Reklama

Najważniejszy felieton Bazyla w tym roku. Już 5 lat jesteśmy z Wami Na Szczycie

Byłem nieco w szoku, gdy Kajetan - nasz naczelny - uświadomił mi, że już po raz 50. będę zapraszał Was na przekąskę na bazie pieprzu i bazylii. Patrzę jednak w kalendarz, a ten nie kłamie – ta przygoda trwa już prawie pięć lat.

 

Jesteśmy trwalsi niż NFT. 50-te wydanie Magazynu Na Szczycie  

 

Wiele czynników próbowało sprawić, żeby nasza wyprawa na szczyt skończyła się już na etapie trekkingu do bazy. W końcu pomysł wydawania magazynu w czasie, gdy cały świat przenosi się do internetu, a ceny papieru dobijały kolejne zasłużone tytuły, zakrawał na misję samobójczą. I chyba Wam nigdy o tym nie mówiliśmy, ale „Na Szczycie” miało początkowo funkcjonować wyłącznie w sieci. Tyle że zorientowaliśmy się, że jeśli chcemy tworzyć pismo nawiązujące delikatnie do „n.p.m.”, ale przede wszystkim budujące własną tożsamość, to nikt za nas go nie stworzy. I tak oto wyszedł pierwszy numer „Na Szczycie”. 

Był styczeń 2020 roku. Chwilę później wszyscy siedzieliśmy w domach, a góry mogliśmy oglądać najwyżej na zdjęciach. Salony prasowe – zamknięte. Imprezy, gdzie można trafić do potencjalnych czytelników – odwołane. Reklamodawcy – z trwogą patrzący na budżety. A do tego ludzie śledzący rosnące liczby zakażeń, a nie wydawnicze nowości. Trudno sobie wyobrazić gorszy scenariusz na początek istnienia na rynku. A jednak „Na Szczycie” przetrwało i walczy dalej, choć nie musimy nikomu mówić, że nie jest łatwo. 

Jak długo jesteśmy razem, dobrze obrazuje to, że szczenięce miesiące magazynu zbiegły się z początkiem mody na NFT. Obecnie nie słyszę, żeby ktoś kupował obrazki wirtualnych małp albo cyfrowe kawałki Dody, a chętni na „Na Szczycie” wciąż się znajdują. Ba, są kraje, których historia była krótsza niż naszego skromnego periodyku. Ot, na przykład taka Bawarska Republika Rad. Jesteśmy też pewniejsi niż posada selekcjonera naszej piłkarskiej kadry – od debiutu magazynu Lewandowskiego i spółkę prowadziło już pięciu trenerów. To średnio 10 numerów „Na Szczycie” na jednego. Przebiliśmy nawet Remigiusza Mroza – my wydaliśmy w cztery lata aż 50 numerów, a on… 29 powieści.

Także w górskim świecie przez ten czas wiele się zmieniło. Gdy wychodził pierwszy numer, K2 wciąż wydawało się twierdzą nie do zdobycia zimą, a Dorota Rasińska-Samoćko miała na koncie dokładnie tyle samo ośmiotysięczników, co ja. Obecnie wygrywa ze mną 14:0, ale się nie poddaję! 

Generalnie w czasie, gdy jesteśmy z Wami, lista zdobywców Korony Himalajów i Karakorum rozszerzyła się aż o połowę: z 44 do 66 osób. Chyba, że uwzględnić ustalenia Eberharda Jurgalskiego – wówczas są na niej jakieś trzy nazwiska (i to też nie na pewno). Zresztą burza wokół pomysłów tego niemieckiego kronikarza także przez moment przebiła się na nagłówki, sprawiając, że o górach mówiły mainstreamowe media.

Co jeszcze działo się w tym czasie? Kiedy my pracowaliśmy nad kolejnymi numerami, Kami Rita odwiedzał Everest. Od czasu początków magazynu 54-letni Nepalczyk był na Dachu Świata sześciokrotnie, a łącznie odwiedził wierzchołek Czomolungmy rekordowe 30 razy. I za każdym razem miał wyżej, gdyż do czasu, gdy serwuję Wam pieprz i bazylię - według moich szacunków - Everest urósł o jakieś 2,5 cm. 

Jeszcze spektakularnie wypiętrzyły się ceny kolejki na Kasprowy, gdyż podskoczyły z 99 do 139 zł za przejazd w górę i w dół w szczycie sezonu. Trudno o lepszą zachętę do ruszenia na szlak na własnych nogach. Niestety, nie brakowało też chwil, gdy musieliśmy być posłańcami tragicznych wieści. Szczególnie fatalny okazał się 2023 rok, kiedy w ciągu kilku miesięcy żegnaliśmy Anię Czerwińską, Kacpra Tekielego i Grześka Gawlika. Na szczęście dużo więcej było tych miłych chwil i powodów do składania gratulacji. Śledziliśmy tak wiele fantastycznych dokonań – zarówno polskich, jak i zagranicznych wspinaczy, że boję się tu kogokolwiek pominąć. Dlatego na wszelki wypadek nie wymienię nikogo. Wspomnę za to, że istnienie magazynu przypada na wszystkie starty wspinaczy na igrzyskach, gdyż te na razie podziwialiśmy dwukrotnie – w Tokio i Paryżu. Oczywiście dużo cieplej wspominamy tegoroczne zawody, z których z medalami wróciły dwie Ole – Mirosław i Kałucka.

Co jednak najważniejsze – 50 numerów magazynu nie byłoby bez Was. To dzięki Wam powstaje każde kolejne wydanie i to Wy udowadniacie, że robienie prasy w 2024 roku ma jeszcze sens. Dlatego nie wahajcie się pisać do nas, gdy się Wam coś podoba, ale także wtedy, gdy macie uwagi albo chodzi Wam po głowie temat, o którym chcielibyście przeczytać. Pamiętajcie – tylko razem warto jest zmierzać na szczyt!

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 26/12/2024 11:15
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do