Val di Sole zawsze kojarzyło mi się ze stabilną pogodą i odbijającym się od śniegu palącym słońcem. Nic dziwnego, bo zimą niebieskie niebo dominuje średnio przez 8 na 10 dni. Jednak nazwa „sol” nawiązuje do celtyckiej bogini wód Sulis, Wielkiej Matki, źródła życia. Bez tej wszechobecnej wody region straciłby swoją moc przyciągania. Zapraszam na narciarską przygodę.
Poniższy tekst ukazał się w wydaniu nr 07(34)/2023.
[middle1]
Zimowe Val di Sole to dwa duże ośrodki narciarskie: SkiArea Campiglio Dolomiti di Brenta i Adamello Ski. Każdy z nich jest rozczłonkowany na mniejsze miejscowości. Jednak marką Val di Sole na ski mapach posługują się jedynie Folgardia i Marilleva, a połączona z nimi wyciągami luksusowa Madonna di Campiglio i Pinzolo geograficznie należą już do doliny Val Rendena. Karnet SkiArea obejmuje także urocze Pejo oddalone od Marillevy o niecałe pół godziny jazdy samochodem dla kierowców o mocnych nerwach.
Drugi ośrodek, wciśnięty między zbocza Parku Narodowego Adamello i Parku Narodowego Stelvio, to Adamello Ski. Łączy wzdłuż krętej drogi nitki wyciągów Tonale - geograficznie zamykającego Val di Sole oraz Ponte di Legno w Lombardii i małego treningowego ośrodka Temù.

Dolomity Brenta na Passo Grosté. Widok z krzesełka Rododendro. Zdjęcie Anna Kłos
Na bazę wypadową polecam urocze miasteczko Dimaro (ok. 760 m n.p.m.). Stąd do gondoli w Daolasie lub Marillevie mogę dojechać skibusem, samochodem lub pociągiem. Wybieram tę ostatnią możliwość, oszczędzają sobie problemów z porannym parkowaniem. Stacja Daolasa (1376 m n.p.m.) przypomina główny port komunikacyjny, więc prosto z pociągu wchodzę do gondoli o tej samej nazwie. I tak w 12 minut dostaję się na 2557 m n.p.m. Stąd powinnam uciec dalej, bo ta część doliny ma tylko jedną czerwoną trasę nr 32, która schodzi do stacji pośredniej. Większość narciarzy korzysta z niej dopiero wracając do apartamentów pod koniec dnia. Przed południem jest jednak tak pusto, więc tnę w dół po jeszcze nietkniętym sztruksie.
Z Daolasy zjeżdżam w lewo trasą niebiesko-czerwoną i przepinam się na krzesełko nr 5, które wiezie mnie na Monte Vigo (2179 m n.p.m.). To narciarskie skrzyżowanie łączące trzy strony świata. Z tarasu spod Rifugio Orso Bruno (Niedźwiedzia Brunatnego) porównuję rozłożoną mapę z widokiem na żywo. Patrzę na leżący po drugiej stronie doliny masyw Ortleru z aż 10 wierzchołkami powyżej 3000 m n.p.m. Szczególnie wyróżnia się tu Monte Cevedale (3769 m n.p.m.) i punkt orientacyjny ośrodka Pejo - Monte Vioz (3645 m n.p.m.).
Wpinam narty i rzucam się w prawo, w stronę Marillevy, czarnym pionowym stokiem o ponętnej nazwie Little Grizzly z 69-proc. nachyleniem. Gdy stoimy na szczycie, dna nie widzimy. Ruszam w dół i prawie podcinam narciarkę, która w połowie zjazdu zwątpiła i stanęła dokładnie na środku pod załamaniem. Rozglądam się po polanie Malga Panciana. Główne krzesło na Marillevie - Orso Bruno jest mocno oblegane. Szukam zatem odosobnienia w rejonie najwyżej położonego orczyka na górze Doss della Pesa (2155 m n.p.m.). Po kilku okrążeniach kieruję się w stronę prześwitu między drzewami i tym sposobem ląduję na czarnej jak smoła trasie, spadającej przez 1800 metrów do ośrodka Marilleva 1400.
...
Dołącz do grona naszych prenumeratorów aby przeczytać tekst w całości.
Pozostało 80% tekstu do przeczytania.
Wykup dostępJeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie