Najmniejsze z beskidzkich pasm, niedoceniane i często pomijane ze względu na niedużą wysokość. Jednak kryje niezwykłe bogactwo przyrodnicze, historyczne i turystyczne. Każdy znajdzie tu coś dla siebie.
Poniższy tekst ukazał się w wiosennym Wydaniu Specjalnym nr 03(37)/2024.
[middle1]
Nadszedł półmetek kursu przewodników beskidzkich a z nim egzamin połówkowy. Część praktyczna miała odbyć się w Beskidzie Małym i Żywieckim. Ruszam więc w teren żeby zrobić notatki, postudiować panoramy i co tylko można uwiecznić na zdjęciach. Na celowniku jego wschodnia część - pasma Leskowca i Łamanej Skały. Z Krakowa wygodnie docieram do Andrychowa pociągiem w niewiele ponad półtorej godziny.
Niewielkie, bo liczące ok. 3 tys. mieszkańców miasteczko jest najlepszą bazą wypadową w Beskid Mały. Przechodzę na dworzec autobusowy i po kilku minutach czekania wsiadam w bus do Rzyk. Tę osadę założono na prawie wołoskim w XVI w. Bliskość wysoko położonych polan i lasów kusiła karpackich pasterzy.
Wysiadam z busa na osiedlu Jagódki, gdzie zaczynam wędrówkę. Na otaczające wieś szczyty wyprowadzają turystyczne trasy. Podążam zaczynającym się tutaj szlakiem czarnym wzdłuż Wieprzówki, zwanej przez tutejszych Pracicą. Kwadrans później, na osiedlu Mydlarze skręcam w prawo.
Zaraz za skrzyżowaniem znajduje się stara drewniana kuźnia. Odpoczywał tu często Karol Wojtyła, gdy ruszał na Leskowiec. W pobliżu umieszczono więc tablicę informacyjną, stoi też pomnik papieża. Punkt krańcowy ma w tym miejscu tzw. Szlak Białych Serc, którym teraz będę szedł. Oznaczony został, zgodnie z nazwą, białymi sercami. Prowadzi z Rzyków Mydlarzy na grzbiet między Groniem Jana Pawła II (890 m n.p.m) a Czołem (775 m n.p.m.). Powstał z myślą o osobach zmierzających do Sanktuarium na Groniu, dla których najkrótsza droga była zbyt wymagająca kondycyjnie.

Szlak Białych Serc, Rzyki. Zdjęcie Kuba Polanowski
Po godzinie wędrówki wchodzę na przełęcz pod Groniem. Kieruję się na południe, gdzie czeka mnie ostatnie podejście. Jest piękna pogoda, powoli zachodzące słońce mieni się w liściach dolnoreglowego beskidzkiego lasu. Mijam pozostałości po zlikwidowanych wyciągach narciarskich i kilkadziesiąt metrów dalej staję na Groniu Jana Pawła II (890 m n.p.m.). Został nazwany na cześć papieża Polaka uchwałą Oddziału PTTK w Wadowicach. Wcześniej była to Jaworzyna. To sytuacja wyjątkowa, bo sprzeczna z zasadą, by nie nazywać gór po znanych osobach. Na wierzchołkowej polanie w latach 90. zbudowano sanktuarium papieskie.


Kilkadziesiąt metrów dalej widzę cel mojej dzisiejszej, krótkiej przygody - Schronisko PTTK Leskowiec (890 m n.p.m.). Wybudowane zostało w latach 30. XX w. przez wadowicki oddział Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego. Inicjatorami jego budowy byli nestorzy turystyki beskidzkiej - Władysław Midowicz i Kazimierz Sosnowski. W czasie II wojny światowej gospodarz Jan Targosz uratował obiekt przed spaleniem. Oddział niemieckiego Volkssturmu dostał rozkaz jego zniszczenia, ale Targosz upił ich bimbrem. Od 1996 roku w schronisku gospodarzą Halina i Jan Lizakowie, którzy dokonali gruntownego remontu i rozbudowy. Dziś oferują tu 32 miejsca do spania w pokojach wieloosobowych.
...
Dołącz do grona naszych prenumeratorów aby przeczytać tekst w całości.
Pozostało 74% tekstu do przeczytania.
Wykup dostępJeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie