Reklama

Dzieci na himalajskich trekkingach: inspiracja czy przesada? Czterolatek w bazie pod Everestem

Bardziej imponują mi starsi. Kiedy byłam na K2, tego samego dnia co i ja - wtedy 56-latka - na szczycie stanęła 62-letnia Białorusinka z Kanady. Przyznaję, zyskała tym mój szacunek. W takim wieku wydolność jest już słabsza, a zbudowanie formy jest dużo trudniejsze niż u młodzieży.

 

Poniższy tekst ukazał się w letnim Wydaniu Specjalnym nr 6(40)/2024.

 

Wędrowałam z prowadzoną przez siebie grupą do bazy pod Everestem. Akurat przystanęliśmy w jakimś punkcie widokowym, gdy zza bliskiego zakrętu wyłoniła się idąca niespiesznie rodzina. Uwagę wszystkich z nas skupił mały chłopiec, dziarsko na swoich nóżkach maszerujący po kamienistej drodze, mimo że jeden krok dorosłego oznaczał jego trzy.

 

- Namaste! - zagaiłam nepalskim pozdrowieniem, zaraz potem przechodząc już na angielski. - Ile on ma lat? - zapytałam pełna podziwu dla Młodego. - Cztery - odparł z uśmiechem ojciec. Jak się okazało turyści pochodzili z Rosji ("może to antyputinowscy Rosjanie?" - przemknęło mi przez myśl z nadzieją) i wracali już z everestowego base campu, gdzie chłopiec dotarł wprawdzie nie w standardowe 8 dni (taki czas mają typowe grupy turystyczne), ale w 15. Dłuższy czas niczego mu nie ujmował, świadczył natomiast o rozsądku rodziców.

 

Spotkanie z 4-latkiem miało miejsce trzy lata temu. Przypomniało mi się o nim teraz, bo w ostatnich miesiącach w internetowych mediach wyskakiwały mi wielkie tytuły: „To dopiero jest rekord” albo "Niebywały wyczyn". Chodziło o to, że iluś tam-latek dotarł pod Everest, albo nawet że… zdobył Everest (to akurat dowód, że piszący niekoniecznie zna się na temacie, bo przecież nie chodziło o szczyt, a jedynie o bazę, dobre 3500 km niżej). Zaraz po tym, jak nasze media rozpisywały się na czołówkach portali o 6-latku z Polski, dowiedziałam się o 6-latku z Indii, a następnie 5-letnim Singapurczyku, 4-letniej Czeszce i kilku innych dzieciakach, chociaż rekordzistą stał się dwuletni Szkot, tyle że on akurat nie szedł na własnych nogach, tylko został wniesiony. Dziwne, że szukający sensacji dziennikarze zapominali o małoletnich Szerpach, dla których wysokogórskie tereny to swego rodzaju przydomowe podwórko.

 

 

Jeśli pisanie o kilkuletnich turystach himalajskich jest formą inspiracji do aktywności rodzinnych, to wszystko w porządku. Natomiast robienie z tego sensacji, nagłaśnianie ich jako mega osiągnięć, to już mocna przesada. W przypadku dzieci, w dojściu do bazy pod Everestem, największy szacunek budzą ich małe nóżki, ale skoro chodzą po polskich górach, to niby dlaczego nie miałyby chodzić po podobnym terenie, tyle że w Himalajach? Droga do bazy pod Everestem to najnormalniejszy trekking, nie wymagający żadnego wspinania, na dodatek w terenie bardzo dobrze zagospodarowanym turystycznie (co i rusz są pensjonaty zapewniające spanie wraz z wyżywieniem), a jedyną trudność stanowi związane z wysokością niedotlenienie. Owszem, tak jak i u dorosłych, może mieć ono przełożenie na bóle głowy czy w skrajnych sytuacjach ostrą chorobę wysokogórską, ale można temu zwykle zapobiec przez rozsądną, wydłużoną aklimatyzację, czyli skrócenie dziennych odcinków i rozłożenie trasy na więcej dni.

 

Do rekordów w kategorii "najmłodszy" zdystansowane podejście mam przede wszystkim w przypadku większych wysokości. Nie widzę powodów do ekscytacji tym, że dwudziestolatek wszedł na Everest, K2 albo zaliczył Koronę Ziemi. Fajnie że to osiągnął, ale nie widzę różnic między 20-letnią osobą, a dajmy na to 40-letnią. Mało tego, tak naprawdę owe 20 lat fizjologicznie to optymalny wiek na takie wyprawy.

 

Jeśli koniecznie chcemy licytować się metrykami, bardziej imponują mi starsi. Kiedy byłam na K2, tego samego dnia co i ja - wtedy 56-latka - na szczycie stanęła 62-letnia Białorusinka z Kanady. Przyznaję, zyskała tym mój szacunek – w takim wieku wydolność jest już z założenia słabsza, a zbudowanie formy jest dużo trudniejsze niż u młodzieży. Tyle że media o niej nie pisały.

 

Ale wracając do dzieci… Fajnie, że dzieciaki zabierane są w góry. Zgadzam się ze starym polskim przysłowiem: "czym skorupka za młodu nasiąknie…" Dlatego cieszą mnie rodziny, w których od małego zaszczepia się dzieciom jakieś pasje i pokazuje świat. Równocześnie jestem zwolenniczką rozsądku.

 

Znam kilka przykładów potwierdzających, że nadgorliwość i ambicje rodziców mogą mieć odwrotny efekt, czyli skutecznie zniechęcić młodego człowieka do tego, czym fascynują się rodzice. W przypadku ambitniejszych gór dochodzi jeszcze kwestia ewentualnego zagrożenia życia i wpływu niedotlenienia na mózg młodego człowieka - dobrze to im raczej nie robi.

 

Tak na marginesie – przy wydawaniu zezwoleń na zdobywanie Everestu wprowadzono limit wiekowy. Wynosi on 16 lat od strony nepalskiej i 18 od chińskiej. Zanim do tego doszło, najmłodszym zdobywcą najwyższej góry stał się 13-latek, ale po tym jak jeden z Szerpów zapowiedział, że zabierze ze sobą na wyprawę 9-letniego syna, władze zdecydowały o przerwaniu tego swoistego wyścigu w walce o tytuł "najmłodszego".

 

Swoją drogą ciekawe, czy przy dzieciakach, które dotarły do Everest Base Camp, informacje ukazujące się o nich w mediach to inicjatywa dziennikarzy, czy też efekt działań mających marketingowe podejście rodziców, którzy sami z siebie zabiegają w mediach o rozgłos. Jeśli to drugie, to powstaje pytanie, czy rodzinna wyprawa była rzeczywiście dla dziecka, czy dla podbudowania ego rodziców? Mam nadzieję że takich rodziców, którzy jeżdżą z dziećmi w góry dla szczerej frajdy i osiągnięcia wymarzonego celu - ot tak, po prostu, dla siebie - nadal będzie zdecydowana większość.

 

 

W wydaniu drukowanym ten artykuł znajdziesz pod tytułem "Licytacja na metryki".

 

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 09/08/2024 20:42
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do