Reklama

rekordowa frekwencja turystów nad Morskim Okiem w Tatrzanski Parku Narodowym. Jak uniknąć tłoku na szlaku? Wspinaczka w Tatrasach - pierwsza wejście na Rysy i Mnicha. Historia Magdy, niedźwiedzicy z Tatry - jak ludzkie zachowanie wpłynęło na jej los. Pierwsza Polka na Mnichu. Wspinaczka do Morskiego

Jesteś nad Morskiem Okiem i chcesz uciec od tłumu ludzi? Nie zaznasz spokoju ani na Rysach, ani na Szpiglasowej Przełęczy. Warto zatem wybrać krótki, ale bardzo piękny szlak na Wrota Chałubińskiego. Zapewniam, że nikt z Was nie będzie rozczarowany.

 

Jest wtorek, 3 sierpnia tego roku - piękny upalny dzień minionego lata. Na asfaltową drogę z parkingu w Palenicy Białczańskiej do Morskiego Oka wchodzi ponad 15 tys. ludzi. Tatrzański Park Narodowy odnotuje w statystykach, że to absolutny rekord frekwencji. To tak jakby jednego dnia na ten 7,5-kilometrowy szlak weszli wszyscy mieszkańcy Limanowej, Przeworska, Ustki albo Złotoryi. Albo jakby po meczu przenieśli się tu wszyscy kibice ze stadionu w Kielcach albo Lublinie.

 

Trudno to sobie wyobrazić, a pamiętajmy, że to statystyki odnotowane na podstawie sprzedanych biletów. Turystów nad Morskiem Okiem było tego dnia z pewnością jeszcze więcej. Tylko w lipcu 2021 roku na ten szlak weszło ok. 207 tys. ludzi – mniej więcej tylu mieszkańców liczy Toruń albo Radom. Skala wręcz nie do ogarnięcia. Zatem, cytując klasyka: „Panie premierze, jak żyć?”. Co zrobić, żeby cieszyć się górami nawet tutaj? W końcu każdy chce albo wejść na Rysy albo chociaż zobaczyć słynne Morskie Oko, które kilka lat temu „The Wall Strett Journal” uznał za jedno z pięciu najpiękniejszych jezior świata - obok jeziora Powell (USA), Nakuru (Kenia), Saimaa (Finlandia) i Czterech Kantonów w Lucernie (Szwajcaria).

 

[paywall]

 

Wspinacze patrzą na siebie

 

Najlepiej znaleźć się na parkingu w Palenicy (ok. 1000 m n.p.m.) tuż przed samym świtem. Wtedy będziemy szli asfaltem przede wszystkim w towarzystwie taterników, którzy szybkim krokiem zmierzają pod słynne ściany, by pokonać – w zależności od planów - łatwiejszą albo bardzo trudną drogę. Atmosferę, jaka panuje na tej drodze o tej porze dnia – a może jeszcze nocy - idealnie oddała Anna Król w wydanej w tym roku książce „Kamienny sufit” o pierwszych polskich taterniczkach.

 

- „Jest piąta rano i szlakiem do Morskiego Oka idą tylko ci, którzy planują poważniejszą wspinaczkę lub wybierają się na dłuższą wycieczkę – na Rysy, Szpiglasowy Wierch lub Przełęcz pod Chłopkiem. Z parkingu ruszamy razem we czwórkę, ale już po kilkudziesięciu minutach czuję, że odstaję od grupy. Mam grosze tempo, zwalniam. Tym bardziej, że moi koledzy, pomimo że niosą na plecach cięższy sprzęt i kaski, nadają tempo prawie podbiegowe. Zresztą nie oni jedni. Tą samą drogą podążają także inne grupy wspinaczy. I oni, i my wiedzą, że skoro idziemy zdobyć Mnicha – najpopularniejszy w tej okolicy obiekt wspinaczkowy, znaczenie ma to, kto pierwszy dotrze do celu. Ktoś będzie musiał stać w kolejce pod ścianą, czekając, aż wcześniejszy zespół skończy wspinaczkę. Zabawnie to wygląda. Co jakiś czas ktoś ogląda się za siebie, lustruje otoczenie, przygląda się pozostałym turystom, a potem wyraźnie przyspiesza” – tak pisze o swojej wędrówce asfaltem.

 

Na moim zegarku też jest piąta rano. Jesienią o tej porze jeszcze jest ciemno, ale dzień krótszy, więc trzeba ruszyć wcześniej. Z naszej czteroosobowej ekipy zdecydowana większość idzie na Rysy. Ja już mam za sobą wejścia na najwyższy szczyt Polski, więc wybieram zdecydowanie mniej popularny szlak na Wrota Chałubińskiego. Idę w tym kierunku, gdzie wspomniani w książce zdobywcy i zdobywczynie Mnicha. Bo mój cel leży właśnie za tym chyba najbardziej charakterystycznym szczytem Tatr po polskiej stronie.

 

Wyścigi aut i motocykli

 

Moi towarzysze niczym kompani Ani Król ruszyli tempem podbiegowym, więc asfaltową drogę z kilkoma skrótami przez las pokonuję samotnie w świetle czołówki. Próbuję sobie wyobrazić, jak prawie 100 lat temu na tej drodze, która była jeszcze tylko bitym traktem, ścigali się motocykliści i kierowcy aut. Bo właśnie tutaj odbywał się Wyścig Tatrzański.

 

Przywołuję też z pamięci swoją pierwszą wycieczkę ze szkoły podstawowej, gdy autokar zawiózł nas jeszcze aż na Polanę Włosienica. Kilka miesięcy później zdecydowano się na zamknięcie drogi z powodu obrywu skalnego. To był 1988 rok. Dziś już wiemy, że nawet gdyby szosa nie została zniszczona, to i tak by ją zamknięto. Samochodów jest dziś w Tatrach tyle, że w sezonie nawet dodatkowe parkingi w Łysej Polanie nie wystarczają.

 

Niedźwiedzica jadła dżem ze słoika

 

Przypominam też sobie, jak 30 lat temu na drodze do Morskiego Oka wyłapano niedźwiedzicę Magdę. Ta smutna historia zaczęła się od tego, że turyści zaczęli dokarmiać małego niedźwiadka, który kręcił się w okolicy schroniska Roztoka. Zwierzę szybko stało się turystyczną atrakcją. To nie były jeszcze czasy internetu, a i tak media donosiły o tym, jak Magda próbuje wsadzić łapę albo język do słoika z dżemem. A gdy nie daje rady, kładzie się na plecach i próbuje wytrząsnąć jego zawartość do pyska.

 

Ale zwierzę szybko dorosło i traktowało schronisko jak swoją jadłodajnię. W nocy Magda potrafiła rozwalić łapą drzwi do kuchni i wyjadać zapasy. Mało tego, uczyła tego zachowania swoje młode. Niedźwiedzie szybko też zaczęły się dobijać do leśniczówki Wanta, która znajduje się mniej więcej w połowie drogi do Morskiego Oka. Żarty się skończyły.

 

Dlatego w 1991 roku dyrekcja TPN doszła do wniosku, że niedźwiedzie są już zbyt groźne. Zapadła decyzja, by je odłowić. Na podwórzu leśniczówki ustawiono klatkę z wyłożonym jedzeniem. Gdy zwierzaki po kolei do niej wchodziły, jeden z leśniczych pociągał przez okno za sznur, zatrzaskując pułapkę. Magdę i jej troje dzieci wywieziono do zoo we Wrocławiu, którym kierowali wtedy państwo Gucwińscy, znani z telewizyjnego programu „Z kamerą wśród zwierząt".

 

Ale Magda nie potrafiła żyć w niewoli. Pewnego dnia przesadziła fosę. Trafiona z konieczności pociskiem usypiającym, już się nie obudziła. Z kolei jeden z młodych, Mago wyrósł na agresywnego niedźwiedzia. W efekcie zamknięto go na 10 lat w betonowym bunkrze. Ale że to już były czasy, gdy obrońcy praw zwierząt byli coraz aktywniejsi, wrócił w końcu na wybieg.

 

Pierwsza Polka na Mnichu

 

Tuż po godz. 7 jestem przy schronisku nad Morskim Okiem (1395 m n.p.m.). Jak o tej porze cicho i spokojnie. Kojarzycie może filmy z ostatniej wizyty Jana Pawła II, który żegnał się z Tatrami w 1997 roku? Oprócz niego była tylko obsługa schroniska i kilkoro turystów. Teraz jest tak samo. Wspinaczkowe zespoły ruszyły już pod ścianę, podobnie ci, co atakują Rysy. Jesienią ciemno robi się już po godz. 16, więc trzeba korzystać z dnia bardzo intensywnie.

 

Łyk gorącej kawy i ruszam najpierw po dużych kamieniach żółtym szlakiem prowadzącym na Szpiglasową Przełęcz. Po godzinie skręcam w lewo do Doliny za Mnichem (ok. 1780 m n.p.m.). Tą drogą idą wszyscy wspinacze, którzy chcą zdobyć samego Mnicha (2068 m n.p.m.). Prawie 120 lat temu szła tą drogą również Wanda Herse. 17-latka, która weszła na tę górę jako pierwsza kobieta. W 1902 roku towarzyszył jej Klimek Bachelda. To właśnie ona jest jedną z bohaterek wspomnianej książki Ani Król. „Była niespokojnym duchem, kobietą pełną siły i zapału. O skomplikowanej naturze i wielkiej potrzebie wolności. Otaczała ją aura tajemniczości, a z czasem niezrozumienia” – pisze o niej autorka.

 

Podejście pod ścianę Mnicha w pewnym momencie odchodzi w lewo. Widać je wyraźnie, bo oznaczone jest kopczykami. Turystyczny szlak prowadzi zaś na południe.

 

W samotności na Wrota

 

Nie ma tu żadnych technicznych trudności. Ale wspinamy się coraz wyżej, momentami jest stromo, ale spokojnie – to idealna trasa nawet na rodzinne wycieczki, jeśli tylko młodsi mają już za sobą np. wejście na Giewont czy Śnieżkę. Idziemy bowiem po dużych kamieniach. Szlak jest naprawdę bezpieczny, choć jak zawsze w Tatrach trzeba być ostrożnym i skoncentrowanym.

 

Obok towarzyszą nam liczne stawki. Latem często są wyschnięte, ale wiosną i jesienią widać je bardzo wyraźnie. Największy to Staw Staszica, dostrzegam też grupę Mnichowych Stawków, które w 1934 roku pomierzył i ponumerował znany geograf i taternik Jerzy Młodziejowski. W przewodniku Józefa Nyki znajduję też informację, że w głębi pod Cubryną znajduje się Zadni Mnichowy Stawek, najwyżej położony naturalny zbiornik w Polsce (2072 m n.p.m.). Ale z perspektywy szlaku go nie widzę.

 

Mimo że jest piękna jesień i na brak słońca nie narzekam, to wędruję niemal w samotności. Bo taki jest właśnie ten szlak, nieco zapomniany, choć urokliwy. Końcówka jest najbardziej stroma, ale nie nastręcza żadnych kłopotów. Po nieco ponad godzinie od rozejścia w Dolinie za Mnichem, spokojnym tempem docieram na przełęcz. Na samych Wrotach Chałubińskiego (2022 m n.p.m.) jest oprócz mnie tylko starsze małżeństwo z Mikołowa, które jednak szykuje się już do zejścia. Dopiero za mną idzie kilka kolejnych osób. Przez kwadrans mam przełęcz tylko dla siebie.

 

Słowacy szlak zamknęli

 

Szczerze muszę powiedzieć, że z tego miejsca nie zobaczycie spektakularnej panoramy. Jako że Wrota są wąską przełęczą, między Kopą nad Wrotami (2075 m n.p.m.) a Szpiglasowym Wierchem (2172 m n.p.m.), to krajobraz jest nieco ograniczony. Idealnie widać jednak górne piętra Doliny Ciemnosmreczyńskiej (słow. Temnosmrečinská dolina), a w oddali między innymi Bednarzowe Turnie (Bednárove veže), natomiast po polskiej stronie piętrzą się Miedziane.

 

Do połowy XX wieku można było zejść na drugą stronę do Doliny Piarżystej (Piargová dolina), ale nasi południowi sąsiedzi szlak zamknęli ze względu na rezerwat przyrody. Idąc po słowackiej stronie od Trzech Studniczek (Tri studničky, gdzie rozpoczyna się również szlak na Krywań), szlak prowadzi tylko do Niżnego Ciemnosmreczyńskiego Stawu (Nižné Temnosmrečinské pleso, 1674 m n.p.m.). Natomiast na przełęczy rozpoczyna się niedostępna dla turystów droga przez Liptowskie Mury na Gładką Przełęcz. Można tu iść tylko z przewodnikiem.

 

Nazwa nie jest przypadkowa

 

Nazwę Wrota zawdzięczają oczywiście słynnemu Tytusowi Gałczyńskiemu, jednemu z najsłynniejszych popularyzatorów Tatr i Zakopanego. Znamiennym faktem jest, że we wrześniu 1994 roku w rejonie przełęczy zginęła Maria Chałubińska, żona wnuka Tytusa Chałubińskiego – Stefana.

 

Jest dopiero godzina 10. Zawsze w Tatrach gdzieś gonię i się spieszę. A to jest taki dzień, gdy w pięknym słońcu mogę delektować się górami. Gdy powoli schodzę i moim oczom znów się ukazuje Mnich, widzę na ścianie kilka zespołów wspinaczkowych. Trochę im zazdroszczę. Zwłaszcza, że przede mną schronisko nad Morskim Okiem niemal w samo południe. Ale na razie nie chcę myśleć, co tam zobaczę. Cieszę się, że na dzisiejszą wędrówkę wybrałem rzadziej uczęszczany szlak. Jestem pewien, że Wy też będziecie zadowoleni.

 

Droga do Morskiego Oka

 

- To część drogi Oswalda Balzera, prowadzącej z Zakopanego przez Jaszczurówkę, Cyrhlę, Zazadnią, Wierch Poroniec, Palenicę Białczańską, Wodogrzmoty Mickiewicza, Polanę Włosienica do Morskiego Oka. Nazwano ją tak na cześć historyka Oswalda Balzera, któremu zawdzięczamy zwycięstwo Galicji w sporze z Węgrami o najsłynniejsze tatrzańskie jezioro.

- Na przełomie XIX i XX w. pruski książę Christian Hohenlohe chciał odzyskać tereny należące kiedyś do jego rodu. Sprzeciwił się temu stanowczo hrabia Władysław Zamojski, ich nowy pełnoprawny właściciel. Sędziowie międzynarodowego trybunału ostatecznie przyznali rację Polakom, a hrabiego reprezentował właśnie Oswald Balzer.

- Otwarto ją w 1902 r., przez pierwsze lata była traktem konnym z tłucznia wapiennego. Aż trudno uwierzyć, że w latach 1927-31 organizowano tu Wyścig Tatrzański z udziałem motocykli i samochodów z całej Europy, z markami takimi jak Fiat, Tatra, Bugatti, Mercedes, Alfa Romeo czy Daimler.

- Wzdłuż drogi wybudowano kilka budynków dla tzw. dróżników utrzymujących nawierzchnię drogi w odpowiednim stanie. Trzeba było ją naprawiać niemal po każdej burzy lub ulewnym deszczu. Nieliczne z nich w stylu tyrolskim przetrwały do dziś, choć są przebudowane (np. przed Wodogrzmotami Mickiewicza).

- W latach 50. na drodze ułożono asfalt, autobusy dojeżdżały niemal pod samo schronisko. Z biegiem lat pętlę i parking wytyczono na Polanie Włosienica, gdzie dzisiaj dojeżdżają fasiągi.

- Ruch na prawie 8-kilometrowym odcinku zamknięto ostatecznie w 19

88 r., gdy osunął się kawałek drogi.

 

Informacje Praktyczne

 

Dojazd

Autem pod polskie Tatry dojedziemy zakopianką. Autobusy z Krakowa do Zakopanego najlepiej sprawdzać na stronie www.mda.malopolska.pl.

Pamiętajmy, że miejsca na parkingu na Palenicy Białczańskiej można rezerwować tylko przez internet (www.tpn.pl, cena 35 za dobę). Często wszystkie miejsca wykupione są już kilka dni wcześniej. Ale z centrum Zakopanego kursują tu busy.

 

Noclegi

Schronisko w Dolinie Roztoki

tel. kom. 609 001 760, 600 443 733

www.schroniskoroztoka.com.pl

 

Schronisko Morskie Oko

tel. 18 207 76 09, 602 260 757

www.schroniskomorskieoko.pl

 

Szlaki:

czerwony: Palenica Białczańska - Schronisko Morskie Oko 2 h 20 min ↑, 1 h 50 min ↓

żółty, czerwony: Schronisko Morskie Oko – Wrota Chałubińskiego 2 h 30 min ↑, 2 h ↓

Uwaga! Zimą czas przejścia może być dłuższy!

 

 

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 06/08/2024 20:56
Reklama

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do