Nigdy w życiu nie widziałem tylu owiec. I gdzie się podziały lasy? – tyle zdołałem napisać do rodziny po pierwszym dniu w Walii. Stałem jak wryty przy zamku nad Llanberis, by chłonąć w ciszy różnorodność Snowdonii. Dzikiej, strzelistej, ciągnącej się od morskiej tafli aż po horyzont.
Poniższy tekst ukazał się w wydaniu nr 06(33)/2023.
[middle1]
„Jadę pobiegać do Walii”. Gwarantuję Wam, że takie zdanie rozsadzi każdy rodzinny obiad, a już tym bardziej wielkanocny. Nie spodziewałem się, by wielu Polaków - wliczając w to moją familię - potrafiło znaleźć ten niewielki kraj w czeluściach mapy. Ale gdy dodałem, że chodzi o góry - powierzchniowo siedem razy większe od naszych Bieszczadów - to wśród rodowej starszyzny pojawiły się omdlenia.

Zdjęcie Evan Davies
Wyłgałem się pytaniem retorycznym. Czymś w stylu: ile można jeździć w Tatry czy Beskidy? Lecz po prawdzie, przekonała mnie największa trailowa impreza w całym Zjednoczonym Królestwie. Ultra-Trail Snowdonia. I dziesiątki kilometrów biegania po kompletnie nieznanym paśmie. Jej serce bije w Llanberis. Formalnie, niewielkiej wsi. W rzeczywistości uchodzącej za duży ośrodek turystyki górskiej oddalony o dwie godziny jazdy od Liverpoolu. Duży, bo ilość szlaków i okalające go szczyty, mogą przyprawić o zawrót głowy. I choć chroniący te wszystkie cuda Park Narodowy Snowdonia nie jest zbyt popularną destynacją wśród rodaków, to rocznie przyciąga ponad 6 mln odwiedzjących, głównie Brytyjczyków.
Jako biegacz dostałem pełen wybór przyjemności. Trasy od 25 do 160 km. Oczywiście po najpiękniejszych terenach pasma. A skoro nastawiłem się na 9-10 godzin walki, to 55 km będzie jak znalazł. Zwłaszcza gdy organizator sam zachwala, że dystans ten jest idealnym wprowadzeniem do górskich ultramaratonów na skalę alpejską. I obejmuje kilka technicznych szlaków wokół masywu Snowdon (1085 m n.p.m.) - najwyższej góry Walii.

Zdjęcie Guillem Casanova
Zgoda, że wysokością bezwzględną nie powala. Przysłowiową czapką mógłby go nakryć pierwszy lepszy gorczański Turbacz. Sęk w tym, że tu każda dolina schodzi do wysokości ok. 100-200 m n.p.m. Zatem podejście na kolejny szczyt można przyrównać do zdobycia Kasprowego Wierchu z Kuźnic, a na profilu trasy mam pięć takich ewidentnych „górek”. Dlatego na starcie zawodów staję z lekkim stresem. Nie pomagają nawet bębniarze zagrzewający do walki. Ani idealna prognoza pogody z bezchmurnym niebem, co jak na jeden z najbardziej deszczowych rejonów Europy i tak jest ewenementem.
...
Dołącz do grona naszych prenumeratorów aby przeczytać tekst w całości.
Pozostało 80% tekstu do przeczytania.
Wykup dostępJeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie