Reklama

Tofany i spółka - pod wrażeniem Dolomitów i ich ferrat

Przewodnik, album, książka krajoznawcza? Wszystko w jednym. „Dolomity na ferratach” Katarzyny i Lecha Dutkiewiczów to publikacja wymykająca się schematom, doskonały przykład wyjątkowo udanego mariażu przewodnikowych treści z zapisem fotograficznym.

 

 

Na okładce „Dolomitów na ferratach” widnieje skromne słowo „przewodnik”, chciałoby się jednak zakrzyknąć: „Ale jaki!”. Można powiedzieć, że to jakościowy top, książka dopracowana i wizualnie, i koncepcyjnie. Z równą przyjemnością się ją czyta, co ogląda. Jak przekonują autorzy, zamysł i wykonanie odzwierciedla ich wyobrażenie o publikacji, która w przejrzysty, nowoczesny sposób scala tekst z graficznym opracowaniem. Stąd być może decyzja o wydaniu tej książki własnym sumptem, a nie pod szyldem któregoś ze znanych wydawnictw, tak by zachować kontrolę nad projektem i nie iść na rynkowe kompromisy.

 

Omawiany tom – bo „Dolomity na ferratach” docelowo mają składać się z dwóch części – mówiąc nieco górnolotnie, odmalowuje w słowach i zdjęciach niepowtarzalność 48 ubezpieczonych tras. Mają one różny charakter – od łatwych sentiero attrezzato do trudnych i wymagających żelaznych dróg. Łączy je jedno: widowiskowość. Opisy, nieprzeładowane technicznymi szczegółami samego przejścia, zawierają wszystkie potrzebne informacje (przejrzyste mapki dojścia, czasy przejść, schematy ferrat, wskazówki praktyczne), ale wychodzą poza utarty szablon. Anegdoty o budowniczych perci, reminiscencje historyczne, nawiązania przyrodnicze, kuchnia i wino, spotkania z gospodarzami schronisk… – niby to tylko dodatki do tego, co w ferratowym bedekerze najważniejsze, pozwalające jednak niemal namacalnie poczuć klimat miejsca.

 

Ale też „Dolomity na ferratach” to przewodnik nietypowy. Fotografie są w nim równorzędne słowu pisanemu, może nawet szala zwycięstwa przechyla się nieznacznie na ich stronę. W końcu to one jako pierwsze „rozbudzają marzenia i zachęcają do wyruszenia na trasę”. W poszukiwaniu świetnych ujęć niektóre z żelaznych dróg autorzy przeszli kilka razy, podczas wędrówek wykorzystali również drona, który pozwalał uzyskać ciekawszą, a na pewno mniej oczywistą zdjęciową perspektywę. Do książki trafiło ponad 300 świetnych fotografii ukazujących nie tylko śmiałość poprowadzonych ferrat, lecz również piękno i niepowtarzalność krajobrazów. Ich oglądanie sprawia, że chce się rzucić wszystko i zamiast w Bieszczady, wyjechać w Dolomity.

 

Albumowy przewodnik ma tylko jedną wadę: nie nadaje się do wyprawowego plecaka. Solidny, bynajmniej nie kieszonkowy rozmiar, niebagatelna objętość 536 stron i spora waga – to wszystko wyklucza go z górskich wędrówek. Świetnie nadaje się natomiast do planowania tras w domowym zaciszu – mój egzemplarz aż stroszy się od różnokolorowych zakładek, bo choć część dolomitowych ferrat zdążyłam już przejść, autorzy podrzucają mnóstwo interesujących pomysłów i kuszą wspaniałymi odsłonami kilkudniowych wyryp. Problem noszenia ciężarów rozwiązuje serwis internetowy przygotowany specjalnie dla tych, którzy kupią książkę. Zapewnia on dostęp do tekstów na telefonie.

 

Przemyślany, ciekawy, pięknie wydany… „Dolomity na ferratach” to idealny przewodnik po najciekawszych żelaznych perciach najwspanialszych gór Europy. Sprawdźcie sami.

 

Katarzyna i Lech Dutkiewicz, „Dolomity na ferratach – przewodnik, tom 1”.

Cena: 159 zł

Ocena 6/6

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do