Reklama

Radość większa niż strach

Z Haydenem Hawksem, zwycięzcą Krynickiej Setki na premierowej edycji Europejskiego Festiwalu Biegowego w Krynicy Zdroju, rozmawia Maciek Skiba.

 

Na wywiad byliśmy umówieni w hotelu późnym popołudniem, jednak po dwóch godzinach od przekroczenia linii mety na krynickim deptaku, spotykam Haydena w jednej z alejek. Idzie powoli, prawie nie zginając nóg, z wielkim uśmiechem na twarzy. Okazuje się, że wraca dopiero z testów antydopingowych i potrzebował aż tyle czasu na… wyprodukowanie materiału do badań.

 

Przed biegiem na prezentacji elity zawodników bardzo miło wypowiedziałeś się o Polsce. Teraz - po biegu - polubiłeś nasz kraj jeszcze bardziej?

Kilka lat temu biegałem przez tydzień w słowackich Tatrach i przyjechałem do Polski na jeden dzień potrenować z Marcinem Świercem. Zostałem super przyjęty, ludzie byli bardzo mili, więc chciałem tu wrócić. Dzisiaj podczas biegu bawiłem się świetnie. Organizacja na wysokim poziomie, trasa dobrze oznaczona, dużo kibiców na trasie. A przede wszystkim bardzo tu zielono i ładnie.

 

Przed Krynicą biegałeś w Chamonix na festiwalu Ultra Trail du Mont-Blanc (UTMB). Przyjazd tu był zaplanowany czy raczej wpadłeś spontanicznie?

Dostałem zaproszenie od Marcina już kilka miesięcy temu. Poczytałem o biegu, nagrodach i nie powiem - zaintrygowało mnie to (śmiech). Na UTMB nie startowałem jeszcze w 56 km OCC, więc pomyślałem, że start tam będzie dobrym sprawdzianem przed setką w Krynicy.

 

Masz dopiero 30 lat, startowałeś na różnych dystansach na UTMB, ostatnio pokonałeś też 100 mil w ramach legendarnego Western States, a jeszcze niedawno odnosiłeś sukcesy na bieżni?

Całkiem nieźle biegałem na stadionie, jednak po nieudanej próbie zakwalifikowania się na Olympic Trials na dystansie 10 tys. m miałem już dość bieżni i biegów ulicznych. Wybrałem naturę i góry. Dobry znajomy namówił mnie na start w Speedgoat 50k (jeden z popularnych biegów ultra w USA na dystansie 50 km - red.). Sądził, że mogę to wygrać. Nie za bardzo wiedziałem, co to znaczy przebiec tyle po górach, ale wystartowałem i… byłem pierwszy! Od tego właśnie moja kariera eksplodowała.

 

Mamy więc bieżnię, biegi uliczne i ultradystanse w górach. Uważasz się za biegacza kompletnego?

Na pewno nie jestem skyrunnerem (śmiech). Trzeba być dobry w każdym aspekcie, bo tylko wtedy będą cię uważać za biegacza ze ścisłego topu. Najbardziej odpowiada mi ściganie na trasach ponad 80-kilometrowych ze sporym przewyższeniem. Trochę techniczne, ale też szybkie leśne ścieżki - coś takiego jak tu w Krynicy albo trasa Western States. Wtedy mogę pokazać wszystkie swoje najlepsze cechy jako biegacz.

 

Wspominasz o Western States, ale co sezon przyjeżdżasz i wygrywasz w Europie. Jak porównałbyś biegi w Stanach i na Starym Kontynencie?
Większość biegów w USA to mniejsze, kameralne imprezy, co wpływa na ich atmosferę. Są to też biegi stare, organizowane od wielu lat, które wyrosły z lokalnej rywalizacji. Natomiast w Europie to ogromne festiwale, prawdziwe święta dla biegaczy. Ludzie tu są zafascynowani biegami ultra i zdecydowanie czuć to podczas tych imprez. Lubię biegać w USA, ale każdego roku chętnie wracam do Europy, to już trochę drugi dom dla mnie i mojej rodziny.

 

W wywiadach często mówisz o rodzinie, o tym jak jest ważna, ile motywacji i siły Ci daje w bieganiu ultra. W tym roku na UTMB Twój syn brał udział w biegu dla dzieci - Mini OCC. Co dało Ci więcej frajdy - oglądanie jego startu, czy Twoje piąte miejsce podczas OCC?

Kibicowanie jemu! Na mecie z błyskiem w oku zapytał „Tato, wygrałem?!”. Oczywiście wszystkie dzieciaki wygrały ten bieg. Ale podczas zakładania mu medalu na szyję, czułem się bardzo dumny. Ma bardzo dużo energii, czasami ganianie za nim to mój dodatkowy trening. Kocham go, uwielbiam spędzać z nim czas.

 

Na koniec powiedz, co poradziłbyś komuś, kto potrafi wędrować kilka godzin po górach, ale chciałby spróbować pobiegać w terenie? Od czego zacząć?
Jeśli radzisz sobie z kijkami, potrafisz poruszać się przez kilka godzin non stop, to sobie poradzisz w długim biegu. Szczerze? Pierwszy krok to zapisać się na jakiś bieg. Nie bać się, tylko zaryzykować. Ja coś takiego zrobiłem, a kompletnie nie miałem żadnej wiedzy o ultra. Trochę poczytałem o odżywianiu, sprzęcie i okazało się, że radość z bycia na trasie była o wiele większa niż strach. Spróbujcie, a zakochacie się w tej atmosferze, w ludziach, którzy tworzą to środowisko. A reszta przyjdzie sama!

 

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do