Roman Ficek przebiegł GSB w niecałe 94 godziny. Nam zajęło 16 dni – i to sztafetowo. Ale nie o żadne rekordy nam chodziło, tylko o przeżycie fantastycznej, górskiej przygody. Po raz kolejny przekonaliśmy się też, że na szlaku najważniejsi są ludzie.
Na pomysł wspólnego przejścia Głównego Szlaku Beskidzkiego wpadła rok temu nasza redakcyjna koleżanka Magdalena Przysiwek. Bardzo dobrze ją znacie z łamów magazynu „Na Szczycie” i spotkać możecie na naszym stoisku podczas górskich festiwali. To ona przeprowadza wywiady z himalaistami i wspinaczami, które chętnie oglądacie na naszych kanałach w internecie. Podczas samotnych wędrówek po Beskidzie Śląskim i Żywieckim stwierdziła, że pokonanie pół tysiąca kilometrów GSB stanie się jej celem na najbliższe lata. Zaraziła nas GSB do tego stopnia, że stwierdziliśmy, iż wesprzemy ją w tym przedsięwzięciu.
[middle1]
- Nie wszyscy mogą sobie pozwolić na dodatkowy, dwutygodniowy urlop. Nie każdy jest też gotów na przejście całego 500-kiloemtrowego szlaku, stąd pomysł sztafety – tłumaczy Kajetan Domagała, redaktor naczelny „Na Szczycie” i dodaje: - Naszym celem nie było żadne bicie rekordów. Nie planowaliśmy szybkiego i spektakularnego przejścia. Chcieliśmy się skupić na ludziach, których spotykamy na trasie. I dopiero przez ich historie przybliżyć wszystkim Główny Szlak Beskidzki. Dlatego tak ważne były dla nas rozmowy zarówno z turystami, jak i gospodarzami obiektów czy mieszkańcami z terenów, przez które przechodzi GSB. Taki był nasz pomysł na pokonanie tego długodystansowego szlaku – tłumaczy redaktor naczelny.

Panorama z Połoniny Wetlińskiej, zdjęcie Daniel Przewoźny
Scenariusz był zatem taki, że Magda idzie cały Główny Szlak Beskidzki – od Wołosatego do Ustronia, a na poszczególnych odcinkach dołączają do niej pozostali. Podzieliła 500 km GSB na 16 dni, średnia dzienna przekroczyła więc 31 km. Dla Romana Ficka i ultrasów to oczywiście „małe piwo przed śniadaniem”, ale dla przeciętnego turysty to spore wyzwanie. Nie było zatem mowy, by ruszać na GSB zza biurka. O nasze kondycyjne przygotowanie dbała przez kilka miesięcy Aleksandra Owsiak, trenerka personalna. Jej zalecenia publikowaliśmy także na łamach „Na Szczycie”.
- Osobiście namawiam do marszobiegów i biegania. Jest to sport, stosunkowo tani, który także możesz uprawiać wszędzie, o dowolnej porze, na świeżym powietrzu, co dodatkowo pozytywnie wpłynie na samopoczucie i odporność. Potrzebujesz jedynie butów i jeśli jesteś dziewczyną/kobietą dobrego biustonosza. Gadżety jak zegarki, GPS, drogie ciuchy nie są konieczne – zachęcała Owsiak. - Wystarczy 30 minut treningu siłowego trzy razy w tygodniu i 30 minut treningu kondycyjnego co drugi dzień. To tyle, co jeden odcinek krótkiego serialu. Gwarantuję, że po kilku miesiącach będziesz miał/a więcej energii, siły, lepszą kondycję i przede wszystkim ochotę na aktywne lato – przekonywała trenerka.
Zabraliśmy się zatem ostro do dzieła. Niestety, na cztery miesiące przed startem nasza „szefowa” projektu nabawiła się ciężkiej kontuzji na ściance wspinaczkowej. Operacja, rehabilitacja itp. itd. – nie było mowy, żeby 1 czerwca ruszyła na szlak. Trzeba było wdrożyć plan B. Na szczęście logistycznie wszystko zostało przez nią zapięte na ostatni guzik. Tylko harmonogram uczestników należało ułożyć na nowo. Oj, dużo przekleństw wtedy padło, nerwowej atmosfery też nie brakowało. Ale ostatecznie w Dzień Dziecka naczelny „Na Szczycie” razem z Danielem Przewoźnym znaleźli się w Wołosatem, gdzie GSB dla nas się zaczęło.
...
Dołącz do grona naszych prenumeratorów aby przeczytać tekst w całości.
Pozostało 79% tekstu do przeczytania.
Wykup dostępJeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie