Reklama

Upodobanie do gór - pasja przekazywana z pokolenia na pokolenie przez PTTK

Z Jerzym Kapłonem, prezesem PTTK, rozmawia Kuba Terakowski.

 

Skąd to szczególne upodobanie do gór? Jest Pan z pochodzenia góralem?

Nie, czuję się Lwowianinem, chociaż urodziłem się w Zabrzu. Moich rodziców wypędzono ze Lwowa w roku 1945 i zamieszkali na Śląsku. Natomiast upodobanie do gór zawdzięczam tacie, z którym w latach 60., jeszcze brzdącem będąc, odkrywałem ścieżki Beskidu Śląskiego i Żywieckiego. Dla mnie były to pasma najbliższe domu, a tacie przypominały ukochane Gorgany, Góry Skolskie i Czarnohorę. Rodzice przekazali mi więc nie tylko miłość do gór, ale także Kresów Wschodnich.

 

Co szczególnie zapadło w pamięć z tych pierwszych wycieczek po górach?

Niezwykłym przeżyciem było dla mnie zdobywanie Górskiej Odznaki Turystycznej, która jawiła mi się wówczas wspaniałym elementem górskiej przygody. Mam wszystkie książeczki GOT z tamtych czasów, z mnóstwem przepięknych stempli ze schronisk i wspaniałymi wpisami taty oraz starszego brata. Pamiętam, że z zapartym tchem liczyłem wraz z nimi punkty. Ten temat zresztą wrócił do mnie ostatnio, gdy zastanawialiśmy się w PTTK, czy nie zmienić systemu zdobywania odznaki górskiej i nie zrezygnować z książeczek, przechodząc wyłącznie na współczesne komunikatory wirtualne. Uznaliśmy jednak, że trudno byłoby zastąpić taką piękną, fizyczną pamiątkę, wpisem na ekranie smartfonu.

 

Może jednak młode pokolenie, przyzwyczajone do ekranów, ma już inne zdanie na ten temat?

Może. I dlatego wprowadzimy niebawem równoległy, elektroniczny system rejestracji punktów. Książeczki GOT nieodmiennie jednak cieszą się ogromnym powodzeniem, w samym tylko ubiegłym roku sprzedaliśmy ich 100 tysięcy! A z myślą o młodym pokoleniu uruchomiliśmy ostatnio dwa portale szlakowe - Małopolska oraz Mazowsze, a lada moment ruszy Świętokrzyskie oraz część Podkarpacia, pod nazwą "Góry bez granic". Aplikacja mobilna portalu Małopolska ma już 200 tysięcy użytkowników. Są w niej nie tylko proste informacje o przebiegu szlaków, lecz także bardzo obszerna wiedza krajoznawcza opracowana przez znakomity zespół naszych współpracowników. PTTK stara się więc nadążyć za współczesnymi oczekiwaniami.
 

Karkoszczonka – tam się wszystko zaczęło

 

Jak trafił Pan do PTTK?

Już na pierwszym roku studiów na Politechnice Śląskiej wstąpiłem do Studenckiego Koła Przewodników Górskich "Harnasie". Spotkałem tam bardzo kompetentnych i sympatycznych ludzi, dzięki którym góry pochłonęły mnie bez reszty. Skończyłem półtoraroczny kurs, dostałem nieźle w kość: nocne marsze, niezwykle trudne egzaminy, wszystko na najwyższym poziomie. Na pierwszym roku studiów zapisałem się też do PTTK.

 

Jerzy Kapłon, prezes PTTK

 

Co Pana zachęciło? Zniżki w schroniskach?

Nie, w ogóle o tym nie myślałem. Zachęcił mnie Klub PTTK bardzo aktywnie działający na moim wydziale. Zaczęliśmy wówczas prowadzić chatkę na Karkoszczonce w Beskidzie Śląskim. Odbyłem tam praktyki studenckie. Za komuny bowiem każdy student musiał zaliczyć miesiąc praktyk robotniczych. Najczęściej dostawało się do ręki łopatę i trafiało do kopania rowów melioracyjnych, a ja mogłem przez ten czas remontować chatkę. To było dla nas kultowe miejsce. Trafiliśmy tam przez przypadek zimą, idąc na nartach w trudnych warunkach od Salmopolu i szukając noclegu. Zobaczyliśmy opuszczoną chałupę. Szczerze mówiąc, włamaliśmy się do niej, bo pogoda była coraz gorsza, a zmęczenie zrobiło swoje. Gospodarz z sąsiedniego domu zauważył nas i wezwał milicję, ale porozumieliśmy się. Chatka tak przypadła nam do gustu, że postanowiliśmy ją wynająć. Po studiach przeniosłem się do Krakowa. Tu poznałem Edwarda Moskałę i zaprzyjaźniliśmy się. Powierzył mi inwentaryzację akt Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego. To była wspaniała przygoda. I tak to się w Krakowie zaczęło. Zostałem i przez kilka kadencji byłem prezesem oddziału krakowskiego PTTK, a już od 1993 roku działam w strukturach Zarządu Głównego PTTK. Byłem skarbnikiem, wiceprezesem, a od dwóch lat jestem prezesem.

 

Jest Pan też równocześnie dyrektorem Centralnego Ośrodka Turystyki Górskiej.

Tak, od 2003 roku. Wszystkie funkcje w PTTK pełnię społecznie, natomiast w COTG pracuję zawodowo. I to jest dla mnie życiowa szansa, bo mogę z pasją zajmować się tym, co lubię. Wydaje mi się, że ta formuła sprawdziła się - już powoli podsumowując to, co tam i tutaj zwojowałem.

 

A co Pan zwojował?

Zacznijmy od tego, że COTG realizuje w górach działalność statutową PTTK: promuje góry, góralszczyznę, organizuje seminaria, wydaje książki i czasopisma. Zbudowaliśmy zespół ludzi, którym naprawdę zależy na tym, co robią. Dla mnie największym sukcesem jest unowocześnienie działalności COTG, zdobycie środków z Unii Europejskiej, budowa portali szlakowych i realizacja projektu integrującego szlaki po stronie polskiej i słowackiej. To wszystko pozwoliło nam stworzyć i na bieżąco aktualizować znakomitą bazę szlaków turystycznych PTTK. To najnowocześniejsze narzędzie do zarządzania siecią szlaków. Nigdzie w Europie nie spotkałem się z równie dobrym. Godne odnotowania i pamięci jest też przywrócenie sieci polskich szlaków w Gorganach i Czarnohorze. Znaczącym osiągnięciem jest również nadanie nowej formy "Gazecie Górskiej", publikacje "Wierchów" oraz serii wydawniczych "Pro Memoria" i "Kultura ludowa górali". Ta ostatnia jest mi szczególnie bliska, gdyż ją wymyśliłem. Z 11 zaplanowanych tomów ukazało się już dziewięć. To absolutnie bezprecedensowe dzieło.
 

Prezesem jestem społecznie

 

Czy po objęciu funkcji prezesa PTTK przeniósł się Pan do Warszawy?

Nie, mieszkam nadal w Krakowie, bo prezesura jest funkcją społeczną. To aktywność dodatkowa, chociaż absorbująca ponad miarę. Może szczególnie teraz w czasach pandemii, tak trudnych dla branży hotelarskiej. PTTK posiada bowiem około 160 nieruchomości, częściowo komercyjnych. Od 1989 roku nie otrzymujemy państwowego wsparcia na utrzymanie obiektów, musimy więc prowadzić działalność gospodarczą. A hotelarstwo - główne źródło naszych dochodów - jest obecnie bardzo niepewne. Nierentowne schroniska dofinansowujemy z zysków z dzierżawy i najmu innych. Co więcej, gros naszych obiektów znajduje się w rejonach bardzo atrakcyjnych turystycznie, w tym obszarach chronionych, więc miliony złotych rocznie wydajemy na działania ekologiczne. Nie krzyczymy, że trzeba dbać o środowisko, lecz o nie dbamy. Zmieniamy oczyszczalnie ścieków na coraz nowocześniejsze, inwestujemy w odnawialne źródła energii dla schronisk, ocieplamy, wymieniamy okna i dachy. Ostatnio nabyliśmy specjalny wóz asenizacyjny, który obsługuje obiekty w Karkonoszach. Skończyliśmy też prace przy kanalizacji Schroniska PTTK na Hali Kondratowej.

 

No proszę... A znajomy, na wieść o tym, że będę z Panem rozmawiał, zapytał na co komu teraz PTTK?

Dodam jeszcze, że jesteśmy jedyną instytucją w Polsce, która dba o utrzymanie sieci szlaków turystycznych. PTTK chroni tę sieć przed wyparciem z wielu rozmaitych obszarów, w tym chronionych. Rocznie, na utrzymanie szlaków wydajemy 300-200 tysięcy złotych. Wchodzimy też w system kwalifikacji zawodów rynkowych, aby na odpowiednim poziomie kształcić nie tylko przewodników górskich, których obowiązują licencje, ale także terenowych, miejskich, rowerowych, wodnych i innych. Bezpieczeństwo i edukacja to nasze priorytety.

 

PTTK potocznie kojarzy się z górami, ale nie ogranicza do nich swojej działalności...

Oczywiście, cała Polska pokryta jest siecią aktywności naszych oddziałów. Być może góry są najatrakcyjniejsze i stąd ich szczególna pozycja, ale mamy bardzo silne środowisko piesze i wodniackie - związane z kajakami i żeglarstwem, rowerowe, krajoznawcze. Wszystkie przeżywają teraz renesans, powołujemy coraz to nowe odznaki, które cieszą się dużą popularnością. Odznaka Głównego Szlaku Beskidzkiego, Sudeckiego, Świętokrzyskiego, wiele terenowych, które mobilizują tysiące ludzi do aktywności. Furorę robią ostatnio nasze questy.

 

"Jesteśmy jedyną instytucją w Polsce, która dba o utrzymanie sieci szlaków turystycznych. PTTK chroni tę sieć przed wyparciem z wielu rozmaitych obszarów, w tym chronionych",
fot. Adobe Stock

 

Wzorowane na geocachingu?

Niezupełnie, gdyż w naszych skrytkach są zawsze pamiątki edukacyjne lub krajoznawcze. W ten sposób też staramy się zaproponować młodemu pokoleniu atrakcyjne formy aktywności. Najważniejszym celem funkcjonowania PTTK w obecnych czasach jest świadome uprawianie turystyki i krajoznawstwa - tak, aby aktywność czysto fizyczną połączyć z elementami kulturoznawczymi i edukacyjnymi.
 

Wśród nas jest dużo dzieci i młodzieży

 

Mój znajomy mawia, że PTTK to już same leśne dziadki...

To jest w mylnym błędzie, bo jedną czwartą naszych członków stanowią dzieci i młodzież.

 

Najlepsze lata PTTK ma już chyba jednak za sobą. W 1978 roku liczba członków przekroczyła 700 tysięcy, teraz to jedna dziesiąta...

Bo o wiele mniej było wówczas alternatywnych form spędzania wolnego czasu, PTTK nie miało też wtedy tylu konkurentów. Uważam jednak, że - jak na ten czas - jest nas bardzo dużo. Liczba członków mnie nie martwi.

 

A co martwi najbardziej?

Sprostanie nowym wymaganiom prawnym i podatkowym, ale to zbyt skomplikowane, by o tym rozmawiać.

 

Co zatem najbardziej cieszy?

Dla mnie, w wymiarze finansowym, jest to realizacja projektu Partnerstwo Strategiczne, który pozwolił nam nieco odetchnąć finansowo. Otóż wytypowaliśmy kilka obiektów zlokalizowanych w miejscach nieistotnych dla popularnego ruchu turystycznego i wydzierżawiliśmy je na wiele lat. To na przykład Hotel Wyspiański w Krakowie, Dom Turysty w Zakopanem, obiekty w Wiśle i Warszawie. Zdobywamy w ten sposób znaczące środki, podnosząc równocześnie jakość usług. Jest to też mój osobisty sukces, bo zaproponowałem realizację tego projektu w czasach, gdy byłem skarbnikiem PTTK.

 

A Pana największy sukces jako prezesa?

Za wcześnie, by o tym mówić po zaledwie dwóch latach. Cieszę się, że w ogóle udało nam się przetrwać ten pandemiczny czas nie wyprzedając majątku, utrzymując struktury i wspierając oddziały. Uruchamiamy nowoczesną bazę szlaków turystycznych, która służy budowie wspomnianych portali krajoznawczych. Warto też wspomnieć o powstającej bazie danych członków PTTK, czy powrót do kształcenia kadry dla turystyki aktywnej i kwalifikacji zawodów rynkowych w obszarach związanych z naszą działalnością, bo państwo niestety porzuciło przewodnictwo terenowe i miejskie. A z kwestii drobnych, lecz nie mniej satysfakcjonujących, cieszy mnie nasz nowy tytuł na półkach - kwartalnik "Turysta".

 

Królowa jest tylko jedna

 

Znajduje Pan jeszcze czas na działalność przewodnicką?

Niestety nie, już od dawna nie prowadziłem żadnej grupy.

 

A na prywatne wycieczki po górach?

Tak, zawsze rezerwuję sobie przynajmniej pół dnia w miesiącu, aby po cichu wyskoczyć gdzieś na kilka godzin. To dla mnie najlepszy wypoczynek.

 

Po cichu? Bo trudno Panu w górach zachować anonimowość?

No cóż, w schronisku do okienka zawsze wysyłam żonę... (śmiech).

 

A gdzie Pan wyskakuje najchętniej?

Mam wiele ulubionych miejsc, ale Królowa jest dla mnie tylko jedna...

 

Babia Góra?

Oczywiście. Lubię też Bieszczady, bo przypominają mi Gorgany.

 

A które góry zna Pan najsłabiej?

Sudety. Znam je o wiele słabiej, niż Gorgany i Czarnohorę.

 

Był Pan tam ostatnio?

Niestety, nie - z powodu pandemii nie widziałem ich od ponad dwóch lat. Ale wykorzystałem ten czas na dokończenie książki o Oddziale Lwowskim Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego, pracowałem nad nią 20 lat. A nieco wcześniej wydałem album o Karpackim Towarzystwie Narciarzy, które jest prekursorem polskiego narciarstwa. Bo wbrew stereotypom nie narodziło się ono w Zakopanem, lecz we Lwowie - w Gorganach, Beskidach Skolskich i Czarnohorze.

 

W dowód uznania otrzymał Pan Semper Fidelis, Odznakę Trzydziestolecia Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich.

To dla mnie ogromne wyróżnienie. Wielkim jest także odznaka Patriota Huculszczyzny, które jest wydarzeniem bez precedensu, bo otrzymał ją obcokrajowiec i do tego Polak. Wręczono mi ją we Lwowie na zlocie przedstawicieli stowarzyszeń huculskich.

 

Bywa Pan czasem nad morzem?

Nie, w obecnych granicach Polski moje zainteresowania kończą się na linii Sanu i Wisły... (śmiech).

 

Jerzy Kapłon

Jest absolwentem Politechniki Śląskiej. Mieszka w Krakowie. Ma m.in. uprawnienia przewodnika beskidzkiego oraz przodownika turystyki górskiej. Jest członkiem Stowarzyszenia Międzynarodowych Przewodników Górskich "Lider". Od roku 2003 jest dyrektorem Centralnego Ośrodka Turystyki Górskiej, a od dwóch lat prezesem PTTK.

 

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 01/08/2024 10:37
Reklama

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do