Rawki i Krzemieniec to jeden z najbardziej widokowych i symbolicznych odcinków Bieszczadów. Trójstyk granic, kultowa bacówka i panoramy, które zapierają dech.
Wielu turystów jadąc w Bieszczady, zaczyna planowanie wycieczek od obowiązkowego wejścia na Tarnicę. Jeśli jednak nie kolekcjonujecie klejnotów do Korony Gór Polski, to warto wyznaczyć sobie inny priorytet. Polecam Rawki. Owszem, pierwszy fragment podejścia nie należy do zapierających dech w piersiach. Ot, mamy do pokonania spory odcinek, podczas którego zdobywamy wysokość, podziwiając głównie bukowe lasy. Ale potem jest naprawdę ciekawie.
Do wyboru mamy kilka wariantów. Można zacząć szlakiem niebieskim z Ustrzyk Górnych. W tym wypadku po niespełna trzech godzinach marszu powinniśmy móc obwieścić światu zdobycie Wielkiej Rawki (1307 m n.p.m.) i ruszyć w kierunku jej niższej o 35 metrów siostry.
Wybierając wariant odwrotny, jedną z opcji jest start w Wetlinie, co zajmie nam około 3,5 godziny lub z Przełęczy Wyżniańskiej (856 m n.p.m.). To najszybszy sposób, by dostać się na Rawki. Kto woli dłuższe wyrypy, powinien połączyć tę wersję z Połoniną Caryńską. O ile na przykład trasa nie zostanie nagle zamknięta. A tak właśnie stało się w maju tego roku, gdy na szlaku z Ustrzyk Górnych na Caryńską znaleziono niewybuch.

Takie „niespodzianki” na bieszczadzkich szlakach wcale nie są rzadkością. W marcu leśnicy pracujący w Ustjanowej natknęli się na pocisk moździerzowy z czasów drugiej wojny światowej. Na szczęście niewybuch leżał z dala od budynków i nie trzeba było ewakuować mieszkańców.
Jeśli jednak nie mamy ochoty na długą wycieczkę, to rozpoczęcie przygody na Przełęczy Wyżniańskiej będzie nie tylko wersją najszybszą, ale także jedyną prowadzącą obok Bacówki PTTK Pod Małą Rawką (930 m n.p.m.). Bez wątpienia to kawałek bieszczadzkiej historii, gdyż obiekt działa nieprzerwanie od 1979 roku. Podobno miejsce to szczególnie upodobał sobie poeta Jerzy Harasymowicz, którego jeden z wierszy zaczyna się od słynnych słów: „W górach jest wszystko, co kocham”. Z kolei gospodarz bacówki, Michał Klażyński zachęca, by zrobić tutaj przerwę, aby spróbować naleśników.
Zobacz także:
Gdy tylko pomachamy schronisku na do widzenia, naszym oczom ukazuje się las. Na szczęście nie krzyży, ale ten bukowy, o którym wspominałem wcześniej. Oznacza to, że czeka nas podejście. Ma ono kilka stromych odcinków, ale w paru miejscach podejście ułatwiają schody, których moje kolana szczerze nienawidzą - zapewne z wzajemnością.
Idąc średnim tempem, na pogawędkę z bukami mamy około godziny. I naprawdę dobrze wygadać się w tym czasie, gdyż widoki, które ukazują się potem, mogą odebrać mowę. Wyjście z lasu oznacza wspaniałe panoramy, a zaraz potem wchodzimy na pierwszy szczyt.
Mała Rawka wznosi się na 1272 m n.p.m. i warto na tej wysokości chwilę pozostać, gdyż czekają na nas drewniane ławy. Są idealne do tego, aby złapać oddech i nabrać apetytu przed głównym daniem. A tym jest marsz w kierunku Wielkiej Rawki, która wyciąga się ku niebu na 1307 m n.p.m. Trasę między obiema siostrami można pokonać w 20-30 minut, ale zdecydowanie lepiej iść wolniej i napawać się najlepszym, co Bieszczady mają do zaoferowania. Niemal przez cały czas cieszymy oczy Tarnicą, Połoninami Caryńską i Wetlińską, a także słowacką i ukraińską częścią pasma.
– To naprawdę jeden z najpiękniejszych widoków w Bieszczadach. Przebija nawet ten z Tarnicy czy obydwu połonin – zaręcza Michał Klażyński i dodaje: - Trasa jest piękna o każdej porze roku, a zimą nabiera dodatkowych walorów, ponieważ świetnie nadaje się na skiturowy wypad. W dodatku dzięki inwersji termicznej można dostrzec Tatry. A nigdzie w Bieszczadach widok ten nie prezentuje się tak fantastycznie, jak właśnie na Rawkach – poleca gospodarz bacówki.

Oczywiście nie można cały czas patrzeć w dal. Warto zwrócić uwagę także na to, co spotykamy na szlaku. Na przykład na położony niedaleko głównego wierzchołka Wielkiej Rawki, sporej wielkości betonowy słup. Nie jest to jednak lądowisko dla UFO, ani menhir podrzucony przez Obeliksa. Konstrukcja to pozostałość po wieży triangulacyjnej, której geodeci używali do pomiarów. To nie jedyna taka pamiątka w polskich górach, podobną znajdziemy choćby na Chryszczatej.
Kawałek za obeliskiem wchodzimy na szczyt Wielkiej Rawki. Warto tutaj docenić krajobrazy, gdyż kolejna część wędrówki poskąpi podobnych atrakcji. Udamy się bowiem na Krzemieniec, zwany także Kremenarosem. Ten szczyt nie oferuje wspaniałych panoram, ale za to jest wyjątkowy z innego powodu. Na wierzchołku znajduje się trójstyk, czyli punkt zbiegu trzech granic – polskiej, słowackiej oraz ukraińskiej. Co ciekawe, to jedno z sześciu takich miejsc w Polsce, ale jedyne położone na górskim szczycie.
Zanim jednak skręcimy w jego kierunku, upewnijmy się, że wyłączyliśmy w telefonie pobieranie danych w roamingu. Wchodzimy w miejsce, gdzie ręce naszych rodzimych operatorów GSM raczej nie sięgają, za to pięknie hulają usługi ich ukraińskich kolegów. Wiem, co mówię, gdyż sam w ten sposób odchudziłem swój portfel o sporą sumę, gdy telefon wpadł w objęcia tamtejszej sieci, a następnie postanowił pobrać sobie jakąś aktualizację. Mam tylko nadzieję, że przynajmniej była ważna…
Przejście niebieskim szlakiem na Kremenaros zaczyna się od stromego zejścia. Zaraz potem trasa prowadzi do lasu. Jako że celem jest niewysoki, bo mierzący 1221 m n.p.m., ale jednak szczyt, to spodziewajmy się utraty wysokości, by potem znów piąć się nieco w górę. W żadnym razie nie jest to jednak przejście, o którym będziecie opowiadali wnukom.
Wita nas tu okazały obelisk z granitu z nazwami szczytu po polsku, ukraińsku i słowacku. Jeśli go obejdziemy, to zaliczymy pobyt w tych trzech krajach w ciągu zaledwie kilku sekund. Niektórych przed takim manewrem powstrzymuje opowieść o ukraińskich pogranicznikach. Mają czyhać gdzieś za drzewami, by nagle wyskoczyć i wlepić turystom mandat lub wymusić łapówkę.

Wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że to tylko miejska, a raczej górska legenda. Zdaniem Michała Klażyńskiego sięga ona czasów, gdy Polska nie graniczyła z Ukrainą, a z bratnim ZSRR.
– Z tego co wiem, w latach 60. i 70. radzieccy żołnierze dostawali przepustki za udaremnienie próby nielegalnego przekroczenia granicy. Są historie o tym, że zdarzało się im „zawijać” turystów. Potwierdzają to znajomi, którzy chodzili po Bieszczadach w tamtych latach – wyjaśnia gospodarz bacówki.
Zostając dumnym zdobywcą Krzemieńca, nie musicie się więc obawiać wizyty w ukraińskim areszcie. Będziecie za to mogli pochwalić się znajomym, że weszliście na najwyższy szczyt Gór Bukowskich. Jeśli macie czas i ochotę, możecie iść oznaczoną na niebiesko trasą w kierunku Rabiej Skały, a stamtąd do Wetliny.
Można także po raz kolejny przejść przez Rawki, albo pójść do Wetliny przez Dział. Osobiście lubię tę opcję, gdyż daje jeszcze jedną szansę podziwiania pięknych widoków. Czyli tego, co w Bieszczadach najpiękniejsze.
Dzień I
Przejście z Ustrzyk Górnych na Przełęcz Wyżniańską. Następnie opisany w tekście szlak przez Rawki na Kremenaros.
Dzień II
Przejście z osady Pszczeliny Widełki przez Bukowe Berdo na Tarnicę.
Dzień III
Przejście z Przełęczy Wyżniej albo Brzegów Górnych przez Połoninę Wetlińską na Smerek. Zejście do Wetliny.
Dzień IV
Przejście z Wetliny przez Rabią Skałę na Kremenaros. Powrót do Wetliny przez Rawki oraz Dział.
Dzień V
W ramach odpoczynku przejazd na zaporę w Solinie.
Dzień VI
Przejście z Cisnej przez Jasło do Smerka.
Dzień VII
Wycieczka z Cisnej na Chryszczatą.
Do Ustrzyk Górnych i na Przełęcz Wyżniańską dojedziemy opuszczając autostradę A4 kierując się na Sanok i Ustrzyki Dolne. W wakacje bezpośrednie autobusy są m.in. z Krakowa. Poza sezonem trzeba się przesiadać w Sanoku lub Ustrzykach Dolnych. Na miejscu można złapać autostop do Ustrzyk Górnych. Tu znajdziemy namiary na firmy przewozowe oferujące dojazd na telefon – m.in. do Brzegów Górnych i na Przełęcz Wyżniańską. Numery są na przystankach, przy sklepach i w centrum miejscowości.
Bacówka PTTK Pod Małą Rawką
tel. 504 170 127
www.rawki.pl
zielony: Przełęcz Wyżniańska – Bacówka PTTK Pod Małą Rawką – Mała Rawka 1 h 30 min. ↑ 1 h ↓
żółty: Mała Rawka – Wielka Rawka 30 min. ↑↓
niebieski: Wielka Rawka – Krzemieniec 40 min. ↑↓
Tekst ukazał się w wydaniu nr 5(15)/2021
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie