Reklama

Przewodnik wysokogórski na Gerlachu ze swoimi dziećmi - jak dbać o bezpieczeństwo dzieci w górach?

Należy odrzucić ambicję i chęć pochwalenia się światu, że „moje dziecko gdzieś weszło i coś zdobyło, a ma dopiero cztery latka”. Rywalizacja pomiędzy rodzicami, przenoszona w góry z przedszkola i szkoły, jest śmiertelnie niebezpieczna dla dzieci.

 

Poniższy tekst ukazał się w wydaniu nr 06(33)/2023.

 

Po pięknym, jesiennym weekendzie znany przewodnik wysokogórski wrzucił na popularny portal społecznościowy zdjęcia z wejścia na Gerlach ze swoimi dziećmi. Jego latorośl jest dość młoda, więc niemal natychmiast posypały się komentarze publiki. Przede wszystkim ojciec został osądzony i oceniony, za lekkomyślność oraz narażanie zdrowia swoich dzieci. A także, co mnie rozbawiło najbardziej za bezmyślne przysparzanie pracy ratownikom górskim.

 

Było to dość zaskakujące, ponieważ „sprawca zamieszania” jest jednym z najczęściej polecanych przewodników wysokogórskich oraz ratownikiem TOPR w jednej osobie. Jakiś czas później pojawiły się posty krytykujące krytykantów za niewiedzę na temat środowiska górskiego. Pomimo tego, że można było przeczytać sporo niemądrych opinii, to w zasadzie całość wyszła zabawnie. Po zastanowieniu doszedłem jednak do wniosku, że problem rzeczywiście istnieje. Nadgorliwi krytykanci rzeczonego przewodnika najpewniej zapamiętali wiele akcji ratunkowych po zbyt ambitnych rodzicach i ich dzieciach. Często zdarzało się, że to nie była ambicja, tylko totalna ignorancja dorosłych. Coraz częściej do prokuratury zgłaszane są sprawy o narażenie życia lub zdrowia dzieci.

 

Co zatem trzeba zrobić, żeby nie ryzykować bezpieczeństwem swoich najbliższych. Przede wszystkim należy odrzucić ambicję i chęć pochwalenia się światu, że „moje dziecko gdzieś weszło i coś zdobyło, a ma dopiero cztery latka”. Rywalizacja pomiędzy rodzicami, przenoszona w góry z przedszkola i szkoły, jest śmiertelnie niebezpieczna dla dzieci. Po drugie, zabierając córkę czy syna w piękny, górski świat, trzeba znać i dobrze się czuć w rejonie, w którym zamierzamy wędrować. Przejście danego odcinka nie może być wyzwaniem dla rodzica. Jeżeli dla nas będzie trudno, to w kryzysowej sytuacji nie będziemy w stanie pomóc swojemu dziecku.

 

Sam trafiłem w Bieszczady będąc pacholęciem. Zabrał mnie tam mój Tata, który późno odkrył swoją górską pasję. Następne były wspólne Gorce, Pieniny i Sudety, jednak nigdy nie wędrowaliśmy razem po Tatrach. Ja zresztą też dość szybko zerwałem się ze smyczy, szukając swojego miejsca w dziczy Bieszczadów, Beskidu Niskiego, w Czarnohorze, aż w końcu utknąłem na dobre w Tatrach. Myślę, że Tata nigdy mnie nie zabrał, bo najwyższe góry Polski znał bardzo słabo i czuł przed nimi respekt. Często wspominam nasze wędrowanie podczas rodzinnych wyjazdów w góry. Wspólne wyjazdy, urlopy, ferie, wakacje czy przedłużone weekendy są dla mnie okazją, żeby pokazać i nauczyć moje dzieci patrzenia na mój świat. I tak jak mój Tata wprowadzam je stopniowo, coraz wyżej i coraz trudniej.

 

 

Ale jeśli zamierzamy zrobić coś wymagającego, to najlepiej połączyć siły z kimś o podobnym doświadczeniu. Należy zrobić wszystko, by nie doprowadzić do sytuacji, która przerośnie dorosłych. Miejmy z tyłu głowy myśl, że gdy jesteśmy sami, to mamy małą szansę na zażegnanie jakiegokolwiek kryzysu.

 

A już najgorszą rzeczą, jaka może się przydarzyć, to wypadek lub inna niedyspozycja rodzica, który był liderem wycieczki. Jeśli nikt poza nim nie ogarnia tematu, to jest to groźna sytuacja dla wszystkich. I na ogół wówczas takie akcje trafiają do mediów, a czasem niestety przed wymiar sprawiedliwości.

 

Wracając do przewodnika z gromadką dzieci na Gerlachu, to był on w miejscu swojej pracy. Droga na najwyższy szczyt Tatr jest dla niego takim samym narzędziem jak dla księgowego Excel. Poza tym w ten słoneczny dzień było tam wielu jego kolegów – przewodników z klientami. Aż w końcu dzieci, które wziął ze sobą były świetnie przygotowane do takiej wyprawy. O tym również należy pamiętać zastanawiając się nad celem wycieczki.

 

Czy na pewno nasza córka lub syn, notorycznie zwalniani przez nas z lekcji wychowania fizycznego, dadzą sobie radę na Orlej Perci? Czy będą miały tyle siły, żeby wejść na Rysy? Wspólne wędrowanie z dziećmi po górach to jedna z najpiękniejszych przygód. Dlatego warto zrobić wszystko, żeby one miały równie dobre wspomnienia.

 

W wydaniu drukowanym ten artykuł znajdziesz pod tytułem "Niech dzieci mają dobre wspomnienia".

 

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 01/08/2024 02:32
Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    [email protected] 2023-12-13 14:19:10

    Dużo racji w artykule, to nie wyścigi. Wchodząc z moim świadomym synem (11lat) na Giewont miałem serce w przełyku pomimo pięknej i niemalże bezwietrznej pogody... teraz namawia mnie na Rysy, ale chyba nie jestem na to gotowy ????

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do