Reklama

Droga Kobiet: mity i rzeczywistość górskich wypraw solo

Często byłam jedyną dziewczyną w ekipach, z którymi wyjeżdżałam w góry. Dostrzegałam nadużycia, ale nie umiałam ich nazwać. Nie wiedziałam, co tak naprawdę znaczy, że na wyjeździe wspinaczkowym nocą do mojego namiotu wchodzi starszy kolega i próbuje się do mnie przytulać, mimo iż nasza relacja nie była romantyczna.

 

Nauczono nas, żebyśmy siedziały cicho

 

Z Aleksandrą Wierzbowską, podróżniczką i dokumentalistką, inicjatorką Drogi Kobiet, rozmawia Magdalena Przysiwek

 

Samotne wyjazdy górskie są coraz popularniejsze, także te kobiece. Ty podróżujesz solo od 18. roku życia. 

Od 18. roku życia na pełen etat. Po skończeniu liceum spakowałam się i wyjechałam w podróż, która w jakimś sensie trwa do dziś. Ale już wcześniej, jeszcze w szkole, jeździłam samotnie po Polsce.

Często słyszałaś, że nie powinnaś jeździć sama, bo jesteś kobietą? 

Bardzo często. To słowa powtarzane mi, odkąd pamiętam, ale przez ludzi z zewnątrz. W moim domu narracja była zupełnie inna. Rodzice zachęcali mnie i moją siostrę do podróżowania. Budowali w nas siłę i niezależność. I pewnie dlatego, pomimo negatywnych głosów wzbudzających strach i skłaniających do pozostania w domu, decydowałam się jechać.

 

Droga kobiet jest inna

 

Mężczyźni takich słów nie słyszą… Czy to znaczy, że droga kobiet, to ich podróżowanie, jest inna niż mężczyzn? Z jakimi niebezpieczeństwami musi się zmierzyć samotna kobieta na szlaku? 

Podróże kobiet są inne na wielu płaszczyznach. Z jednej strony, jesteśmy bardzo często przyjmowane jako siostry, dzięki czemu szybciej zyskujemy zaufanie, a co za tym idzie otwartość i szczerość w rozmowie. Dosięgamy więc głębokich i intymnych tematów, do których mężczyźni często nie mogą dotrzeć. I to jest jasna strona podróżowania. Ale jest też ta ciemna. Statystycznie istnieje większa szansa na to, że doświadczymy przemocy seksualnej. Z tego względu podróże są dla nas mniej bezpieczne. Oczywiście możemy też paść ofiarą innego przestępstwa, np. kradzieży czy pobicia, i mężczyzn też to dotyczy. Jednak słowa, które słyszałyśmy jako dziewczynki, czyli uważajcie, bo ktoś was zgwałci czy skrzywdzi, są realnym zagrożeniem. Tylko że tak budowana narracja ma nas przestraszyć i zamknąć w domu, a nie uczy, jak sobie radzić i zwiększyć nasze poczucie bezpieczeństwa. Takiej wiedzy brakuje. Brakuje też edukacji kierowanej do mężczyzn, żeby nie krzywdzili kobiet. 

 

 

Inicjatywa Droga Kobiet jest odpowiedzią na moje doświadczenia przemocy seksualnej, a doświadczyłam dość szerokiego spektrum - wraz z tym najbardziej skrajnym obliczem, czyli gwałtem podczas podróży. Mój projekt, współtworzony z Centrum Praw Kobiet i Fundacją Wandalistki, ma na celu uświadamianie, że jest to jedno z niebezpieczeństw, których możemy doświadczyć w podróży - i nie tylko. Świadomość i nazwanie tych zagrożeń prowadzi do zadbania o swoje bezpieczeństwo. Odpowiedzią na istniejącą przemoc nie powinno być zamknięcie się w domu, lecz budowanie niezależności i siły oraz nauka stawiania granic. Myślę, że wieloma sytuacjami, które zdarzyły się w moim życiu, mogłabym inaczej pokierować, gdybym miała tę świadomość, wiedzę i siłę, co teraz. Jednocześnie pamiętam, że odpowiedzialność za przemoc zawsze ponosi sprawca.

Wspomniałaś o Drodze Kobiet, czyli projekcie, który stworzyłaś, aby dać narzędzia, m.in. zwiększające bezpieczeństwo podczas podróży. Gdzie można znaleźć tą dawkę wiedzy?

Działamy na wielu płaszczyznach. Wraz z Centrum Praw Kobiet i Fundacją Wandalistki zorganizowałyśmy panel bezpieczeństwa na kilku festiwalach i będziemy ich organizować coraz więcej. Są to m.in. warsztaty WenDo, czyli techniki samoobrony dla kobiet. Organizujemy też warsztaty i prelekcje dotyczące samostanowienia i budowania granic. Jednym z głównych działań jest dzielenie się moją historią, aby przerwać milczenie i udowodnić, że istnieje życie po przemocy, choć droga powrotu do siebie bywa długa i kręta.

 

 

Z kolei za pomocą mediów społecznościowych uczę, jak się przygotować do podróży i na co uważać na każdym jej etapie. Pracuję też nad poradnikiem o tej tematyce w formie e-booka. Najprawdopodobniej ukaże się pod koniec roku i będzie darmowy. Jakiś czas temu stworzyłam ankietę, w której kobiety mogą opowiedzieć o swoich doświadczeniach przemocy seksualnej w podróży (zachęcam do wypełnienia). Założyłam także grupę na FB  - Droga Kobiet/siostrzeństwo w podróży - na której dziewczyny mogą dzielić się wskazówkami i szukać partnerek na wyjazdy. Planów jest mnóstwo, lecz wymagają one czasu, dużej ilości pracy i zasobów finansowych. Zatem cierpliwie i konsekwentnie realizujemy to, co jest obecnie w naszym zasięgu i powoli idziemy naprzód.

 

Nie jesteśmy równo traktowane 

 

Często, my kobiety, słyszymy „nie chodź sama nocą”, „nie ubieraj krótkich spódniczek” – wszystko po to, by nie prowokować. Natomiast do młodych chłopaków czy mężczyzn rzadko się mówi: „szanuj granice kobiet”, a później często przerzuca się odpowiedzialność na ofiarę. Problemem nie jest samotny wyjazd w góry, tylko wykorzystywanie tego przez mężczyzn. Uważasz, że przemoc seksualna jest często spotykana na szlakach? 

[paywall]

Większość życia spędziłam w środowiskach górskich i outdoorowych, które były mocno zdominowane przez mężczyzn. Kilkanaście lat temu często byłam jedyną dziewczyną w ekipach, z którymi się wspinałam i wyjeżdżałam w góry. Już od samego początku dostrzegałam nadużycia, ale nie umiałam ich nazwać. Nie wiedziałam, co tak naprawdę znaczy, że na wyjeździe wspinaczkowym nocą do mojego namiotu wchodzi starszy kolega i próbuje się do mnie przytulać, mimo iż nasza relacja nie była romantyczna. Albo że trener z Warszawy, który przyjechał na ogólnopolskie zawody juniorskie, wywozi mnie pod miasto i dotyka moich dłoni, choć mieliśmy dotrzeć do reszty ekipy i rozmawiać o mojej potencjalnej ścieżce rozwoju. Gdy w Armenii zakładaliśmy nowy rejon wspinaczkowy, moi koledzy byli respektowani przez lokalnych pasterzy. Gdy ja skorzystałam z podwózki przez jednego z nich, nie mogłam wysiąść z samochodu, bo kierowca zamknął drzwi i wędrował dłońmi po moich kolanach. Zauważyłam, że nie jestem traktowana równo, albo przynajmniej z szacunkiem, mimo że robię na wyprawie to samo, co moi koledzy. We wspomnianej już ankiecie pojawia się pytanie, gdzie do tej przemocy doszło? W odpowiedziach pojawiają się ścianki wspinaczkowe, schroniska górskie, szlaki turystyczne. Sprawcami są trenerzy, przewodnicy, koledzy, nieznajomi spotkani przypadkiem w drodze… 

Czytam wyniki ankiety, maile, które otrzymuję od dziewczyn, rozmawiam z koleżankami o ich doświadczeniach i z przykrością stwierdzam, że przemoc seksualna jest powszechna. Jest to frustrujące, gdyż mamy w sobie takie samo oddanie do naszych pasji, co nasi koledzy, równie mocno staramy się realizować własne cele, lecz jedynie ze względu na płeć nasze doświadczenia w osiąganiu ich mogą się bardzo różnić.

W istocie narracja przerzucająca odpowiedzialność jest bardzo częsta, nie tylko w naszym środowisku. Będąc kobietą słyszysz: „nie możesz wracać po zmroku, bo ktoś cię skrzywdzi”. I chodzi nawet o zwykłe wyjście do sklepu. Droga Kobiet ma być miejscem spotkania kobiet i mężczyzn. To nie jest tak, że co do zasady mężczyźni są przemocowymi istotami, a kobiety ofiarami. Choć statystycznie przemoc seksualna znacznie częściej dosięga kobiet, to mężczyźni z takimi doświadczeniami też się do mnie zwracają. Myślę, że to nasz wspólny problem i trzeba go rozwiązać razem. 

Uważam, że trzeba by było zacząć od jasnego określenia, co jest nadużyciem czy przemocą, bo to nie zawsze jest jednoznaczne. 

Gdy idziemy ulicą i słyszymy wulgarne komentarze lub okrzyki z rusztowań, to już jest forma przemocy, bo te słowa są niechciane i przekraczają nasze granice. Wiadomo, że nikt nie zadzwoni na policję w tej sprawie, jednak powinien pojawić się w nas sprzeciw. Nie możemy dopuścić do tego, aby przyzwyczaić się do przemocy. Normalizowane bywają nawet żarty z gwałtu, a reakcje sprzeciwu na nie, płynące od strony kobiet, nie zawsze są respektowane. Wydaje mi się, że ważne jest, aby mężczyźni wzajemnie się stopowali, bo często brakuje tej reakcji płynącej bezpośrednio z ich środowiska. Tylko że muszą mieć tego świadomość, więc czasem trzeba wspólnie usiąść i powiedzieć: „słuchaj, źle się czuję, gdy mówicie w ten sposób”. Wydaje mi się, że takie komentarze rzucane w przestrzeń, nie zawsze mają złą intencję. Często mogą wynikać z nieświadomości. Zdecydowanie warto o tym rozmawiać.

 

Tego nam nie mówiono

 

Przez wiele lat kobiety nie mówiły głośno, że coś nie jest dla nich nie w porządku, że ich granica została przekroczona.

Jesteśmy tak wychowywane, że wielu rzeczy nam nie wypada. Gdy zaczynamy walczyć o swoje racje, gdy posiadamy własne zdanie, to często nazywa się nas histeryczkami, aferzystkami itd. Stajemy się problematyczne. Nauczono nas, żebyśmy siedziały cicho. Dlatego podczas warsztatów WenDo pracujemy właśnie nad budowaniem silnej osobowości. Aby umieć stanowczo powiedzieć „nie”. Ja nigdy nie słyszałam, że nie muszę się tłumaczyć, że mogę po prostu odmówić. Obserwując dorosłych także rzadko dostrzegałam zdrową asertywność. Częściej widziałam grę, wymówki, wchodzenie w schematy, rezygnowanie ze swojej prawdy na rzecz “świętego spokoju”, który przecież nie uspokajał. Gdy zostałam oszukana i doświadczałam niesprawiedliwości, często słyszałam z zewnątrz - nie walcz, nie ma sensu, odpuść, i tak nie wygrasz - ciągłe odpuszczanie, zagryzanie zębów. Myślę, że zarówno mężczyźni, jak i kobiety mają przed sobą ogrom pracy do wykonania i jedynie wspólnie uda nam się pójść naprzód.

Warsztaty WenDo skupiają się na pracy z mentalem czy zawierają w sobie także fizyczne elementy samoobrony? 

To jest też fizyczna samoobrona, ale wychodząca z założenia, że nie o to chodzi, by kobieta pokonała mężczyznę w ringu. Bo to się w większości przypadków nie wydarzy. Najczęściej fizycznie jesteśmy słabsze niż przeciętny mężczyzna. Po pierwsze, trzeba zapobiegać takim sytuacjom – trzymając dystans, obserwując otoczenie, mając środki ochrony, takie jak gaz pieprzowy czy alarm osobisty. Gdy to konieczne, być stanowczą, zarówno w głosie, jak i postawie ciała. A jeżeli zajdzie potrzeba, to po takich warsztatach kobieta będzie wiedziała, gdzie uderzyć, żeby dać sobie przestrzeń do ucieczki. Ale przede wszystkim chodzi o to, żeby całościowo budować postawę silnej kobiety, która potrafi się sprzeciwić. Samo posiadanie gazu nie rozwiąże sytuacji. Należy jeszcze zbudować w sobie charakter, który umożliwi nam jego stanowcze użycie. Warsztaty WenDo są bardzo wzbogacające, bo budują poczucie siły i sprawczości. 

 

Bezpiecznie, czyli jak?

 

Co muszę zrobić przed samotną wyprawą w góry, by zadbać o swoje bezpieczeństwo?

Na początek określmy dokładny cel wyprawy. Zbierzmy jak najwięcej informacji o trasie, gdzie są schroniska, jakie będą dzienne dystanse; ile jestem w stanie przejść w ciągu dnia, by nie chodzić po nocy, bo to zwiększa niebezpieczeństwo, nie tylko ze strony mężczyzn, ale też zwierzyny. Generalnie zadbajmy o dobrą logistykę. Najlepiej zapamiętać jak najwięcej szczegółów na temat terenu, po którym będziemy się poruszać. Porozmawiajmy z bliskimi o swoim planie i ustalmy godziny meldunków. W górach często nie ma zasięgu, więc dobrą opcją jest zabranie telefonu satelitarnego. Ewentualnie jeżeli chcemy mieć podróż bez zasięgu, to ustalmy liczbę dni, po których ten meldunek następuje. 

Przydaje się też alarm osobisty, czyli takie malutkie urządzenie wydające niesamowicie głośny dźwięk. Działa zarówno na zwierzęta, jak i na ludzi, a kosztuje kilka złotych. Warto mieć ze sobą gaz pieprzowy, nóż, chociaż trzeba wiedzieć, jak z niego korzystać. Ważne są mapy offline na urządzeniach i mapy papierowe, a także gwizdek przypięty w łatwo dostępnym miejscu. Tak samo trzeba pamiętać, by gazu pieprzowego nie trzymać w środku plecaka. On musi być w zasięgu naszej ręki w ciągu kilku sekund. 

 

 

Bardzo ważne, żeby trzymać się tych meldunków, ale też idąc, rozglądać się dookoła, sprawdzać teren. Nie ograniczać odbioru informacji płynących z otoczenia głośnym słuchaniem muzyki. Jeśli lubimy maszerować z muzyką, polecam słuchawki z przewodnictwem kostnym. W górach najczęściej ludzie są bardzo sympatyczni, ale niekoniecznie trzeba im zdradzać naszą trasę czy mówić, gdzie będziemy spać, szczególnie mężczyznom. Warto zachowywać pewien dystans. Rozbijając namiot poświęćmy czas na znalezienie odpowiedniego, niezbyt widocznego miejsca. Śpiąc w namiocie zawsze miejmy przy sobie gaz pieprzowy, czołówkę, nóż, naładowany powerbank, który jest podstawą, by mieć kontakt z rodziną, a w pamięci numery alarmowe.

Jeśli zamierzamy publikować relację z wycieczki w mediach społecznościowych, warto robić to z odpowiednim opóźnieniem, aby wykluczyć sytuację, w której ktoś mógłby nas śledzić. Ja zawsze dodaję relację dopiero po opuszczeniu danego miejsca i staram się dokładnie nie określać współrzędnych.

Co zrobić, gdy jesteśmy same w górach, zaczepia nas mężczyzna i czujemy, że ma wobec nas złe intencje? 

To zależy od wielu czynników, m.in. od tego, gdzie się znajdujemy, czy w pobliżu jest jakieś skupisko ludzi, np. schronisko górskie. Jeżeli tak, to poszłabym tam, wtopiła się w tłum i ewentualnie zgłosiła tę osobę w recepcji schroniska. Skontaktowałabym się także z bliskimi i nie szłabym dalej tego dnia. Jeżeli ten człowiek znałby moje plany, to bym je zmieniła albo przeczekała dodatkowy czas w schronisku, chociaż tak jak wspomniałam, nie powinniśmy się nimi dzielić z postronnymi osobami. 

Trzeba trochę wyczuć człowieka, psychologicznie go rozgryźć. I słuchać intuicji! Jeżeli byłby dziwny, lecz nie agresywny, a ze znajomości terenu wiedziałabym, że niedługo dotrę do schroniska czy innego skupiska ludzi, to opcją jest “gra na czas” przez podtrzymanie rozmowy przy jednoczesnym skontaktowaniu się z bliskimi (można zatelefonować) i jak najszybsze dotarcie do bezpiecznego miejsca i odłączenie się. Można również zgubić go mówiąc, że zatrzymamy się na przykład na zdjęcia i poprosić, aby szedł przodem. Dobrze jeśli uda nam się zachować dystans, lecz wciąż mieć go w zasięgu wzroku, aby widzieć, czy na nas nie czeka. Można rozważyć zmianę trasy i szybsze zejście do miasta. Mamy także prawo otwarcie powiedzieć, że wolimy iść same i stanowczo postawić granicę, odpowiednio dostosowując ton.

Natomiast jeśli ktoś jest agresywny, wtedy używamy gazu pieprzowego i/lub alarmu osobistego, a następnie uciekamy w bezpieczne miejsce i dzwonimy na numer alarmowy. Każdy scenariusz jest inny, więc trzeba odpowiednio dopasować narzędzia do danej sytuacji. Najważniejsze, żeby jak najszybciej znaleźć się wśród innych ludzi, albo przynajmniej w bezpiecznym miejscu i wysłać informacje do bliskich, że coś się dzieje. W ostateczności zawiadomić służby.

 

Zatem jechać czy nie?

 

Myślisz, że kobiety powinny ograniczyć samotne podróżowanie? Czy to jest kwestia wyposażenia w odpowiednie narzędzia?

Przede wszystkim kobiety powinny zwiększać swoją świadomość i zasób narzędzi, a do tego wzmacniać swój charakter. Nawet jeżeli nie będą podróżować, te zagrożenia istnieją. Nie trzeba jechać do Ameryki Południowej, czasem wystarczy wyjść z domu, by spotkać nieodpowiednią osobę. To nie podróż jest zagrożeniem, a ludzie których spotykamy. Oczywiście byłoby idealnie, gdyby kobiety nie musiały się przygotowywać jak na wojnę za każdym razem, gdy wychodzą z domu, a niektórzy mężczyźni popracowali nad sobą. Ale ta zmiana nie nadejdzie szybko. Możemy edukować mężczyzn, rozmawiać z nimi i wierzę, że powoli będzie lepiej. Jednak do wyrządzenia krzywdy wystarczy jeden człowiek ze złymi intencjami.

 

 

Kobiety nie mogą rezygnować z życia. Musimy i chcemy funkcjonować w społeczeństwie, ale też mieć możliwość, żeby jeździć w góry, aby w nich odetchnąć. Nie chcemy traktować świata jedynie jako coś nam zagrażającego. Szczególnie, że statystycznie najwięcej gwałtów zdarza się w relacjach z osobami, które znamy, w domach, a nie tylko na ulicach. Istotne jest, żebyśmy były jak najbardziej świadome, silne i asertywne. Musimy to zrobić, nie tylko żeby podróżować, ale by żyć i czerpać z tego życia na co dzień.

Mam nadzieję, że nagłośnienie tego problemu i Twoja inicjatywa sprawią, że kobiety staną się bardziej świadome i odpowiedzialnie podejdą do tematu podróżowania solo. 

Również mam taką nadzieję, choć zdaję sobie sprawę, że to bardzo złożone i trudne na wielu płaszczyznach. Na szczęście ostatnio zmieniło się w Polsce prawo, ale trzeba też zmienić mentalność, sądownictwo, edukację, również tę seksualną, i wiele innych składowych. Od czegoś jednak trzeba zacząć. Droga Kobiet jest jednym małym krokiem na długiej i niekończącej się drodze do tego, żeby było lepiej. I wierzę, że kolejne kobiety pójdą tą drogą, bo ważne jest, żeby walczyć o lepszy świat, którego jesteśmy częścią. Przemoc dotyczy nas bez względu na to, jak i gdzie żyjemy. Trzeba zrobić wszystko, by być jak najbardziej świadomym, a nie przestraszonym, a w ten sposób silniejszym i odważniejszym. 

Chyba można to podsumować, że trzeba złapać balans pomiędzy strachem a brawurą. 

Trzeba być realistycznym w ocenie sytuacji, a jednocześnie wciąż mieć taką siłę, by realizować swoją pasję. Po prostu żyć tak jak chcemy żyć, cokolwiek to dla każdej i każdego z nas znaczy. 

 

Aleksandra Wierzbowska

Podróżniczka, dokumentalistka, fotografka wyprawowa. Zrealizowała m.in. zimowy trawers rowerowy Półwyspu Bałkańskiego (ponad 4000 km), spływ rzekami Amazonii Kolumbijskiej czy długodystansowe marsze przez Islandię, Laponię i Himalaje Nepalu. Ma 13-letnie doświadczenie wspinaczkowe zdobyte w Tatrach, Alpach, Yosemites i na Kaukazie. W 2019 r. w ramach Projektu Armenia współtworzyła drogi wspinaczkowe na ścianach klifów Dilijan. 

 

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 18/11/2024 13:24
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do