Szukałem celów do zrealizowania, planowałem wyprawy. Zawsze lubiłem się wyróżniać i samo chodzenie nie było mi po drodze. Stwierdziłem, że będę biegał
Na swojej stronie piszesz, że “(...) punktem zwrotnym było zimowe wejście na Babią Górę w pożyczonych wojskowych butach”. Co to były za buty?
Miałem je pożyczone od szwagra taty, który niedawno zmarł w wieku 88 lat. Jak mi je pożyczał, to jeszcze pracowałem na kolei i nie miałem nic wspólnego ze sportem czy górami. To była zima i wypadało mieć na sobie jakieś ciepłe buty i ciuchy. Co miałem to ubrałem, poszedłem więc w stroju kolejarza... Myślałem, że buty się nadadzą, a okazało się, że wystarczyło kucnąć i od razu zjeżdżałem w dół (śmiech). W życiu nie miałem tak śliskich butów na nogach. Na koniec musiałem je jeszcze wypastować przed oddaniem.
Co było dalej?
Potem zacząłem dużo ćwiczyć. Szukałem celów do zrealizowania, planowałem wyprawy. Zawsze lubiłem się wyróżniać i samo chodzenie nie było mi po drodze. Stwierdziłem, że będę biegał. Mało ludzi biegało wtedy po górach. Ciężko było na początku to ugryźć, wymyślić jak można żyć z biegania. Nie zarabia się na tym tyle dużo pieniędzy, żeby można było fajnie żyć. Trzeba też być w czołówce, by zarobić cokolwiek. Przez pierwsze sześć lat biegi przeplatały się z pracą za granicą. Za zarobione pieniądze kupowałem sprzęt w góry, szedłem na kursy, finansowałem wyprawy. Początkowo było to bardzo amatorskie. Bieganie bez zegarka, bez sprawdzania tętna czy wydolności, co w tym sporcie jest bardzo ważne. W jednym roku złamałem kostkę i tylko jeździłem na rowerze.
Od tamtego czasu wbiegłeś 9x na Rysy zimą w jeden dzień, przebiegłeś GSB bez wsparcia w 107 godzin i cały Łuk Karpat w 39 dni, ustanawiając rekordy na wszystkich tych trasach. Skąd bierzesz motywację?
Przebiegnięcie Łuku Karpat w 2019 roku było momentem zwrotnym. Wcześniej motywowała mnie przede wszystkim chęć dokonania zmian w swoim życiu. Nie chciałem jeździć za granicę, tułać się po zakładach, stolarniach. I tak nie było z tego dobrego pieniądza. Chciałem zrobić coś fajnego. Przecież chodzi o to, żeby kochać to, co się robi. Ja tę pasję wymarzyłem sobie w głowie (śmiech). Dużo myślałem o wyprawach, treningach, dawałem z siebie wszystko. Teraz motywacją jest to, żeby nie stracić tego, co kocham robić. Nie muszę się zmuszać, lubię pobijać rekordy (śmiech). Zrobienie czegoś pierwszy raz w Polsce czy na świecie bardzo mnie napędza.
Jak wygląda Twój typowy dzień? Wstajesz o jakiejś nieludzkiej porze i wbiegasz na Babią Górę?
Każdy dzień to dwa treningi. Bywa różnie, jeden jest biegowy, a drugi na rowerze, funkcjonalny albo na basenie. Jestem rannym ptaszkiem, więc wstaję między piątą a szóstą. a jak jadę w Tatry to nawet o czwartej. Rano jem śniadanie i piję kawę, potem mam chwilę na przemyślenia (śmiech). Jeśli córcia mnie nie zatrzyma, to około ósmej idę na trening. Po nim odpoczywam, regeneruje się, może coś załatwię, zrobię coś koło domu. Drugi trening zaczynam po południu i po nim powtarzam schemat. Jeśli jadę w Tatry, to z takiego treningu wracam znacznie później. Wieczorem raczej nie trenuję. Zawsze powtarzam, że to pora na odpoczynek, ewentualnie ćwiczenia wyciszające czy relaksujące. Kładę się spać około godziny 21-22.
Skąd pomysł na przebiegnięcie Wielkiej Korony Tatr?
Projekt WKT znałem od kilku lat, ale nie było to dla mnie dostępne. Ludzie jakoś straszyli tymi Tatrami, nie chciałem się tam pchać. Jak człowiek słyszy, ilu ludzi ginie w górach, to myśli “po co kusić los?”. Ale mój kolega, który miał zrobić WKT, Paweł Chowaniak, zginął zimą na Gerlachu. Bardzo chciał zrobić ten projekt, już nawet o tym gadaliśmy. Przekonywał, że tam wcale nie jest tak strasznie. Wiosną tego roku miałem już w głowie plan, ale jeszcze się nim nie dzieliłem. Latem zrobiłem rekonesans. Byłem na Kończystej, potem jeszcze na Kieżmarskim i Łomnicy. Po wszystkim byłem przekonany, że dam radę to zrobić. Jak się podejmuję jakiegoś rekordu, to podwijam rękawy i robię.
[paywall]
Przed przebiegnięciem pisałeś, że na pierwszych 30 km jest 13 szczytów, a na drugiej połowie jest tylko Krywań. Opowiedz o wyznaczaniu tej trasy. Czy to były najkrótsze punkty od możliwych do zdobycia ścian wszystkich 14 szczytów?
Najważniejsze było przede wszystkim bezpieczeństwo. Planowałem taką trasę, która nie sprawi mi problemu i nie będzie za bardzo ryzykowna. Podczas bicia rekordu szybko się stawia stopy i chwyta skały rękami. Obierałem więc względnie łatwe i bezpieczne drogi. Kierując się tą logiką wydłużyłem sobie niestety odcinki między szczytami. Były też takie fragmenty, które robiłem tak samo jak Kacper [Tekieli, poprzedni rekordzista zdobycia WKT na raz]. Z perspektywy czasu to jeszcze bym ten dystans skrócił. Po rekonesansie nie było już czasu na zmiany. Dzisiaj urwałbym z tego jeszcze kilka godzin. Koniec końców czułem się naprawdę komfortowo, prawie jak na szlaku.
Jak wyglądało planowanie tego projektu, ile trwało?
Rekonesans zacząłem pod koniec czerwca. W dwa, trzy tygodnie zrobiłem WKT dwa razy. Jednak wszystko mi się przedłużyło, najpierw przez burzowy okres, a potem zawody w Pirenejach. Niektóre trasy robiłem podwójnie, żeby dokładnie zapamiętać, gdzie pójść. Mam dobrą pamięć wzrokową i to zupełnie wystarczyło.
Który moment najbardziej zapadł Ci w pamięć?
Na pewno oba wschody słońca. Pierwszy kiedy byłem między Łomnicą a Durnym Szczytem – to naprawdę piękny fragment. Miałem wtedy dużo energii i uśmiech na twarzy. Podczas drugiego wchodziłem na Krywań już wkurzony i zmęczony (śmiech). W ogóle ten ostatni szczyt był taki niepoukładany, nie mogłem tam ustalić ścieżki. Ale muszę przyznać, cała trasa jest wyjątkowa. Jak zbiegałem z Gerlacha czy wchodziłem na Kończystą, to pamiętam każdy odcinek. Mógłbym to opowiadać ze szczegółami. Na dłuższych szlakach skupienie się urywa, a głowa zaczyna drzemać. Tutaj z powodu koncentracji mózg cały czas jest aktywny.
Na materiałach z przejścia widać, że na każdym ze szczytów miałeś też ze sobą flagę Polski - to flaga od marszałka Sejmu. Jak dostać taki prezent od drugiej osoby w państwie?
To prawda, rozwijałem ją na każdym szczycie. Nie jest prosto ją zdobyć, bo najpierw marszałek musi cię zaprosić. (śmiech) Otrzymałem ją w celu sportowego promowania Polski. Było to dla mnie ogromne wyróżnienie i zaszczyt. Cieszę się, że mogę tę flagę zabierać ze sobą.
Co zawierał Twój ekwipunek?
Miałem 26 saszetek węglowodanowych w proszku, około 10 batonów, dwie paczki żelków, chyba paczkę krakersów (śmiech). Do tego pięć żeli, oczywiście elektrolity i dwa soft flaski 500 i 600 ml. Jeśli chodzi o sprzęt, były to krótkie spodenki, koszulka, jedna para butów i skarpetek, dwie kurtki i folia NRC. Do tego kask, telefon, GPS przez który można mnie było śledzić, latarkę i zegarek z mapą.
Biegłeś sam, czy ktoś wspierał Cię na trasie?
Cały projekt był bez wsparcia. Nikt mi nie pomagał, nie asekurował, nie podawał wody ani jedzenia. Chłopaki Łukasz, Radek i Darek jedynie mnie kamerowali. Byli ze mną w dzień, ale też nie wszędzie. W nocy biegłem sam. Ostatni raz widziałem się z Łukaszem na Gerlachu chyba po siódemj. Zbiegłem Doliną Batyżowiecką i resztę trasy już nikt mi nie towarzyszył.
Sam finansujesz takie projekty, czy masz sponsorów?
Wszystkie moje projekty realizuję dzięki sponsorom, którymi są przede wszystkim patroni z mojej strony na Patronite. Mają wielkie serducho, wspierają mnie od lat, żebym mógł realizować swoje cele. Oprócz tego sprzętowo i finansowo pomaga mi Hoka [m.in. producent butów biegowych]. Projekt wsparł również Sejm, z którym mam kontakt od czasu zrobienia Łuku Karpat.
Pojawiły się opinie, że nie należy porównywać Twojego przejścia z poprzednim rekordem Kacpra Tekielego. Natomiast sam Kacper przyznawał, że styl nie ma znaczenia, a liczy się tylko czas.
Ja uważam tak jak Kacper, że liczy się czas przejścia. Początek i koniec jest taki sam, ale droga i pomysł należy do mnie. Bicie takich rekordów zawsze będzie kontrowersyjne. Nie chodzi przecież o pomiar doskonały, bo trzeba by iść w ten sam dzień i w takich samych warunkach. W świecie górskim panuje założenie, że nie patrzy się na takie rzeczy. Jak ktoś bije rekord czasowy, to skupia się na czasie. Są ludzie, którzy będą się czepiać, ale takie rozmowy można prowadzić bez końca. Wydaje mi się, że za takimi opiniami stoi zazdrość (śmiech).
Jak wygląda takie przejście pod kątem formalnym. Uzyskałeś zgodę TPN i TANAP na przejścia poza szlakiem?
Z tego, co wiem, przepisy mocno się poluzowały. Teraz wystarczy kurs skałkowy i być w klubie wysokogórskim, żeby wspinać się po szczytach WKT do dróg trójkowych. Ja te warunki spełniam, więc nie przejmowałem się i robiłem swoje. Nie muszę się z tego tłumaczyć.
Przygotowywałeś się fizycznie do tego wyczynu? Czy Twoja forma jest jak dobrze naoliwiona maszyna i tylko planujesz, jak ją wykorzystać do coraz śmielszych celów?
Jest dokładnie tak, jak mówisz. To maszyna, której formę trenuje się latami - mentalnie i fizycznie. Zrobienie takiego WKT to kwestia doświadczenia górskiego. Biegacz, który robi maratony, ale nie biega w górach, miałby dużo większy problem. Tu potrzebna jest orientacja w terenie i obycie z bieganiem solo. Ultrasi interesują się zazwyczaj punktami A i B oraz czasem, w którym je połączą. Ja interesuję się górami, lubię o nich poczytać. Kiedy przygotowywałem się do Łuku Karpat, poznałem każde pasmo. Uczyłem się topografii Karpat, wiedziałem, gdzie jest najwięcej niedźwiedzi itp. itd. (śmiech). Znam temat bardzo dobrze, bo regularnie siedzę z mapami.
Może teraz pora na Turystyczną Koronę Tatr, czyli 60 szczytów i przełęczy? (śmiech)
W 2018 roku zrobiłem 55 tatrzańskich dwutysięczników. Zdobyłem je w 127 godzin (śmiech).
Żartowałem, myśląc że to niemożliwe, a mogłem się spodziewać, że masz to już za sobą... (śmiech). To w takim razie gdzie teraz? Jakie masz plany na jesień i zimę?
Rok 2024 powoli się kończy, ale przede mną jeszcze Adamello Ultra Trail we Włoszech [rozmowa odbyła się w połowie września, niedługo później Roman zdobył na tych zawodach złoto]. Potem chciałbym wystartować w zawodach do 100 mil. Następnie czeka mnie okres wypoczynku i regeneracji. W 2025 roku znów będą zawody i jakiś własny projekt. Chciałbym bardzo przebiec Skandynawię z północy na południe, bo nikt tego jeszcze nie zrobił i może dodatkowo VTMB [w Dolinie Aosty] na najdłuższym dystansie 170 km.
Roman Ficek
Biegacz ultra, rekordzista przejść m.in. Wielkiej Korony Tatr, Głównego Szlaku Beskidzkiego czy Łuku Karpat.
14 szczytów, 29 godzin, 80 km, 10 tys. m przewyższeń
1.Kieżmarski Szczyt - 2558 m n.p.m.
2.Łomnica - 2634 m n.p.m.
3.Durny Szczyt - 2623 m n.p.m.
4.Baranie Rogi - 2526 m n.p.m.
5.Lodowy Szczyt - 2627 m n.p.m.
6.Pośrednia Grań - 2442 m n.p.m.
7.Sławkowski Szczyt - 2452 m n.p.m.
8.Staroleśny Szczyt - 2476 m n.p.m.
9.Gerlach - 2655 m n.p.m.
10.Kończysta - 2538 m n.p.m.
11.Ganek - 2462 m n.p.m.
12.Wysoka - 2560 m n.p.m.
13.Rysy - 2503 m n.p.m.
14.Krywań - 2494 m n.p.m.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie