Reklama

Góra zawsze poczeka. Trzeba wracać, gdy idzie burza albo tracimy siły

Jak często idąc w góry myślimy o tym, że możemy z nich nie wrócić? Czy bierzemy pod uwagę ryzyko, czy tylko cel i marzenia są dla nas najważniejsze? Czy dopuszczamy do siebie myśl o wycofaniu się, gdy robi się niebezpiecznie? Tragiczny wypadek na Giewoncie w 2019 roku pokazał, że nie trzeba jechać w Himalaje, by odwrót był jedyną opcją.

 

O bezpieczeństwie w górach powiedziano już wiele. Wiedza o tym, co spakować do plecaka, jaką odzież i buty na siebie złożyć, czy jak się przygotować do wędrówki fizycznie i merytorycznie, jest na wyciągnięcie ręki. Mamy stały i nieograniczony dostęp do tych informacji. Możemy korzystać ze sprawdzonych stron internetowych, czytać relacje czy oglądać filmiki, które ułatwią nam przygotowanie się do wyprawy. W kwestiach bardziej specjalistycznych możemy skorzystać z całego wachlarza szkoleń, jak np. kurs turystyki zimowej czy kurs wspinaczkowy.

 

Są jednak kwestie, których żadne szkolenie nas nie nauczy. Na zdrowy rozsądek musimy liczyć sami. Najczęściej zdobywamy go przez doświadczenie.

 

– W góry trzeba zabrać rozum – mówi Krzysztof Wielicki, wybitny himalaista, który jako drugi Polak zdobył wszystkie 14 ośmiotysięczników. – Jedyną porażką jaką możemy ponieść, jest śmierć. Wszystko inne to nowe doświadczenia – dodaje.

 

Himalaista Krzysztof Wielicki podczas 2. konferencji Bezpieczeństwo Na Szczycie, fot. Arek Gola

 

Piotr Pustelnik pięć razy atakował Annapurnę

Co jednak zrobić, by to doświadczenie zdobywać bez terapii szokowej? Tu znów wracamy do źródła – trzeba zadbać o bezpieczeństwo własne i swoich towarzyszy nawet, gdy jest to z pozoru bardzo łatwa wyprawa. A na to składa się cała paleta czynników – od odpowiedniego ubioru czy sprzętu, przez przygotowanie logistyczne, zaplanowanie wyprawy, aż po dostosowanie szlaku do własnych umiejętności i warunków pogodowych.

 

Choć to truizm i niektórzy powiedzą, że nie warto tego powtarzać, jednak cały czas musimy pamiętać, że góry stoją i będą stały. I jeśli tylko zadbamy o to, by bezpiecznie z nich wrócić, np. podejmując w odpowiednim momencie decyzję o odwrocie, będziemy mogli za jakiś czas spróbować ponownie wejść na szczyt, o którym marzymy.

 

Piotr Pustelnik, prezes PZA oraz Krzysztof Wielicki, fot. Arek Gola

 

– Do teraz czasem śnią mi się epizody związane z odwrotem – wspomina Piotr Pustelnik, zdobywca Korony Himalajów i Karakorum, a także prezes Polskiego Związku Alpinizmu. – W 2005 roku szliśmy z Piotrem Morawskim w stronę wierzchołka Annapurny. Byłem mocno wyczerpany. Dla mnie to był koniec. Czułem, że jak pójdę dalej, to nie wrócę. Ale Piotr chciał iść dalej sam. Stanąłem przed dylematem – puścić go samego na lawiniaste pola czy zmusić do odwrotu myśląc o swoim stanie? To była diabelska alternatywa i najbardziej koszmarna historia – dodaje Pustelnik.

 

Pustelnik i Morawski nie osiągają wówczas wierzchołka. Choć nie jest to łatwa decyzja – zawracają. Rok później ponownie próbują stanąć na szczycie Annapurny (8091 m n.p.m.), mającej sławę jednego z najniebezpieczniejszych ośmiotysięczników. Idzie z nimi Słowak Peter Hamor, który jako jedyny z całej trójki osiąga główny wierzchołek. Morawski i Pustelnik podejmują decyzję o odwrocie i ratowaniu tybetańskiego himalaisty, który doznaje ślepoty śnieżnej. W 2008 roku znów próbują zdobyć Annapurnę, ale gdy do szczytu brakuje im zaledwie 150 metrów, pogoda krzyżuje plany. Pustelnikowi na wierzchołku Annapurny udaje się stanąć dopiero za piątym razem, w 2010 roku.

 

 

W 1994 roku Krzysztof Wielicki na K2 zarządził odwrót

Jeden szczyt, cztery odwroty, pięć lat. Idąc za słowami Krzysztofa Wielickiego – żadnej porażki, tylko nowe doświadczenia. Pustelnik umiał podjąć decyzję o odwrocie na tym ośmiotysięczniku aż cztery razy, mimo że to „tylko” zdobycie szczytu Annapurny dzieliło go od skompletowania całej Korony Himalajów i Karakorum. Rozsądek wygrywał za każdym razem.

 

Decyzja o odwrocie to jedna z najważniejszych umiejętności w górach. A tym samym chyba jedna z najtrudniejszych. Gdy szczyt jest na wyciągnięcie ręki, gdy dzieli nas zaledwie kilkadziesiąt metrów, niezwykle ciężko podjąć decyzję o zejściu do bazy lub powrocie do schroniska. Tym bardziej, że w głowie pojawiają się myśli o czasie, wysiłku i pieniądzach, jakie włożyliśmy w przygotowania. I nawet, gdy w chłodnej kalkulacji może nam wyjść, że ciężko będzie uzbierać fundusze na kolejną wyprawę w to samo miejsce, warto pamiętać, że na szali jest nasze życie. Gdy je stracimy, na pewno już tam nie wrócimy.

 

– To był 1994 roku. Wyprawa na K2 w Pakistanie. Idziemy w piątkę międzynarodową wyprawą. Jesteśmy już wysoko, ale warunki śniegowe są niesprzyjające i robi się ciemno. Namawiam chłopaków na odwrót. Początkowo nie są chętni. Dopiero, gdy mówię im, że co piąta osoba na K2 ginie, a nas jest dokładnie pięciu, dają się przekonać – wspomina Wielicki. – Po trzech tygodniach dwóch kolegów próbuje ponownie. Okazuje się, że podejmując decyzję o odwrocie, byliśmy 70 metrów od szczytu, czego w ciemności nie widzieliśmy – dodaje z uśmiechem.

 

Mimo że brakowało tak niewiele, nie rozpaczał z tego powodu. Trzyma się bowiem zasady, że góry się nie przewracają i zawsze można wrócić. Po dwóch latach znów pojechał na K2 i stanął na jego szczycie.

 

Zobacz krótką relację z konferencji

 

 

Nad Tatry nadciągała burza, a oni zostawili dziewczynę na Mięguszowieckich Szczytach

Wielicki kilkukrotnie podejmuje decyzje o odwrocie. Nie tylko jako uczestnik wypraw, ale też jako ich kierownik. Odpowiedzialność za innych zmusza go do zapewnienia członkom wyprawy przede wszystkim bezpieczeństwa. Pójście na szczyt za wszelką cenę jest niedopuszczalne, gdy gra toczy się o najwyższą stawkę, jaką jest ludzkie życie.

 

– Surowa pogoda pozwoliła naszej małej grupce wspinać się trudnym terenem do wysokości 6000 metrów – wyżej było już tylko piekło! Temperatury poniżej minus 30 stopni i regularne wiatry o prędkości 70-100 km/h – mówił po zimowej wyprawie na Nanga Parbat w 2007 roku, której był kierownikiem.

 

Wtedy pogoda zmusiła go do podjęcia decyzji o odwrocie. Dalsze wspinanie w tak ekstremalnych warunkach byłoby skrajną nieodpowiedzialnością i mogłoby się zakończyć tragicznie. Ale powody do wycofu mogą być różne. Złe warunki atmosferyczne to tylko jeden z nich. I dotyczy to zarówno najwyższych gór świata, jak i naszych rodzimych szlaków. W tym kontekście trzeba zwrócić uwagę m.in. na burze latem i zagrożenie lawinowe zimą. Inne powody do odwrotu to np. choroba wysokościowa czy skrajne wyczerpanie, jak u wspomnianego Piotra Pustelnika w 2005 roku na Annapurnie. Bywa też tak, że z nami wszystko jest dobrze, jednak z naszym współtowarzyszem dzieje się coś złego. To kwestia odpowiedzialności, by nie zostawiać go wówczas samego.

 

Taki przypadek braku odpowiedzialności zdarzył się w wakacje 2022 roku w Tatrach. Na Mięguszowiecki Szczyt Wielki wybrało się troje turystów. Na szczyt nie prowadzi żaden znakowany szlak turystyczny, jednak po wpisie do księgi wyjść taternickich, można na niego wejść legalnie. Nad Tatry szła burza, jednak mężczyźni poszli dalej granią w kierunku Hińczowej Przełęczy, zostawiając swoją koleżankę samą. Kobieta nie była w stanie bezpiecznie powrócić do schroniska, więc wezwała ratowników TOPR, którym z powodu burzy, dopiero za drugim razem udało się zabrać ją na pokład śmigłowca. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze.

 

Od lewej: Jarosław Juszkiewicz, Jerzy Siodłak,  fot. Arek Gola

 

Od lewej Jerzy Siodłak, Piotr Pustelnik, Maciej Stańczak, fot. Arek Gola

 

Od lewej Tomasz Maśnica, Paweł Skawiński, Dominik Jagieła, Jarosław Juszkiewicz, fot. Arek Gola

 

Rok 2014. Trudna akcja Polaków na K2

Bez wątpienia w tym przypadku zabrakło zarówno odpowiedzialności za współtowarzyszy, jak i odwrotu, gdy zbliżała się burza. Mężczyźni, którzy w Tatrach zostawili kobietę, nie wiedzieli bowiem albo nie chcieli wiedzieć, że umiejętność podejmowania decyzji o odwrocie wiąże się z ustawianiem priorytetów. I choć zdobywanie szczytów i spełnianie górskich marzeń są bardzo ważne, to w górach najważniejszy jest człowiek i jego życie. O tym doskonale pamiętali Adam Bielecki, Denis Urubko, Piotr Tomala i Jarosław Botor. W 2018 roku postawili na szali możliwość pierwszego zimowego wejścia na K2, aby ratować Tomka Mackiewicza i Elisabeth Revol pod Nanga Parbat.

 

Ale nie zawsze zapada decyzja o odwrocie, nawet gdy są ku temu powody. Tak było podczas letniej wyprawy na K2 w 2014 roku. Wtedy Janusz Gołąb osiąga znajdujący się na 8611 metrach n.p.m. drugi wierzchołek świata. Chwilę wcześniej z ataku szczytowego rezygnują m.in. Artur Małek i Paweł Michalski. Warunki atmosferyczne zaczynają się zmieniać, kończy się okno pogodowe. Jednak kolejny członek ekipy, Marcin Kaczkan wciąż idzie na szczyt.

 

– Marcin jest 200 metrów pod wierzchołkiem. Schodząc ze szczytu mówię mu, żeby zawracał. Ale on odpowiada, że nie ma jeszcze czternastej, czyli godziny alarmowej, którą wcześniej ustaliliśmy. Przyznam, że na taki argument mnie zatkało – wspomina Gołąb. – Marcin się nie wycofał, zdobył szczyt, a my czekaliśmy w obozie czwartym. W tym czasie widoczność spadła do 30-40 metrów. Teren był duży, a namiot mały, więc ciężko było go znaleźć – podkreśla himalaista.

 

W końcu wyczerpany Marcin, dzięki pomocy kolegów wysyłających sygnały dźwiękowe i świetlne, odnajduje namiot. Mimo ekstremalnych warunków dzięki pracy zespołowej wszyscy schodzą szczęśliwie do bazy.

 

– Powrót z ramienia K2 w tak trudnych warunkach wspominam jako jedne z najgorszych górskich doświadczeń. Ale paradoksalnie również jako jedne z najlepszych, bo pomimo dużych zagrożeń daliśmy radę i po raz kolejny przekonaliśmy się, jak ważny jest zgrany zespół i partnerstwo – mówi Janusz Gołąb.

 

Na wyprawie w górach jesteśmy odpowiedzialni nie tylko za siebie, ale za wszystkich członków zespołu. A naszym wspólnym celem jest przede wszystkim bezpieczny powrót. Ta historia pokazuje, że również decyzje innych mają na nas wpływ. Ale to też historia o partnerstwie, nie zostawianiu innych w potrzebie i wspólnej odpowiedzialności.

 

fot. Arek Gola

 

W górach trzeba podejmować trudne decyzje. Także o wycofie

Warto teraz pomyśleć, ile razy sami podjęliśmy ryzyko, biorąc za priorytet zdobycie szczytu, zamiast bezpieczeństwa? Bo tak bardzo chcieliśmy stanąć na wierzchołku, bo wydawało się nam, że to już blisko, bo wierzyliśmy, że na pewno nic się nam nie stanie. Bo przecież może już tu nie wrócimy, bo wydaliśmy na to dużo pieniędzy. I teraz mamy wrócić z niczym?

 

Czasem konieczność odwrotu nie jest tak oczywista. Tak było w przypadku tragicznej w skutkach zimowej wyprawy na Broad Peak w 2013 roku. W górach zostali wtedy na zawsze Maciej Berbeka i Tomek Kowalski. Gdy około godziny 16 wspomniany zespół był na przedwierzchołku Rocky Summit (8027 m n.p.m.), Wielicki jako kierownik wyprawy połączył się przez radio z Berbeką, mówiąc:

 

– Maciek, jest już dość późno, zastanów się, czy nie wracać.

– Nie, idziemy do szczytu. To już niedaleko – odparł wtedy Berbeka.

– Ok, zdaję się na twoje doświadczenie – zakończył Wielicki.

 

W tym roku mija 10 lat od tych wydarzeń. Dużo było wątpliwości wokół całej historii. O przyczynach śmierci Tomka i Maćka dyskutowano w całej Polsce. Wypowiadali się też ludzie nie mający pojęcia o himalaizmie, zwłaszcza zimowym.

 

– Rozumiałem decyzję Maćka – wspominał po wyprawie Krzysztof Wielicki. – Nie było w sumie żadnego innego elementu, który by przemawiał za tym, żeby zawrócić. Idealna pogoda, bezwietrznie, nikt nie zgłosił, że coś jest nie tak. Gdyby ktoś zgłosił, że źle się czuje, albo zameldował, że zaczyna się zmieniać pogoda tam na górze - wtedy miałbym jakikolwiek powód, by kategorycznie kazać im zawracać. Nie da się jednak zespołowi, który widzi już szczyt w bliskiej odległości, powiedzieć po prostu, że mają w tym momencie zawrócić. W tej chwili każdy z nich miał świadomość, że robi wielką rzecz – tłumaczył himalaista w jednym z wywiadów.

 

fot. Arek Gola (2x)

 

Tragedia na Giewoncie. Odwroty, których nie było

Ale problem nie dotyczy tylko najwyższych gór świata. Również w Polsce nie brakuje przykładów, kiedy decyzja o odwrocie była potrzebna. Zarówno zimą, jak i latem. Wypadek z Giewontu z sierpnia 2019 roku jest tego przykładem.

 

– Zanim doszło do dramatycznych wydarzeń na Giewoncie, widać było, że pogoda się zmienia w Tatrach Zachodnich. Grzmoty było słychać w górach i Zakopanem co najmniej na pół godziny przed tym, zanim pioruny zaczęły uderzać w Giewont – mówił dzień po zdarzeniu naczelnik TOPR Jan Krzysztof. Niestety, dużo osób dalej szło w kierunku szczytu.

 

W tym roku mija też 20. rocznica tragedii, która rozegrała się w Tatrach. W styczniu 2003 roku w drodze na Rysy pod lawiną zginęło siedmiu licealistów z Tychów i jeden z opiekunów.

 

– Nie widziałem dzieciaków, ale rozmawiałem z ich opiekunem. Odradzałem mu to, co zamierzał, po czym zszedłem z dyżuru – wspominał Władysław Cywiński, który 26 stycznia 2003 roku pełnił dyżur ratownika TOPR.

 

Dzień później pierwsza grupa uczniów wraz z opiekunem zdobyła najwyższy szczyt Polski. Następnego dnia miały iść pozostałe osoby. Jednak w nocy zmieniły się warunki atmosferyczne – ociepliło się i zaczął padać deszcz. Był drugi stopień zagrożenia lawinowego. Mimo znaków ostrzegawczych 28 stycznia opiekun z drugą grupą licealistów ruszył w kierunku wierzchołka Rysów.

 

fot. Krzysztof Jakubiec

 

Czasem trzeba się wycofać

Nie można bagatelizować żadnych gór. Ludzie giną zarówno w Himalajach, jak i w Tatrach. Do wypadków dochodzi także w Beskidach czy Karkonoszach. Czasem najważniejsze, co możemy zabrać w góry, to umiejętność odpuszczenia i odwrotu. Można być dobrze przygotowanym, zrobić przed wyprawą wszystko to, czego wymagają od nas zasady bezpieczeństwa, a i tak na szlaku zostaniemy zaskoczeni – czy to przez warunki atmosferyczne, czy stan zdrowia swój lub partnerów. Wtedy jedyne, co nam pozostaje, to podjąć słuszną decyzję o odwrocie. Pamiętajmy, że najcenniejszym skarbem jest nasze życie. Nie zostawiajmy go w górach.

 

fot. Arek Gola (3x)

 

BEZPIECZEŃSTWO NA SZCZYCIE

 

- 12 stycznia 2023 r. odbyła się w Katowicach druga edycja konferencji „Bezpieczeństwo na Szczycie”. W sali w Mieście Ogrodów zasiadło ponad 700 osób, z czego większość stanowiły dzieci i młodzież. Bo priorytetem była edukacja w zakresie bezpieczeństwa w górach od najmłodszych lat.

 

- Podczas warsztatów z ratownikami GOPR dzieci dowiedziały się, jak dobrać odpowiednie obuwie na wędrówkę, co spakować do plecaka, jak dotrzeć do celu w ciemności i czy nocowanie w lesie jest straszne. Ponadto posłuchały o lawinach i dowiedziały się, czym jest lawinowe ABC. Wykonały zadania z mapą i kompasem oraz uczyły się wykonywać masaż serca podczas udzielania pierwszej pomocy.

 

- Z kolei młodzież uczestniczyła w panelach dyskusyjnych o dobrym wyposażeniu w górach. Rozmawiano o tym, co trzeba zabrać na trekking, jak dobrze zaplanować zimowe wycieczki oraz co robić, gdy spotkamy na szlaku niedźwiedzia. Szukano też odpowiedzi na pytanie, dlaczego warto iść w góry z przewodnikiem.


 

HIMALAJSCY GOŚCIE W KATOWICACH

 

Krzysztof Wielicki

73 lata. Jako piąty człowiek na świecie zdobył Koronę Himalajów i Karakorum, a jako drugi Polak po Jerzym Kukuczce. Pierwszy zimowy zdobywca Mount Everestu, Kanczendzongi i Lhotse. W roku 2019 otrzymał Złoty Czekan za całokształt osiągnięć górskich.

 

fot. Arek Gola

 

Piotr Pustelnik

72 lata. Jako trzeci z polskich himalaistów zdobył wszystkie 14 ośmiotysięczników. Koronę zamknęło wejście na Annapurnę (8091 m n.p.m.) 27 kwietnia 2010 r. Od 2016 r, prezes Polskiego Związku Alpinizmu.

 

fot. Arek Gola

 

Janusz Gołąb

55 lat. Ceniony na świecie alpinista i himalaista. Wspinał się w różnych częściach świata, m.in. w Patagonii, Himalajach i Karakorum. Pierwszy zimowy zdobywca Gaszerbrumu I z Adamem Bieleckim (2012).

 

fot. Arek Gola

 

 

Polecamy materiały video z 2. Konferencji Bezpieczeństwo Na Szczycie

 

Warsztaty z pierwszej pomocy prowadzili ratownicy Grupy Beskidzkiej GOPR

 

Łukasz Tulej, specjalista od technik survivalowych, ambasador Helikon-tex

 

O tym co spakować do plecaka na górską wędrówkę opowiadała Kasia Tyszecka, ratowniczka Grupy Beskidzkiej GOPR

 

Jakub Rymowicz, przedstawiciel Hanwag pokazywał na co zwrócić uwagę wybierając buty w góry.

 

Mapa, kompas, nawigacja - podstawy obsługi przybliżali ratownicy GB GOPR

 

Panel dyskusyjny: Co na sobie i co w plecaku?

 

 

 

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama
Reklama
Wróć do