytem wśród bardziej zaawansowanych turystów. Żeby go zdobyć zimą, to najlepiej nocować w schronisku. Osiem godzin dnia, idąc od parkingu, to o tej porze roku zdecydowanie za mało.

 

Słowacy zimą Tatry zamykają

 

Tymczasem szlak na Zawrat delikatnie prowadzi nas w górę. Przed nami grań łączącą Świnicę (2301 m n.p.m.) ze Szpiglasowym Wierchem (2172 m n.p.m.). Centralnie przed nami widać Gładki Wierch (2065 m n.p.m.) i Gładką Przełęcz (1994 m n.p.m.). Na tę ostatnią - Hladké sedlo – można wejść od strony słowackiej. Tylko zimą jest jeden problem – nasi sąsiedzi zamykają wszystkie szlaki powyżej schronisk.

 

Stąd idealnie też widzimy wydeptaną ścieżkę, idącą szerokimi zakosami na Szpiglasową Przełęcz. To właśnie w tym rejonie 30 grudnia 2001 roku zeszła lawina, w której zginęło dwóch młodych ratowników TOPR – Bartek Olszański i Marek Łabunowicz. Mniej więcej po godzinie wędrówki wracamy tą samą drogą do schroniska. Zawrat (2157 m n.p.m.) zostawiamy na inną okazję.

 

I choć w stronę Krzyżnego tylko dziś patrzymy, to kilka godzin spędzonych w sercu Tatr Wysokich w zupełności nam wystarcza. Latem często po górach gonimy, bo chcemy zdobyć jak najwięcej szczytów, gdy pogoda dopisuje. Zima to czas na spokojniejszą wędrówkę bez bicia rekordów z oddechem na kontemplację. I tylko na kamieniu przysiąść nie można, żeby o krótkiej lekturze górskiej książki nie wspominać.

 

Sprzęt na zimowe Tatry

  • Idąc w góry zimą powyżej schronisk trzeba mieć wysokie buty z grubą i przyczepną podeszwą. Do tego obowiązkowo raki! Raczki czy nakładki antypoślizgowe to stanowczo za mało. Przy trudniejszych warunkach raki przydadzą się nawet na opisywanym szlaku do Doliny Pięciu Stawów Polskich.
     
  • Na buty warto założyć stuptuty, które ochronią nogawki przed śniegiem, a w dolnych rejonach błotem. Koniecznie zabierzcie też zimą kije trekkingowe.
     
  • Ruszając w wyższe partie gór nie zapomnijcie o kasku, czekanie i tzw. lawinowym ABC (detektor, sonda i łopata). Musimy oczywiście wiedzieć, jak ten sprzęt obsługiwać (tu przydatne będą kursy turystyki zimowej i lawinowe).
     
  • Zimą na szlak nie ruszamy się bez czołówki (dzień jest krótki). Idziemy z naładowanym telefonem z zapisanym numerem TOPR i aplikacją „Ratunek”. Gdy słońce świeci, zakładamy okulary przeciwsłoneczne i smarujemy się kremem z filtrem. Nie sugerujmy się, że temperatura jest niska.

 

INFORMACJE PRAKTYCZNE

 

Dojazd

Do Doliny Pięciu Stawów Polskich najłatwiej dostać się z Palenicy Białczańskiej (parking - konieczna rezerwacja online na stronie www.tpn.pl; cena: od 36 zł za dzień, można też dojechać busami).

 

Noclegi

Schronisko PTTK w Dolinie Pięciu Stawów Polskich

tel. +48 781 055 555

e-mail: [email protected]

www.piecstawow.pl

cena: od 80 do 120 zł

 

Szlaki

czerwony: Palenica Białczańska – Wodogrzmoty Mickiewicza 45 min ↑ 40 min ↓

zielony, czarny: Wodogrzmoty Mickiewicza - Dolina Pięciu Stawów Polskich 2 h 10 min ↑ 1 h 40 min

Uwaga! W warunkach zimowych czas przejścia może być dłuższy nawet kilkukrotnie.

 

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 06/08/2024 18:22
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do