Karkonosze są dla Czechów tym, czym dla Polaków Tatry – najwyższymi górami w kraju. Nic więc dziwnego, że na Śnieżkę ruszają tłumy. Dlatego wybieramy opcję wejścia na szczyt Krakonoš. Prawda, że brzmi znajomo?
Poniższy tekst ukazał się w wydaniu nr 07(34)/2023.
[middle1]
Do Karpacza dojeżdżamy w wyjątkowo ponurej aurze. Gdy tylko parkujemy auto, zaczyna padać deszcz. Plecaki lądują więc w pokrowcach, a my zakładamy kurtki przeciwdeszczowe. Na szlak rusza troje dorosłych, jedno dziecko i pies. W Strzesze Akademickiej spotkamy się z pozostałą piątką znajomych.
Mimo że pada coraz bardziej, nie tracimy dobrych humorów. Ruszamy najpierw czarnym szlakiem obok wyciągu krzesełkowego na Kopę (dolna stacja ok. 800 m n.p.m.), a potem za żółtymi znakami skręcimy w prawo. Jeszcze nie ma pełnej zimy i możemy przejść. Ale gdy piszę te słowa, spadły już w Sudetach gęste śniegi i trasa została zamknięta. Zanim ruszycie na szlak, koniecznie sprawdzajcie komunikaty Karkonoskiego Parku Narodowego.

Zimą Karkonosze to bardzo niebezpieczne góry. Zdarzają się tu lawiny. Zdjęcie Adobe Stock
– „Zadymiło, szurnęło mocno śniegiem! Całe zbocze przed nami rusza, rusza cała ściana śniegu wprost na nas! Skaczemy w lewo, w kierunku drzew. Siostra krzyczy: Do drzew, trzymajmy się!" – relacjonowała Maria, która przeżyła najtragiczniejszą lawinę w polskich górach.
Jest słoneczny marcowy dzień 1968 roku. Grupa młodych nauczycieli i robotników z rosyjskiego Kujbyszewa przyjechała do Polski w nagrodę za dobre wyniki w pracy. Pogoda jest piękna, więc część z nich chce wjechać wyciągiem na Kopę, by podziwiać widoki. Jednak silny wiatr sprawia, że kolejka tego dnia nie jeździ. Grupa znów się dzieli. Kilka osób postanawia pójść pieszo w kierunku Śnieżki, ignorując tablicę ostrzegawczą z napisem „Uwaga lawiny”. Dołączają do nich dwie kobiety i dwóch niemieckich narciarzy. Idą czarnym szlakiem, a potem żółtym, dnem Białego Jaru, wesoło podśpiewując…
Po 55 latach od tamtego dnia, idziemy po ich śladach. Z tą różnicą, że dziś pogoda odstraszyła turystów, więc jest prawie pusto. Czarny szlak ma całkiem spore przewyższenie, więc podejście z ciężkimi plecakami staje się małym wyzwaniem. Marzę, żeby znaleźć się w ciepłym i suchym schronisku, i zrzucić z ramion kilogramy.
Dochodzimy do rozwidlenia szlaków – to Kocioł Białego Jaru (1233 m, n.p.m.). W lewo dalej prowadzi czarny, którym dojdziemy aż do Śnieżki. My skręcamy w prawo, tak jak szli turyści sprzed ponad 55 lat. Wtedy w tym miejscu do licznej już grupy dołączyło jeszcze trzech Polaków i dwie turystki – Maria i jej siostra Janina. Choć na szlaku było dużo zalegającego śniegu, poszli właśnie tędy, przecinając kocioł Białego Jaru…
Lawinisko miało ogromne rozmiary. Jego długość osiągnęła około 800 metrów, szerokość 80, a czoło ponad 15 metrów wysokości. Szacuje się, że cała masa śniegu mogła wynieść nawet 50 tysięcy ton. Była to jedna z największych katastrof w historii polskich gór. Zginęło aż 19 osób. Pięciorgu udało się ocalić, bo masy śniegu odrzuciły je na bok. Wśród nich były właśnie Janina i Maria… Od tej pory żółty szlak biegnący przez Biały Jar jest zimą zamknięty dla ruchu turystycznego.
...
Dołącz do grona naszych prenumeratorów aby przeczytać tekst w całości.
Pozostało 75% tekstu do przeczytania.
Wykup dostępJeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie