Reklama

Wiosenna Wyprawa na Śnieżkę: Przeżyj Magię Karkonoszy

Surowa twarz żołnierza nie znosi sprzeciwu. Jeśli chcemy wejść na Śnieżkę, to musimy stanąć w dwuszeregu. Dwóch rosłych mężczyzn z długą bronią ostrzega, że jeśli ktoś nagle przekroczy granicę i zacznie uciekać, będą strzelać. To nie scena z filmu wojennego, tylko zbiórka turystów przed Domem Śląskim w Karkonoszach.

 

Wiosenna Wędrówka na Śnieżkę

 

Jest godz. 11 przed południem. Z 10-letnim synem Krzysiem jemy ze spokojem śniadanie na balkonie skromnego apartamentu, położonego nieopodal słynnej świątyni Wang w Karpaczu. Jest piękna, upalna wiosna z widokiem na samą Śnieżkę. Dwa charakterystyczne spodki mamy idealnie przed sobą. Wiemy, że to cel naszej dzisiejszej wędrówki, ale jakoś nigdzie się nam nie spieszy. Krzysiek łapie w telefonie Pokemony, ja czytam książkę Elizabeth Revol. Jej wspomnienia z lodowatej nocy pod Nanga Parbat mocno kontrastują ze słonecznymi Karkonoszami, które mamy teraz przed oczami.

 

 

Pewnie wielu miłośników gór czyta te słowa z pewną dozą dezaprobaty. Bo o tej godzinie i przy takiej pogodzie powinniśmy być już dawno na szlaku. Ale uspokajam. To dobrze przemyślana strategia na pewny, słoneczny dzień. Na szczycie przekonacie się sami, że w pewnych okolicznościach takie późne wyjście to doskonały pomysł.

 

Hejnał to prehistoria

 

Z telefonu włączam Krzyśkowi hejnał mariacki. Taki suchar ojca na rozpoczęcie wędrówki. Patrząc po minie syna, niespecjalnie mi to wyszło. Czasy, gdy w radiowej Jedynce hejnał rozbrzmiewał niemal w każdym domu, to prawdziwie przedpotowa historia. W końcu dla mojego syna nawet muzyka z „empetrójki”, sprzed ponad dekady, to muzeum.

 

Na Śnieżkę chcemy wejść alpejskim szlakiem przez Kocioł Łomniczki. Dla mnie to najpiękniejsza trasa na najwyższy szczyt Karkonoszy. Na niektórych fragmentach można poczuć się jak w Tyrolu, a nawet w Dolomitach.

 

- Będą skały, wodospady, kamienie. Zimą lawiny tam schodzą. Groźnie jest – próbuję chłopaka zaciekawić, ale muszę wykazać się większą inwencją. Najwyraźniej nie robi to nam nim wrażenia.

 

Żeby wejść na czerwony szlak, przechodzimy nieopodal dolnej stacji wyciągu na Kopę. Nie muszę chyba mówić o tym, co się tu dzieje w sobotnie południe. Uciekamy najszybciej, jak się da. Chyba jest tu wyjątkowo strasznie, skoro syn nie wykazuje nawet cienia zainteresowania licznymi straganami.

 

To było klimatyczne schronisko

 

Wreszcie koło skoczni Orlinek wchodzimy do lasu. Startujemy z wysokości 815 m n.p.m. Nie ma zmiłuj. Sympatyczna dziewczyna w budce nie odpuści i kasuje za wejście do Karkonoskiego Parku Narodowego (8 zł normalny i 4 zł ulgowy). Ale teraz góry stoją przed nami otworem. Szeroka droga wnosi się łagodnie, to szlak idealny na rozgrzewkę. I tak mija godzina na opowieściach o kolejnych ewolucjach bohaterów popularnej japońskiej gry ze śniadania. Wiem, że dopóki żyją Pokemony, o kondycję syna mogę być spokojny.

 

Docieramy do zamkniętego schroniska Nad Łomniczką (1002 m n.p.m.). Dwa lata temu wieloletni gospodarze klimatycznego obiektu bez prądu, zostali z niego wyprowadzeni w asyście policji. PTTK-owska spółka zarzucała im między innymi, że nielegalnie postawili szopę na terenie parku. Brak toalet i kiepski stan techniczny budynku też zrobił swoje. Finał sprawy jest taki, że w pogodne dni kupimy tu jedynie napoje i przekąski w przenośnym punkcie gastronomicznym.

 

 

Trzeba mieć nadzieję, że za kiedyś wejdziemy w tym miejscu do zupełnie nowego schroniska. PTTK rozstrzygnęło nawet konkurs na jego projekt. Zwyciężyła koncepcja architekta Jacka Podlaszewskiego. Budynek nawiązuje do swojego poprzednika, ale uwzględnia już podłączenie do prądu i kanalizację wpiętą do systemu miejskiego. Inwestycja miała się zacząć po sezonie zimowym w 2021. Jak jednak pisał poeta: „Ciemno wszędzie, głucho wszędzie…”.

 

Krzyż wnieśli w konspiracji

 

Po przerwie na posiłek wchodzimy w jeden z najpiękniejszych rejonów Karkonoszy. To głęboki na 300 metrów Kocioł Łomniczki pochodzenia lodowcowego, utworzony u podnóża Równi pod Śnieżką. W jego zachodniej części znajduje się Wodospad Łomniczki. I znów liczba 300 się kłania, bo tyle metrów liczy najdłuższy ciąg kaskad w polskich Karkonoszach. To właśnie pod nimi w 1901 roku zbudowano tu schronisko turystyczne. Jego historia jest jednak jedyna w swoim rodzaju, bo… nigdy go nie otwarto. Już 3 marca zmiotła go stąd lawina.

 

Spokojnym tempem do schroniska Dom Śląski idziemy niewiele ponad godzinę. Dumnie wznoszącą się Śnieżkę mamy po lewej stronie. Teraz podziwiamy ten prawdziwie alpejski krajobraz - z urwiskami, kamieniami i skałami, a także pionowymi ścianami. One naprawdę robią wrażenie.

 

- Nic dziwnego, że zimą ten szlak jest zamknięty – zwraca słuszną uwagę Krzysiek, który dzielnie pokonuje kolejne metry.

 

Później trasa prowadzi zakosami, aż na wysokości ok. 1300 m n.p.m. do symbolicznego Cmentarza Ofiar Gór. Jego historia sięga połowy lat 80., kiedy sudeccy przewodnicy ustawili tu metalowy, 130-kilogramowy krzyż o wysokości prawie 2,5 metra z napisem „Ofiarom gór” oraz tablicę ze słowami „Żyli w górach – w górach pozostali”. Krzyż wniesiono w konspiracji i bez zezwolenia. Sprawą zajęła się Służba Bezpieczeństwa. Ale wszystko opanowano, gdy jeden z prokuratorów napisał, że w ustawianiu krzyża pomagały Wojska Ochrony Pogranicza, czyli słynni „wopiści”. Od 1985 roku montowane są tu tablice ku czci i pamięci tych, którzy w górach zostali na zawsze.

 

Wreszcie jesteśmy koło Domu Śląskiego (ok. 1395 m n.p.m.). Ludzi tu mnóstwo. Po pierwsze, bo niedaleko stąd - na Kopie - znajduje się górna stacja wyciągu krzesełkowego. A po drugie, krzyżują się tu liczne szlaki, także z czeskiej strony. Ale nie ma się co zrażać. Znajdujemy wolną ławkę obok brukowanej drogi i zbieramy siły na ostatnie wejście. To idealny moment, żeby opowiedzieć synowi swoje pierwsze wejście na Śnieżkę (1603 m n.p.m.).

 

 

Żołnierze uprzedzają: „Będziemy strzelać!”

 

Jest sierpień 1983 roku. Mam tyle lat, co teraz mój syn. Ze starszym bratem szliśmy wtedy od schroniska do schroniska – od Szklarskiej Poręby do Karpacza. Szlak Przyjaźni Polsko-Czechosłowackiej był na dużych fragmentach zamknięty. Trzeba było trzymać się z dala od granicy i na przykład iść dołem, choćby przez Rezerwat Śnieżne Kotły. A gdy już droga przy granicy była otwarta, to co chwilę kontrolowali nas wspomniani „wopiści”. Dowody osobiste i legitymacje szkolne były wtedy oglądane z każdej strony.

 

Po kilku dniach wędrówki dotarliśmy pod Śnieżkę. Wejście na szczyt było możliwe tylko w 50-sobowych grupach z uprawnionym przewodnikiem i pod eskortą dwóch żołnierzy. Ich surowe twarze nie znosiły sprzeciwu. Pamiętam te sceny pod Domem Śląskim, jakby to było wczoraj. Takich momentów w życiu się nie zapomina.

 

- W dwuszeregu zbiórka! Kolejno odlicz! – pada komenda. Stoimy z bratem karnie, podobnie jak 48 nieznanych nam ludzi.

 

Dwóch rosłych mężczyzn z długą bronią zdecydowanie ostrzega: - Uprzedzamy! Jeśli ktoś nagle przekroczy granicę i zacznie uciekać, będziemy strzelać.

 

Brat mnie uspokaja, że wszystko będzie dobrze. Ale dla ucznia trzeciej klasy szkoły podstawowej takie sceny to były tylko w „Czterech pancernych i psie”. I tak w dwuszeregu weszliśmy na Śnieżkę. Tam pół godziny tak zwanego „czasu wolnego”, i znów zbiórka, kolejno odlicz… I co się okazuje? Nie ma jednego człowieka.

 

Żołnierze w panice, że ktoś uciekł z ich grupy. Nerwowe komendy przez krótkofalówki, bieganie, sprawdzanie terenu. Aż się okazuje, że mężczyzna… zatrząsnął się w toalecie i o czasie nie zjawił się na zbiórce. Oj, leciały wtedy przekleństwa, leciały…

 

Śnieżka po latach

 

I tak po latach od swojego pierwszego wejścia na najwyższą górę Karkonoszy, znów podchodzę na jej wierzchołek. Stajemy na nim około godziny 16. Na szczycie jeszcze sporo ludzi, ale chwilka i nagle robi się niemal pusto. Dlaczego? Zdecydowana większość weekendowych turystów to ci, którzy korzystają z wyciągu. Żeby więc zdążyć na ostatnie krzesełko, muszą ze Śnieżki szybko schodzić. Teraz już wiecie, dlaczego wyszliśmy dopiero w południe.

 

Nie mówię, że nagle zostajemy sami. Ale ludzi jest naprawdę niewielu – może 30, może trochę więcej. Przyznacie, że jak na standardy Dachu Karkonoszy to naprawdę mało. Robimy sobie niemal godzinny piknik. Dzisiaj nawet wiatr nas oszczędza, co na najbardziej wietrznej górze Europy rzadko się zdarza. Statystyki nie pozostawiają złudzeń, wieje tu nawet przez 300 dni w roku.

 

Patrzymy w stronę Czech, potem w kierunku przełęczy Okraj na wschodzie i Słonecznika na zachodzie. Szukamy w dole charakterystycznego budynku Hotelu Gołębiewski, który kilka lat temu na stałe zmienił oblicze Karpacza. I zaglądamy niemal w każdy kąt samej Królowej Śnieżki, niemal – bo bufet w jednym ze spodków Obserwatorium Meteorologicznego jest od kilku lat zamknięty. Ale jak zapowiada Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej w ciągu czterech lat dolny spodek, nazywany restauracyjnym, ma stać się miejscem spotkań wszystkich miłośników gór. W remont zostanie zainwestowane ponad 3,3 mln euro. Kwota robi wrażenie, oby na zapowiedziach się nie skończyło. Bo te spodki znają i kojarzą w Polsce wszyscy.

 

Rok temu byłem tu na zachodzie słońca. Widok okazał się niepowtarzalny. Teraz, późnym popołudniem, ta góra też potrafi być piękna. Trzeba tylko wiedzieć, kiedy na Śnieżkę wejść.

