Reklama

Potrójna Korona jest dla wszystkich. Na tym marszu nikt się nie ściga

Kuba Woźniak Magazyn Ludzi Gór Na Szczycie

03/07/2023 15:00

Kuba Woźniak na trasie Potrójnej Korony na ziemi kłodzkiej. Zdjęcie Arkadiusz Jaskuła / Wilcze.OKO

Potrójna Korona to górskie marsze długodystansowe. Ten cykl imprez zawdzięcza swoją nazwę przebiegowi tras. Podczas pierwszej w tym roku Potrójnej Koronie Orlickiej, weszliśmy na Jagodną, Orlicę i Szczeliniec Wielki. Cała trasa liczyła 74 km i około 2000 m przewyższenia.

Na tej imprezie nie ma sportowej napinki, ani walki o rekordy i czołowe miejsca. Organizator, poza narzuceniem łaskawego 24-godzinnego limitu, nie podaje bowiem czasów ukończenia marszu. Nie ma podium ani nagród dla najszybszych. Wygrywa każdy, kto dobrze się bawi. Ten jeden, prosty zabieg diametralnie zmienia charakter imprezy. Wszystkim, którzy są przyzwyczajeni do rywalizacji, daje szanse spróbować czegoś nowego.

[middle1]

Zdjęcie Arkadiusz Jaskuła / Wilcze.OKO

Radków Kłodzki naszą bazą

Baza oraz meta zawodów wiosennej edycji zlokalizowana była w Radkowie Kłodzkim, tuż nad Zalewem Radkowskim. Z uwagi na termin (start w piątkowy wieczór) oraz lokalizację najwygodniej było dojechać tu autem, a dzięki sprawnej organizacji nikt nie miał problemów z miejscami parkingowymi. Samochód zostawiłem nieopodal, na polu namiotowym. Szybko odebrałem pakiet startowy z laminowaną mapą, kartą startową (do zbierania pieczątek), numerem (do przypięcia na plecaku) oraz zieloną chustą z logo marszu.

Stąd wszyscy uczestnicy przewiezieni zostali na miejsce startu autobusami. Trasa nie ma bowiem charakteru pętli. Zaczynamy w Porębie koło Długopola-Zdroju, kilkadziesiąt kilometrów na południowy wschód od mety. Ostatnie kwadranse przed startem spędziłem zatem w ciszy, rozciągając się. Stopniowo opuszczał mnie pośpiech związany z codziennością.