Reklama

Bartek Ziemski - jako pierwszy Polak zjechał na nartach z Gaszerbrumu II

Z narciarzem i alpinistą Bartkiem Ziemskim, zdobywcą dwóch 8-tysięczników, rozmawia Paulina Grzesiok.

 

Poniższy tekst ukazał się w wydaniu nr 1(28)/2023.

 

W ubiegłym roku Bartek Ziemski stanął na swoich pierwszych ośmiotysięcznikach – 18 lipca na Broad Peak (8051 m n.p.m.), a dziewięć dni później na Gaszerbrum II (8035 m n.p.m.). Oba zdobył bez dodatkowego tlenu i z obu zjechał na nartach – w przypadku Gaszerbrumu II jako pierwszy Polak. Ten 27-letni alpinista i narciarz wywodzi się z mocnego środowiska krakowskiego Klubu Wysokogórskiego Sakwa, a swoje górskie szlify zdobywał w Grupie Młodzieżowej PZA.

 

Zdjęcie z archiwum Bartka Ziemskiego

 

W Polsce z nart wyżyć się nie da

 

Czy uważasz się za narciarza czy wspinacza?

Zdecydowanie, jeśli chodzi o góry, bardziej określiłbym się mianem narciarza niż wspinacza. Oczywiście się wspinam, ale to nie jest zbyt wygórowany poziom. By robić to w dobrym stylu i mieć konkretną cyfrę, jak w każdym sporcie trzeba się poświęcić.

 

Mnie zdecydowanie mocniej pociągają dyscypliny zimowe. Zresztą swoją przygodę zaczynałem od treningów narciarstwa alpejskiego. Gdyby jednak zapytać moich kolegów z tamtego czasu, pewnie podważyliby stwierdzenie, że jestem narciarzem.

 

To, że pochodzisz z Bielska Białej, pewnie nie pozostaje bez znaczenia, jeśli chodzi o zamiłowanie do sportowej aktywności?

Tak, bliskość gór sprawiła, że na nartach jeździłem od dziecka. Naturalną konsekwencją były treningi w klubie sportowym - w moim przypadku narciarstwa zjazdowego. Nie byłem wybitny w tym sporcie, ale zdecydowanie to lubiłem.

 

Nie chciałeś poświęcić się profesjonalnemu narciarstwu alpejskiemu?

To bardzo trudny temat. Trenowanie takiej dyscypliny w kraju, który nie jest alpejski, okazuje się bardzo trudne. Chodzi tu nie tylko o infrastrukturę, a właściwie jej brak, ale również o warunki śniegowe czy w końcu jakże ważną kadrę szkoleniową. W przypadku profesjonalnych treningów większość czasu trzeba spędzić za granicą. Spójrzmy prawdzie w oczy – nie da się wyżyć w Polsce ze sportu. Chyba, że ktoś jest mistrzem.

 

Z tego czasu pewnie pozostała Ci na resztę życia świetna technika? Nart nie rzuciłeś w kąt?

Coś tam nadal jeżdżę... Co więcej, z siostrą założyliśmy szkołę narciarską, którą jednak bardziej prowadzimy z pasji niż dla “interesu życia”. Głównie jeździmy w Wiśle, a nasi klienci pochodzą z Bielska-Białej i Śląska. Mamy stałe grupy, które szkolimy przez cały sezon. Prowadząc szkółkę przekonujemy się namacalnie, że faktycznie niewiele jest miejsc, gdzie można posłać dzieci na treningi narciarskie. A im dalej od gór to praktycznie niewykonalne.

 

Na co dzień mieszkasz w kraju alpejskim. Nie bez znaczenia wybrałeś takie miejsce?

Zgadza się, od pięciu lat mieszkam w Austrii. Znalazłem się tu dzięki Erasmusowi. Wybierając destynację na wymianę studencką zależało mi, by znaleźć miejsce jak najbliżej gór. I tak oto mieszkam w Alpach pod Salzburgiem.

 

Zdjęcie z archiwum Bartka Ziemskiego

 

Cordillera Blanca to są dzikie góry

 

Zanim przejdziemy w góry najwyższe, chciałam zapytać Cię o narciarskie cele mniej oczywiste – w Cordillera Blanca w Peru. W tej części Andów zjechałeś m.in. z Vallunaraju Sur (5605 m n.p.m.), Artesonraju (6025 m n.p.m.) i Quitaraju (6040 m n.p.m.). Może te nazwy niewiele nam mówią, ale szczyt Artesonraju kojarzy większość z nas. Góra ta jest częścią logotypu wytwórni filmowej Paramount Pictures. Skąd w ogóle ten pomysł?

Na wyprawę do Peru pojechałem z Tomkiem Rodzynkiewiczem (Polski Himalaizm Sportowy) i Sebastianem Wędzelem (Grupa Młodzieżowa PZA). Naszym celem była głównie wspinaczka, na nartach mieliśmy się aklimatyzować na okolicznych sześciotysięcznikach. Bardzo lubię takie wyjazdy, gdzie można łączyć różne cele. Tu ostatecznie nie udało nam się wspinać, ale wykonaliśmy kilka ciekawych linii i trochę przez przypadek wyszła nam z tego wyprawa narciarska.

 

Polecasz zatem skitury w Peru?

Jak dla mnie to jest fantastyczny rejon. Po pierwsze, ze względu na przepiękne góry, wymagające technicznie, raczej dla bardziej zaawansowanych narciarzy. Ale to, co chyba najbardziej mnie urzekło, to możliwość zjedzenia pysznego śniadania w miasteczku na dole, do tego wejście na kilkutysięczny szczyt, zjazd tego samego dnia i kolacja w restauracyjce u stóp Andów. Te góry są dzikie, mnóstwo tu pięknych linii do zjazdu.

 

A wiedzę o potencjalnych wycieczkach skiturowych skąd czerpaliście? Istnieją przewodniki, czy zdawaliście się na własne doświadczenie?

Warto posłuchać rad lokalnej społeczności przewodnickiej. To bardzo otwarci i przyjaźni ludzie, którzy chętnie podpowiedzą i doradzą. Wybraliśmy też kilka klasycznych zjazdów, o których można przeczytać w licznych relacjach, czy na blogach osób, które je robiły. My byliśmy tu w maju – wtedy w Cordillera Blanca panują najlepsze warunki na skituring.

 

Działałeś też w Kaukazie. Co konkretnie udało Ci się zrobić?

Wspinaliśmy się w dolinie Bezengi [teren Federacji Rosyjskiej], którą uważam za przepiękny rejon do wspinaczki mikstowej. Chciałbym tam kiedyś wrócić z nartami. Niestety, obecna sytuacja geopolityczna nie pozwala i pewnie jeszcze długo nie będziemy działać w tym rejonie. Po gruzińskiej stronie byliśmy na Kazbeku i narciarsko kręciliśmy się po okolicy, biwakując na dziko w górach. Na sam Kazbek weszliśmy w sylwestra, byliśmy jedynymi osobami na szczycie. To były jeszcze czasy, kiedy Gruzja nie była tak popularna, a co za tym idzie również w górach było mniej osób. Kazbek jest idealnym szczytem pod kątem narciarskim, ale gdybym miał tam wrócić, wybrałbym porę wiosenną.

 

Broad Peak i Gaszerbrum II. Na podejściach narty czasami przeszkadzały

 

Czy ośmiotysięczniki są dobrym celem narciarskim?

Trzeba by postawić pytanie, czy one w ogóle są dobrym celem? Zależy kto czego szuka. Jedno jest pewne – wolałbym je zdecydowanie zdobywać z nartami niż bez.

 

To jak zjeżdża się z 8000 m n.p.m.? I dlaczego lepiej mieć ze sobą narty? Przecież same warunki śniegowe, które można tam spotkać w zależności od wysokości, stanowią już nie lada wyzwanie!

Zgadza się, na swojej drodze spotkałem absolutnie wszystko: od lodu przez ciężki śnieg, puch i firn. Każde warunki śniegowe, jakie można sobie tylko wyobrazić, były tam obecne. Sama jazda okazała się dość ciężka, a tych przyjemnych skrętów - podobnie zresztą jak i chodzenia na nartach - było niewiele. Na Broad Peak właściwie nie podchodziłem na nartach. Foki wziąłem natomiast na Gaszerbrum II i tam faktycznie mi pomogły. Było sporo chodzenia w kopnym śniegu, a dzięki nartom nie zapadałem się w puchu. Nie miałem przed sobą śladów, więc gdybym poruszał się “z buta”, a nie nartach zapewne szedłbym dwa razy dłużej i byłbym zdecydowanie bardziej wycieńczony. Choć oczywiście było wiele stromych miejsc, gdzie na podchodzeniu narty wręcz przeszkadzały.

 

I co wtedy? Zakładałeś harszle, które pomagają na stromych podejściach?

Nie, sporadycznie ich używam. Raczej w takich sytuacjach zdejmuję narty i zakładam raki na buty skiturowe.

 

Czy jest zatem coś takiego jak uniwersalna narta, która poniesie Cię zarówno w puchu, jak i wgryzie się w lód?

Wiadomo że optymalna narta na zróżnicowane warunki nie istnieje, ale warto szukać złotego środka. Ja dla siebie znalazłem taki uniwersalny model, odpowiedni do mojego stylu jazdy i preferencji. Z reguły wolę lekkie narty, którymi jestem w stanie zjechać z większości stoków. Mimo że jest to czasami mniej przyjemne, niż gdybym miał pod stopą ciężką, stabilną nartę.

 

Ile par nart miałeś na wyprawie Beskid Expedition Team na Gaszerbrum II i Broad Peak?

Jedną. Optymalizowałem koszty wyprawy, a co za tym idzie wagę bagażu. Wiadomo, że wszystko można wziąć w podwójnej liczbie albo nawet i większej, ale dla mnie głównie liczyły się koszty. Każdy kilogram słono kosztuje.

 

Zjazd jest bezpieczniejszy niż schodzenie

 

Jak z zaufaniem do swojego organizmu? Dużo myślałeś przed wyjazdem, jak sobie poradzi na takiej wysokości? I co jest większym wysiłkiem – podejście czy zjazd, podczas którego szybko tracisz wysokość, ale musisz zachować maksymalne skupienie?

Nie wiedziałem, jak to będzie z adaptacją mojego organizmu do takich wysokości. Przyłożyłem jednak szczególną wagę do aklimatyzacji. Ja zawsze góry i górskie wyzwania traktuję z respektem i dystansem. Na zasadzie - sprawdzę i zobaczę, jak będzie.

 

Pierwszy Polak zjechał na nartach z Gaszerbrumu II

 

Z Gaszerbrumu II zjechałeś jako pierwszy Polak…

…tak mówią.

 

Czy Twoja linia zjazdu pokrywała się z podejściem? Czy wzorowałeś się na zjazdach Twoich poprzedników?

W większości linia podejścia i zjazdu pokrywała się ze sobą. Podchodząc widzisz, co się dzieje dookoła, jak może wyglądać zjazd, czego się spodziewać, gdzie czai się potencjalne niebezpieczeństwo. Jeśli natomiast chodzi o szczeliny – mimo że szedłem sam, to poręczówki gdzieś tam pod śniegiem były. Gdy przejeżdżałem przez szczelinę, na wszelki wypadek mogłem się jeszcze z takiej poręczy przyasekurować, minimalizując ryzyko. Mimo wszystko uważam, że zjeżdżając ze szczytu na nartach jest bezpieczniej, niż schodząc z niego pieszo.

 

Masz plany na kolejne ośmiotysięczne szczyty?

Oczywiście, że chciałbym wybrać się z nartami jeszcze na jakiś ośmiotysięcznik. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Nie mniej jednak interesują mnie – może nawet bardziej – tematy eksploracyjne i dzikie doliny. Marzy mi się, by pojechać do doliny, gdzie nikogo nie ma, a może nawet i nie było. I siedzieć tam miesiąc, zjeżdżając z okolicznych sześciotysięczników. Takich miejsc na mapie świata jest wbrew pozorom sporo. Ta wizja zdecydowanie bardziej do mnie przemawia, niż obserwowanie tego cyrku komercyjnego, który się dzieje wokół Korony Himalajów i Karakorum.

 

Nepal jest coraz droższy

 

Wyprawa w Himalaje i Karakorum to również wyższe koszty w porównaniu z innymi mniej komercyjnymi szczytami…

Zdecydowanie tak. Na domiar wszystkiego Nepal stał się ostatnio niewyobrażalnie drogi w porównaniu na przykład z Pakistanem. Swoje wyprawy finansuję w głównej mierze sam, choć tym razem otrzymałem dofinansowanie z Polskiego Związku Alpinizmu. Jednak wiadomo, że priorytetem jest zminimalizowanie kosztów. Stąd też na tej wyprawie korzystaliśmy z serwisu tylko do bazy. Agencja zapewniła nam karawanę, rozstawienie bazy i kucharza, a powyżej działaliśmy na własną rękę. Ten styl uważam za bardziej czysty i on mi pasuje.

 

Jak wygląda zatem temat poręczówek? Kto za nie płaci?

Kiedy przybyliśmy do bazy, poręczówki już były. Na drogach normalnych, prowadzących na szczyty ośmiotysięczne, te poręcze są już chyba wieszane wszędzie. One tam są – czy nam się podoba czy nie. Agencje poręczują kluczowe miejsca dla swoich klientów, a potem zbierają za tę pracę wynagrodzenie. Czy to jest potrzebne czy nie, nie mnie to oceniać.

 

Czy są jakieś ośmiotysięczniki, z których jeszcze na nartach nie zjechano?

Z tą bazą wiedzy jest właściwie problem. I trzeba by pewnie pytać jakąś konkretną osobę, która na bieżąco śledzi statystyki. Ja bardzo lubię fajne rzeczy robić, a mało wiem o tym, co jest zrobione. Często nawet, gdy próbowałem robić jakiś research przed wyprawą, to ciężko było znaleźć dokładne wiadomości na dany temat. Często źródła różnie podają.

 

Alpy mam tuż pod oknem

 

Masz swojego górskiego guru?

Pamiętam, jak pierwszy raz zobaczyłem prezentację Jędrka Bargiela, gdy byłem młody. Wywarła na mnie ogromne wrażenie. Na pewno w jakiś sposób mnie to zainspirowało i ośmieliło. Ale teraz nie mam jednej osoby, którą stawiałbym za wzór. Jest dużo ludzi, którzy mnie inspirują.

 

Możesz liczyć na stałych partnerów skiturowych?

Niestety, jeśli chodzi o wyjazdy na wyprawy, to nic z tego. Tutaj, gdzie mieszkam, działam ze wspinaczami z okolicznych wiosek, ale to wspinanie na miejscu. Jeden z partnerów wspinaczkowych ma rodzinę i jak to się często tu mówi – widzi wioskę w prawo, wioskę w lewo i dalej się nie rusza, bo wszystko co dobre, ma na miejscu. Drugi natomiast tak nie lubi komercji, że w żadne tego typu miejsce z całą pewnością nie pojedzie.

 

Wykorzystujesz to, że mieszkasz w Alpach?

Staram się być w górach kilka razy w tygodniu. Na szczęście Alpy mam tuż pod oknem. Często przed pracą idę na jakąś turę. Dużo zmienia fakt, że nie muszę nigdzie dojeżdżać. Biorę narty i wpinam się właściwie nieopodal domu.

 

Bartek Ziemski

Alpinista, narciarz, członek KW Sakwa w Krakowie. W 2022 r. wszedł na swoje dwa pierwsze ośmiotysięczniki – Broad Peak i Gasherbrum II. Z obu zjechał na nartach, z tego drugiego jako pierwszy Polak. Ma za sobą liczne alpejskie wspinaczki, ze słynną Peuterey Integrale na czele. Brał również udział w wyprawach na Lhotse (2018) i Laila Peak (2021) oraz w Peru.

 

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 30/05/2024 00:55
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do