 

Na dół przez Pielgrzymy

 

Mija godzina 17, kiedy opuszczamy szczyt. Przechodzimy obok opustoszałego już Domu Śląskiego. Ale nie schodzimy jeszcze do Karpacza. Korzystamy z idealnej pogody i spokojnym spacerem przez Równię pod Śnieżką idziemy w stronę Słonecznika (1423 m n.p.m.). Wczesnym wieczorem mijamy tu naprawdę niewielu turystów. To najlepszy moment, by cieszyć się górami.

 

Podchodzimy do barierek, gdzie w dole widać bajkowe schronisko Samotnia i Kocioł Małego Stawu. A na samym Słoneczniku między skałami do biwaku szykuje się już grupa młodych ludzi. W latach 80. taki nocleg pod chmurką byłby zabroniony. Żołnierze odbezpieczyliby broń. Zresztą teraz również jest zakaz, bo to teren Karkonoskiego Parku Narodowego. Ale takie jest prawo młodości…

 

 

Schodzimy ostro w dół w stronę Pielgrzymów (1204 m n.p.m.). Ta niesamowita grupa granitowych skał daje Krzyśkowi na wieczór kolejne życie. Wspina, gdzie tylko się da. Chowa się przede mną i znaleźć go nie jest łatwo. Nigdy bym nie przypuszczał, że po prawie ośmiu godzinach wędrówki i zdobyciu Śnieżki będzie miał jeszcze tyle energii. Dla takich właśnie chwil żyjemy i jeździmy w góry. Na przekór okropnej pandemii.

 

 

Trzy punkty na Śnieżce

- Kaplica św. Wawrzyńca z 1665 r. jest najwyżej położonym zabytkiem sztuki barokowej w Polsce i czynnym obiektem sakralnym. Budowla typu rotundowego o wysokości 14 m została zbudowana na planie koła o średnicy ok. 7 m z dostawionym kwadratowym przedsionkiem.

- Budynek Obserwatorium Wysokogórskiego Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, a więc charakterystyczne spodki z 1974 r. Niestety, nie wjedziemy do środka, bo od sześciu lat bufet jest zamknięty.

- Po czeskiej stronie jest tzw. nowy budynek czeskiej poczty, który w 2008 r. stanął w miejscu rozebranego schroniska. To w nim znajduje się teraz bufet. Przez ostatnie lata prowadziła go słynna rodzina Blahów, ale w styczniu tego roku właścicielem budynku stała się praska firma Piange, która należy do włoskiego przedsiębiorcy Eugenia Brameriniego.

 

Informacje praktyczne

 

Dojazd

Do Karpacza dojedziemy drogą krajową nr 3 od strony Bolkowa. Na rogatkach Jeleniej Góry zjeżdżamy na drogę wojewódzką nr 387 w stronę Karkonoszy.

 

Komunikacją zbiorową z Wrocławia do Karpacza – poza sezonem w dni powszednie – jest jeden bezpośredni kurs (o godz. 14.55, w weekendy dochodzi idealne poranne połączenie o godz. 6.45). W pozostałe dni rano najlepiej jechać pociągiem do Jeleniej Góry, skąd kursują autobusy PKS (rozkład na www.pks.jgora.pl).

 

Noclegi

Schronisko Dom Śląski

tel. +48 75 612 67 00

www.domslaski.pl

 

Szlaki

czerwony: Karpacz Biały Jar – Dolina Łomniczki – Dom Śląski – Śnieżka 3 h 30 min. ↑ 2 h ↓

czerwony: Śnieżka – Dom Śląski – Spalona Strażnica – Słonecznik 1 h 30 min. ↓ 2 h ↑

żółty, zielony: Słonecznik – Pielgrzymy – Polana – Karpacz Biały Jar 1 h 30 min. ↓ 2 h 30 min. ↑

 

Tekst ukazał się w wydaniu nr 04/2021

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 24/04/2025 14:34
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do