Reklama

Nie porzucajmy marzeń

Jeśli potrafisz o czymś marzyć, to potrafisz także tego dokonać” – to cytat z Walta Disneya, który w ostatnim czasie usłyszałem. I dał mi on wiele do myślenia.

 

Poniższy tekst ukazał się w wydaniu nr 04/2020.

 

Zacząłem się bowiem zastanawiać, w ilu sytuacjach w życiu tak właśnie miałem. Pragnąłem czegoś tak bardzo, że mimo wielu przeciwności losu chciałem swoje marzenie zrealizować. Wystarczy tylko chcieć...

 

Na pewno łatwiej nam jest, gdy jesteśmy młodsi i nie mamy jeszcze tych wszystkich ograniczeń, które z wiekiem przybywają - jak praca, opieka nad dziećmi, obowiązki rodzinne. Wielu ludzi w sile wieku rezygnuje ze swoich marzeń, bo pochłania ich życie codzienne. A prawda jest taka, że jeżeli nie będzie trochę zwariowanych i marzycielskich pomysłów, to świat stanie w miejscu. Nie będzie przekraczania granic, odkryć geograficznych – choć na dziś wydaje się, że już wszystko zostało odkryte. Często oczywiście zdarza się, że po drodze czeka nas wiele niepowodzeń. I nim osiągniemy jakiś cel, np. wierzchołek góry, to niejednokrotnie musimy się z niej wycofać. Bo niewłaściwa pogoda, kiepskie warunki śniegowe albo po prostu źle się czujemy. Wielokrotnie możemy się też sparzyć na naszych marzeniach. Ale nie ma sensu ich porzucać!

 

W dawnych czasach niektóre pomysły ludzie nazywali wariackimi. Nie dawali im szans na powodzenie, podcinali skrzydła marzycielom już w zalążku samego projektu. A historia później pokazała, że da się przekroczyć w górach magiczną cyfrę 8000. Że istnieje gdzieś nieodkryty jeszcze ląd albo da się opłynąć ziemię dookoła Północnym Przejściem. Co więcej na ośmiotysięcznik można wejść bez tlenu, a na dodatek zrobić to nową drogą. Podobnie zresztą znana na całym świecie ściana – El Capitan w dolinie Yosemite. Wydający się nie do pokonania, 900-metrowy granitowy monolit z czasem poległ w próbach z człowiekiem. Dziś rekord szybkości w zdobyciu go drogą The Nose wynosi 2 godziny i 10 minut! A ile odnotowano przejść solowych! Gdyby nie było marzeń, nie byłoby wielu prób i ważnych dokonań.

 

Kiedy byłem nastolatkiem, miałem mnóstwo marzeń, które z perspektywy czasu wydają mi się dość szalone i karkołomne. I właściwie cieszę się, że nadal żyję patrząc na to co robiłem w górach.

 

Zobacz także:

 

Gdy na przykład miałem 16 lat, wybrałem się z o dwa lata starszym kolegom w Alpy popularnym Fiatem 126p. Pojechaliśmy zdobywać najwyższy szczyt Austrii Grossglocknera, a przy okazji inne alpejskie wierzchołki. Porwałem się na nieznane mi góry z parą jeansów, wełnianym sweterkiem, szmacianymi butami imitującymi górskie modele oraz radzieckim, chyba jeszcze, czekanem. Ale jakież były przygotowania do tej wyprawy! Ile zbierania konserw i niezbędnego prowiantu! Na miejscu wpadłem do szczeliny lodowej i swojej alpejskiej szarży mało co nie przypłaciłem życiem.

 

Kolejnym brawurowym wyjazdem była wyprawa na Pik Lenina. Mam wówczas 18 lat i z dwójką moich kolegów marzymy o zdobyciu tego siedmiotysięcznika. Przygotowania rozpoczynają się na pół roku wcześniej. Nieszczęśliwie niedługo przed wyjazdem łamię kość piszczelową. Jednak chęć wyjazdu i marzenia o Pamirze biorą górę! Stwierdzam, że tak prozaiczna rzecz jak noga nie mogą pokrzyżować planów. Gips zdejmuję sam. Znoszę trudy podróży pięcioma pociągami i czterema autobusami. Nas trzech i 240 kilogramów bagażu…

 

Melduję się w bazie. Następnie pnę się do obozu pierwszego. W 1994 roku droga do niego wiodła za Przełęczą Podróżników lodowcem, a nie tak jak teraz moreną boczną. Pamiętam jak cały lodowiec pracował, mnóstwo było na nim szczelin. Brakowało jednej wyznaczonej ścieżki. Przez kolejne szczeliny skakałem o kulach. Odbijając się ze zdrowej nogi. Co więcej doszedłem nawet do wysokości 6300 metrów n.p.m. na grań wyjściową. Zrezygnowałem jednak z ataku szczytowego bo miałbym poważny problem z szybkim zejściem. Byłoby to zbyt nierozważne i nieroztropne. Ale z punktu widzenia łapania doświadczeń życiowych oba te wyjazdy były niezmiernie ważne. Nauczyły mnie nowych granic.

 

Dziś uważam, że w marzeniach chodzi o to, by je realizować. Gdy natomiast marzenia jakiejś bliskiej nam osoby z początku zdają się być zupełnie przestrzelone i odrealnione, to wspierajmy je. Bo nigdy nie wiadomo, kiedy nabiorą rzeczywistych kształtów i gotowe będą się spełnić.

 

W wydaniu drukowanym ten artykuł znajdziesz pod tytułem "Nie porzucajmy marzeń".

 

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do