Reklama

Drobne detale decydują o sukcesie wyprawy górskiej - jak uniknąć najczęstszych błędów

Co sprawia, że jedna wyprawa kończy się sukcesem, a inna ponosi klęskę? Co powoduje, iż jeden alpinista stanie na szczycie, a któryś wędrowiec ukończy ważny szlak, gdy ktoś inny wróci do domu bez efektu, zniechęcony i z poczuciem klęski?

 

 

 

Słuchając różnych opowieści, zwłaszcza z gór wysokich, przywykliśmy często myśleć, że o sukcesie lub porażce decydują ważne wydarzenia. Choćby lawina, która zeszła ze szczytu, zabierając namioty. Albo lodowiec, w którego szczelinie kończy się marzenie o dalszej wspinaczce. Może wielodniowy huragan, który uniemożliwia wyjście z bazy, lub inne jakieś duże i ważne wydarzenie, swoisty kamień milowy decydujący o losach całej wyprawy.

 

Jeśli jednak mijający sezon zimowy nauczył mnie czegokolwiek, poza zarządzaniem dużą i różnorodną grupą, to jest to fakt, że bardzo często losy wyprawy zależą od drobiazgów. W istocie każde poważne przejście lub wspinaczka to setki i tysiące drobnych detali, które dopiero zebrane razem umożliwiają sukces. Nie da się wszystkich opisać, a jednak doświadczony człowiek gór podświadomie panuje nad większością z nich. Rozpoznać starego wygę i amatora można nieraz po tym, jak podchodzi do tych wielu pozornie nieistotnych elementów, z których składa się wyprawa.

 

 

Początek 2024 roku pod Aconcaguą okazał się bardzo trudny ze względu na pogodę. Wiatr znad Pacyfiku szalał na szczytem całymi tygodniami, najwyższy szczyt obu Ameryk smagany był wiatrem o sile 70-120 km/h. Jakakolwiek akcja górska była niemożliwa, wiele osób opuszczało bazę, nawet bez próby wyruszenia w stronę wierzchołka. O powodzeniu decydowała jednak nie tylko pogoda.

 

Na szczyt wyruszyliśmy przy dość silnym wietrze, który wzmógł się o wschodzie słońca. Byliśmy na wysokości 6400 m n.p.m., gdy jedną z towarzyszących mi osób zobaczyłem skuloną na kamieniu. Z trudem rozgrzewała ręce. "Nie mam łapawic" - usłyszałem. "Niemożliwe, nie masz ich ze sobą?" - spytałem. "Mam, ale nie przy sobie. Zostały w namiocie" – po tych słowach nie miałem już nic do dodania. Choć kontrolowaliśmy sprzęt uczestników, na takie roztargnienie nie mieliśmy recepty. Człowiek który zapłacił za wyprawę wiele tysięcy złotych, musiał zawrócić do namiotu z powodu łapawic wartych może czterysta. Godzinę później i 200 m wyżej inna osoba zakończyła marsz zupełnie wyczerpana. Na pytanie, czy jadła coś przez tych kilka godzin, padła odpowiedź: "Tylko piłem".

 

Pamiętam wejście na himalajski szczyt, gdy jeden z moich uczestników zaczął padać z braku sił. On także nie jadł, ale z zupełnie błahego powodu: przekąski schował do plecaka i w zimny poranek, mając grube rękawiczki, po prostu nie miał ochoty ich wyciągać. A jeszcze dzień wcześniej przypominałem, aby każdy miał zapas kalorii w zasięgu ręki, w kieszeniach kurtki i bluzy.

 

Na ośnieżonym zboczu gruzińskiego Kazbeku usłyszałem nagle głośne przekleństwo. Pod nami zjeżdża do szczeliny łapawica. Właścicielka nie zaczepiła jej na nadgarstku. Oszczędziła 30 sekund na początku wycieczki, ale straciła sprzęt.

 

Na Piku Lenina podobna chwila nieuwagi sprawiła, że mój plecak zaczął jechać. Nie miałem szans go dogonić. Tylko przypadkowo nierówność lodowca uchroniła mój bagaż, który nie wpadł dziesiątki metrów w szczelinę, a cała wyprawa mogła być kontynuowana.

 

Podczas silnego wiatru ekipa rozbijała namiot wkładając do niego stelaż, ale nie mocując go uprzednio do ziemi. Efekt: schronienie odlatuje setki metrów i odnajduje się po godzinie. Wbicie szpilek na starcie zaoszczędziłoby właścicielom morderczego wysiłku.

 

Odpoczynek, kiedy mamy kawałek płaskiego miejsca. Łyk wody, choć nie czujemy pragnienia, ale jesteśmy na dużej wysokości. Zabranie właściwego „liofa” na kolację, aby posiłek był jadalny. Przewidzenie, jak zachowa się namiot wystawiony na wiatr. Ułożenie rzeczy w środku niego tak, aby podczas nocnej pobudki niczego nie zostawić. Czy tego chcemy czy nie, każda wyprawa składa się z tysięcy drobnych czynności. Drobnych?

 

Przeciwnie - choć małe, mają fundamentalne znaczenie dla naszego powodzenia. Łyk wody lub zastrzyk kalorii mogą uratować lub położyć akcję szczytową. Właściwe rozłożenie namiotu uchroni przed jego utratą. Lata doświadczeń sprawiają, że rzeczy te stają się nawykami, o których prawie nie musimy myśleć. A jednak gdy ich zabraknie, góra boleśnie przypomina, jak duże miały znaczenie.

 

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 17/04/2024 21:56
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do