Reklama

Jak tu nie kochać małej czarnej

Stara miłość nie rdzewieje. Tatry wciąż kuszą z oddali białymi turniami. Kręta wstęga Dunajca wije się między urwiskami. A tratwy z flisakami płyną tym samym tempem, co sto lat temu. Tylko słynnej sosny na szczycie Sokolicy trochę szkoda.

 

Poniższy tekst ukazał się w wydaniu nr 01/2020.

[middle1]

 

Nie jest to wyprawa po złote runo. Nie zaimponujecie tą trasą łojantom. A zdjęcia z wierzchołka nie zawisną w żadnej galerii z trofeami. Tyle, że Sokolicy po prostu nie można się oprzeć. Jest jak mała czarna. Nigdy nie wychodzi z mody i pasuje na każdą okazję. Niezależnie od tego, czy ma być pierwszym zimowym skalpem, szybkim skokiem w bok od zatłoczonego miasta albo mocnym kandydatem na Wasze własne, ulubione miejsce w górach. W naszym przypadku pieniński klasyk stał się receptą na siarczyście mroźny weekend z przyjaciółmi. Bez pola manewru, bez opcji odwrotu. W czasie, gdy na okolicznych szlakach zalega śnieg po pas.

 

 

Śladami pienińskiego Sabały

 

Nocujemy w szczawnickiej Orlicy. Schronisko z samego topu, telewizor w pokoju, ciepła woda o każdej porze, a do śniadania włoskie espresso i ciepłe bułeczki. To i tak cud, że udało się coś znaleźć, gdy w kalendarzu sam środek ferii. Gorzej z prognozami. Śnieg sypie od czterech dni płatkami wielkości pięści. W ślad za tym internet kipi od informacji na temat zasypanych tras. Na Trzy Korony – nieprzetarte. Polany w Małych Pieniach przyprószone metrem białego puchu. W sąsiednim Paśmie Radziejowej ktoś zatarł skuter przy próbie torowania. Chcąc, nie chcąc, zostaje nam Sokolica, na której dawno nie byliśmy. 

 

– Z Krościenka nad Dunajcem to godzina z kwadransem łatwego podejścia – przekonuję znajomych. Zapomniałem tylko dodać, że w warunkach letnich.

 

Początek nie zwiastuje dramatu. Jeśli rzecz jasna zapomnimy o jezdni skutej lodem i minus 12 stopniach Celsjusza na termometrach. Zwłaszcza, że pierwszy kilometr zielonego szlaku startującego z rynku w Krościenku, prowadzi wzdłuż rzeki. A to oznacza konieczność ubrania drugiej pary rękawiczek, trzeciej kurtki i jeśli ktoś posiada, piątej czapki. Tak tu wieje.

 

Mimo wszystko zakazuję marudzenia. Wzięliśmy przecież na warsztat szlak wyznakowany już w 1907 roku, czyli w naszej skromnej ocenie, niezbyt wymagający. Co więcej, ma on swojego patrona: Józefa Madeję, legendarnego, pierwszego miejscowego przewodnika z legitymacją Towarzystwa Tatrzańskiego, zwanego również „pienińskim Sabałą”. 

 

Wstęga Dunajca i rzut oka w stronę Małych Pienin ze szczytu Sokolicy. Zdjęcie Michał Parwa

 

 

...

Płatny dostęp do treści

Dołącz do grona naszych prenumeratorów aby przeczytać tekst w całości.

Pozostało 63% tekstu do przeczytania.

Wykup dostęp
Załączniki

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do