Z Jolantą Augustyńską, prezesem Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego, rozmawia Kuba Terakowski.
Poniższy tekst ukazał się w wydaniu nr 7(17)/2021.
Kiedy zaczęła się historia Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego?
Za datę powstania Towarzystwa przyjmuje się 3 sierpnia 1873 roku, kiedy to na przyjęciu wydanym na cześć właściciela Szczawnicy Józefa Szalaya w Dworze Zakopiańskim Ludwika Eichborna, założono Galicyjskie Towarzystwo Tatrzańskie. Wśród inicjatorów byli hrabia Mieczysław Rey, księżna Jadwiga z Zamoyskich Sapieżyna, Marcin Nałęcz Kęszycki, Ludwig Eichborn, Feliks Pławicki i Józef Szalay. Rok później zmieniono nazwę na Towarzystwo Tatrzańskie, a w 1920 roku na Polskie Towarzystwo Tatrzańskie.
Jakie były cele ówczesnego PTT?
W pierwszym statucie postawiono na „umiejętne badanie Karpat, a w szczególności Tatr i Pienin oraz rozpowszechnianie zebranych o nich wiadomości; zachęcanie do ich zwiedzania i ułatwianie dostępu do nich oraz pobytu; ochronę zwierząt alpejskich oraz wspieranie przemysłu górskiego wszelkiego rodzaju." Wszystkie działania Towarzystwa Tatrzańskiego miały charakter pionierski. Budowało schroniska: nad Morskim Okiem, w Dolinie Pięciu Stawów Polskich, w Roztoce oraz poza Tatrami w Czarnohorze, a potem w Beskidach. Organizowało obsługę przewodnicką, wytyczało szlaki turystyczne, założyło szereg placówek kulturalno-oświatowych, takich jak Muzeum Tatrzańskie, doprowadziło do połączenia Zakopanego ze światem poprzez budowę kolei, poprawę szosy, pocztę, telegraf i telefon. Działalność prowadzona była nie tylko w Tatrach. Oddziały powstały w Stanisławowie, Kołomyi i Lwowie, a potem w Nowym Sączu, Szczawnicy i Żywcu. Dorobek był ogromny, do 1939 roku Towarzystwo posiadało 145 obiektów schroniskowych i ponad 4700 km wytyczonych szlaków turystycznych.
Dlaczego zatem po drugiej wojnie światowej zostało rozwiązane?
Bo okres powojenny zaznaczył się skrajnym centralizmem, który doprowadził do całkowitego wyniszczenia wszelkich form polskiej samorządności. Władze komunistyczne wymusiły na PTT i PTK [Polskie Towarzystwo Krajoznawcze] organizację zjazdu zjednoczeniowego w grudniu 1950 roku, który był jedną wielką tragifarsą. Tak powstało Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze.
Kiedy i dlaczego reaktywowano PTT?
Idea reaktywowania PTT krążyła wśród działaczy ruchu krajoznawczego i turystyki górskiej już od momentu likwidacji. Wiosną 1981 roku niemal jednocześnie w trzech ośrodkach w Polsce - Kraków, Warszawa, Wrocław - wśród działaczy PTTK i osób niezrzeszonych, zrodziła się koncepcja reanimacji Towarzystwa, a inicjatywna grupa krakowska przygotowała stosowne dokumenty w tej sprawie. W październiku podjęto decyzję o reaktywowaniu PTT. W tym roku obchodzimy więc 40. rocznicę.
Jaką działalność PTT prowadzi obecnie?
W tej chwili PTT nie ma własnych schronisk. Niektóre oddziały współpracują z właścicielami obiektów turystycznych i dzięki temu kilka stacji turystycznych działa pod ich szyldem. Oddziały położone blisko gór organizują co tydzień wycieczki, czasem nawet więcej niż jedną. Te, które położone są dalej, inicjują parodniowe wyjazdy lub rajdy kilka razy w roku. PTT zorganizowało też trzy kursy dla pilotów i przewodników beskidzkich. Bardzo istotnym elementem naszej działalności jest edukacja. Prym wiodą tu oddziały posiadające szkolne koła PTT, które oprócz wycieczek organizują również spotkania, prelekcje, konkursy oraz różne akcje, jak na przykład sadzenia drzew, czy sprzątania szlaków.
Ostatnio spotkałem dużą grupę osób w barwach PTT, sprzątającą jeden ze szlaków...
Od 10 lat PTT w Bielsku-Białej organizuje akcję "Sprzątamy Beskidy z PTT". Co roku uczestniczy w niej po kilkaset osób, w tym dużo dzieci i młodzieży. Aktywny udział w akcji biorą też członkowie z Chrzanowa, którzy dodatkowo sprzątają lasy swojego powiatu. A od kilku lat oddziały z Bielska-Białej i Nowego Sącza organizują jeszcze sprzątanie rzek na swoim terenie: Żylicy, Dunajca i Kamienicy. Natomiast barwy, o których Pan wspomniał, to czerwone polary, koszulki lub swetry z emblematem identyfikującym członka PTT, czyli logo z kozicą oraz zielony pasek pomiędzy dwoma białymi.
Ile oddziałów ma obecnie PTT?
17, w których działa 45 kół. 36 z nich to Szkolne Koła PTT, najwięcej w Chrzanowie - 16 oraz Bielsku-Białej – 12. Na koniec 2020 roku Polskie Towarzystwo Tatrzańskie zrzeszało 3388 osób.
PTT ma też swoje odznaki...
Przez wiele lat była to tylko Górska Odznaka Turystyczna PTT, reaktywowana w swej przedwojennej formie w 1994 roku. Od 11 lat trwa jednak istny boom na odznaki PTT, które zdobyć można teraz za przejścia: Głównego Szlaku Beskidzkiego, Małego Szlaku Beskidzkiego, Głównego Szlaku Sudeckiego, Głównego Szlaku Świętokrzyskiego, Wielkiej Korony Beskidów oraz Turystycznej Korony Tatr. Swoje odznaki mają też niektóre oddziały i koła.
Macie także własne wydawnictwa...
Od 20 lat wydajemy "Pamiętnik Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego" nawiązujący treścią i formą do "Pamiętnika Towarzystwa Tatrzańskiego" ukazującego się w latach 1876-1920. Ponadto, co miesiąc publikujemy (w formie papierowej i elektronicznej) informator PTT "Co słychać?". Swoje pisma mają też niektóre oddziały.
Czy PTT współpracuje z PTTK?
Na płaszczyźnie instytucjonalnej - nie. Jednak na poziomie oddziałów członkowie PTT często należą także do PTTK, uczestnicząc imprezach obu organizacji i vice versa. Tu żadnych animozji nie ma. Natomiast w kwestii interpretacji historii, zwłaszcza powstania PTTK i reaktywacji PTT, da się zauważyć rozbieżność zdań. Tym niemniej PTT i PTTK mają podobne cele oraz sposoby działania, a przebywanie na łonie natury łagodzi obyczaje i działa zjednoczeniowo...
Jak Pani trafiła do PTT?
Trochę przez przypadek, zapisując się na jakąś wycieczkę. Zauważyłam gdzieś plakat z zaproszeniem. Nie pamiętam szczegółów, ale na pewno chodziłam wtedy do liceum. A w tamtych czasach nie było łatwo zapisać się na wycieczki, bo cieszyły się ogromnym powodzeniem - zwłaszcza tatrzańskie. Na początku uczestniczyłam zarówno w wycieczkach organizowanych przez PTT, jak i PTTK. Nie miało dla mnie znaczenia, kto je prowadził. Po prostu brałam udział w tych, na które udało się zapisać. A to, że związałam się z PTT, było zasługą poznanych wówczas ludzi: Wojtka Szaroty, Ryśka Patyka, Leszka Małoty, Jurka Gałdy. W 2007 roku wstąpiłam do Oddziału Beskid PTT, w latach 2016-2019 byłam członkiem Zarządu Głównego, a od ponad dwóch lat pełnię funkcję prezesa Oddziału Beskid PTT oraz prezesa Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego. To wszystko nie byłoby możliwe, gdyby nie mój mąż, Piotr Augustyński. Cała nasza rodzina należy do PTT, mąż i synowie - Maciej, Krzysztof i Piotruś.
Co Panią najbardziej cieszy, a co martwi?
Najbardziej cieszą ludzie, których poznajemy, którzy mają różne pasje i zarażają nas nimi. Motywują do działania i sięgania po więcej. Natomiast martwi podejście do organizacji pozarządowych, zawiłość i zmienność przepisów, słabe wsparcie ze strony władz. W PTT nikt nie pracuje odpłatnie, nie ma etatów. Osoby zaangażowane robią to zawsze kosztem swojego wolnego czasu, własnych rodzin i własnych funduszy.
