Paradoksalnie można by stwierdzić, że przez większość roku w Tatrach jest mały ruch turystyczny - tyle, że większość z nas wtedy pracuje. Prawdziwym luksusem staje się więc możliwość przyjazdu w Tatry w dni robocze wiosną lub jesienią.
Turystyka masowa nie jest wynalazkiem XXI wieku. W polskich Tatrach pojawiła się ona w latach 60. ubiegłego wieku. Pierwszy milion turystów odwiedził Tatrzański Park Narodowy w 1962 roku a w latach 70. liczba turystów w ciągu roku była szacowana na 4 miliony. Kryzys gospodarczy i przemiany ustrojowe w latach 80. i 90. nie sprzyjały rozwojowi turystyki i w Tatrach zrobiło się mniej tłoczno.
Bilety wstępu do TPN zaczęto sprzedawać w 1993 roku i od tego czasu mamy dokładniejsze statystyki. W 1994 roku TPN odwiedziło 1,8 mln osób, a w 2004 roku blisko 2 mln. W 2014 roku było to już 2,8 mln turystów, a w 2024 - 4,9 mln.
[middle1]W tym roku do końca czerwca frekwencja wyniosła już ponad 2 mln osób. Chodzi tu o tzw. osobowejścia na teren Parku, wyliczane na podstawie sprzedaży biletów i doszacowania wejść bezbiletowych. Rzeczywista liczba turystów, którzy odwiedzili Tatry jest trudna do policzenia. Można by się oprzeć na statystykach z lokalnych kwater, ale z nich wychodzi nieraz, że w okolicy nocuje połowę mniej turystów niż wchodzi na szlaki, więc chyba jednak nie można.
Poza łącznym wzrostem liczby odwiedzających zmienił się też rozkład czasowy ruchu turystycznego. 30 lat temu mieliśmy bardzo wyraźny sezon wakacyjny i mały ruch poza tym okresem. Wyjątek stanowiły długie weekendy. We wrześniu w góry przyjeżdżali głównie studenci.
Ten wakacyjny pik jest oczywiście wciąż widoczny, ale sezon letni przeciągnął się na wrzesień. Pojawił się też bardzo wyraźny trend przyjazdów weekendowych przez cały rok. Popularność skituringu przyciągnęła ludzi w zimą. Natomiast lukę pomiędzy zimą a wiosną wypełnili “krokusofile”. Wychodzi więc na to, że martwy sezon to okres między długim weekendem wokół Święta Niepodległości a Bożym Narodzeniem. Przez resztę roku mamy większe czy mniejsze tłumy na szlakach.
W ferie zimowe są to skiturowcy. Najwięcej jest ich w Dolinie Kondratowej i w okolicy Kasprowego Wierchu. W kwietniowe weekendy miłośnicy krokusów udają się na pielgrzymki na Polanę Chochołowską i Kalatówki. W maju i czerwcu we wtorki, środy i czwartki szlaki do schronisk są oblegane przez wycieczki szkolne. Po drodze mamy jeszcze długie weekendy - majówkę i Boże Ciało. Ostatni tydzień roku szkolnego to cisza przed burzą - już nie ma wycieczek szkolnych a jeszcze nie ma letnich turystów.
Lipiec i sierpień to 2 miliony turystów i już nie ma dużej różnicy między weekendem a środkiem tygodnia. Lipiec to w górach pora deszczowa (w tym roku nam o tym przypomniał), więc tłum jest nieco mniej gęsty niż w sierpniu. Rekordy dzienne są notowane tradycyjnie w okolicy 15 sierpnia, gdy mamy kumulację szczytu wakacji i długiego weekendu. We wrześniu tłum robią ci, którzy nie lubią wakacyjnych tłumów. Jesienią dzień coraz krótszy, ale gdy prognozy pokazują lampę to nawet w listopadzie na weekend przyjedzie w Tatry połowa Śląska i Małopolski.
Zobacz także:
Trzy najpopularniejsze miejsca to po pierwsze oczywiście Morskie Oko. Na drugim miejscu była kilka lat temu zmiana - po zwiększeniu przepustowości kolejki latem Kasprowy Wierch wyprzedził Dolinę Kościeliską. Generalnie tłumy walą tam, gdzie jest ładnie i łatwo. Najlepiej, żeby było po drodze schronisko i jeszcze jakieś podwózki. Wielu ludzi trzeba się zatem spodziewać na wszystkich szlakach prowadzących do schronisk. Mamy tylko jeden wyjątek - leżącą na uboczu Starą Roztokę.
...
Dołącz do grona naszych prenumeratorów aby przeczytać tekst w całości.
Pozostało 58% tekstu do przeczytania.
Wykup dostępJeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie