Z Jakubem Kasprzakiem, promotorem bushcraftu i ambasadorem marki Lesovik, rozmawia Paulina Grzesiok.
Poniższy tekst ukazał się w wydaniu nr 2(29)/2023.

Zdjęcie Bushcraft Jack
Zacznę od pytania o modern bushcraft. Ten termin pojawia się w Twoich mediach społecznościowych. Co to takiego?
W wielkim skrócie to leśne obozownictwo. Współczesny bushcraft różni się od tego tradycyjnego, czyli XIX-wiecznego, kultywowanego przez traperów podróżujących po Stanach Zjednoczonych, którzy wszystko musieli tworzyć własnymi rękami. Dosłowna różnica tkwi w tym, że w Polsce nie mamy tak szerokiego wachlarza możliwości. Mam tu na myśli na przykład budowę schronień w lesie, szałasów, ziemianek, rozniecania ognia w lesie poza oznakowanymi miejscami. W Polsce jest to nielegalne, nie można dowolnie czerpać z zasobów natury. Staram się promować zrównoważony bushcraft, pokazując współczesne metody, które pozwalają korzystać z tego, co jest w naturze. Ale w taki sposób, by dodatkowo nie obciążać i tak już nadwyrężonego środowiska.

Zdjęcie Bushcraft Jack
Nie, bushcraft zawiera w sobie elementy survivalu. Wiedza survivalowa jest w tym przypadku częściowo wykorzystywana. Bushcraft jest wtedy, kiedy jesteś w lesie i tego chcesz. Natomast o survivalu mówimy wtedy, kiedy jesteś w lesie, a tego nie chcesz. Zresztą niezliczone spory o definicje jednego i drugiego ciągną się na wielu forach.
Szukanie, przygotowywanie i czerpanie z darów lasu, to już wiedza stricte survivalowa. Mam ją, ale w dzisiejszych czasach, to nie ma to dla mnie aż tak wielkiego znaczenia. Nasze lasy są bowiem wszędzie poprzecinane leśnymi drogami, a na znakach działów leśnych można odczytać kierunki. Jedzenie biorę ze sobą. Zresztą wszystko, czego potrzebuję, idzie ze mną w plecaku.
Mamy tu do czynienia z nowym rodzajem turystyki? Czy popularyzacja bushcraftu jest zasługą pandemii i docenienia przez ludzi nazwijmy to “tego, co mamy”?
Kiedyś mieliśmy prężne harcerstwo. Każdy, kto był harcerzem, zapewne pamięta swoje drużynowe biwaki czy obozy. Tylko wtedy nikt tak tego nie nazywał. Od dziecka wychowywany byłem w bliskości z przyrodą, często bywałem w lesie. To głównie za sprawą tego, że wychowałem się na wsi i często z rodziną pracowaliśmy w lesie. Mój dziadek był myśliwym i inżynierem Lasów Państwowych. To właśnie od dziadka i taty odziedziczyłem te cechy, które pozwoliły mi rozwijać leśne pasje.
Razem z tatą każdego roku pracowaliśmy w lesie na zrębach. Tak wtedy wyglądała moja rzeczywistość. Bez tej pracy nie potrafiłbym dziś posługiwać się poprawnie siekierą czy piłą. Nie umiałbym odróżnić chorego drzewa od zdrowego i z drugiej strony - nie wiedziałbym, na jaką głębokość należy osadzić sadzonkę drzewa, tak aby się przyjęła i wyrosła. Nie wiedziałbym też, jak budować szałasy, aby można było w nich schować się przed deszczem.
Dopiero około 2017 roku dowiedziałem się, że to, co robię nazywa się bushcraftem. A prawdziwy boom na ten rodzaj wypoczynku rozpoczął się kilka lat temu. Faktycznie, może on być związany z wpływem pandemii, która wielu ludziom uświadomiła, że nie trzeba podążać tysięcy kilometrów, by zaznać spokoju i odpoczynku. To samo można znaleźć nieopodal domu - w lesie. To jest ciekawa alternatywa dla ludzi, którzy chcą wypocząć z dala od wszystkiego. Oczywiście są dwie opcje. Ta komercyjna, czyli wynajmowanie domków, glamping albo niekomercyjna, czyli właśnie wędrówka i pobyt w lesie - nazwijmy to na własnych zasadach. Bushcraft stał się popularny również dzięki temu, że mamy w Polsce program Lasów Państwowych “Zanocuj w lesie”, który jest realną odpowiedzią na potrzeby środowiska.
Zajmujesz się tym tylko w wolnych chwilach? Czy to Twój sposób na życie?
To jest moje hobby i pasja. Wszystko zaczęło się od publikacji zdjęć, z tego co robię, w mediach społecznościowych. Założyłem konto na Instagramie, dokumentując moją pasję. Nie wiedziałem wtedy jeszcze, że bushcraft to bushcraft. A przez to, że z wykształcenia jestem między innymi fotografem, to materiały, które zamieszczałem, stawały się dość popularne, lubiane, i udostępniane. Na samym początku mój content dotyczył bardziej backpackingu [podróżowanie z niewielkim bagażem]. Ale w którymś momencie skręciło to w kierunku bushcraftu. Przy każdej okazji powtarzam, że jeśli ktoś dzięki moim zdjęciom zapragnie wejść do lasu i odpocząć w nim, to jest to dla mnie największa wartość.
W lesie głównie odpoczywam. Przez to, że jestem wychowany na wsi, mam w sobie ogromne pokłady miłości do natury. Kiedy wszedłem w dorosłe życie, zaczęła się stała praca od 8 do 16. Nagle dotkliwie poczułem, jak brakuje mi tej przyrody i wytchnienia, które ona daje. W tej chwili bushcraft ogranicza się w moim przypadku do weekendów lub wolnych dni w miesiącu. Po prostu w tym lesie jestem.
Wiele osób niestety traktuje lasy jako wysypiska śmieci. Jak zwiększyć świadomość ludzi, że lasy są naszym wspólnym dobrem i bogactwem?
Niestety, u nas edukacja w sferze etyki outdoorowej jest na bardzo niskim poziomie. Inaczej to wygląda na północy Europy. Mam doświadczenia z Norwegii, gdzie od dziecka dzieci mają kontakt z naturą. Już przedszkolaki odbywają kilkugodzinne wycieczki i to bez względu na pogodę. Odpowiednio przygotowane i ubrane, z termosem z ciepłą herbatą drapią się na pobliską górę. Od małego uczone są tej kultury outdoorowej, jak załatwić w lesie swoje potrzeby i jak szanować środowisko. Skandynawia jest dla mnie takim wzorem.
W Polsce większość ludzi jest przeświadczona, że praktycznie mogą wszystko. Myślą, że ich zachowanie nie ma wpływu na środowisko. Nadal nie potrafimy patrzeć w skali globalnej. Nasza grupa Bushcraft - Leśni Ludzie, którą prowadzę razem z Tomaszem Kudłą z kanału Leśni Ludzie na YouTubie liczy już prawie 75 tys. osób. I gdyby każda z nich zrobiła w lesie to, co jej się podoba – np. budowała szałas lub ziemiankę - zaraz doprowadziłaby do jego zdziesiątkowana i totalnego zaśmiecenia. Las jako ekosystem jest złożony bardziej, niż nam się wydaje. Mnie przypomina żyjący organizm z poszczególnymi niezbędnymi organami. I tak jak w organizmie - niektóre rzeczy potrafią naprawić się same, a inne niestety już nigdy nie odrosną. Każda ingerencja, nawet z pozoru błaha, może mieć szerszy wpływ, niż nam się wydaje. Na przykład rozkopanie ściółki leśnej, niszczenie struktury korzeni, grzybni, roślin, którymi żywią się zwierzęta leśne. Takie poszczególne działania mogą prowadzić do nieświadomej katastrofy. W naszych czasach i realiach, kiedy na wyciągnięcie ręki mamy lekki sprzęt biwakowy, budowanie szałasów nie jest koniecznością.
Z bushcraftem blisko związana jest idea leave no trace. Wytłumacz, o co w niej chodzi?
Idea leave no trace polega na tym, żeby to, co robimy w outdoorze, nie miało wpływu na środowisko. Czyli następna osoba, która po nas przychodzi na miejsce, gdzie obozowaliśmy, nie może mieć pojęcia, że tam byliśmy jeszcze chwilę wcześniej. Dlatego chętniej niż namiotu używam hamaka z tarpem.
Gdzie w Polsce polecasz zaszyć się w lesie?
Bardzo polecam nasze Kaszuby. Mamy tu wszystko: wzgórza, rzeki, jeziora. Lubię również okolice Bielska-Białej. Bardzo popularne, a nawet modne pod kątem leśnego podróżowania są ostatnimi czasy Izery. Lubię podróżować po Norwegii, szczególnie że z Gdańska mam dobre połączenia z północą. Tam w całym kraju panuje zasada Allemannsretten, pozwalająca na swobodny dostęp do natury. Pamiętajmy także, iż mnóstwo miejsc na mapie Polski objętych jest wspomnianym programem “Zanocuj w lesie”. Wystarczy wejść tylko na stronę internetową Lasów Państwowych i tam poszukać informacji. To są bardzo atrakcyjne miejsca pod kątem leśnego obozowania.
A Ty gdzie ostatnio byłeś?
W lesie kaszubskim, blisko parku krajobrazowego. Przepiękne miejsce. W nocy temperatura spadła do 16 stopni poniżej zera. Testowałem śpiwór z wypełnieniem aerożelowym.
Na co zwracasz uwagę podczas testów?
Od początku przyjąłem zasadę, że jeżeli jakaś firma zwraca się do mnie z prośbą o współpracę, to nie od razu zachwalam dany sprzęt, ale najpierw rzetelnie go testuję. Chcę, by moje odczucia i spostrzeżenia były wartościowe dla osób, które to akurat czytają lub oglądają. Stąd wszystkie moje testy są “długoterminowe”. Nie udostępniam od razu zdjęć, sprzęty testuję przez kilka wyjazdów. A jeśli chodzi o to, na co zwracam uwagę, to przede wszystkim komfort użytkowania, waga oraz pakowność. Cały sprzęt bowiem wrzucam do plecaka, a noszenie jego ma być komfortowe nawet po kilkunastu kilometrach. Bardzo lubię sprzęty z kategorii ultralight. Ale nie będę dążył, aby mój plecak na tydzień odchudzić do sześciu kilogramów, bo fizycznie jestem w stanie nosić dużo więcej na moich ramionach.
Podziel się z nami jakimiś nowinkami sprzętowymi.
Jest tego dość sporo. Ale w ubiegłym roku to, co najbardziej podbiło moje serce, to podpinka puchowa marki Lesovik we współpracy z Aurą. Jest bardzo wygodna i lekka. Od zeszłego roku użytkuję również ultralekkie krzesło turystyczne, które totalnie zmieniło mój komfort przebywania w lesie. A sprzęt, który nie jest outdoorowy, ale sprawia mi mnóstwo frajdy, to moja mała gitara, którą jestem w stanie zmieścić w plecaku. Składany piec tytanowy to też mój leśny hit, który niesamowicie poprawia komfort obozowania.
Hamak, tarp czy namiot?
Moim zestawem jest zdecydowanie hamak i tarp. Mam już za sobą etap, kiedy spałem w namiotach. Od kiedy poznałem hamakowanie, jestem zwolennikiem i propagatorem tego, by ludzie spali w hamakach. To bardziej wszechstronne rozwiązanie niż namiot. Po pierwsze, mogę go rozwiesić w górach, kiedy nie mam płaskiego podłoża. Po drugie, duży hamak to wysoki komfort i wygoda. Komfort spania jest dla mnie powtarzalny w hamaku, bez względu na miejsce, w którym jestem. Z namiotem jest inaczej – raz rozbijasz go na trawie, innym razem na kamieniach.
A to nie jest tak, że w hamaku śpisz zgięty w literę V? Da się spać na płasko?
To oczywiście zależy od hamaka. Mam jeden model amerykańskiej marki HAVEN TENTS typu flat lay z opcją spania na płasko. Natomiast śpiąc po skosie w odpowiednio długim hamaku, jestem w stanie osiągnąć prawie płaską pozycję.
Jaki wymiar powinien mieć jednoosobowy hamak, by był wygodny?
Najlepiej 330 cm, a minimum 300 cm. Pierwsze modele, które pojawiły się na rynku miały bodaj 250 cm długości oraz 240 szerokości. Już wtedy polubiłem się z hamakiem. Również ze względu na to, że hamak jest dużo lżejszy i bardziej pakowny od namiotu.
Na ile bushcraft może stać się stylem życia?
Jeśli żylibyśmy w dziczy, w niezurbanizowanym terenie, to wtedy bushcraft może stać się stylem życia. Więcej – bylibyśmy zmuszeni żyć blisko z osobą. W naszych realiach będzie bardziej stylem obozowania niż stylem życia.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie