Chwaliłem się już Wam, że kilka lat temu zdobyłem Koronę Malty? Nie? To pewnie dlatego, że nie ma się czym chwalić, ponieważ bieganie po klifach i włażenie na wszystkie okoliczne pagórki trudno nazwać historycznym wyczynem.
Abyście mieli pełny obraz, to nie ma czegoś takiego jak Korona Gór Malty, ponieważ na wyspie tej gór nie ma. Za jej najwyższy punkt robi mający astronomiczne 253 m n.p.m. Ta'Dmejrek. Zadanie można sobie znacząco skomplikować, wspinając się po okazałym klifie, ale na wierzchołek dostaniemy się też z samej drogi. Wówczas jedyna trudność polega na znalezieniu “szczytu”, gdyż Maltańczycy nie zdecydowali się ustawić jakiegokolwiek oznaczenia. Właśnie dlatego właziłem na wszystko, co chociaż trochę wystawało ponad ziemię i dziś żartuję, że skompletowałem najwyższe góry Malty. Historyjka ta całkiem nieźle pokazuje absurdalną stronę pogoni za klejnotami do koron czy podobnymi wyczynami.
Podczas pisania o górach wielokrotnie poruszałem temat wszelakich koron, koronek i diademów, a jako patologiczny kolekcjoner wszystkiego szczerze się nimi pasjonuję. Coraz częściej jednak zaczynam mieć problemy ze znajdowaniem sensu w poddawaniu się dyktaturze tabelki z wierzchołkami do odhaczenia. Korona Europy jest tu zresztą świetnym przykładem, gdyż zakłada konieczność wybrania się w miejsca, które z górami mają niewiele wspólnego.
Ta'Dmejrek nie jest przecież jedyny i podobne „okazy” znajdziemy w Watykanie, krajach bałtyckich, Mołdawii czy Holandii. Sorry, ale jechać do Niderlandów specjalnie po to, aby wejść na 320-metrowy Vaalserberg to jakby lecieć do Nepalu, żeby wdepnąć w kupę jaka.
Oczywiście korony mają też niezaprzeczalne plusy. Wyczyn o efektownej nazwie na pewno pomoże w zdobyciu sponsorów i wzbudzi zainteresowanie mediów. Z kolei zwykłych turystów zachęca do poznawania nowych miejsc. Próba zdobycia Korony Gór Polski zabierze nas w pasma, których inaczej pewnie byśmy nie odkryli. Pogoń za takim wyzwaniem może też być pomocna w mobilizacji młodszych adeptów przemierzania szlaków. Niestety, jeśli stanie się ono celem samym w sobie, to śmigamy setki kilometrów tylko po to, żeby odhaczyć wejście i wracać albo pędem lecieć w sąsiednie pasmo po następny klejnot. Nie ma tu miejsca na lepsze poznanie jakiegoś regionu albo odwiedzenie gór, które może nie są najwyższe w okolicy, ale za to oferują piękniejsze widoki czy ciekawsze trasy. Nie pozostawiają też za wiele miejsca na powroty, a chyba każdy ma szczególnie bliskie sercu schronisko, szlak czy szczyt.
W dodatku wszelkie wyzwania to wymysły ludzkie. Spójrzmy na Koronę Ziemi. Aby zaliczyć osiągnięcie zwane po angielsku Seven Summits, czyli Siedem Wierzchołków, wypada wejść nie na siedem, ale co najmniej dziewięć gór, gdyż nie ma konsensusu co do tego, co powinno reprezentować Europę oraz Australię i Oceanię. Toczą się także dyskusje nad rozszerzeniem liczby oficjalnych ośmiotysięczników o kilka wierzchołków bocznych, więc urosnąć może Korona Himalajów i Karakorum. Co więcej, całkiem niedawno na łamach „Na Szczycie” pisaliśmy o ustaleniach Eberharda Jurgalskiego, według którego sporo wejść na najwyższe szczyty globu nie powinna być zaliczona, a listę zdobywców 14 ośmiotysięczników należy drastycznie odchudzić.
Omyłkowy brak wejścia na szczyt nie jest zarezerwowany dla gór wysokich. Sam znam kilka przypadków osób, które na Orlicy dotarły do wieży widokowej, ale nie wiedziały, że sam wierzchołek jest nieco dalej. Myśląc kategoriami „koronnymi” powinny one wrócić tam tylko po to, żeby przedreptać brakujące 50 metrów zamiast wybrać się tam, gdzie naprawdę mają ochotę. W ogóle nacisk na konieczność zdobycia szczytu zabija moim zdaniem przyjemność z wędrówki, a w skrajnych przypadkach może prowadzić do nieszczęścia. W dodatku nagle okazuje się, że w górach nie znajdujemy wolności, tylko sztywne ramy i KPI [kluczowe wskaźniki efektywności], których realizacja jest nadrzędnym celem. Jak w korporacji! Głęboko wierzę, że droga jest ważniejsza niż jej cel, a wybierając wycieczki o mniejszej skali, powinniśmy kierować się sercem, a nie tabelką.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie