Reklama

Dorota Szparaga - zamieniła pracę w korporacji na podróże i wolność

Kto z nas, ludzi gór pracujących gdzieś na nizinach, nie pomyślał choć raz, by rzucić wszystko i jechać w Bieszczady? Ile trzeba mieć w sobie odwagi, by tę skrytą myśl wprowadzić w życie? Czy to popularne hasło jest faktycznie zapowiedzią idylli czy zwyczajną ułudą?

 

Poniższy tekst ukazał się w wydaniu nr 4(38)/2024.

[middle1]

 

Mam wrażenie, że ta myśl pojawia się w naszych głowach szczególnie wtedy, gdy problemy codzienności zaczynają wgniatać nas w ziemię. Wtedy „rzuć wszystko i jedź w Bieszczady” brzmi jak obietnica wiecznego szczęścia. Ale czy rzeczywiście ktoś wierzy w tę bajkę? Czy tylko stan pod tytułem „mam już dosyć”, sprawia, że idziemy za tym hasłem jak w dym, przyjmując wszelkie konsekwencje? Czując, że inaczej nasze życie będzie przeciągającym się pasmem niezadowolenia, a czasem i utraty zdrowia.

 

Praca w korpo? Nie, dziękuję

 

Nie podjęła tej decyzji z dnia na dzień. Ziarenko zasiane dziewięć lat temu, powoli, lecz bardzo skutecznie przebijało się do świadomości, nieustannie pokazując, że stresu, wyścigu szczurów i ciągłego udowadniania jest za wiele.

 

– Podczas trzymiesięcznego pobytu w Alpach, uświadomiłam sobie, że cały wysiłek, który wkładałam, by zdobywać coraz lepsze stanowisko czy pensję, był nieadekwatny do tego, co otrzymywałam w zamian. Praca nie przynosiła mi satysfakcji, za to dużą ilość stresu. Czułam, że tracę zdrowie – wspomina Dorota Szparaga, pasjonatka długodystansowych szlaków.

 

Zaczęła się zastanawiać, co z tym zrobić. Pojawił się pomysł rzucenia etatu. Na szali miała jednak lata studiów, kursów, podyplomówek, czyli cały ten wysiłek, który doprowadził ją do dobrze płatnej, stałej pracy, dzięki której mogła odłożyć pieniądze na wyjazdy.

 

Odpoczynek w gruzińskim Mazeri w miłym towarzystwie podczas przemierzania Transcaucasian Trail. Zdjęcie z archiwum Doroty Szparagi

 

– Z drugiej strony czułam, że jeśli dalej będę tak funkcjonowała, to wszystko naprawdę źle się skończy. Pomyślałam, że gdy zostanę w tej pracy, to nie zrealizuję swoich marzeń, bo po prostu nie będę miała na to siły. Jednak nic z tym nie robiłam, aż do momentu, gdy zobaczyłam pierwsze oznaki utraty zdrowia. I nagle, 10 lat przed emeryturą rzuciłam korporację – opowiada.

 

Dorota wiedziała, że ma bufor bezpieczeństwa. Wysokie kwalifikacje, znajomość języków i umiejętność dostosowywania się do zmian, dawały jej poczucie, że co by się nie działo, to sobie poradzi.

 

...

Płatny dostęp do treści

Dołącz do grona naszych prenumeratorów aby przeczytać tekst w całości.

Pozostało 76% tekstu do przeczytania.

Wykup dostęp

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 24/06/2024 21:45
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do