Odkryj magię bieszczadzkiego krajobrazu na skiturowej wycieczce przez Jasło, gdzie zimowe widoki zapierają dech w piersiach.
Wycieczka na Jasło to skiturowa klasyka Bieszczadu. To szczyt, który każdy amator tego sportu powinien mieć w swoim CV. Polecam tę wycieczkę przy wysokim zaśnieżeniu, chociaż od razu zastrzegam - może ona dać w kość przy podejściu. Na tę trasę szczególnie warto ruszyć w ładną pogodę. Ośnieżone drzewa bukowe są bowiem fantastycznym, pełnym magii tłem do zdjęć.
Wyruszamy z centrum Cisnej. Auto zostawiamy na parkingu pod barem „Siekierezada”, legendarną miejscówką, gdzie po wycieczce – w czasach pozapandemicznych - możemy odpocząć i spróbować na przykład lokalnego piwa. Mają tu także dobre jedzenie - zwłaszcza pierogi ale nie tylko.

Jeżeli mamy ze sobą GPS, wpiszmy koniecznie pozycję wierzchołka Jasła (49°09'28"; 22°21'49"E). To ułatwi nam nawigację w dzikich górach, jakimi są Bieszczady. Oznaczenie czerwonego szlaku jest dobre, ale zimą nawet największy narciarski wyga może dać się godzinami wodzić za nos przez mgły i kurniawy (śnieżyce). Nowoczesna technika ułatwia nam życie w górach, więc gdy możemy, to z niej skorzystajmy. Bardzo pomocna jest na przykład aplikacja Locus, która działa offline przy zakupie elektronicznej mapy Bieszczadów na telefon.
Za „Siekierezadą” oraz znajdującą się obok galerią „Czarny kot”, wyraźną dróżką w dół docieramy w pobliże mostu kolejki wąskotorowej nad rzeką Solinką. Już w tym miejscu można dostrzec oznakowania czerwonego szlaku, który poprowadzi nas w lewo przez most. Teraz zapinamy foki, bo zaczyna się długie podejście. Zakładamy narty i do boju.
Zaraz za mostem szlak skręca w prawo, biegnąc stromą skarpą nad brzegiem Solinki. Po chwili przecina wpadający do niej potok i zagłębia się w las. Idąc lekko pod górę, po kilkunastu minutach docieramy do miejsca, gdzie 10 stycznia 1991 roku rozbił się śmigłowiec z policjantami na pokładzie. Funkcjonariusze i piloci pomagali w realizacji jednego z odcinków ekipie popularnego programu magazynu kryminalnego „997”. Sami dziennikarze i filmowcy znajdowali się wtedy na ziemi i byli świadkami wypadku. Zginęło 10 osób. Rok po tragedii postawiono tu obelisk z nazwiskami osób, które zginęły w wypadku. Znajduje się on po lewej stronie szlaku, około 20 metrów od ścieżki.
Dalej zaczyna się dość intensywne podejście, najbardziej męczące i najdłuższe na całej trasie. Ścieżka pnie się stromo do góry, pośród bieszczadzkiego lasu, na Rożki (943 m n.p.m.). Na tym odcinku ważne jest, by ustawić tył wiązania nart na pozycję pośrednią, wtedy łatwiej się podchodzi. Na początku wycieczki nie szarżujmy. Ustalamy sobie stałe, rytmiczne tempo podejścia.
Później przez chwilę wędrujemy po płaskim odcinku grzbietu, po czym stromo wychodzimy na zalesiony wierzchołek Rożków, a dokładniej trawersujemy go kilka metrów niżej. Teraz idziemy już na zmianę lasami i małymi polankami - początkowo płasko, później łagodnie pod górę, zaczyna się idealny teren dla narciarza-turysty. W końcu grzbiet spiętrza się mocniej. To już znak, że zbliżamy się do kolejnego szczytu, którym jest Worwosoka (1024 m n.p.m.).
Wzniesienie to może być celem osobnej tury, na przykład w wietrzną i gorszą pogodę. Da się tu bowiem zjechać wszystkimi ścianami tego leśnego szczytu. Za to właśnie tak lubię te góry, bo w Bieszczadach - poza Parkiem Narodowym - jadę, gdzie mnie oczy poniosą. Nie musimy się wcale trzymać znaków. To wolność górska w pełnym wymiarze.
Teraz łagodnie pofalowanym grzbietem, przez kolejne malownicze polanki i karłowate zarośla buczyny, wychodzimy na rozleglejsze polany pod szczytem Małego Jasła (1103 m n.p.m., 49°10'25"N; 22°21'12"E). Podejście z Cisnej na ten wierzchołek powinno nam zająć do trzech godzin. Warto tu zwrócić uwagę na panoramy. W kierunku wschodnim otwiera się stąd kapitalny widok na pasmo połonin, z dominującym szczytem Smereka. A na prawo od niego widać szerokie obniżenie Wetliny i Berehów Górnych.

Na samo Jasło mamy stąd jeszcze około 40 minut podejścia ładnym, odkrytym terenem. Idziemy pod kolejny bieszczadzki szczyt – Szczawnik (1080 m n.p.m.). Podążamy początkowo rozległą, zaśnieżoną łąką, z której dość szeroka ścieżka zagłębia się między drzewa. Szlak jest tu dobrze oznakowany. Po wejściu na Szczawnik rozpoczyna się krótki zjazd na fokach (nie opłaca się ich ściągać) w kierunku Jasła. Warto tu jednak zapiąć klamrę buta skiturowego, bo ten fragment jest dość stromy i wymagający.
Pod sam szczyt czeka nas solidne podejście odkrytym terenem. Jasło (1153 m n.p.m.) to najwyższy punkt naszej wyprawy narciarskiej, który powinniśmy osiągnąć po około trzech i pół godzinie od wyjścia z Cisnej. Jeżeli szlak jest nieprzetarty, co się zdarza, doliczyłbym godzinę do czasu podstawowego, a przy bardzo głębokich śniegach – nawet dwie. Natomiast sam wierzchołek jest rozległy. Porasta go karłowata roślinność i takie same drzewa, które nie przeszkadzają w widokach. A te są wspaniałą nagrodą za trud podejścia. Widać stąd połoniny – Wetlińską i Caryńską – Tarnicę, a w pogodny, dzień zobaczymy oddalone o około 130 km Tatry.
Nacieszywszy się wspaniałymi panoramami, szykujemy się do zjazdu. Z Jasła mamy kilka wariantów, na przykład wrócić do Cisnej po własnych śladach. Można też iść dalej pasmem granicznym aż na Płaszą (1163 m n.p.m.) i zjechać do wsi Smerek. Przejeżdżamy wtedy doliną potoku o tej samej nazwie. W Bieszczadach zwą ją „Górnym Wietnamem”, bo po drugiej wojnie światowej pozostało tu mnóstwo amunicji. To jest jednak potężna wyrypa narciarska na 8-10 godzin, warta polecenia w marcu, gdy dzień jest dłuższy. Ale moim zdaniem najlepsza opcja dla narciarzy skiturowych to trasa na przełęcz Przysłup (674 m n.p.m.). Zjazd pięknymi polanami, w dużej części otwartym terenem i dość stromym lasem jest długi, ale piękny.
Pierwszy fragment ma ponad kilometr i prowadzi otwartym terenem. Długimi skrętami spadamy przez Pohary do górnej granicy lasu. Można na tym kawałku gnać na złamanie karku. Potem czeka nas zjazd lasem w puchu. Ten odcinek posmaruje miodem serca tych, którzy lubią zjazdy bukowymi lasami z kilkoma fajnymi polankami.
Potem robi się bardziej stromo, więc jedziemy krótszymi skrętami. Przejeżdżamy na lewą stronę zbocza i spadamy nim do stokówki. Na końcu pozostaje długi szus i lądujemy w „Brzeziniaku”. Gospoda jest idealnym miejscem na zakończenie wyprawy. Wzniesione w górę kufle z lodowatym piwem są wspaniałym zwieńczeniem wycieczki. Życzę wszystkim, by trasa dostarczyła Wam wielu niesamowitych wrażeń. Ja wracam tu bardzo chętnie.
Całkowita długość trasy: 11,5 km
Podejście: 7,6 km
Długość zjazdu: 3,5 km
Przewyższenie: 737 m
Czas przejścia: ok. 5 godz. (sam zjazd to ok. 30 min)
Maksymalne nachylenie: 25 stopni
Stopień trudności: 2
Najlepszy termin: koniec stycznia i luty
Do Cisnej dojedziemy przez autostradę A4, Sanok i Lesko, gdzie skręcamy na drogę wojewódzką nr 893 przez Baligród. Poza sezonem komunikacją zbiorową do Cisnej, dojedziemy np. z Krakowa do Sanoka (kilka kursów w ciągu dnia, www.rozklady.mda.malopolska.pl), a dalej kursuje lokalna linia Bak-Bus (odjazdy o godz. 9, 13:37 i 14:40; powrót z Cisnej o 6:20, 7:45 i 11:38).
Bacówka pod Honem
Cisna 82
tel. 660 116 025
www.bacowkappodhonem.pl
czerwony: Cisna – Rożki – Jasło 3 h 15 min ↑ 2 h 15 min ↓
żółty: Jasło – Przysłup 1 h ↓ 1 h 45 min ↑
Są to letnie czasy przejść pieszych, zimą trzeba się liczyć z ich wydłużeniem.

W wydaniu drukowanym ten artykuł znajdziesz pod tytułem "Z tego szczytu widać wszystko".
Poniższy tekst ukazał się w wydaniu nr 10/2020
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie