Reklama

Morskie Oko wiosną: Lodowa Kra, Lawiny i Niedźwiedzie - Na Szczycie

Dosyć długa - jak na polskie warunki - zima w Tatrach sprawia, że choć w kalendarzu już wiosna, to lodowa kra wciąż utrzymuje się na tatrzańskich jeziorach. Gdy zaczyna topnieć, tworzy fantastyczny pejzaż. To także pełnia sezonu śnieżnych lawin i pierwsze wędrówki młodych niedźwiadków.

 

Lód, lawiny i niedźwiedzie

 

Stosunkowo łatwo dostępne dla turystów Morskie Oko, gdzie prowadzi ok. 10-kilometrowy asfaltowy szlak z Palenicy Białczańskiej, oferuje o tej porze roku krajobraz porównywalny ze Skandynawią. Na tym największym tatrzańskim jeziorze wciąż utrzymuje się lodowa kra, która powoli topnieje. Choć 2025 rok pokazał, że nawet w kwietniu może tu spaść sporo śniegu. Dlatego warto w te dni obejść Morskie Oko dookoła, zwykle pokonując pustą trasę po śniegu, przechodząc czasami przez powalone lawiną drzewa i kosówkę. I zobaczyć, jak Dwoista Siklawa pod zboczami Mnicha z siłą wiosennych roztopów wpada do Morskiego Oka.

Wszystko to przywodzi wtedy na myśl także górzysty krajobraz Islandii, gdzie królują owce i lodowce. Bo liczne stada owiec też już wczesną wiosną wychodzą na niżej położone podhalańskie polany. Na Podhalu nie ma wprawdzie czynnych wulkanów i gejzerów, które zobaczymy na Islandii, ale i tak wiosną w naszych górach jest bardzo malowniczo. 

 

 

Lód na Morskim Oku bywał i w lipcu

W przeszłości lód na Morskim Oku (ok. 1395 m n.p.m.) występował aż do lipca. Józef Szaflarski, geograf i profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, prowadził obserwacje grubości lodu na zbiornikach wodnych w Tatrach w latach 30. XX w. Doszedł wtedy do wniosku, że „zamarzanie większych jezior tatrzańskich następuje w październiku i listopadzie, odmarzanie na mniejszych wysokościach zaczyna się w kwietniu, na większych przeciąga się do czerwca, a czasem nawet lipca i dłużej".

Trójka naukowców - Adam Choiński (Zakład Hydrologii i Gospodarki Wodnej UAM), Leszek Kolendowicz (Zakład Klimatologii UAM), Joanna Pociask-Karteczka (Zakład Hydrologii UJ) przygotowała nawet pracę "Zjawiska lodowe na Morskim Oku w latach 1971-2010 i ich związek z temperaturą powietrza oraz cyrkulacją atmosferyczną". Naukowcy napisali w nim m.in. o współczesnych zmianach klimatu. "O ile w większości gór wysokich na Ziemi zjawiskiem świadczącym o współczesnym ociepleniu klimatu są cofające się lodowce, tak jak w Alpach, Górach Skalistych, Andach, Himalajach i in., to w górach niezlodowaconych rolę >>rejestratora<< zmian klimatycznych odgrywa pokrywa lodowa i zjawiska lodowe na jeziorach oraz w rzekach. W Tatrach udało się znaleźć wyraźne skutki zmian klimatu. Zmiany parametrów pokrywy lodowej na Morskim Oku wskazują na ocieplenie klimatu – zwłaszcza w odniesieniu do chłodnej pory roku. Bardzo silne ocieplenie zaobserwowano w odniesieniu do dwóch ostatnich miesięcy półrocza zimowego, tj. kwietnia i maja, kiedy odbywa się topnienie pokrywy lodowej". 

Naukowcy postanowili zbadać tendencję zjawisk lodowych na Morskim Oku.

"Długość trwania zwartej pokrywy lodowej uległa skróceniu ze 170 dni w pierwszym dziesięcioleciu badawczym (1971-1980) do 155 dni – w ostatnim badanym dziesięcioleciu (2001-2010). Najwcześniej pokrywa lodowa na Morskim Oku pojawiła się w 1974 r. (4 listopada), natomiast najpóźniej – w 2001 r. (31 grudnia) i utrzymywała się zaledwie 112 dni. Najwcześniejszy zanik pokrywy lodowej miał miejsce w 1990 r. (30 marca), natomiast najpóźniejszy – w 1991 r. (31 maja), to jest w tym samym roku, kiedy pokrywa lodowa na Morskim Oku utrzymywała się aż 200 dni".

Przeczytaj nowe e-wydanie Magazynu Na Szczycie

Wniosek z tych wyliczeń jest oczywisty: "Uzyskane wyniki wskazują jednoznacznie, iż w analizowanym wieloleciu 1971-2010 zaznaczyła się spadkowa tendencja maksymalnej grubości pokrywy lodowej. Wystąpiło znaczne skrócenie długości trwania zjawisk lodowych i utrzymywania się pokrywy lodowej, co wiąże się bezpośrednio z coraz późniejszymi terminami jej pojawiania się i coraz wcześniejszymi datami jej zaniku. Zmiany zjawisk lodowych na Morskim Oku wywołane są w znacznej mierze coraz cieplejszym okresem półrocza zimowego, a zwłaszcza dwóch ostatnich miesięcy, to jest kwietnia i maja".

Naukowcy zaznaczają przy tym, że pokrywa lodowa i zjawiska lodowe – ich zmienność i cechy – odzwierciedlają nie tylko wpływy zewnętrznych warunków meteorologicznych, ale także wpływ cyrkulacji wody wewnątrz akwenu. Cieszmy się więc wiosenną krą na Morskim Oku, póki jeszcze jest.

[paywall]

 

Większość lawin w Tatrach schodzi wiosną

Pamiętajmy też, że mimo wyraźnego ocieplenia klimatu zimowe warunki wciąż potrafią zaskoczyć w Tatrach turystów nawet późną wiosną czy wczesnym latem. Zwłaszcza wiosną to ryzyko jest bardzo duże, bo według badań przeprowadzonych przez krakowski oddział Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej to w marcu i kwietniu w Tatrach schodzi najwięcej lawin – aż 66 proc. wszystkich w roku.

Po zimie i wiośnie lawiny występują w Tatrach sporadycznie, co nie oznacza, że i one nie mogą okazać się śmiertelne. Górscy ratownicy odnotowywali bardzo poważne wypadki spowodowane przez śnieżne lawiny w teoretycznie niezimowych miesiącach - czerwcu i wrześniu.

Na początku czerwca 2021 roku spora śnieżna lawina porwała dwójkę turystów z Koziego Wierchu. W wyższych partiach Tatr w czerwcu mieliśmy zimę na całego. Wciąż obowiązywał pierwszy stopień zagrożenia lawinowego.

Z kolei we wrześniu 2022 roku w ostatnich dniach kalendarzowego lata - Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe także ogłosiło pierwszy stopień zagrożenia lawinowego. Przewodnicy wysokogórscy relacjonowali, że powyżej 2000 m n.p.m. zalega już kilkudziesięciocentymetrowa warstwa śniegu. Ratowano turystów, którzy wpadli w hipotermię. Zanotowano też najwcześniejszy po wakacyjnym sezonie śnieżny wypadek lawinowy w historii. Zginęło w nim małżeństwo górskich przewodników - Andrzej Sokołowski był też ratownikiem GOPR, a jego żona Roksana Knapik zajmowała się zawodowo geologią.

Zginęli w lawinie śnieżnej w rejonie Staroleśnego Szczytu (słow. Bradavica, 2489 m n.p.m.). Zeszła z Kwietnikowej Przełączki (Kvetnicové sedlo) w kierunku Doliny Sławkowskiej (Slavkovska Dolina). W tym czasie padał gęsty śnieg, a mgła ograniczała widoczność do 50 metrów. Ratownicy górscy z powodu niesprzyjających warunków nie mogli wykorzystać w akcji ratunkowej śmigłowca.

 

 

Pierwsze wędrówki młodych niedźwiadków

Także wiosną ze swoich gawr wychodzą niedźwiedzie z potomstwem. Bywa, że wywołują ogromne emocje wśród turystów. Pod koniec kwietnia 2022 roku młody niedźwiadek, który dopiero co opuścił gawrę, walczył o życie w rejonie Kasprowego Wierchu. Sfilmowano go, a nagranie szybko zaczęło zyskiwać popularność w internecie. Turyści bardzo martwili się, że w samotności niedźwiadek może umrzeć z głodu. Część z nich postulowała, by pozwolono go dokarmiać. 

Tatrzański Park Narodowy tłumaczył: "Specjaliści z TPN (...) nie ingerują bezpośrednio, nie mogą oddać malca matce. Przekazanie młodego do zoo też nie jest dobrym rozwiązaniem. Rolą służb parków narodowych jest stworzyć jak najdogodniejsze warunki, które pozwolą niedźwiedziom na ich naturalne zachowania. Każde małe stworzenie wywołuje w ludziach emocje, chęć niesienia pomocy, ale mamy do czynienia z dziką przyrodą i musimy pozwolić na naturalne procesy. A te nie zawsze nam się będą podobać, w kategoriach ludzkich". 

TPN tłumaczył, że takie działania są konsultowane z placówkami naukowymi, innymi parkami narodowymi w Polsce i na świecie, np. na Alasce czy w Yellowstone. Dzięki temu niedźwiedzie żyją na wolności, zamiast trafić za kraty w zoo. Ich populacja jest duża, co jest uznawane za fenomen przy tak dużym ruchu turystycznym, z jakim mamy do czynienia w Tatrach. 

Filip Zięba, wicedyrektor TPN, który od lat zajmuje się niedźwiedziami, przekonmywał: - Nie wiemy, jakie były przyczyny tego, że niedźwiadek został sam, czy malec się zgubił, czy po prostu wypadł z gawry. Jeżeli gawra znajduje się w terenie stromym, niedźwiadek mógł z niej wypaść. Liczymy, że niedźwiedzica go odnajdzie.

Tak też się stało. Wiosną w Tatrach.

 

Szlaki w Tatrach idealne na wiosnę

Palenica Białczańska - Morskie Oko - Czarny Staw pod Rysami - dookoła Morskiego Oka - Palenica Białczańska - wycieczka na 6 h

Dolina Strążyska - Sarnia Skała - Dolina Białego - Droga pod Reglami - wycieczka na 3,5 h

Gronik - Przysłop Miętusi - Polana Cudakowa - Dolina Kościeliska - Schronisko PTTK na Hali Ornak - Dolina Kościeliska - Kiry - Gronik - wycieczka na 5,5 h 

Kuźnice - Hala Gąsienicowa - Czarny Staw Gąsienicowy - Kuźnice - wycieczka na 5,5 h

Siwa Polana - Dolina Chochołowska - Grześ - Dolina Chochołowska - Siwa Polana - wycieczka na 7 h

 

 

Fasiągi pojadą tylko do Wodogrzmotów Mickiewicza

Transport fasiągami z Palenicy Białczańskiej w stronę Morskiego Oka budzi emocje od kilkudziesięciu lat. Protestowali obrońcy zwierząt i miłośnicy koni. Teraz nadchodzą zmiany, ale jeszcze nie w tym roku. 

 

Fasiągi kursują na drodze do Morskiego Oka od końca lat 80., gdy wstrzymano ruch samochodowy i wybudowano parking na Palenicy Białczańskiej. Od tej pory turyści mogą skorzystać z przejażdżki powozem aż do Polany Włosienica i tylko ostatnie 20-30 minut czerwonego szlaku pokonują pieszo.

Ta forma turystyki budzi spore emocje. Obrońcy zwierząt wskazują na cierpienie koni, które pokonują na ok. 8 km spore przewyższenie. Z kolei odpowiedzialni za transport górale bronią się za każdym razem, że konie pociągowe mają się dobrze. A wypadki, ich zdaniem, zdarzają się rzadko. Stanowczo nie zgadzali się na wycofanie fasiągów. Bronił ich też Szymon Ziobrowski, dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego, wskazywał na dobro kultury tatrzańskiej.

W tym roku ministra klimatu Paulina Hennig-Kloska ogłosiła dość znaczne zmiany w transporcie do Morskiego Oka. Na mocy zawartego porozumienia Ministerstwo Klimatu i Środowiska sfinansuje zakup kolejnych 16 elektrycznych busów za ok. 3,2 mln zł. To one zastąpią konie na odcinku od Wodogrzmotów Mickiewicza do Morskiego Oka. Łącznie ma kursować 20 takich pojazdów. 

Fasiągi będą jeździć tylko na odcinku z Palenicy Białczańskiej do Wodogrzmotów Mickiewicza - to ok. 2,5 km drogi na mniej stromym fragmencie asfaltu. Żeby górale nie byli pokrzywdzeni, do obsługi busów mają być również zaangażowani wozacy z Bukowiny Tatrzańskiej.

Ministra klimatu uważa, że taki kompromis to odpowiedź na działania obrońców zwierząt. - Konie będą pracowały na znacznie krótszym odcinku i z lżejszymi ładunkami, a transport elektryczny przejmie trudniejszą część trasy. To krok ku nowoczesności, ale z szacunkiem dla tradycji – powiedziała Hennig-Kloska po podpisaniu porozumienia. 

Busy nie będą kursowały jak regularna linia - np. z Zakopanego do Palenicy Białczańskiej - lecz w ramach działalności edukacyjnej parku narodowego. Zmiany wejdą w życie dopiero od przyszłego roku. Jednak pierwsze cztery busy elektryczne kupione przez rząd mają wyjechać na trasę w długi weekend majowy. Dlaczego musimy czekać do 2026 roku? Obecna umowa z przewoźnikami konnymi obowiązuje bowiem do końca tego roku i wozacy mają prawo świadczyć dotychczasowe usługi.

Z tego porozumienia nie są zadowoleni zarówno obrońcy zwierząt, którzy domagają się całkowitego wycofania transportu konnego z asfaltu do Morskiego Oka, jak i sami górale. - To ogromna zmiana w naszej działalności. Stracimy połowę trasy i połowę zarobków. To uderza w naszą tradycję – mówi Władysław Nowobilski, prezes Stowarzyszenia Przewoźników do Morskiego Oka. Wozacy uważają, że takie ograniczenia doprowadzą do zaniku koni na Podhalu.

Tekst ukazał się w wydaniu nr 03/2025

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 18/05/2025 21:50
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do