Reklama

Tajemnice Tatrzańskich Kolei Elektrycznych

Dojedziemy nią do każdego słowackiego miasteczka Tatr Wysokich. Nie trzeba znać rozkładu jazdy, bo kursuje regularnie co godzinę, a w sezonie niekiedy i co 30 minut. Bilet jest tani, a podróż wygodna. W Polsce lobby zakopiańskich „busiarzy” nigdy na taką inwestycję by nie pozwoliło.

 

Poniższy tekst ukazał się w wydaniu nr 06/2020.

 

Zawsze, gdy przyjeżdżam słowackie Tatry, nie mogę wyjść z podziwu. Przychodzę na stację, wsiadam do czystego o komfortowego wagonika i ze szwajcarską precyzją ruszam na przykład ze Starego Smokowca (słow. Starý Smokovec) do Szczyrbskiego Jeziora (Štrbské Pleso) albo Tatrzańskiej Łomnicy (Tatranská Lomnica). Po drodze pociąg zatrzymuje się na przystankach, nie ma więc problemu, by wyjść na szlak w odpowiednim miejscu.

 

Najpierw konie, potem trolejbusy

 

Ten niezwykły wynalazek to Tatrzańskie Koleje Elektryczne (słow. Tatranské elektrické železnice, TEŽ), czyli dwie linie obsługujące połączenia u podnóża Tatr Wysokich. Pierwsza z nich to trasa Poprad – Stary Smokowiec – Szczyrbskie Jezioro, licząca niewiele ponad 29 km, a druga wiedzie ze Starego Smokowca do Tatrzańskiej Łomnicy o długości niecałych 6 km. Popularna elektriczka (električka), co po słowacku oznacza tramwaj, rzeczywiście go przypomina. Nie jedzie szybko, ale ekologicznie, a tory poprowadzono wszędzie tam, gdzie trzeba, czyli wzdłuż obecnej Drogi Wolności.

 

Jeszcze na początku XX w. turyści, którzy tu przyjeżdżali, musieli korzystać z zaprzęgów konnych i omnibusów. W 1904 r. uruchomiono nawet z Popradu trojelbusy, ale to było za mało. Wtedy dwaj lokalni przedsiębiorcy Vincent Matejka i Viliam Krieger zadecydowali o budowie torów o szerokości 1000 mm, a linia miała być zelektryfikowana pod napięciem 550 V. Inwestycję dokończyła firma z Budapesztu – nie zapominajmy, że wtedy były tu Austro-Węgry.

 

I tak 20 grudnia 1908 r. ruszył pierwszy pociąg. Ciekawostką niech będzie też fakt, że trzy dni wcześniej uruchomiono kolejkę na Siodełko (Hrebieniok). Dziś to główna atrakcja przede wszystkim dla dzieci. A z Siodełka turyści ruszają na szlaki w Tatry Wysokie.

 

 

Projekty obejmowały Polskę

 

Jeszcze przed wybuchem pierwszej wojny światowej, bo w 1911 r. oddano do użytku kolejne odcinki – ze Smokowca do Tatrzańskiej Łomnicy oraz Polanki (baza wypadowa na Gerlach). A rok później tę drugą trasę wydłużono do Szczyrbskiego Jeziora. I tak jeździ do dziś. Wtedy koleje nosiły węgierską nazwę Tátrai Villamos HÉV.

 

Plany jej rozwoju były bardzo ambitne. Kolejka miała jechać dalej ze Szczyrbskiego Jeziora przez Podbańską (Podbanské) i do Liptowskiego Gródka (Liptovský Hrádok). Projektowano również odgałęzienie do Popradzkiego Stawu (Popradské pleso), a także z Tatrzańskiej Łomnicy do Tatrzańskiej Kotliny w stronę Łysej Polany (tam, gdzie znajduje się Jaskinia Bielska - Belanská jaskyňa). Nawet tory na stronę polską były na mapach! Wszystko zniweczył wybuch pierwszej wojny światowej w 1914 r.

 

Pod górę jedzie wolniej

 

W dwudziestoleciu międzywojennym kolejka przechodziła z rąk do rąk. Później, bo już w 1948 r. znalazła się we władaniu Czechosłowackich Kolei Państwowych, od 28 lat nadzór sprawują Koleje Republiki Słowackiej.

 

Kolejkę zmodernizowano m.in. na Narciarskie Mistrzostwa Świata w 1970 r. Do ostatniej renowacji doszło na przełomie XX i XXI w. Wtedy też wymieniono tabor pochodzący z lat 60. Obecnie kolejka napędzana jest prądem o napięciu 1500 V. Pod górę - z Popradu do Szczyrbskiego - jedzie ok. 100 minut, a w drugą stronę czas jazdy wynosi ok. 1 godz. i 20 min.

 

 

Podróż kolejką to sama przyjemność. Z okien podziwiać możemy najważniejsze tatrzańskie szczyty z królem Gerlachem na czele. Widoki są tym piękniejsze, że teren został odkryty po przejściu huraganowego wiatru. 19 listopada 2004 r. przez Tatry przeszła Wielka Kalamita. Żywioł zaatakował dwa razy między godziną 15 a 18. W górnej granicy lasu wiało z prędkością 230 km/h. Ucierpiała wtedy także trakcja kolejki, którą trzeba było odnawiać.

 

Patrząc na słowacki wynalazek na torach, można tylko pozazdrościć. Gdyby tak podobna kolejka jechała z Zakopanego w stronę Doliny Kościeliskiej i Chochołowskiej? Niestety, jestem pewien, że na takie rozwiązanie nie zgodziłoby się lobby zakopiańskich busiarzy. Szkoda.

 

 

W wydaniu drukowanym ten artykuł znajdziesz pod tytułem "Elektriczki możemy pozazdrościć".

 

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 24/08/2024 02:02
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do