Reklama

Michał Gierlach - Latanie to miłość od pierwszego wejrzenia

Gdy startujemy, skupiamy się tylko i wyłącznie na tym zadaniu, wszystkie problemy i troski zostawiamy na dole. Musimy być gotowi, by reagować na to, jak zachowuje się nasze skrzydło. Trzeba panować nad tym, gdzie lecimy, a dokładniej - gdzie są bezpieczne dla nas warunki. Taki lot to bezustanne myślenie, planowanie, reagowanie.

Z Michałem Gierlachem, paralotniowym mistrzem Polski, rozmawia Paulina Grzesiok.

 

Człowiek i jego odwieczna chęć latania i unoszenia się nad ziemią. Obserwowania świata z innej perspektywy niż na co dzień. Tym razem nie wprost o górach, ale o tym co w górze, rozmawiam z Michałem Gierlachem, paralotniowym czterokrotnym mistrzem Polski.

 

Paralotniarstwo i glajciarstwo. Mowa o tym samym, czy coś różni te dwa określenia?

To jedno i to samo. Glajciarstwo jest polską wersją angielskiego słowa oznaczającego paralotnie (paragliding).

 

Patrząc na latających nad głową glajciarzy, myślimy przede wszystkim o wolności i niezależności. A czy podczas lotu się odpoczywa?

Faktycznie, może wydawać się, że przez kilka godzin siedzimy tylko w uprzęży i nic nie robimy. Ale to nieprawda. Każdy lot pochłania naszą koncentrację. Przede wszystkim cały czas trzeba myśleć, obserwować i przewidywać. Gdy startujemy, skupiamy się tylko i wyłącznie na tym zadaniu, wszystkie problemy i troski zostawiamy na dole. Musimy być gotowi, by reagować na to, jak zachowuje się nasze skrzydło. Trzeba panować nad tym, gdzie lecimy, a dokładniej - gdzie są bezpieczne dla nas warunki. Taki lot to bezustanne myślenie, planowanie, reagowanie.

 

Puchar Świata Turcja fot. Goran Dimiskowski

 

Czyli w obłokach nie bujamy?

Zdecydowanie nie.

 

Góry były ze mną od zawsze

Jakie przyrządy pomagają paralotniarzom w górze?

Takim podstawowym przyrządem jest wariometr. Stosowany jest on również w szybowcach czy samolotach. Pokazuje, jak szybko się wznosimy lub opadamy. Będąc w powietrzu i nie mając żadnego punktu odniesienia, de facto ciężko nam stwierdzić, z jaką prędkością poruszamy się pionowo. Dzięki temu instrumentowi możemy wykorzystywać prądy wznoszące, jakimi są kominy termiczne, zdobywać wysokość i lecieć dalej.

 

Czy zatem góry są dla Ciebie czymś więcej niż tylko miejscem startu?

Wychowałem się w rodzinie, która była i nadal jest mocno związana z górami. Zatem one zawsze były całym moim życiem, głównie za sprawą mojego taty, który jest przewodnikiem beskidzkim. Wspinał się, pracował na wysokości i to on jako pierwszy pokazał mi paralotniarstwo. Paradoksalnie zaczął latać niedługo przede mną. Zawsze o tym marzył i w końcu udało mu się zrealizować swoje marzenie. Kiedy go zobaczyłem pierwszy raz, sam zapragnąłem latać. Można powiedzieć, że była to miłość od pierwszego wejrzenia.

 

Jaki jest Twój najdłuższy lot? I czym właściwie mierzy się taki lot? Liczbą godzin spędzonych w uprzęży czy przebytych kilometrów? I czy te rekordy w ogóle da się porównać, a wyniki są miarodajne?

Mój najdłuższy lot trwał około 10 godzin i w tym czasie pokonałem 270 km. Wykonałem go w Szwajcarii. Najsłynniejszym miejscem do bicia rekordów jest Brazylia, gdzie najdłuższy przelot wynosi ponad 600 km. Żeby pobić rekord, musimy bez przerwy utrzymać się w powietrzu. Czyli znajdować kolejne noszenia, które bezpośrednio przełożą się na dystans, który pokonujemy. W tym przypadku bardzo istotne jest zaplanowanie lotu. Często robi się to już wcześniej, na podstawie dostępnych prognoz pogody. W powietrzu natomiast bacznie trzeba obserwować, co się dzieje. Są takie sygnały, które mogą nam pokazać, gdzie jest noszenie – to między innymi ptaki, dym z kominów, chmury. Łapiemy komin termiczny, którym szybujemy do góry, a następnie wolno opadamy, łapiemy kolejny komin, wznosimy się i opadamy - i kolejny, i następny. Na tym właśnie polega paralotniarstwo. Trzeba podkreślić, że te najdłuższe loty można wykonać w dosłownie kilku miejscach na świecie, które mają odpowiednie warunki. Po pierwsze, siłę wiatru – dość silny wiatr pomaga szybko lecieć. Po drugie, długi dzień termiczny - to znaczy kominy utrzymują się przez 10 albo i więcej godzin.

 

Wiatr jest zatem sprzymierzeńcem czy wrogiem?

Przeważnie wrogiem. Do latania właściwie wiatru nie potrzebujemy. Chyba, że są to wspomniane rekordowe loty w Brazylii. Na co dzień celujemy w takie warunki, by wiatr był słaby albo żaden. Ważnym jest, by dzień był słoneczny, bo to właśnie słońce jest motorem napędowym naszego latania.

 

Do paralotniarstwa wystarczy podstawowa sprawność fizyczna.

 

Można latać nad Tatrami

Gdzie w takim razie poza Brazylią znajdują się mekki paralotniarstwa?

W Europie na pewno całe Alpy - to miejsce, gdzie ten sport się narodził. Tam jest świetnie przygotowana infrastruktura paralotniowa, są lądowiska i startowiska. W Alpach głównie wykonujemy loty w pętli – startujemy i lądujemy w tym samym miejscu. Zimą taką mekką glajciarstwa, gdzie zjeżdża się pół świata, jest Kolumbia, Australia, Stany Zjednoczone.

 

Gdzie można polatać w Polsce?

W naszym kraju kolebką tego sportu jest Szczyrk i góra Żar. Ogólnie polatamy w całych Beskidach i Karkonoszach. To jeśli chodzi o góry, natomiast na pozostałym – w miarę płaskim terenie kraju – lata się za wyciągarką.

 

Jak to jest Tatrami? Na Słowacji można latać, a w Polsce?

Tatrzański Park Narodowy zakazuje startowania i lądowania na swoim terenie. Nad Tatrami natomiast można latać.

 

Wolno puścić jedną rękę

Zadam mało dyskretne pytanie, ale siłą rzeczy nasuwające się automatycznie. Jak to jest z potrzebami fizjologicznymi w trakcie długodystansowego latania?

Oczywiście są na to patenty. Mężczyźni często zaopatrują się w cewniki i tak załatwiają potrzeby związane z oddawaniem moczu. Wśród kobiet często dominują pampersy. Ważne, by te osiem czy dziesięć godzin w powietrzu wytrzymać w jak najbardziej komfortowych warunkach.

 

A jak jest z jedzeniem i piciem? Czy można zwolnić ręce bez obawy o nasz lot?

Trzeba wyczuć dobry moment, kiedy jesteśmy w spokojnym powietrzu, gdy nie ma żadnych turbulencji. Wtedy możemy puścić jedną rękę trzymającą sterówkę i kontrolować skrzydło tylko za pomocą jednej dłoni. W tym czasie sięgamy po batonika, kanapkę czy robimy zdjęcie. Do picia najwygodniej jest stosować camelbagi, by jednak rurka była blisko ust. Wtedy pijemy, kiedy tylko poczujemy pragnienie.

 

Punkty jak w żeglarstwie

Jesteś czterokrotnym mistrzem Polski. Wytłumacz proszę, na czym polegają profesjonalne zawody?

W samym paralotniarstwie jest kilka subdyscyplin. Ja specjalizuję się w wyścigach paralotniowych. Poza nimi mamy jeszcze lądowanie na celność i akrobacje paralotniowe. Wyścigi można właściwie porównać do regat żeglarskich. Mamy pewne punkty zwrotne, które musimy zaliczyć w powietrzu w odpowiedniej kolejności. To są wirtualne punkty, które mamy wbite na swoich urządzeniach – w telefonach, GPS-ach.

 

Paralotniarstwo jest dość niszowym i pewnie drogim sportem. Należysz do kadry narodowej, więc z doświadczenia wiesz, jak wygląda finansowanie tego sportu na szczeblu rządowym. Na co pozwalają te środki, a ile musicie angażować z własnej kieszeni?

Paralotniarstwo podlega pod Aeroklub Polski i to właśnie ta instytucja zajmuje się rozdziałem pieniędzy i dofinansowaniami z Ministerstwa Sportu. Nie da się ukryć, że resort zupełnie inaczej traktuje dyscypliny olimpijskie i nieolimpijskie, jeśli chodzi o finansowanie. Owszem, były kiedyś przymiarki, by paralotniarstwo wciągnąć do rodziny sportów olimpijskich, ale ten plan umarł. Finansowanie jest zatem skromne, a kadra narodowa liczy 12 osób. Spośród niej wyłaniana jest wąska reprezentacja, którą wysyła się na Mistrzostwa Europy czy Świata. Na ostatnich MŚ była nas szóstka. Paralotniarstwo jest naszą pasją, którą finansujemy w większości z własnej kieszeni plus ewentualnie jakieś drobne umowy sponsorskie. Ale z tym też nie jest łatwo.

 

Jak wygląda Twój trening?

W tej dyscyplinie sportu głównym treningiem jest po prostu latanie. Duża liczba godzin spędzonych w powietrzu procentuje. Przy lataniu wyścigowym trenujemy poprzez udział w zawodach – nie tylko tych o randze mistrzowskiej, ale również startując w lokalnych imprezach. Oprócz tego biorę udział w imprezach “hike and fly”, które w skrócie można określić “czego nie dolatamy, to dobiegamy”. Zatem dodatkowo kondycja fizyczna jest tu niezwykle ważna. Do moich treningów dochodzi wówczas bieganie po górach, skitury i rower szosowy.

 

Utknąłem na noc na szczycie

Zatrzymajmy się przy “hike and fly”. Pamiętam, jakie wrażenie zrobiła na mnie Twoja prezentacja na Festiwalu Górskim w Lądku-Zdroju o zawodach Red Bull X-Alps - 1238 km nad Alpami w niecałe dwa tygodnie. Na czym polegają te zawody?

Idea jest bardzo prosta. Mamy do pokonania trasę przez Alpy. Tradycyjnie start jest zawsze w Salzburgu, meta do tej pory była w Monako, natomiast z wiadomych względów w zeszłym roku przeniesiono ją do Zell Am See. Wspomniany dystans należy pokonać za pomocą własnych nóg lub na paralotni, przy czym kiedy przemieszczamy się pieszo, paralotnię musimy mieć spakowaną i transportowaną na plecach. Jeśli jest dobra pogoda, staramy się jak największy dystans pokonać w powietrzu, a gdy nie nadaje się ona do latania dystans pokonujemy lądem.

 

Czy te wirtualne punkty pokonuje się po kolei, czy można je dobrowolnie wybierać?

Trasa jest z góry określona, podana trzy miesiące przed wyścigiem. Kolejność zaliczania punktów zwrotnych jest ściśle określona i nie możemy sobie dowolnie ich zamieniać. Punkty tworzą całą trasę, dając dystans 1238 km. Warto dodać, że Red Bull X-Alps to sport drużynowy, gdzie team ma ogromne znaczenie. Ze mną podczas wyścigu była trójka supporterów, którzy wspierali mnie na ziemi. Byli to Grzesiek Fiema, Maciek Ziętara i Radek Brzózka, którzy podążali za mną przez cały wyścig, przygotowywali posiłki, czy transportowali sprzęt biwakowy, kiedy utknąłem na szczycie. A trzeba dodać, że możemy przemieszczać się tylko od 5 rano do 22.30 w nocy. Gdy nie zdążyłem już zlecieć w doliny i zastała mnie noc, mogłem liczyć na ich pomoc.

 

Kilka skrzydeł na stanie

Mówiłeś o przygotowaniu fizycznym. Jak zatem na przykład reaguje skrzydło na zmianę wagi?

Skrzydło dobiera się do masy startowej. Wliczamy do niej wszystko, co mamy podczas startu, a więc także sprzęt i to, co zabieramy ze sobą w powietrze. Jeśli zamierzamy robić latanie biwakowe, musimy wziąć większe skrzydło, by zabrać namiot, karimatę i pozostały sprzęt campingowy. Z racji tego, że na Red Bull X-Alps cały bagaż musiałem nosić ze sobą w trakcie zawodów, mój sprzęt ważył tylko 6,5 kg.

 

Ile masz zatem skrzydeł w domu?

To ciekawe pytanie. Tych, których używam na bieżąco – cztery plus kilka skrzydeł z poprzednich sezonów. One nie nadają się już do sprzedaży. Robi się więc z tego konkretny składzik.

 

Nowy sprzęt kosztuje od 15 do 20 tys. zł

Jakie cechy powinien mieć adept paralotniarstwa?

Wystarczy podstawowa sprawność fizyczna. Jest to sport ogólnodostępny dla wszystkich od 15. roku życia, bo takie są przepisy w Polsce. Znam osoby, które jeszcze po 70. urodzinach śmiało uprawiają ten sport.

 

Co zrobić, by zacząć przygodę z lataniem?

W internecie szukamy dobrej szkoły paralotniowej i przystępujemy do kursu. Otrzymamy całą niezbędną wiedzę oraz sprzęt potrzebny do latania. Kurs jest dwuetapowy. Najpierw uczymy się startów i lądowań. Potem lotów wysokich, gdzie wykorzystujemy prądy wznoszące. Po zakończeniu kursu zdajemy egzamin, który właściwie jest tylko formalnością. Otrzymujemy świadectwo kwalifikacji pilota paralotni i z tym dokumentem możemy rozpocząć samodzielne latanie. Ja oczywiście rekomenduję znaleźć fajną ekipę, z którą można latać i wymieniać się doświadczeniami czy zgłębiać swoją wiedzę.

 

Dużo szkolisz?

Szkolę przede wszystkim osoby, które już mają uprawnienia i chcą latać. Prowadzę kursy doszkalające, uczące jak latać dalej i wyżej, szybciej i bezpieczniej.

 

Zakończmy więc rozmowę tematem finansowym. Jakie są przybliżone koszty uprawiania tego sportu?

Na początku możemy kupić sprzęt używany. Oczywiście warto wtedy poradzić się swojego instruktora albo kogoś bardziej doświadczonego. Kwota minimum za sprzęt używany to około 7 tys. zł, natomiast nowy sprzęt to rząd wielkości od 15 do 20 tys. zł minimum.

 

Michał Gierlach

35 lat, absolwent Politechniki Krakowskiej. Czterokrotny mistrz Polski w paralotniarstwie, w zawodach Red Bull X-Alps zajął 9. miejsce, a w Mistrzostwach Świata w 2013 roku w stawce 150 pilotów z całego świata uzyskał 8. lokatę.

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do