Reklama

Polski Grzebień i Mała Wysoka w Tatrach

Całodniowa wyprawa dla wprawionych turystów. Po drodze wiszące doliny, piękne jeziora i panoramy zapierające dech w piersiach. A wszystko zaraz pod nosem, po drugiej stronie rzeki od zatłoczonej trasy na Morskie Oko.

 

Sen o dolinie

 

Letnia noc pod Tatrami taka piękna. I byłoby cudownie, ale co przymknę oczy, to budzą mnie odgłosy dzikiej zakopiańskiej przyrody. Klnę pod nosem, obiecując sobie, że następnym razem wezmę stopery. W końcu udaje mi się zasnąć, choć nie na długo. Kiedy wstaję przed trzecią, szybko się ogarniam i schodzę na palcach do kuchni. Po drodze oczywiście przewracam kosz, robiąc mnóstwo hałasu. Pakuję prowiant i opuszczam pensjonat. Wciąż jest ciemno, a do tego zadziwiająco chłodno. Znajomi trochę się spóźniają, a ja czekam na zewnątrz, z utęsknieniem myśląc o ciepłej pościeli.

 

Kojący szum Białki


Z Zakopanego kierujemy się na Łysą Polanę słynną drogą Oswalda Balzera. Nazwana została po wybitnym historyku i prawniku, który reprezentował rząd Galicji na wygranej z Węgrami rozprawie o Morskie Oko. Ciężko w Polsce o bardziej widokową drogę. Chwilę po czwartej przekraczamy granicę i tuż za nią parkujemy samochód. Czeka nas kilkanaście godzin i prawie 30 km wędrówki. Ruszamy w drogę, gdy zaczyna świtać. Podążamy za niebieskimi znakami szlaku prowadzącego z Łysej Polany (ok. 970 m n.p.m.) do słowackiej miejscowości Tatrzańska Łomnica (słow. Tatranská Lomnica, ok. 850 m n.p.m.). Spędzimy na nim zdecydowaną większość dnia.

 

 

Marsz umila kojący szum wód Białki, tworzącej największą i przez wielu uznawaną za najpiękniejszą dolinę w Tatrach. Jej uroki doceniali choćby Adam Asnyk, Tadeusz Boy-Żeleński czy Kazimierz Przerwa-Tetmajer. Swój charakterystyczny rynnowy profil zawdzięcza działaniu ogromnego lodowca, liczącego niegdyś 14 km. Bliskość górskiej rzeki powoduje, że jest tu jeszcze zimniej. U nas wywołuje to dreszcze, drgawki i dzwonienie zębami. Dobrze, że powoli wstaje słońce. Pół godziny później trafiamy na pierwszą wiatę TANAP-u, słowackiego odpowiednika TPN. A w niej ostrzeżenie przed niedźwiedziami, jedno z wielu napotkanych później na trasie. 

 

Śpisz, Michał?


Po 3 kilometrach docieramy do Polany Biała Woda (słow. Bielovodská polana, ok. 1020 m n.p.m.). Zatrzymujemy się, żeby złapać oddech, batona i łyk wody. Pierwsze promienie słońca malują na pomarańczowo dominujące w panoramie Rysy (2501 m n.p.m.), Wysoką (Vysoká, 2559 m n.p.m.) i masyw Młynarza (Mlynár, 2171 m n.p.m.). Doskonałe tło do zdjęć spowitych mgłą traw i odpoczywających wśród nich piechurów. Na ogromnej otwartej przestrzeni oprócz nas nie ma nikogo. Tuż za wodą, na odległość rzutu kamieniem tłumy ciągną do Morskiego Oka. My natomiast przez kolejne kilka godzin spotkamy zaledwie pojedyncze osoby.

 

 

Przy niedawno wyremontowanej, sporych rozmiarów leśniczówce znajdujemy źródełko. Nie wiemy jeszcze, jak bardzo będziemy za nie później wdzięczni. Mniej więcej w połowie długości polany, zaledwie kilkadziesiąt metrów na wschód, do Białki wpływa potok Roztoka. Niedaleko ujścia, po polskiej stronie położone jest niezwykle urokliwe Schronisko PTTK w Dolinie Roztoki. Idąc dalej natrafiamy na kolejne ostrzeżenie przed niedźwiedziami i zaczynamy się niepokoić. Później dowiadujemy się, że to właśnie ta okolica jest jednym z ich głównych siedlisk w Tatrach.

Po kwadransie wchodzimy z powrotem do lasu. Około 2,5 km na południe od Łysej Polany do potoku Biała Woda uchodzi od zachodu wypływający z Morskiego Oka Rybi Potok. Tu powstaje rzeka Białka, która z kolei wpływa do Dunajca. W tym miejscu również słowacka Dolina Białej Wody (słow. Bielovodská dolina) rozszerza się na szerszą Dolinę Białki. Po wschodniej stronie pomiędzy Horwacki Wierch (Horvát-kúp 1902 m n.p.m) a Spismichałową Czubę (Zámky, 2010 m n.p.m.) wcina się Dolina Spismichałowa (Spismichalova dolina). Wedle ludowej anegdoty miejscowy pasterz Michał pasł na niej owce i zamarzł. Znalazłszy go matka miała spytać: - Śpis, Michal? 

 

Pozor medved!

[paywall] 

Drewnianym pomostem przekraczamy Białą Wodę. Przez następne półtora kilometra, jedyny raz na trasie (nie licząc powrotu) będziemy szli po zachodniej stronie rzeki. Kawałek dalej przechodzimy przez kolejny mostek, tym razem na Żabim Potoku. Spływa z niedostępnej dla turystów Doliny Żabiej, nad którą od zachodu dominuje Żabia Grań, a od wschodu masyw Młynarza. Zanim wrócimy na wschodnią stronę doliny, mijamy niewielką polanę, a na niej kolejną wiatę turystyczną. Na umieszczonej w niej tablicy widnieje jeszcze jedno ostrzeżenie przed niedźwiedziem. John Lennon mawiał, że im więcej widzi, tym mniej rzeczy jest pewien. Ja dzisiaj już trzy razy widziałem napis “Pozor” (Uwaga) i coraz mniej jestem pewien, że wrócę do domu.

 

 

Ścieżka skręca nieznacznie na południowy wschód. Po jednej stronie góruje odchodząca od Spismichałowej Czuby grań Zamków. Wygląda jak wyjęta z „Władcy Pierścieni”. Oczami wyobraźni widzimy na niej skalną twierdzę. Naprzeciwko wznosi się wielki masyw Młynarza, którego wschodnie zbocza podkreślają u-kształtny profil doliny. Znów mostki - najpierw przez Litworowy, a następnie przez Rówieńkowy Potok. Ten drugi spływa z Doliny Rówienki, największego odgałęzienia Doliny Białej Wody. Z każdą minutą jest cieplej, chociaż wciąż rześko. Nikt nie spodziewa się, jak mocno przysmaży nas ponad granicą lasu. Śpieszmy się kochać cień…

 

Po 2,5 godzinach dochodzimy do Polany Pod Wysoką (Polana Pod Vysokou, ok. 1300 m n.p.m.), która tak naprawdę leży pod Młynarzem. To unikatowe miejsce, gdzie zbiegają się wyloty czterech “wiszących” dolin: Ciężkiej, Kaczej, Litworowej i Świstowej. Zatrzymujemy się, żeby odsapnąć i popatrzeć na otaczające nas prawie pionowe ściany. Najwyraźniej odznacza się Ganek (Veľký Ganek, 2462 m n.p.m.), Wysoka (Vysoká, 2559 m n.p.m.), Rumanowy Szczyt (Rumanov štít, 2428 m n.p.m.) i Żłobisty Szczyt (Zlobivá, 2426 m n.p.m.). 

 

Brama do innego świata

 

Kilkaset metrów dalej od szlaku odchodzi krótka ścieżka prowadząca w głąb lasu. Na jej końcu mieści się taternicki tabor, udostępniony dla zorganizowanych zespołów wspinaczkowych. Składa się z dużej altany z miejscem na rozpalenie ognia i kilku drewnianych podestów do rozbicia namiotu. Nic tu po nas. Niebieskie znaki prowadzą nas dalej w stronę Doliny Kaczej. Przekraczamy Świstowy Potok i zaczynamy pierwsze prawdziwe podejście. Górnoreglowy las stopniowo przerzedza się, ustępując miejsca kosodrzewinie. Zbliżamy się do ogromnego progu skalnego, nie wiedząc co zastaniemy po drugiej stronie.

 

Liptorowy Staw Białowodzki (1863 m n.p.m.) Fot. Kuba Polanowski 

 

Po lewej stronie dominuje nad nami Hruba Turnia (Hrubá veža. 2089 m n.p.m.). Sprawia wrażenie wieży strażniczej, która nieufnie się nam przypatruje. Skręcamy pod górę na południowy wschód, żegnając potok Biała Woda. Od teraz będzie towarzyszył nam jej dopływ — Litworowy Potok (Litvorový potok). Robi się nieprzyjemnie gorąco. Włożyłem całoroczne buty za kostkę i teraz moje stopy mnie nienawidzą. Odrobinę wytchnienia przynoszą im wody potoku, który przekraczamy w bród na półce skalnej. Jeśli coś miało przemoknąć, to właśnie tu i teraz. Zatrzymujemy się na krótką przerwę w kosodrzewinie nad Doliną Kaczą (Kačacia dolina). Czas umila szum Kaczej Siklawy, wodospadu tworzonego przez Kaczy Potok na progu doliny. 

 

Trzeba uważać, żeby uwiedzionym przez dźwięki i widoki nie pójść dalej prosto do Małego Kaczego Stawu. Droga odbija zdecydowanie na wschód, a my za nią. Po chwili stajemy w Dolinie Litworowej. Od tego momentu przez wiele godzin nie zaznamy już cienia. Nie martwimy się tym jednak zbytnio, przejęci niesamowitym widokiem. Na wprost strome podejście do Doliny Świstowej (Svišťová dolina). Na południu Wielicki i Litworowy szczyt, pod którymi mieni się na niebiesko piękny Staw Litworowy (Litvorové pleso, 1863 m n.p.m.), jedno z najpiękniejszych tatrzańskich jezior.

Góra, z której widać wszystko

 

Wyrypa w górę do Doliny Świstowej jest dla mnie najtrudniejszym momentem na trasie. Niewyspanie, źle dobrane buty i palące słońce dają mi nieźle w kość. Moje stopy są na tym etapie al dente, i jak tak dalej pójdzie, to rozgotują się przed końcem dnia. O 9 docieramy nad Zmarzły Staw pod Polskim Grzebieniem (Zamrznuté pleso, 2047 m n.p.m.) Ponoć kra pływa tam zazwyczaj przez dużą część lata, ale obecnie nie ma po niej śladu. Szlak obchodzi jezioro od zachodu. Po drodze do przejścia jest łańcuch na śliskiej płycie skalnej. Odzyskawszy siły witalne w płaskim terenie przyspieszam kroku.

Pod przełęczą pierwszy raz tego dnia zmieniam kolor szlaku. Na krótkim fragmencie będę podążać za zielonymi znakami prowadzącymi do przełęczy. Zygzakując w górę po stopniach z barierkami dochodzę na Polski Grzebień (Poľský hrebeň, 2200 m n.p.m.). Mocno wieje, więc wyciągam kurtkę i jem drugie śniadanie, czekając na resztę ekipy. To tutaj widok zapiera dech w piersiach. Niskie chmury wiszące nad Doliną Wielicką (Velická dolina), mozolnie płyną w stronę przełęczy, odsłaniając częściowo potężny masyw Gerlacha (Gerlachovský štít, 2655 m n.p.m.), najwyższej góry Karpat. Kompani dołączają po kilkunastu minutach i oznajmiają, że chwilę odpoczną i będą schodzić. Dalej więc pójdę sam.

 


Nie jest to ani długa, ani trudna wędrówka. Żółty szlak z Polskiego Grzebienia na Małą Wysoką (Východná Vysoká, 2429 m n.p.m.) ma zaledwie 600 m. Do pokonania mam 229 m podejścia rumowiskiem skalnym na południowo-zachodnim zboczu. Wierzchołek zdobywam w samo południe, w najgorszym upale, a wokół mnie jest już całkiem sporo osób. Mała Wysoka jest czwartym co do wysokości szczytem w Tatrach dostępnym dla turystów.

 

Panorama obejmuje ogromną ich część. Widać też polskie Beskidy, słowackie Tatry Niżne, Góry Choczańskie i kilka mniejszych pasm. W dole malują się trzy piękne doliny - Białej Wody, Staroleśna i Wielicka. Gdzie nie spojrzeć dominują tatrzańskie giganty: Rys i Wysoka oraz Lodowy Szczyt (Ľadový štít, 2627 m n.p.m.), Łomnica (Lomnický štít, 2634 m n.p.m.) czy Sławkowski (Slavkovský štít, 2452 m n.p.m.). Robię kilka zdjęć, w tym uroczego płochacza halnego, górskiego kuzyna wróbla zwyczajnego. 

 

Nektar bogów

 

Wracam tą samą trasą, próbując gonić towarzyszy. Szybkie tempo wędrówki potęguje problem ze stopami, chociaż chyba zdążyłem się już z tym pogodzić. Po drodze rozmawiam po angielsku z turystami, którzy pytają o drogę. Na progu Doliny Świstowej wydaje mi się, że w oddali widzę kolegów, nawet jeśli wyglądają teraz jak kolorowe mrówki. Macham do nich i odmachują, więc albo to oni, albo ktoś chciał być miły.  

 

Nad Stawem Litworowym wypoczywa kilka osób mocząc nogi w krystalicznej wodzie. Zawsze w takich sytuacjach, zamiast mówić, że nie wolno, radzę, żeby przestali, bo można dostać wysoki mandat. Zazwyczaj działa. Ekipę doganiam, schodząc z Doliny Litworowej w kierunku potoku Polany pod Wysoką. Wszyscy jesteśmy już zmęczeni, a przed nami jeszcze 12 km marszu. Koledzy oszczędzają resztki wody, kiedy mi skończyła się już nawet ślina. Po długiej drodze powrotnej dopadamy źródełka na Polanie Biała Woda. Napełniamy butelki lodowatą wodą i cieszymy się jak dzieci. Do Łysej Polany wracamy po godz. 17. Mamy za sobą ponad 13-godzinną przygodę. Zapewniam Was, że warto. Mój sen o dolinie został spełniony.

 

 

 

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 07/10/2024 12:00
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do