Co jest zatem Pani największym sukcesem, a co porażką?
Porażką jest czas, na który przypadła moja kadencja. Czas pandemii, przez którą nie udało mi się zrealizować wielu planów związanych z integracją naszego środowiska. A sukcesem jest to, że pomimo pandemii wiele planów jednak zrealizowałam.
Dużo chodzi Pani po górach?
Bardzo rzadko zdarza się weekend, który ja i moja rodzina, spędzamy w domu. W naszym beskidzkim oddziale mamy kilka sekcji: biegową, rowerową, wysokogórską, narciarską i we wszystkich aktywnie uczestniczę. Górskich dokonań nie mam zbyt wiele, lecz jestem z nich dumna, bo są to akcje prowadzone w zespołach koleżeńskich. W 2008 roku wraz Asią Król i Wojtkiem Szarotą weszłam na Gerlach, a pięć lat później zdobyłam Grossglockner, potem Mont Blanc i Ararat. W tym roku skończyłam kurs wspinaczkowy, którego ukoronowaniem było samodzielne wejście na Mnicha drogą Orłowskiego.
A biegi i narty?
Biegi to moja ulubiona dyscyplina. Ukończyłam dziewięć maratonów, w tym Maraton Komandosa, w pełnym żołnierskim umundurowaniu i z plecakiem ważącym 10 kg. Zaliczyłam też dwa ultramaratony i pokonałam 80 km w Biegu Rzeźnika. Ostatnio nie startowałam w zawodach, lecz od pół roku realizuję własny projekt - codziennie, idąc lub biegnąc - pokonuję przynajmniej 10 km. Natomiast narciarstwo zjazdowe i tourowe uprawiam na przeciętnym poziomie. Za to mój romans z narciarstwem biegowym był szalony. Otóż, nie mając wcześniej biegówek na nogach, po zaledwie dwóch godzinach szkolenia i 50 km treningu, wystartowałam w najdłuższym na świecie i najsłynniejszym biegu narciarskim...
Biegu Wazów?
Tak, i wraz z kolegami pokonałam dystans 90 km. Ukończyłam tamtą edycję Biegu Wazów jako jedyna Polka z czasem 8 godzin, 8 minut i 46 sekund. A potem już tylko raz miałam biegówki na nogach.
Został nam jeszcze rower...
To także jedna z moich ulubionych form aktywności. Szczególnie dużo czasu - ze względu na ograniczenia spowodowane pandemią - spędziłam na nim w zeszłym roku, poznając najbliższe okolice. Beskid Niski jest dla nas doskonałym miejscem na wycieczki rowerowe. Ostatnio jako Sądecka Grupa Rowerowa PTT, podczas dwudniowej eskapady pokonaliśmy tam około 100 km, jadąc drogami, leśnymi duktami, przez łąki, pola i bezdroża.
Czy ma Pani swoje ulubione miejsce w górach?
Nie czuję się przywiązana do żadnego miejsca aż tak, aby nazwać je ulubionym. Prawie każda droga, szlak, szczyt, czy miejsce może dostarczyć mnóstwa emocji i wrażeń. Może zachwycić, wprawić w zadumę i melancholię. Szczególnym sentymentem darzę jednak moje rodzinne strony - Beskid Sądecki, a w nim pasmo Jaworzyny Krynickiej. W ubiegłym roku byłam ponad 30 razy na Hali Łabowskiej.
Co Panią martwi, a co cieszy w polskich górach?
Martwi mnie zaśmiecanie gór i środowiska w ogóle. W naszym oddziale już trzykrotnie przeprowadziliśmy akcję sprzątania brzegów rzek, a ogrom śmieci oraz ich różnorodność wprawiły mnie w osłupienie! Podoba mi się natomiast prowadzona przez Lasy Państwowe akcja udostępniania wybranych terenów leśnych na biwak.
Jolanta Augustyńska
Jest absolwentką Wydziału Geologii Geofizyki i Ochrony Środowiska AGH. Mieszka w Nowym Sączu. Ma męża i trzech synów. Chodzi po górach, wspina się, biega, jeździ na nartach i rowerze. Jest pierwszą w historii kobietą prezesem Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego.
W wydaniu drukowanym ten artykuł znajdziesz pod tytułem "Martwi mnie zaśmiecanie gór".
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie