Reklama

Projekt 140 minut. Andrzej Witek, najlepszy sprinter wśród biegaczy górskich

Hold my beer and watch this – pod takim hasłem zaczęła się jego przygoda z bieganiem. Dziś Andrzej Witek jest jednym z czołowych biegaczy górskich na świecie.

 

Poniższy tekst ukazał się w Wydaniu Specjalnym nr 1/2023 (Wiosna).

 

W 2022 roku został najlepszym sprinterem finału prestiżowej serii Golden Trail World Series na Maderze. A maratonem w Sevilli w lutym tego roku roku zakończył swój 12-letni projekt zakładający pokonanie maratonu poniżej 140 minut (2:19:12). Ten cel wyznaczył sobie, wypowiadając pierwsze zdanie tego tekstu. Poznajcie zatem Andrzeja Witka.

 

Zdjęcie ASICS

 

Projekt 140 minut to cel, który zdefiniowałeś dość przypadkowo kilkanaście lat temu, tak naprawdę dzień przed swoim pierwszym treningiem. Mnie to się kojarzy z kultowym tekstem „Hold my beer and watch this”, czyli “przytrzymaj mi piwo i patrz”. To dość śmiały, żeby nie powiedzieć brawurowy plan.

12 lat temu przeżywaliśmy w Polsce boom na bieganie. Mój kolega niesiony tą falą właśnie przy piwie zaproponował mi, bym razem z nim przygotował się do maratonu. Uznałem, że to nie jest dla mnie żadne wyzwanie. Jestem osobą wysportowaną, dlatego samo ukończenie maratonu to nic specjalnego. Wiedziałem, że najlepsi biegają ten dystans w okolicach dwóch godzin. Uznałem więc, że ci wolniejsi pokonują dystans pół godziny dłużej. Powiedziałem zatem, że maraton przebiegnę w 2 godziny i 20 minut, czyli tytułowe 140 minut. Na drugi dzień okazało się, że to jest raczej szybkie tempo. Średnia na maratonach wśród amatorów kręci się koło czterech godzin. Ale słowo się rzekło…

 

W jakim czasie pokonałeś swój pierwszy maraton?

W 2 godz. 56 min po ośmiomiesięcznym przygotowaniu.

 

Ale nie wziąłeś się znikąd. Miałeś przecież sportową przeszłość.

Pochodzę z prowincji, ze Szklarskiej Poręby. Nie było to miejsce, gdzie młodzież mogła liczyć na sporo atrakcji. Dlatego aktywność fizyczna i ruch na świeżym powietrzu były dla nas najbardziej atrakcyjną formą spędzania wolnego czasu. Głównie graliśmy na boisku, gdzie piłka toczyła się sama w dół i goniąc ją nadrabialiśmy kilometry. Nie przeszkadzało nam, że trawa na boisku jest do pasa, nie widać piłki, a napastnik mógł się w niej skutecznie schować. W szkole średniej dość przypadkowo zacząłem rywalizować z chłopakami z klasy sportowej, co skończyło się tym, że i ja przez chwilę do niej trafiłem. Uprawiałem biathlon, ale byłem zupełnie przeciętny. Kiepsko szło mi strzelanie. Dziś traktuję ten czas jako zaprawę do biegów.

 

Zdjęcie ASICS

 

W bieganiu najważniejsza jest droga do celu

 

Dlaczego na swój finałowy bieg projektu wybrałeś akurat Sewillę?

Zadecydowały względy praktyczne. Od kilku sezonów zacząłem się przekwalifikowywać na biegi górskie, dlatego od kwietnia do końca października koncentruję się na treningu pod starty w górach. Żeby pobiec maraton uliczny, musiałem szukać nieoczywistej daty jak na naszą szerokość geograficzną. Dlatego też padło na połowę lutego i Sewillę. Poza tym jest to bardzo szybki maraton, pada tam mnóstwo wartościowych wyników i to urokliwy zakątek świata.

 

Jakie uczucie towarzyszyło Ci przy wbieganiu na metę poniżej tych 140 minut, na które pracowałeś przez 12 lat?

To oczywiście niesamowite emocje. Ale w międzyczasie zorientowałem się, że nie samo pokonanie maratonu w 140 minut jest ważne, ale droga, która mnie do tego celu prowadzi. W tym czasie skończyłem studia, związałem się zawodowo z pracą trenera. Zamieniłem to, co uwielbiam robić, w to, co daje mi w tej chwili chleb i możliwość życia. Niezależnie od tego czy bym złamał 140 minut czy nie, ja już byłem spełniony. Mojej żonie po tym biegu powiedziałem, że czuję się, jakbym oglądał ulubiony serial. Jestem świadkiem ostatnich scen z moimi bohaterami. Cieszę się, że tak to się wszystko kończy, bo taki finał sobie wyobrażałem. Z drugiej strony żal, że muszę się z tym pożegnać.

 

Dziennik biegacza bardzo się przydaje. Nie tylko zawodowcom

 

Jestem pełna podziwu dla Twojej analizy matematyczno-statystycznej treningów. Czy w Excelu, którego od lat skrupulatnie prowadzisz, jest miejsce na kontuzje i inne nieoczekiwane zwroty akcji?

Muszę przyznać się do tego, że gdyby w moim bieganiu chodziło tylko i wyłącznie o sam wynik, to nie wiem, czy wytrwałbym tyle czasu. Myślę, że na równi z samą rywalizacją ważne jest dla mnie prowadzenie eksperymentów sportowych i wnikliwe analizowanie treningów. Lubię zarówno męczyć się podczas ćwiczeń, jak i siadać później przed komputerem i analizować wszystkie słupki, wykresy i tabele. Oczywiście nie da się wszystkiego zaplanować. Podążałem wielokrotnie metodą prób i błędów. Przetestowałem na sobie zdecydowaną większość biegowych teorii treningowych, jakie istnieją. Przeczytałem dziesiątki pozycji z literatury, wdrażałem wiele nowości. Były momenty, że w coś bardzo wierzyłem, ale potem to z treningu usuwałem. Uznawałem, że nie ma w tym większego sensu. Te kilkanaście lat to był proces i ciągła optymalizacja. Oczywiście kontuzje i gorsze momenty również się zdarzały. Ale ostatecznie ze wszystkich sytuacji udało się wyjść na plus.

 

Czy dzienniczek treningowy jest niezbędny dla każdego biegacza? Co warto w nim odnotowywać?

Myślę, że jest on bardzo ważnym elementem, byśmy się rozwijali jako sportowcy czy po prostu biegacze. Dobrze jest gromadzić wszelkie dane, nawet jeśli nie wiemy, co z nimi zrobić w danej chwili. Za jakiś czas, gdy wpadniemy na jakąś koncepcję treningową albo będziemy chcieli postępować według jakiejś metodyki, te notatki nam pomogą. W moim dzienniku notuję konkretne liczby, jak czas wysiłku, dystans, czy przewyższenie. Ale dodaję też notkę o samopoczuciu, o tym co jadłem przed treningiem danego dnia, w jakiej ilości i jak się po tym czułem. Takie notatki pozwalają zoptymalizować proces rozwoju.

 

Zdjęcie ASICS

 

Pomyłka na Dolnośląskim Festiwalu Biegów Górskich

 

Jak to się stało, że z maratonu trafiłeś na biegi górskie? To było związane z pandemią?

Zaczęło się trochę wcześniej. Pierwszy romans z biegami górskimi miałem w 2018 roku i to było właśnie poszukiwanie jakiegoś tymczasowego celu zastępczego, by na chwilę oderwać się od biegów ulicznych. Wtedy wystartowałem łącznie w trzech biegach górskich. Pierwszy Chojnik Maraton, gdzie na dwa kilometry przed metą siedziałem na kamiennych schodach i zastanawiałem się, czy nie dzwonić po GOPR. Jako biegacz bez doświadczenia w górach popełniłem wszystkie możliwe błędy. Drugi start to Dolnośląski Festiwal Biegów Górskich i Ultra Trail. Niestety, na piątym kilometrze się pomyliłem i pobiegłem trasą bike maratonu. Pokonałem 50 km poza trasą i dopiero się zorientowałem, że to nie te zawody. Trzecia impreza to 100 km w Krynicy, co też było dla mnie trudnym doświadczeniem. W tym pierwszym sezonie chodziło głównie o to, by przetrwać. Dopiero w 2020 roku ze względu na pandemię wkroczyłem bardziej świadomie w biegi górskie. I tak się zaczęło, złapałem bakcyla.

 

Biegi górskie versus uliczne – przecież to różne sporty i wyposażenie. Czy da się połączyć te dwie dyscypliny?

Jak widać jest to możliwe, choć zgodzę się z tezą, że to są inne dyscypliny. Dla mnie biegi górskie leżą gdzieś w połowie drogi między zwykłym bieganiem a kolarstwem. Bardzo dużo analogii można znaleźć w biegach górskich i kolarstwie – pod kątem treningu, jak i rywalizacji. Gdyby prześledzić czołówkę zawodników górskich na świecie, to okazuje się, że połowa z nich ma korzenie w biegach asfaltowych, a druga połowa to narciarze, byli skiturowcy i kolarze. Jest też sporo mocnych biegaczy na orientację. W górach zdecydowanie ważniejszą rolę niż na asfalcie odgrywa koordynacja, orientacja w przestrzeni, siła mięśni, umiejętność bardzo długiego zarządzania zasobami, a wysiłek jest zmienny. W biegach ulicznych mamy raczej do czynienia z jednostajnym wysiłkiem o określonej intensywności.

 

Andrzej Witek na maratonie w Sewilli. Zdjęcie Zurich Maratón de Sevilla 2023

 

Odpowiednie buty w biegach górskich to podstawa

 

A sprzęt? Jesteś ambasadorem marki ASICS.

Gdy mówimy o biegach, sprzęt ma bardzo duże znaczenie. Wyposażenie to niezbędny warunek, by uzyskiwać dobre wyniki. Natomiast im konkurencja jest bardziej techniczna, tym sprzęt odgrywa większą rolę. Biegi górskie to bez wątpienia sport bardzo techniczny. Dobór odpowiednich butów - w zależności na jakiej trasie będziemy rywalizować - ma kluczowe znaczenie. Góry to bardzo zróżnicowany teren, od ostrych kamieni, po miękkie leśne ścieżki i odcinki z błotem po kostki. Na krótszych dystansach buty powinny być lekkie i dynamiczne – np. ASICS FUJI SPEED. Natomiast na biegach ultra po osiem godzin i więcej liczy się odpowiednia stabilizacja i zabezpieczenie mięśni i ścięgien przed przeciążeniem oraz zmęczeniem. Buty na wielogodzinny wysiłek powinny być dobrze amortyzowane, jak np. ASICS TRABUCO MAX.

 

Na jakim dystansie najlepiej się czujesz?

Na szybkich, mniej technicznych trasach. W przedziale od trzech do pięciu godzin ścigania.

 

Osobiście, które biegi preferujesz – górskie czy asfaltowe?

Nie chcę się dać zaszufladkować, ale odpowiem szczerze. Mimo iż uważam zakończenie projektu 140 minut za wielki sukces i bardzo dobry czas jak na polskie realia biegania maratonu, jednak w skali świata nie jest to wielki wynik. Jestem totalnie anonimowym zawodnikiem. Natomiast jeśli mówimy o biegach górskich to akurat ten zestaw predyspozycji, który mam, pozwala mi konkurować z najlepszymi zawodnikami na świecie. Gdy porównamy to pod względem wartości sportowej, jestem dużo lepszym biegaczem górskim.

 

Zdjęcie ASICS

 

Wygrany sprint na Maderze

 

W ubiegłym roku wystartowałeś w Golden World Trail Series i zostałeś zwycięzcą sprintu. Na czym polega ten wyścig?

Jeżeli mówimy o Golden World Trail Series, to mamy sześć biegów kwalifikacyjnych, po których wyłania się 30 najlepszych zawodników. To oni jadą na wielki finał. W ubiegłym roku na Maderze rywalizowaliśmy przez pięć dni w biegu w formule etapowej, zdobywając punkty do klasyfikacji generalnej. W ten sposób wyłania się najlepszych biegaczy górskich na świecie. Mnie to bardzo przypomina rywalizację w Tour de France. Poza głównym biegiem organizatorzy wyznaczyli specjalne segmenty – podbiegi, zbiegi, sprinty. Jako, że nie miałem możliwości rywalizować z czołówką, skoncentrowałem się na swojej działce. Moje aktualne predyspozycje pozwalają mi właśnie na rywalizację w sprincie. I tę klasyfikację wygrałem na Maderze. To dla mnie ogromna nobilitacja i jestem bardzo dumny z tego wyniku.

 

Powiedz nam coś więcej o sprincie.

Na każdym z pięciu etapów jest wydzielony odcinek sprintu, przy czym należy pamiętać, że to tylko taka umowna nazwa. Organizator stara się go wyznaczyć w stosunkowo płaskim i mało technicznym terenie. Na jednym odcinku w tempie 3.0 [trzy minuty na km] musiałem skakać nad konarami albo przechodzić pod nimi. W zależności od etapu liczy on od 300 do 1500 metrów.

 

Zdjęcie Joanna Antoniak-Witek

 

Często mówisz o dużym wkładzie żony w Twój sportowy sukces. To jest bardzo ważne dla sportowca?

Kto myśli, że bieganie to sport indywidualny, jest w błędzie. Szczególnie, jeśli chodzi o bieganie w górach. Sportowcem jestem nie tylko podczas biegu, ale właściwie przez 24 godziny na dobę. To czy rozwijamy się sportowo, zależy od tego, co jemy, jak spędzamy wolny czas albo jak się regenerujemy. Mam to szczęście, że moja małżonka Asia wspiera mnie od początku mojej drogi sportowej, dając mi najlepsze możliwe warunki do rozwoju i dopingując mnie na każdym etapie mojej kariery.

 

Na swoim blogu dzielisz się sporą dawką wiedzy. W dobie social mediów to raczej passé, choć ja bardzo szanuję blogerów i tę formę internetowej ekspresji. Skąd taki wybór?

Z wykształcenia jestem nauczycielem wychowania fizycznego i chcę propagować sport i zdrowy tryb życia. Zależy mi, by wyposażyć ludzi w wiedzę do tego, jak mądrze korzystać z rekreacji i sportu, aby mogli cieszyć się z niego do później jesieni swojego życia. Pisząc ten blog, po części spełniam społeczną misję. Dzielę się wiedzą w taki sposób, by była ona jak najbardziej przystępna i możliwa do zaadoptowania do własnych możliwości. Przy okazji jeśli ktoś poczuje się zmotywowany do aktywności, jest mi szalenie miło. Mnie taka forma blogowa bardzo odpowiada. Lubię przygotować swoją wypowiedź, staram się to zrobić w sposób merytoryczny. Blog z czasem stanowi również piękne archiwum wspomnień.

 

Andrzej Witek

Ma 30 lat, pochodzi ze Szklarskiej Poręby, a dziś mieszka w podwrocławskim Mirkowie. Ukończył AWF (wychowanie fizyczne). Poza bieganiem uprawiał piłkę nożną oraz biathlon. Pracował jako sprzedawca w sklepie, potem był menedżerem i kierownikiem sprzedaży w biurze turystycznym. Obecnie jest członkiem kadry narodowej w biegach górskich. Startował m.in. w mistrzostwach Europy na długim dystansie, które zakończył na 23. miejscu. Na koncie ma ok. 80 wygranych biegów na różnych dystansach. Zdobył m.in. srebrny medal Mistrzostw Polski w biegu górskim na długim dystansie w Szczawnicy oraz triumfował w Golden Mountains Trail Series na 33 km w Lądku-Zdroju. Zajął również 7. miejsce podczas Marathon du Mont Blanc w Chamonix.

 

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 29/05/2024 23:30
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do