Reklama

Morsowanie w górach - moda czy nieodpowiedzialność? Specjaliści o korzyściach z zimnych kąpieli

Górskie morsowanie staje się coraz modniejsze. Turyści w szortach chętnie wchodzą na Babią Górę albo na Śnieżkę. Zdarza się, że przeceniają swoje siły i z pomocą idą im ratownicy. Czy zatem suche morsowanie to oznaka głupoty i nieodpowiedzialności czy sport, jakich wiele?     

 

Golasy budzą emocje

 

Była mroźna i śnieżna połowa stycznia 2021 roku. Ratownik dyżurny Grupy Podhalańskiej GOPR melduje: „W rejonie Gówniaka w Masywie Babiej Góry znajduje się 5 osób, które – pomimo skrajnie trudnych warunków pogodowych – postanowiły zdobyć szczyt niemal bez ubioru. Jest to nowa moda polegająca na chodzeniu po górach zimą wyłącznie w butach i szortach, bez bielizny termicznej, długich spodni, swetra, czy kurtki”.

 

Jak trudne potrafią być warunki na Babiej Górze o tej porze roku, nie trzeba nikomu mówić. Sytuacja była skrajnie niebezpieczna. Idący czerwonym szlakiem turyści dzielą się z górskimi morsami ubraniami, ale stan jednej z kobiet jest na tyle ciężki, że nie może iść o własnych siłach. W rejon Gówniaka (1644 m n.p.m.) rusza ponad 20 ratowników. Po dotarciu na miejsce znoszą ją na przełęcz Krowiarki, gdzie czeka już karetka pogotowia. - Przestrzegamy, aby cele swoich górskich wypraw dopasowywać do panujących w górach warunków oraz do posiadanych umiejętności, wyposażenia i doświadczenia – apelują po akcji ratownicy. 

Do podobnych sytuacji dochodzi w innych częściach Beskidów, a także w Karkonoszach, gdzie modne staje się wchodzenie w szortach na samą Śnieżkę. 

Gdyby akcje ratowników górskich były płatne, odechciałoby się im chodzić na golasa po górach - to jeden z wielu komentarzy, które górskie morsy słyszą na szlaku. Czy naprawdę są aż tak nieodpowiedzialni? Czy tylko po nich rusza zimą na akcję Górskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe? 

 

Przed nami kolejna zima. Spójrzmy zatem na górskie morsowanie bez emocji. O fachowe porady poprosiliśmy specjalistów. Jedno jest pewne: zanim ruszymy w szortach w góry, trzeba się do tego przygotować.   

 

Kąpiele w zimnej wodzie i kriokomory

 

Na początek podejdźmy do tematu nieco naukowo, co pozwoli nam zrozumieć motywację przynajmniej części górskich – i nie tylko – morsów. Jak zauważa Szymon Kałuża, fizjoterapeuta pracujący m.in. w Legii Warszawa, terapia zimnem jest stosowana w sporcie mniej więcej od początku lat 60. XX wieku. Choć wykorzystywanie zimna w celach zdrowotnych było już znane w starożytnej Grecji. 

Zimno jest głównie stosowane w celach przeciwbólowych i przeciwobrzękowych. Efekt ten jest spowodowany zmniejszeniem objętości naczyń krwionośnych. W medycynie sportowej lód okazuje się ważną częścią protokołów w przypadkach urazów ostrych. Rekomenduje się wtedy chłodzenie urazu przez 20 minut co najmniej trzy razy dziennie – wskazuje Szymon Kałuża. Z zimnem kojarzy się też krioterapia. Ona z kolei często jest stosowana w odnowie biologicznej po aktywności fizycznej. 

 

Najpopularniejsze formy stosowania zimna po aktywności to kąpiele w zimnej wodzie i kriokomory.  Te pierwsze zostały spopularyzowane w ostatnich latach przez Holendra Wima Hofa, zwanego Icemanem. To on łącząc ćwiczenia oddechowe i zimne kąpiele stworzył metodę, która - jak twierdzi autor - ma korzyści prozdrowotne. Sportowcy korzystają z zimnych kąpieli zazwyczaj do pół godziny po treningu. Rekomendowana temperatura powinna wynosić od 8 do 12 stopni Celsjusza, a czas zanurzeń od 10 do 20 minut w zależności od rodzaju treningu. 

