Na szerokiej polanie znajdujemy skrzynię, w której suszy się porąbane na kawałki drewno. Co więcej, obok stoi siekiera, ręczna piła do cięcia drzewa, a do wbitego w ziemię drągu przymocowana jest doskonale wyposażona apteczka oraz niewielka flaga Norwegii. Czy to mi się śni?
Poniższy tekst ukazał się w wydaniu nr 01/2020.
[middle1]
Kiedy zadzwoniła do mnie koleżanka z informacją, że znalazła super ofertę na przelot do Oslo, nie skakałam z zachwytu. Wiadomo – Norwegia, drożyzna, masakra… Ale kiedy bilety są po… pięć zł, to trudno zrezygnować. Okazje otwierają drzwi do przygody. Kwadrans po telefonie od Ani miałam już sfinalizowaną transakcję zakupu. Ponieważ nasi mężowie od początku nie wykazywali zainteresowania tematem, postanowiłyśmy, że zabieramy tylko dzieci. Taki spontaniczny, niskobudżetowy babski wypad: dwie mamy i trzy córki.
Poznawanie Norwegii zaczynamy od niewielkiego, artystycznego miasteczka Stavern, w pobliżu którego mamy swoją kwaterę. Mieszka tu około trzy tysiące ludzi, ale latem ta liczba wzrasta nawet dziesięć razy. Zimą jest tu przerażająco pusto. Nawet w porcie nie spotykamy żywej duszy, dopiero na wybrzeżu w okolicy fortu kręcą się pojedyncze osoby.
Przez przypadek trafiamy na ścieżkę, która wprowadza nas w labirynt nadmorskich skał. Tu zaczyna się nasza przygoda. Całe popołudnie błądzimy między ogromnymi bryłami. Wchodzimy na wielkie głazy, pokonujemy kolejne podesty – mamy spacer niczym w Górach Stołowych. Skały są idealnie gładkie, mokre od fal i morskiej bryzy. Z najwyższych miejsc widać pobliskie wysepki (w całej Norwegii jest ich ponad 50 tysięcy). Patrząc na nie, trudno rozpoznać, gdzie kończy się ląd, a gdzie zaczyna skupisko mikroskopijnych kawałków ziemi wystających ponad lustro wody.
Na tym surowym terenie, niezwykle przyjaznym dla oka widokiem są niewielkie, kolorowe drewniane domki. Z daleka wyglądają niczym schronienie dla lalek lub baśniowych stworów. Takie budynki są charakterystyczne dla norweskiej architektury. Wrażenie robią też misternie rzeźbione, strzeliste kościoły słupowe. W samej Norwegii zachowało się 28 obiektów tzw. stavkirke (nazwa pochodzi od drewnianych słupów tzw. stav, podtrzymujących budowle). To właśnie tego typu konstrukcja znajduje się w Karpaczu. Chodzi oczywiście o świątynię Wang. Wspomnę jeszcze największy drewniany budynek świata. Obiekt Mjøstårnet w Brumunddal ma 18 kondygnacji i mierzy 85,4 m wysokości.

Na skalistym norweskim wybrzeżu często spotkać można drewniane letniskowe domki. Zdjęcie Agnieszka Paź-Kerner
Norwegia ma prawie 300 szczytów górskich o wysokości ponad 2000 m n.p.m., z których najwyższy jest Galdhøpiggen (2469 m n.p.m.). My znajdujemy się na samym końcu Gór Skandynawskich i podczas kilkudniowego pobytu nie mamy szans na poważny, górski trekking. Tym bardziej, że w styczniu dzień jest tu bardzo krótki. Słońce wstaje o dziewiątej, zachodzi już po 15. Nie znaczy to, że zupełnie odpuszczamy. Znajdujemy malowniczą drogę pośród lasów i kierujemy się w stronę regionu Telemark na południu kraju.
...
Dołącz do grona naszych prenumeratorów aby przeczytać tekst w całości.
Pozostało 66% tekstu do przeczytania.
Wykup dostępJeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!