Reklama

Zawrat(na) miłość do Tatr

Zawrat. Miejsce szczególne pod wieloma względami. Kwintesencja tatrzańskiego piękna, jeden z najpopularniejszych celów wycieczek dla wielu turystów. Zajmuje też wyjątkowe miejsce w pamiętniku moich tatrzańskich doświadczeń. To właśnie tu, 35 lat temu, pierwszy raz poznałem, czym tak naprawdę są Tatry Wysokie.

 

Poniższy tekst ukazał się w wydaniu nr 01/2020.

[middle1]

 

Zawrat to leżąca na wysokości 2159 metrów n.p.m. i ujmująca swym pięknem wysokogórska przełęcz. Choć osobiście bardziej wolę określenie używane przez Józefa Nykę – skalne wrota, które w punkt oddaje charakterystykę tego miejsca. Prowadzi do nich kapitalny, niebieski szlak znad Czarnego Stawu Gąsienicowego, który na drugą stronę wiedzie do Doliny Pięciu Stawów Polskich. Zawrat jest też oficjalnym początkiem Orlej Perci, skąd już dziś tylko w jednym kierunku można wspinać się w stronę Małego Koziego Wierchu, Kozich Czub i tak dalej…

 

Tatrzańskie stawy potrafią zachwycić o każdej porze roku. Zdjęcie Kuba Witos

 

Jubileuszowy rok, jubileuszowa wyprawa

 

O ile dobrze sięgam pamięcią, moje pierwsze zdobycie Zawratu miało miejsce dokładnie 35 lat temu i jako jedyne odbyło się w letnich warunkach. Każde kolejne, a było ich kilkanaście, przypadło albo na wczesną zimę albo jej środek. W najlepszym razie była to późna wiosna, która i tak w Tatrach oznacza przecież typowo zimowe warunki. Nie inaczej było i tym razem, choć wyprawa na Zawrat A.D. 2019 miała wymiar symboliczny i sentymentalny.

 

Skrzyknęliśmy się po raz kolejny z Jerzem (tak, to nie pomyłka, ani literówka w imieniu), moim najwierniejszym górskim kompanem, z którym miałem zaszczyt stanąć na większości tatrzańskich szczytów, gdzie prowadzą znakowane szlaki, ale także i na Gerlachu. Wyjątkowość sytuacji polegała na tym, że nie dość, że celebrowaliśmy nasze 40. urodziny (jest między nami miesiąc różnicy), to w minionym roku wypadł także jubileusz 25-lecia wspólnych górskich przygód oraz 30. rocznica śmierci naszego górskiego idola, Jurka Kukuczki. Nie wierzę w przypadki, za to w górską symbolikę zdecydowanie tak.

 

 

Ruszyliśmy pod Tatry, jak to my, dość zwariowanie, bo w piątkową noc. Zarezerwowawszy w ostatniej chwili nocleg w uroczym pensjonacie nieopodal Kuźnic, zamiast położyć się spać i wypocząć, do później nocy (a właściwie do wczesnego rana), wspominaliśmy osoby, chwile, sytuacje, przygody. Wiele ich było, ale też sporo jeszcze przed nami. Ta kolejna czekała następnego dnia, który rozpoczął się od siąpiącego z nieba deszczu.

 

Nie zwykliśmy narzekać na górską aurę. Ba, ja nawet gorsze warunki lubię. Dlatego też choć kompletnie niewyspani i dość zmęczeni po trudnym tygodniu w pracy, ruszyliśmy pieszo w stronę Kuźnic i dalej Doliną Jaworzynką. Niestety, cały czas padał deszcz, więc w niższych partiach gór ciężko było w ogóle mówić o zimie.

 

Końcowe podejście na Zawrat. Zdjęcie Andrzej Otrębski

 

ZaMurowaniec

 

Mimo wszystko czerpię z marszu ogromną przyjemność, choć idzie mi się ciężko. Nie może być jednak inaczej – trzy godziny snu i jedno wypite wieczorem piwo, zrobiły swoje.

 

– Jeśli ja ledwo na Przełęcz między Kopami wchodzę, to co będzie na podejściu na Zawrat? – pytam sam siebie, wierząc jednak, że ten chwilowy kryzys minie i będzie lepiej.

 

 

...

Płatny dostęp do treści

Dołącz do grona naszych prenumeratorów aby przeczytać tekst w całości.

Pozostało 67% tekstu do przeczytania.

Wykup dostęp

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do