Reklama

Szrenica i Śnieżne Kotły – szlakiem karkonoskich baud i schronisk

Trasa na Szrenicę i Śnieżne Kotły to absolutny karkonoski klasyk. Rozległe panoramy oraz liczne schroniska przyciągają niczym magnes rzesze turystów o każdej porze roku. Ale nawet tak znane miejsca mogą przed nami odkryć coś nowego. Ruszajmy zatem wspólnie do krainy Ducha Gór. 

 

Szlakiem klimatycznych baud

 

Moja druga w ciągu kilku miesięcy podróż w Karkonosze rozpoczęła się na długo przed wyjściem na szlak. Najpierw w domowym zaciszu umilałem sobie czas lekturą świetnej kryminalnej trylogii Sławka Gortycha. Jej pierwsza część “Schronisko, które przestało istnieć” rozgrywa się wokół budynku dawnego górskiego hotelu, położonego nad polodowcowymi Śnieżnymi Kotłami. 

Następnie podróż historyczną linią kolejową numer 311 do Szklarskiej Poręby była przygodą samą w sobie. Spektakularny widok na zachodnią część Karkonoszy, liczne serpentyny i wysokość - w końcu jest to najwyżej położona czynna trasa kolejowa w naszym kraju - robią wrażenie. Wysiadłem na stacji Szklarska Poręba Górna ulokowanej na ponad 700 m n.p.m. z poczuciem, że dawno tak dobrze nie podróżowało mi się żadnym pociągiem. 

 

 

Witajcie u Liczyrzepy

Szklarska  Poręba, letniskowa miejscowość malowniczo usytuowana między Karkonoszami i Górami Izerskimi ma bogate tradycje hutnicze, ale też artystyczne. Mieszkali w niej m.in. bracia Carl i Gerhard Hauptmannowie, a po II wojnie światowej Vlastimil Hofmann - polski malarz czeskiego pochodzenia. W drodze do centrum mijam kilka ładnych budynków wśród których znajduje się urokliwy Młyn Łukasza na potoku Kamieńczyk, jeden z najstarszych zabytków miasta. Kiedyś pełnił rolę młyna wodnego, aktualnie mieści restaurację. 

Przy Skwerze Radiowej Trójki oglądam odciski ust radiowych spikerów oraz pomnik Ducha Gór, zwanego także Karkonoszem albo Liczyrzepą (niem. Rübezahl). Ta barwna legendarna postać ma swoje korzenie w pogańskich wierzeniach i uosabia charakter Karkonoszy. Podobnie jak surowa przyroda tych gór Karkonosz bywał kapryśny. Potrafił nieść wędrowcom i mieszkańcom ukojenie, jak i zgubę. Na pomniku, który podziwiam, ma dzikie, zwierzęce cechy. Często przedstawia się go jednak jako długobrodego starca przypominającego tolkienowskiego Gandalfa. Tak czy inaczej w tym rejonie Polski znajdziemy jego wizerunek niemalże wszędzie. Stara legenda to świetny marketingowy wabik. Przyznajmy jednak, że wspaniale ubarwia i dopełnia majestat tego niezwykłego pasma.

Początek to Główny Szlaki Sudecki

Obrana przeze mnie trasa biegnie długodystansowym Głównym Szlakiem Sudeckim im. Mieczysława Orłowicza, jego pomysłodawcy. Całość liczy ponad 440 km. Początkowa czerwona kropka znajduje się w Świeradowie-Zdroju, skąd przez Góry Izerskie sprowadza do Szklarskiej Poręby. Finałowy odcinek poprzez Góry Opawskie dociera do Prudnika. Oczywiście dziś przechodzę tylko krótki, choć spektakularny fragment tej trasy. Na skrzyżowaniu przy drodze do Jakuszyc (658 m n.p.m.) wchodzę na czerwony szlak. Niedługi asfaltowy odcinek uatrakcyjniają widoki na formacje skalne. Z prawej strony górują Krzywe Baszty, z lewej nad doliną Kamiennej mamy Krucze Skały z punktem widokowym.

[paywall]

Przechodzę przez most, mijam parking,  zagłębiam się w las i wkrótce docieram do granicy Karkonoskiego Parku Narodowego. Teren zaczyna się wznosić, robi się też ślisko, więc choć kalendarzowa zima zbliża się ku końcowi, zakładam raczki. Dochodzę do zejścia w kierunku Wąwozu Kamieńczyka (843 m n.p.m.). Znajduje się w nim wodospad o takiej samej nazwie - najwyższy w polskich Sudetach. 

 

 

Najwyższy wodospad w polskich Karkonoszach

Aby go podziwiać, musimy kupić bilet wstępu (16 zł normalny, 8 zł ulgowy) i założyć na głowę kask chroniący przed spadającymi kamieniami. Po metalowych schodach schodzę na dno malowniczego wąwozu. Wrażenie robią trzy efektowne kaskady liczące łącznie 27 metrów wysokości. Wodospad w otoczeniu śniegu i lodu wygląda przepięknie. W końcu ruszam w drogę powrotną, na schodkach mijam licznych turystów. Zdaję sobie sprawę, jakie miałem szczęście będąc, przy wodospadzie zupełnie sam.

Powyżej wąwozu znajduje się Schronisko Kamieńczyk. Stojący tutaj budynek pochodzi z drugiej połowy lat 90., jednak pierwszy obiekt turystyczny w tym miejscu powstał jeszcze w XIX wieku. Piękny budynek, który możemy podziwiać na starych pocztówkach, spłonął w 1984 roku podczas generalnego remontu. Jest to pierwsze z czterech schronisk na mojej dzisiejszej trasie. Turyście przyzwyczajonemu do wędrówek po wielu karpackich pasmach może się to wydawać nieco szokujące, jednak w Karkonoszach tradycje związane z obiektami turystycznymi (zwanych tutaj od wieków “baudami”) są bogate, a ich historia bardzo ciekawa. 

 

 

Rabunkowa gospodarka leśna

Dalsza droga na Halę Szrenicką wiedzie wśród lasu stanowiącego monokulturę świerka. Podobnie jak np. w Tatrach, uległ on głębokim przeobrażeniom z powodu działalności człowieka. Gospodarka leśna na potrzeby przemysłu, choćby wspomnianych wcześniej hut, miała rabunkowy charakter, co wpłynęło na karkonoską przyrodę. Na miejsce dawnych lasów składających się głównie z buków, jodeł i jaworów zaczęto masowo sadzić szybko rosnące świerki. W wyniku czego gleba uległa zakwaszeniu. Utrudnia  to aktualne próby przebudowy gatunkowej lasu, mających na celu wprowadzenie gatunków liściastych. O tych kwestiach informują wędrowca tablice postawione w ramach ścieżki przyrodniczej na Szrenicę.

Po około godzinie od Wąwozu Kamieńczyka trafiam na Halę Szrenicką, gdzie na wysokości ok. 1195 m n.p.m. znajduje się pokaźnych rozmiarów schronisko PTTK. Duży obiekt turystyczny powstał w tym miejscu pod koniec  XIX wieku. Na początku kolejnego stulecia spłonął, a po sprawnej odbudowie przyjmuje turystów do dziś. Za czasów niemieckich gospodarzy obiekt nazywał się Neue Schlesiche Baude. Po wojnie zmieniało kilkukrotnie nazwy, aż utrwaliło się proste miano “Na Hali Szrenickiej”. W sporych rozmiarów salach robię odpoczynek, racząc się kawą i kanapkami. A przed dalszą wędrówką podziwiam i rozszyfrowuję panoramy Gór Izerskich, na czele z najwyższą Wysoką Kopą i zwieńczonym wieżą widokową Wysokim Kamieniem.

Schronisko na Szrenicy w prywatnych rękach

Z Hali Szrenickiej na samą Szrenicę (1362 m n.p.m.) możemy dotrzeć również zielonym szlakiem, który prowadzi w pobliżu charakterystycznych granitowych ostańców, ze względu na kształt nazwanych Końskimi Łbami. Jednak gdy jest śnieg, to trzeba wybrać czerwone znaki Głównego Szlaku Sudeckiego. Zbaczam z niego tylko na chwilę, by wejść na szczyt Szrenicy. 

Tutaj również znajduje się schronisko, ale nie jest ono we władaniu PTTK, tylko w prywatnych rękach. Powstało w latach 20. XX wieku w efekcie międzywojennego zatargu. Gdy strona czechosłowacka nie przedłużyła niemieckiemu gospodarzowi Voseckiej Boudy, Kurtowi Endlerowi koncesji na prowadzenie schroniska, sudeccy Niemcy podjęli starania, by powstał dla niego nowy obiekt. Niestety, po II wojnie światowej budynek nie miał szczęścia. Najpierw mieścił strażnicę Wojsk Ochrony Pogranicza, a następnie już jako własność PTTK sukcesywnie podupadał. Kulminacją nieszczęść stał się pożar, który strawił niemal w całości dach. Od początku lat 90. pokaźne schronisko jest prywatną własnością. Ze względu na swoje szczytowe położenie dobrze widać je z dolin.

Z punktu widokowego obserwuję polską i czeską stronę gór. Niesamowity efekt dają osiadające w dolinach mgły. W Kotlinie Jeleniogórskiej sprawiają wrażenie ulotnych, z kolei kraj naszych południowych sąsiadów wydaje się wręcz tonąć w morzu mgieł. Dobrze widać wieżę RTV nad Śnieżnymi Kotłami, kolejny punkt na dzisiejszej trasie. Wydaje się blisko, ale czeka mnie jeszcze półtorej godziny spokojnej wędrówki. 

W stronę Śnieżnych Kotłów

Wracam zatem na czerwony szlak, który jest otyczkowany, by ułatwić zimową orientację. Poruszam się wzdłuż granicy, mijając po drodze fantazyjne formacje skalne zbudowane z tzw. granitu porfirowatego. Trzy Świnki i Twarożnik z charakterystycznymi spękaniami zachęcają turystów do odpoczynku w ich pobliżu i wykonywania licznych fotografii. Chwilę później szlak przebiega tuż obok Łabskiego Szczytu (1472 m n.p.m.), który  zawdzięcza swoją nazwę rzece Łabie, ze źródłem na jego południowo-zachodnich stokach.

Kulminacją wycieczki są dwa polodowcowe kotły zwane Śnieżnymi Kotłami. Przycupnięte między Łabskim Szczytem a nieodległym Wielkim Szyszakiem (1509 m. n.p.m.) z perspektywy czerwonego szlaku urzekają potężnymi przepaściami. Podchodzę pod przekaźnik radiowo-telewizyjny z charakterystyczną wieżą. 

Pod koniec XIX wieku z inicjatywy rodu Schaffgotschów powstał w tym miejscu luksusowy hotel górski, a jedną z jego głównych atrakcji była wieża widokowa. Wielokrotnie przebudowywane schronisko po wojnie nazywane “Wawelem”, z czasem niestety straciło swój turystyczny charakter. Sławek Gortych w swojej powieści przywraca dawne schronisko do życia. Kto wie, może fikcja literacka kiedyś ziści się w rzeczywistości? Miejsce na taki obiekt w tym miejscu jest wręcz wymarzone. Nieopodal budynku przekaźnika, na wysokości 1490 m n.p.m. znajduje się kolejna skałka o diabolicznej nazwie Czarcia Ambona. Jeszcze przed powstaniem hotelu również do niej przylegało małe, drewniane schronisko. Była to pierwsza tego tego typu turystyczna inwestycja w Karkonoszach. 

Spaceruję wzdłuż Wielkiego Śnieżnego Kotła, podchodząc również do punktu widokowego. Jest to jedno z najbardziej imponujących miejsc w Sudetach. Należy jednak uważać i nie zbliżać się do przepaści. Liczne śnieżne nawisy stanowią śmiertelne niebezpieczeństwo. 

Powrót pod Łabskim Szczytem

W warunkach bezśnieżnych spod nieodległej Równi nad Śnieżnymi Kotłami (1489 m. n.p.m.) możemy w pół godziny dotrzeć żółtym szlakiem do czwartego i ostatniego na dzisiejszej trasie Schroniska PTTK Pod Łabskim Szczytem (1168 m n.p.m.). Zimą odcinek ten jest zamykany ze względu na zagrożenie lawinowe, wracam więc do skrzyżowania szlaków w miejscu zwanym Czeską Budką (1406 m n.p.m.). W tym miejscu skręcam w prawo i za niebieskimi znakami idę przez tzw. Czeską Ścieżkę. To jedna z dwóch najstarszych, historycznych dróg handlowych, prowadzących już od XIII wieku z Dolnego Śląska do Czech. Zejście jest strome, przydają się więc raczki. 

W schronisku zatrzymuję się na obiad. Budynek jest mniej monumentalny od baud spotykanych do tej pory, ale również ma długie tradycje, sięgające aż XVII wieku. Na koniec wracam do Szklarskiej Poręby żółtym szlakiem, mijając po drodze jeszcze jedną imponującą grupę skalną - pięknie prezentujące się w zachodzącym słońcu Wahadło.

Wędrówka na Szrenicę i Śnieżne Kotły to bardzo popularna opcja wycieczki w zachodnią część Karkonoszy. Większość z Was z pewnością tam była albo chociaż słyszała o opisywanych tutaj miejscach. Warto jednak tam wracać. Wędrówka jest niezwykle widokowa, przy odpowiednim przygotowaniu dostępna także w warunkach zimowych i wczesnowiosennych. Jeśli chcecie poczuć esencję Karkonoszy, na którą składają się rozległe krajobrazy i klimatyczne schroniska, koniecznie musicie się tam wybrać.

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 06/04/2025 21:53
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do