Reklama

Himalaistka Magdalena Gorzkowska i jej wyprawa na K2 zimą - kontrowersje wśród himalaistów i mediów

Zawsze gdy redakcja odzywa się z prośbą o kolejny felieton, w mojej głowie, jak za pociągnięciem czarodziejskiej różdżki, nastaje pustka. Tyle się myśli kłębiło wcześniej, tyle błyskotliwych bonmotów człowiek miał wymyślonych, a jak już trzeba pisać – nic, nicość i po prostu plaża bez gór na horyzoncie.

 

Poniższy tekst ukazał się w wydaniu nr 10/2020.

 

Tak było oczywiście też teraz – w czwartek, ale niebiosa się zlitowały i w sobotę zesłały deklarację Magdaleny Gorzkowskiej, niespełna 30-letniej zdobywczyni trzech ośmiotysięczników, że ma pieniądze od sponsora i za chwilę wyjeżdża atakować K2 zimą. Piekło zamarzło. Facebook zamilkł. Na przeszło 24h. 

 

A potem odezwał się skądinąd wybitny himalaista Marcin Miotk, który 15 lat temu na Everest wszedł jako pierwszy Polak bez tlenu i z czynu tego zrobił swój znak rozpoznawczy aż do dzisiaj. Skracając dość długą wypowiedź, chodziło o to, że pomysł Gorzkowskiej jest niepoważny, służący jedynie zdobywaniu zasięgów w mediach społecznościowych. Oberwało się też mediom, które powinny odsiać ziarno od plew i nie relacjonować niepoważanych wypraw. 

 

Żeby obraz weekendu był pełny, trzeba dodać, że w tym czasie opublikowane zostało smutne zdjęcie naszych Lodowych Wojowników podczas wizyty fundraisingowej w Ministerstwie Sportu czy jak to się tam teraz nazywa. Smutne bo szare, bure, wszyscy w maseczkach, pod którymi ewidentnie nikt się nie uśmiechał. 

 

Polski górski światek wybuchł. Z jednej strony nuda i brak jakichkolwiek wydarzeń ze świata gór sprawiły, że jakikolwiek temat natychmiast ulega wzmożeniu. Z drugiej – tradycyjny podział na „prawdziwych ludzi gór” i dzieci Kapitana Czapkinsa (jak to określiła jedna z komentatorek) sprawił, że szybko ilości komentarzy poszła w tysiące. 

 

 

Magda Gorzkowska to jednak nie jest drugi śp. Tomek Mackiewicz, choć na pierwszy rzut oka mogłaby się taką wydawać – spoza środowiskowych „układów”, mierząca wysoko i mająca odwagę marzyć. Magda to też nie jest drugi śp. Tomasz Kowalski.

 

Ma za sobą już trzy ośmiotysięczniki (w tym Everest) i zakończoną z sukcesami medalowymi karierę lekkoatletyczną. Jest sportsmenką, która rozumie, po co jest trening i że sukces nie przychodzi, ot tak. Do tego na dwa ośmiotysięczniki (Manaslu i Makalu) weszła bez tlenu, co jest raczej bezdyskusyjnym wyznacznikiem wydolności organizmu. Mało tego - ogarnęła sobie sponsora – prywatną firmę, więc żadnego ministra o pieniądze prosić nie musi. 

 

Świat prawdziwych ludzi gór stoi jednak przed nią zamknięty na kłódkę. Póki co oczywiście, bo jak zrobi kilkadziesiąt dróg w Tatrach, powyłącza te swoje fejsbuki i nie będzie robić tych niebezpiecznych wejść to może, może kiedyś…

 

Mnie się osobiście wydaje, że jednak ten sezon jesienny był łaskawy dla tych wszystkich prawdziwych himalaistów i siedząc w skałach, jak nie zauważyli zmian przez ostatnie lata, tak umknął im fakt rewolucji kulturowej spod znaku błyskawicy, która od listopada przeorała polskie miasta i wydawałoby się, że sumienia. 

 

Nie zauważyli, że świat zaczyna należeć już do młodszego pokolenia. Że to pokolenie ma już kompletnie inne postrzeganie rzeczywistości. Że odmawianie komuś moralnego prawa do brania udziału w wyprawie to „dziaderstwo” – moralizatorskie gadki starszych panów, którzy sami już w góry nie pójdą, ale młodszym nie dadzą, bo doświadczenie za małe mają.

 

Że obecność w sieci jest normą. A w czasach pandemii erzacem normalności. Że młodzi nie zakładają sobie kont na FB czy Insta, nie do końca rozumiejąc po co, ale sponsor kazał, ale te konta często założyli im rodzice, żeby móc pociechy w wózku oznaczać. Więc te konta, szery, followersi, zasięgi to taka sama norma jak brak PRL-u. 

 

I wreszcie na końcu, jeżeli ich pretensja do mediów polega na tym, że media nie odróżniają wejść próżnych od wejść wybitnych (w domyśle – ich własnych) to wychodzi na to, że ich też motywuje sława, tylko wstydzą się do tego przyznać. 

 

Tyle dobrego z tej historii, że mało pojawiło się odniesień tylko i wyłącznie do płci. Tyle się przynajmniej nauczyliśmy, że tekst „a baba to powinna w domu siedzieć” to już seppuku towarzyskie. 

 

Czy Magda ma szansę wejść na K2? Od 33 lat (pierwszą wyprawą kierował Zawada zimą 1987/88) próbuje na tę górę wejść elita himalaistów. Żadnemu się nie udało. Więc czy nie ma prawa się również nie udać się Magdzie?

 

Ja trzymam za nią kciuki!

 

W wydaniu drukowanym ten artykuł znajdziesz pod tytułem "A może Rutkiewicz też była kobietą?!".

 

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do