 

 

Korzyści ze stosowania zimnych kąpieli to między innymi zmniejszenie odczuwania bólu mięśniowego po ćwiczeniach, zwolnienie procesów metabolicznych w urazach mięśniowych oraz subiektywne odczucie przyspieszania rekuperacji [odzysku ciepła] pomiędzy sesjami treningowymi u sportowców. W organizmie po zastosowaniu zimnej kąpieli występuje tzw. flush effect. Schłodzone ciało rozgrzewa się, a naczynia krwionośne rozszerzają, powodując zwiększony przepływ krwi. To pomaga „wypłukać” produkty uboczne metabolizmu, dostarczając składniki odżywcze i tlen do tkanek w celu ich regeneracji. Terapie zimnem mogą powodować uwalnianie w organizmie hormonów, np. noradrenaliny która może mieć pozytywny wpływ na nastrój i regenerację ciała – tłumaczy fizjoterapeuta.  

 

W porównaniu z zimnymi kąpielami kriokomory generują znacznie niższe temperatury, nawet od minus 110 do minus 140 stopni Celsjusza. To wpływa na czas zabiegu, który trwa tylko od dwóch do czterech minut.  Badacze zajmujący się tematem regeneracji w sporcie wskazują liczne, pozytywne efekty takiej terapii. To m.in. obniżenie bólu, optymalizacja ostrych i przewlekłych procesów regeneracyjnych, poprawa jakości i długości snu, przyspieszenie i odnowa w urazach układu ruchu oraz obniżenie efektów procesów zapalnych. 

 

Skoro zatem już wiemy, jakie korzyści może przynieść morsowanie, porozmawiajmy zarówno z amatorem tego sportu, jak i ratownikiem GOPR. 

 

Wypadków z udziałem morsów jest niewiele

 

Emil Makutynowicz, ratownik Grupy Karkonoskiej GOPR

 

Każdą akcję górską odnotowujecie w statystykach. Jaki odsetek osób, którym udzieliliście pomocy, stanowią suche morsy? 

W poprzednim sezonie zimowym – od 2 listopada 2023 do 1 kwietnia 2024 roku - Grupa Karkonoska GOPR odnotowała 25 przypadków hipotermii, z czego trzy dotyczyły osób uprawiających suche morsowanie. Te trzy przypadki zdarzyły się na Śnieżce, a zakończyły się na pierwszym stopniu hipotermii. Liczba wypadków w stosunku do osób, które uprawiają tę aktywność - a jest ich mnóstwo – okazuje się naprawdę mała. Oby i tak było w tym roku. Na niską liczbę wypadków oraz to, że nie były one ciężkie, mogła wpłynąć dość ciepła zima. Ważne jest też, że na szczycie Śnieżki są po stronie czeskiej dwa miejsca, gdzie można się ogrzać oraz ubrać w ciepłą odzież. Na Babiej Górze nie ma takich miejsc i wypadki z ubiegłego sezonu zimowego skończyły się tam dużo gorzej.

 

 

[paywall]

Dlaczego tak chętnie turyści w szortach odwiedzają Śnieżkę? Przecież to bardzo “zdradliwa” góra pod względem pogodowym. 

 

Śnieżka jest najwyższym szczytem Karkonoszy i przyciąga tysiące turystów. Każdy, kto przyjeżdża w góry, musi na nią wejść. Ona po prostu działa jak magnes. Dodatkowo zimą, warunki są często skrajnie trudne, co sprawia, że niektórzy traktują to jako dodatkowy challenge. 

 

O co byś apelował jako ratownik GOPR, by górskie morsowanie było czymś bezpiecznym?

 

Po pierwsze, niezbędne jest fizyczne i psychofizyczne przygotowanie oraz sukcesywne przyzwyczajanie ciała do niskiej temperatury. Po drugie, należy ruszać na szlak z odpowiednim sprzętem. W plecaku powinien znajdować się wielowarstwowy zestaw ciepłych ubrań (jedna warstwa folii NRC nie działa!), łącznie z czapką i rękawicami. Do tego ciepła i bardzo słodka herbata, która pozwoli uzupełnić magazyn energii, potrzebny w przypadku wystąpienia drżeń mięśniowych, które powodują wzrost temperatury głębokiej ciała. Drżenia mięśniowe występują w pierwszym stopniu hipotermii i są jednym z mechanizmów obronnych naszego organizmu walczącego z wpływem niskiej temperatury. Po trzecie, warto jest mieć obok osobę, która w razie wypadku będzie w stanie udzielić nam pierwszej pomocy oraz wezwać GOPR. W momencie kiedy zbagatelizujemy objawy pierwszego stopnia hipotermii, zapasy energii się skończą, drżenia mięśniowe ustaną, nasz organizm straci ostatnią możliwość samoistnego wytwarzania energii cieplnej. W takim przypadku wejdziemy w drugi stopień hipotermii, co skutkuje zaburzeniami świadomości, gdzie samodzielne ubranie się czy wezwanie pomocy jest wręcz niemożliwe. 

 

Moda na turystykę w szortach będzie rosnąć, czy tylko mi się tak wydaje?

 

Uważam, że jeszcze przez kilka lat ten trend może być wzrostowy, ale jak wszystkie trendy, kiedyś się skończy. Oby wydarzyło się to samoistnie, a nie za sprawą poważnych wypadków, które będą nagłośnione i staną się hamulcem dla amatorów mocnych wrażeń”. Podczas szkoleń medycznych dla ratowników górskich zawsze poruszany jest temat hipotermii. Przed sezonem zimowym odbywa się szkolenie, którego tematem przewodnim jest leczenie hipotermii oraz ewakuacja w warunkach zimowych. GOPR posiada także specjalistyczny sprzęt do diagnostyki, termoizolacji, ogrzewania aktywnego oraz ewakuowania osób wychłodzonych. 

 

Jak zatem patrzeć na spotykanych na szlaku morsów? Pierwsze skojarzenie może być takie: to ludzie nieodpowiedzialni... 

 

Wydaje mi się, nie można nikogo szufladkować. Są osoby, które do wyjścia “nago” na Śnieżkę przygotowują się naprawdę długo. Mają odpowiednie zaplecze sprzętowe oraz personalne, wybierają słoneczną i bezwietrzną pogodę, ruszają z planem awaryjnym. Choć oczywiście są także osoby, które usłyszały o tej modzie w telewizji albo przeczytali artykuł. Postanawiają więc sami zdobyć szczyt, nie przewidując pogody, ani tego, że może się wydarzyć jakaś sytuacja awaryjna. Każda nieprzemyślana decyzja zwiększa ryzyko poważnych wypadków i konsekwencji. 

 

Emil Makutynowicz 

29 lat, ratownik medyczny. W Grupie Karkonoskiej GOPR od 2014 r. 

 

W szortach na Śnieżkę

 

Łukasz Szpunar “Icekingiem”, rekordzista Guinnessa w morsowaniu w lodzie

 

Na początek zapytam, czy morsowanie jest sportem?

 

Uważam, że tak, choć samo morsowanie dzielę na trzy kategorie. Pierwsza to morsowanie medytacyjne, gdy jesteśmy w małym gronie albo sami; druga to sportowe, gdy liczą się wyniki i progres. W tym przypadku patrzymy na czas oraz staramy się z każdym treningiem coraz bardziej adaptować do zimna. I wreszcie trzecia - morsowanie integracyjne albo inaczej biesiadne, kiedy spotykamy się w klubowym gronie z innymi morsami. Jest wtedy dużo dobrej energii i nie liczy się w tym przypadku długość morsowania. 

 

Natomiast w przypadku morsowania sportowego dbamy o to, by jego wyniki były jak najlepsze. Liczy się odpowiednia dieta, nawodnienie, regeneracja, treningi i utrzymanie organizmu w homeostazie. Ja na co dzień pracuję z trenerem oddechu, fizjoterapeutą, trenerem mentalnym, dietetykiem klinicznym i na końcu nie mniej ważnym – trenerem personalnym. 

 

Z jakim wydatkiem energetycznym wiąże się ekspozycja na zimno?

Ogromnym! Wydaje się nam, że nic nie robimy siedząc w wodzie. Natomiast organizm pochłania ogromną energię na ogrzanie ciała. Nie dziwi zatem, że po morsowaniu człowiek czuje się jak po treningu sportowym. Pojawia się nie tylko zmęczenie, ale również endorfiny, wydziela się dopamina. Po swoim biciu rekordu Guinessa (4 godz. i 2 min w lodzie) i w trakcie przygotowywania się do niego, za każdym razem byłem tak głodny, że jadłem trzy obiady. Pierwszy wpadał do żołądka niemal niezauważony, drugi był przystawką, a dopiero trzecim się najadłem. To pokazuje, z jakim wydatkiem kalorycznym wiąże się morsowanie. 

 

Największa bariera jest w głowie 

 

Czy każdy ma zdolność do morsowania? 

Jedynym wykluczającym z gry czynnikiem są problemy zdrowotne. Cała reszta to zazwyczaj bariera w naszej głowie. Większość z nas woli przecież ciepło niż zimno. Wiele osób trzeba wprost wprowadzać do wody za rękę. Ciężko im samym podjąć tę decyzję, postawić pierwszy krok. Chcą, ale obawiają się. Zresztą ze mną było podobnie. Przez osiem lat migałem się od morsowania, na które zapraszał mnie znajomy, aż w końcu wszedłem do wody. I co? Pożałowałem, że te osiem lat zmarnowałem! Obecnie morsuję od czterech lat, natomiast leci już trzeci rok, jak moja przygoda wkroczyła na wyższy poziom.

 

 

Cienka czerwona linia – kiedy wiemy, że ją przekraczamy? Jak z przygody nie popaść w tragedię?

Kiedy dostrzegamy pierwsze objawy odmrożeń albo stan wychłodzenia organizmu spada... Są takie bariery, których morsując staramy się nie przekraczać. Pierwszym i najważniejszym jest temperatura ciała – ona nie może spaść poniżej 35 stopni. Wtedy człowiek zaczyna zachowywać się jak pijany, jego mowa jest wolniejsza, nie ma sensownych reakcji. Ma problem podać podstawowe dane: ile ma lat, jak ma na imię jego dziecko. Organizm prowadzi wtedy walkę o przetrwanie. Trzeba się ubierać, zakończyć przygodę i w ogóle nie ma tematu. Trzeba też uważać na białe punkty na skórze, które mogą oznaczać odmrożenia. Natomiast lekka hipotermia w warunkach kontrolowanych jest do przyjęcia. Zdarzało mi się w niej być, ale lepiej tej bariery nie przekraczać. Podczas bicia przeze mnie rekordu moja temperatura spadła tylko o jeden stopień – z 36,6 na 35,6. Mój organizm dobrze funkcjonował, bo był zaadaptowany do takiego zimna. 

 

Mówi się, że ekspozycja na zimno ma zbawienny wpływ na naszą odporność. Widzisz różnicę w swoim zdrowiu?

Mówi się, że morsy nie chorują. Ale to mit – morsy chorują, ale swoje infekcje przechodzą lżej i szybciej wracają do zdrowia. Często też obchodzi się bez antybiotyków. Zimna woda faktycznie podbija odporność. Przyjęło się, że jak jesteś chory, to wygrzej się i wejdź do ciepłej wanny. Ja powiedziałbym raczej – wejdź do zimnej wanny.

 

Wejście na Śnieżkę było spełnieniem marzeń 

 

Co ciągnie morsów na Śnieżkę?

Na początku swojej drogi z suchym morsowaniem wejście na Śnieżkę w szortach było dla mnie spełnieniem marzeń. Później okazało się, że od pomysłu do realizacji minęły raptem dwa miesiące, bo spotkałem na swojej drodze kilka osób, które chciały podjąć to wyzwanie razem ze mną. Znaleźliśmy warsztaty przygotowujące do wejścia na najwyższy szczyt Karkonoszy. Podczas ataku szczytowego mieliśmy niewiarygodnie piękną pogodę – słońce, bezchmurne niebo, niemal bez wiatru.  

 

To zdarza się tu niezwykle rzadko.

Jak wiadomo Śnieżka jest najbardziej wietrznym szczytem w Europie i przez 300 dni w roku panuje tu kiepska pogoda. Zimą warunki potrafią być iście arktyczne i bywa ciężko. Mam dużo znajomych, którzy na pięć wypraw na Śnieżkę weszli raz albo dwa. Ostateczną decyzję o wejściu lub odwrocie morsy podejmują po dojściu do schroniska Dom Śląski (ok. 1400 m n.p.m.). Kto był w tym rejonie Karkonoszy ten wie, że od schroniska na szczyt (1603 m n.p.m.) jest tylko pół godziny, ale na tym odcinku wieją naprawdę porywiste wiatry. Idąc bezleśnym grzbietem jesteśmy narażeni na ekspozycję na wszystkie niekorzystne zimowe warunki.

 

Czy poza Śnieżką jest jeszcze jakieś kultowe miejsce dla morsów?

Ważnym miejscem na morsowej mapie Polski jest Wodospad Podgórnej w Przesiece. Tworzą go przepięknie położone kaskady wodne wśród skał.

 

Pomaganie przez morsowanie

 

Wasze morsowe wejście na Śnieżkę wywołało sporo emocji...  

 

Komentarze były zarówno pozytywne i negatywne, ale faktycznie zrobił się szum. Postanowiliśmy to wykorzystać i połączyć morsowanie z pomaganiem innym. Tak zaczęła się moja historia z akcjami charytatywnymi. Pierwszy projekt zakładał zbiórkę funduszy na rehabilitację córki znajomej z rozszczepem kręgosłupa. Weszliśmy wtedy na cztery szczyty w szortach. To była Tarnica, Kasprowy Wierch, Łysica i na końcu jeszcze raz Śnieżka. Za każdym razem pogoda trafiała nam się idealna. I to do tego stopnia, że wchodząc na Kasprowy Wierch wszyscy myśleli, że mam odmrożenia, a to były poparzenia słoneczne.

 

Co jest ważne w takich morsowych wyjściach w góry?

Trzeba iść swoim tempem. Nie za szybko, żeby się nie spocić, ale też nie za wolno, by organizm się nie wychłodził. Należy zatem iść tak, by było ci ciepło, ale co ważne - nie za ciepło. Na takie wyprawy warto ruszać małą grupą. Polecam dwie, trzy osoby plus “ratownik”, który idzie z plecakiem, sprzętem i jest ubrany. W razie potrzeby pomoże też ubrać się innym. Ważne jest również, by każdy miał ze sobą plecak, w którym niesie niezbędne wyposażenie i kompletne ubrania górskie, które zakłada po zdobyciu szczytu.

 

Dlaczego odradzasz wejścia w większych grupach? 

 

Im większa grupa, tym zwiększa się ryzyko, że coś może się stać. Owszem, są w Polsce wejścia po 200, a nawet i 300 osób. Na szczęście nic złego się nie wydarzyło, ale lepiej być ostrożnym. Zimą w szortach na różne szczyty weszło już w Polsce i na świecie na pewno kilka tysięcy osób. Ale nie o tych udanych i bezpiecznych wyprawach się mówi, tylko o wypadkach, które się zdarzają. Głośno było na przykład o dziewczynie, która wyruszyła w góry bez przygotowania i osoby wspomagającej. Nie miała odpowiedniego ubrania, ani pojęcia, jak się zachowywać. Niestety, takie akcje robią nam czarny „piar”. Pamiętajmy, że wszystko jest dla ludzi, tylko trzeba to robić z głową. Do każdej górskiej wędrówki należy się dobrze przygotować – bez względu na to, czy idziemy w samych szortach, na nartach skiturowych czy trekkingowo.  

