Malownicza okiść na drzewach, Szczeliniec Wielki niczym statek płynący przez morze chmur. A w jego labiryncie setki biegaczy, ludzi gór i alpinistów. Jak co roku Karłów przyciąga nas jak magnes. Ku przygodzie, skalnym pejzażom i jedynej w swoim rodzaju mecie.
Poniższy tekst ukazał się w wydaniu nr 01(35)/2024.
[middle1]
Zimowy Półmaraton Gór Stołowych to dla wielu górskich maniaków nieoficjalny początek sezonu. Biegowego, turystycznego, narciarskiego czy nawet wspinaczkowego. Nieważne na jakim poletku na co dzień wyzwalają endorfiny. Jak co roku, pod koniec stycznia zjeżdżają do Karłowa, by w klimacie wielkiej górskiej rodziny pobiegać, zmęczyć się lub odmrozić co nieco na najpiękniejszych szlakach Gór Stołowych.

Zdjęcie Piotr Dymus
Jest w tym sportowym melanżu elita ścigająca się o podium i cała rzesza łojantów, biorąca udział w Mistrzostwach Polski Alpinistów w Biegu Górskim. Są również amatorzy wszelkich górskich wyzwań w granicach zdrowego rozsądku, z autorem tego tekstu na czele. Miłośnicy osiągania szczytów najwyższych ostrzą sobie zęby na wieczorne prelekcje Bogusława Kowalskiego czy Oswalda Rodrigo Pereiry oraz na koncerty i zabawę do białego rana. Zaś za dodatkową motywację służy meta ustawiona na szczycie Szczelińca Wielkiego. To satysfakcja i unikalna nagroda za ukończenie wybranego dystansu, a dla niektórych wyjątkowy sposób zdobycia kolejnego skalpu w Koronie Gór Polski. Ale jak to w życiu, tu liczy się nie sam cel, lecz droga prowadząca do niego. Przez pola nad Pasterką, Błędne Skały, Długie Mokradło pod Ptasią Górą, a także skalisty Narożnik do spółki z Kopą Śmierci. Wypisz, wymaluj, najpiękniejsze fragmenty Parku Narodowego Gór Stołowych.


Akordy są tylko dwa: 21 lub 31 kilometrów. Tak, zgadliście. Wybieram pełną pulę, czyli wariant dłuższy pod oficjalnym kryptonimem „Biała trzydziestka”. Po drodze trzy punkty odżywcze i wielce łaskawy, siedmiogodzinny limit na ukończenie biegu. Dodatkowym smaczkiem jest start o 7 nad ranem. A więc po ciemku, przy 10-stopniowym mrozie.
– Warunki są lepsze niż rok temu. Świeży opad śniegu przykrył i związał lód. Raczej nie będziecie zjeżdżali na brzuchu między skałami – uspokaja nas ze sceny organizator Piotr Hercog.
Poważnie? 185 par oczu wpatrzone w dyrektora biegu ma chyba wątpliwości. Ale gdy tylko ruszamy w las za Karłowem (ok. 750 m n.p.m.), mało kto kalkuje. Dopóki jest wąsko i przeraźliwe zimno, każdy chce rozgrzać mięśnie i zająć właściwe miejsce w peletonie.

Zdjęcie Piotr Dymus
...
Dołącz do grona naszych prenumeratorów aby przeczytać tekst w całości.
Pozostało 75% tekstu do przeczytania.
Wykup dostępJeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie