Patrząc na tegoroczną pogodę, trudno oprzeć się wrażeniu, że nic nie zadziała lepiej na globalne ocieplenie niż solidny lockdown. Najlepsze warunki śniegowe od lat sprawiły, że narciarze jeździliby na trasach narciarskich i w długi weekend majowy i może nawet później – gdyby oczywiście jeździć mogli.
Szukając jakichkolwiek dobrych stron panującej pandemii, przypomniałem też sobie niegdysiejsze obserwacje bratniego narodu czeskiego, który w outdoorze się realizował za pomocą rowerów, pieszych wędrówek, nart biegowych i innych dyscyplin. Pamiętam te smutne rozmyślania, że my Polacy tacy nie jesteśmy i w zdecydowanej większości wolimy nieruchomo grillować niż siłą własnych mięśni zdobywać świat. No i proszę, pandemia sprawiła, że rowery zniknęły z półek sklepowych, a zaraz za nimi narty skiturowe i biegowe.
Sam, gnany chciwością, wygrzebałem swe stare narty skiturowe, które już prawie miały ozdobić ścianę w schronisku w Pasterce jako artefakt czasów, kiedy śnieg po prostu zimą był. Po wrzuceniu oferty sprzedaży na jedną z grup facebookowych najpierw była minuta ciszy, a potem telefon wibrował niemal bez przerwy aż do momentu, gdy wrzuciłem komunikat, że narty pozostały wspomnieniem. Ludzie pisali jeszcze trzy dni, czy może klient się nie rozmyślił, bo oni by chętnie te narty nabyli.
Polacy wygonieni z galerii handlowych i nie wpuszczeni do lokali gastronomicznych pokochali outdoor. Nareszcie!
Niestety, bez wzajemności. Outdoor w postaci szlaków i terenów do uprawiania turystyki aktywnej, projektowany na nikły odsetek naszego społeczeństwa zatkał się na trasach dojazdowych, parkingach i samych szlakach wreszcie.
Co z tym zrobić? Z w gruncie rzeczy dobrym trendem aktywnego spędzania wolnego czasu? Najpiękniejsze podejście, takie prawdziwie nasze, zaprezentował Tatrzański Park Narodowy – komunikując, że „w związku z obserwowanym przez pracowników TPN masowym ruchem skiturowym” po prostu zamknął Dolinę Pańszczycy. Nie omieszkał przy tym dodać, że jeżeli nagminne będzie łamanie zasad w innych rejonach, TPN nie wyklucza kolejnych zamknięć dla turystyki narciarskiej. Nie wspomniał przy tym o łamaniu jakich zasad mowa, więc mniemać należy, że chodzi o zasadę, że do tej pory na skitury wychodziło pięć osób na krzyż, z czego cztery znały się doskonale.
Komunikat ten zbiegł się w czasie z informacją o kolejnej podwyżce biletów wstępu do TPN i parkingu na Palenicy Białczańskiej. O ile podwyżkę cen parkingu (niższą, jeżeli wykupimy bilet online) można jeszcze zrozumieć jako walkę z korkami, to podwyżkę cen biletów o 16 proc., przy 4 proc. inflacji nie można postrzegać inaczej niż korzystanie z pozycji monopolisty. Czemu to robią? Bo mogą. Szkoda, że postępuje tak instytucja, która szczytne cele ma na sztandary wpisane. Szkoda, że w czasie, kiedy bardzo potrzebny był komunikat „wiemy, że wszystkim jest ciężko, więc chociaż nacieszcie się tymi nartami przez chwilę” został wypuszczony „Spadać albo płacić. A najlepiej płacić i spadać”.
Niezwykle sympatycznym przejawem obecności wirusa były odświeżone więzy rodzinne i przyjacielskie. Jeszcze nigdy przez nasze skromne lądeckie mieszkanko w sezonie zimowym nie przewinęło się tylu lokatorów. Prawdopodobnie pomogło w tym zamknięcie hoteli w kraju i centrów narciarskich za granicą, ale nie szukajmy dziury w powodach. Było to niezwykle miłe - mieszkać w tyle osób na tak niewielu metrach i jeszcze udawać, że się pracuje zdalnie.
Z tą pracą zdalną, to w ogóle chyba największa zdobyć cywilizacyjna przy okazji tego wirusowego nieszczęścia. Pamiętam, jak jeszcze dwa lata temu, szczytem dumy i korporacyjnego luzu było przyjechać w góry w czwartek, w piątek być na zdalnej, ten jeden dzień w tygodniu albo i czasem jeden w miesiącu. A teraz? Proszę bardzo, można mieszkać w górach, byle w zasięgu internetu. No oczywiście, jak ma się stary dom po babci, bo przecież w pensjonatach nie wolno…
Jednak wszystkie te wyszukane plusy tej pandemii oddałbym w jednej chwili, żeby było jak było. Szkoda tych co odeszli, szkoda dzieci na edukacji zdalnej, szkoda zmartwień i zastanawiania się, jak utrzymać zamknięty biznes. Oby do lata. Z tym, że może nie w Tatrach.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!