 

Nie ma kodeksu morsa

 

Tak jak w góry nie wychodzimy bez przygotowania, tak nie pchamy się na szczyty w szortach bez… no właśnie czego? Jak wygląda przygotowanie do tego typu górskiego wędrowania?

 

Przygodę z suchym morsowaniem zacząłem od biegów po płaskim, bo jestem z Tarnobrzegu. Na początku nikt mnie tam nie znał, więc to była nie lada atrakcja, kiedy golas przebiegł przez miasto. Teraz nie robi to raczej na nikim wrażenia. Najlepszym treningiem jest bieg 5- albo 10-kilometrowy w pobliżu miejsca zamieszkania. Miejsca, które znamy, wiemy którędy wrócić i gdzie się schronić. 

 

Istnieje coś takiego jak kodeks morsa?

Nie ma pisanego kodeksu, natomiast podstawową sprawą jest nasze bezpieczeństwo. W związku z tym podczas morsowania tak suchego, jak i mokrego trzeba zminimalizować możliwie do zera potencjalne zagrożenia. Idąc w góry musimy się wyposażyć we wszystkie rzeczy, które powinien mieć turysta wybierający się na szlak: raczki, kijki, odpowiednie ubranie termiczne, ciepłe, warstwowe. To powinna być osoba doświadczona w górach! Kierujmy się zdrowym rozsądkiem, własne ambicje chowając do kieszeni. Musimy dostosować się do panujących warunków pogodowych i jeżeli jest niebezpiecznie odpuścić. 

 

Gdy idziemy w góry większą grupą, powiadamiamy służby ratownicze?

Ja zawsze to robię. Zazwyczaj ratownicy przyjmują zgłoszenie, ale nie pochwalają. Jednak nie mogą niczego zabronić, bo nie ma zakazu chodzenia w szortach po górach. 

 

Korona Gór Polski w szortach

 

Czy w tym sporcie są ludzie przypadkowi? 

Morsowanie na powietrzu jest łatwiejsze niż w wodzie i również dla naszej psychiki stanowi mniejszą barierę. Jednak nie mówię tu o wyjściu w góry, ale o morsowaniu po płaskim. Te osoby, które znam, są w tym przećwiczone i świadome. Nie znam nikogo, kto wstał z kanapy i postanowił, że na następny dzień wejdzie na szczyt w szortach. Większym zagrożeniem są dla mnie osoby zjeżdżające ze Śnieżki na jabłuszku albo poruszające się na czworakach lub ci, którzy nieprzygotowani schodzą z wyciągu na Kopę i idą na szczyt, choć są pierwszy raz w górach. 

 

Planujesz zdobycie Korony Gór Polski w szortach?

 

Noszę się z tym projektem od kilku lat. Wiele szczytów jest prostych do zdobycia, nie przekraczają nawet 1000 m n.p.m. Ale są i bardziej wymagające, jak Rysy, Babia Góra czy wspomniana Śnieżka. Temat jest więc bardzo kontrowersyjny. Dla ostudzenia potencjalnych komentarzy dodam, że wejście na Rysy planuję zrobić z przewodnikiem oraz ratownikiem.

 

Łukasz Szpunar “Iceking”

 

36 lat. Jego rekord Guinnessa w morsowaniu w lodzie wynosi 4 godziny i 2 minuty. Pokonał również 504 km przez Polskę w szortach, biegnąc dzień po dniu dystans maratonu. Ze Złotego Stoku do Mielna dotarł w zaledwie 12 dni. Organizuje warsztaty, imprezy morsowe i propaguje ten sport.

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 13/12/2024 15:00
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do