Reklama

Łomnica - historia, szlaki, zdobywcy - tatrzańska przygoda

O tym, że na Łomnicę w Tatrach wjeżdża kolejka górska wiedzą wszyscy. Że można tam przenocować w luksusowym apartamencie za kilka tysięcy złotych też większość miłośników gór słyszała. A gdyby tak wejść tam pieszo? Podobno turyści witają tam przekraczających barierki wspinaczy oklaskami.

 

Poniższy tekst ukazał się w wydaniu nr 5(25)/2022.

 

Charakterystyczną Łomnicę (słow. Lomnický štít, 2634 m n.p.m.) z budynkiem na samym wierzchołku widać z wielu tatrzańskich zakątków. Oczywiście najbardziej majestatycznie prezentuje się z miasteczek po słowackiej stronie, gdzie ogromna ściana przyciąga uwagę z Tatrzańskiej Łomnicy (słow. Tatranská Lomnica) czy Starego Smokowca (słow. Starý Smokovec). Ale góra robi wrażenie również z Gerlacha czy z położonych na północy Tatr Bielskich. Skądkolwiek na nią patrzymy, przyciąga wzrok.

 

Trudno dziś też uwierzyć, że w XIX w. królowa Tatr – jak o niej kiedyś mówiono – uważana była za najwyższą w okolicy. Dopiero dokładne pomiary w 1860 roku sprawiły, że palmę pierwszeństwa musiała oddać Gerlachowi (2655 m n.p.m.). Jest niższa zaledwie o „oczko”, czyli 21 metrów, co daje jej w Tatrach drugie miejsce. Niech to więc będzie wystarczającym argumentem, by zdecydować się na wejście z przewodnikami właśnie na ten szczyt. Tym bardziej, że lista zdobywców jest naprawdę zacna.

 

Wejście na Łomnicę to prawdziwa tatrzańska przygoda. Zdjęcie Tomasz Cylka

 

Długa lista zdobywców

 

Józef Nyka w swoim przewodniku „Tatry” pisze o wyjątkowej roli góry w dziejach Tatr. Z jej północnych ścian już w XVIII wieku wydobywała kruszce rodzina Fabrych z pobliskiego Kieżmarku. A lista osób, które Łomnicę zdobyły, jest bardzo długa. Pierwszego znanego wejścia dokonał niejaki Jakob Fabri senior (członek rodziny górniczej) a było to w drugiej połowie XVIII wieku. Jeśli chodzi o pierwsze udokumentowane wejście, to pojawia się nazwisko Roberta Townsona, który wszedł na wierzchołek z dwoma myśliwymi w 1793 roku. To właśnie ten angielski uczony, uchodzi za jednego z pierwszych badaczy Tatr. Po zejściu zapisał w swoim dzienniku, że słyszał w partiach szczytowych głosy poszukiwaczy skarbów. Byli to jednak zapewne górnicy.

 

Wszystko wskazuje na to, że pierwszym Polakiem na Łomnicy był Stanisław Staszic, który stanął na wierzchołku również z przewodnikami około roku 1805. Co ciekawe, został tam na noc aż do południa następnego dnia, co wtedy było górskim wydarzeniem bez precedensu. Ale lista nazwisk jest o wiele dłuższa, żeby wymienić choćby Tytusa Chałubińskiego (1877 rok), Mieczysława Karłowicza (1893) czy Andrzeja Struga, który wszedł przez Miedziane Ławki i również biwakował na szczycie. W latach 30. XX wieku ze słynną zachodnią ścianą walczyły legendy polskiego taternictwa, jak choćby Wiesław Stanisławski i Wincenty Birkenmajer. Dziś tzw. Hokejka (wyceniana na VI+ albo VII-) należy do najsłynniejszych dróg w Tatrach. Zimą pierwszy na szczycie zameldował się niemiecki alpinista Theodor Wundt, a było to w grudniu 1891 roku.

 

Z kolei w czasach komunistycznych propagandowe media często donosiły, że kilka razy pieszo wszedł na Łomnicę czechosłowacki prezydent Ludvík Svoboda. Na wierzchołku pojawił się nawet Jurij Gagarin. Takie to są osobliwe historie związane z królową Tatr. Podążmy zatem ich śladami.

 

 

Późne wyjście jak na Tatry

 

Już niemal od dekady słowackie szczyty poza szlakami zdobywamy w doborowym gronie Edwarda Lichoty – zastępcy naczelnika TOPR i Ryszarda Gajewskiego – zimowego zdobywcy Manaslu. Obaj to doświadczeni przewodnicy wysokogórscy, a drugi z nich jest chyba rekordzistą, jeśli chodzi o wprowadzanie turystów na Gerlach. Był tam już ponad 460 razy. Wszystko wskazuje na to, że w 2023 w roku wejdzie po raz 500.

 

Nasz schemat działania jest prosty. Najpierw wjeżdżamy kolejką z Tatrzańskiej Łomnicy na Łomnicki Staw (słow. Skalnaté pleso, 1751 m n.p.m.). Tutaj co prawda można podejść zielonym szlakiem, ale zostawiamy siły na później. Znad stawu przesiadamy się z kolei na mający już swoje lata wyciąg krzesełkowy na Łomnicką Przełęcz (słow. Lomnické sedlo, 2189 m n.p.m.). Na tym odcinku do 1990 roku istniał szlak turystyczny, ale Słowacy go zamknęli.

 

Takie rozwiązanie wymusza na nas dość późne wyjście w góry, bo na przełęczy jesteśmy dopiero ok. godz. 9.30. Na szczęście prognozy na kilka najbliższych godzin są sprzyjające. Nie ma co prawda idealnego nieba, bo chmury wiszą na ok. 2400 m n.p.m., ale wieje. Jest zatem szansa przynajmniej na przejściowe widoki.

 

Uwaga na pokutę!

 

Na Łomnicę nie prowadzi żaden znakowany szlak. To oznacza, że można wejść tylko z uprawnionym przewodnikiem. Często się jednak zdarza, że na pozaszlakowych trasach spotykamy ludzi, których być tu nie powinno. Można ich poznać bardzo łatwo. Idą bez sprzętu i nerwowo szukają drogi. Dzisiaj jest podobnie, ale nasi przewodnicy żadnych pouczeń nie dają. - To jest rola słowackich służb - tłumaczy Rysiek.

 

W sieci można znaleźć informacje, że mandat (słow. pokuta) za zejście ze szlaku wynosi od 5 do 10 tys. euro. Jednak bardziej dokładna lektura słowackiego Kodeksu Wykroczeń sprzed kilku lat wskazuje, że mandat za zejście ze szlaku wynosi tylko 66 euro. Jaka jest prawda, tego nie wiemy, bo na nielegalną wycieczkę nigdy się nie zdecydowaliśmy. Ale w sieci znajdziecie opisy wejść bez uprawnień na słowackie szczyty – także na Łomnicę. Od lektury niektórych tekstów włos się jeży na głowie. Najczęściej żadne zasady bezpieczeństwa nie obowiązują. Autorzy idą po prostu na żywioł.

 

Śmierć pod nami zieje”

 

Ruszamy tzw. drogą Staszica. Z Edkiem idą trzy dziewczyny – dwie Magdy i Karolina. Ja z Przemkiem kroczymy za Ryśkiem. Od wyciągu skręcamy w prawo. Najpierw idziemy dobrą ścieżką po trawiasto-kamienistym grzbiecie Łomnickiego Ramienia. Na tym etapie trasa jest nawet oznaczona kopczykami, ale one szybko się kończą. Dalej zgodnie z opisem Józefa Nyki trawersujemy w prawo pod Łomnicką Kopą (2430 m n.p.m.). Jest umiarkowanie stromo, ale w kilku miejscach trzeba sobie pomagać rękami.

 

Naszym pierwszym azymutem jest żleb i płyty o jasnym kolorze. Powyżej nas spływa woda z tzw. Źródła Mojżesza. To właśnie w tym miejscu nawet w lipcu zalega jeszcze śnieg. Teraz znów skręcamy w prawo na piarżysty stok, którym idziemy w górę. Pierwsze rynny pokonujemy bez zabezpieczeń i dochodzimy do miejsca, gdzie zakładamy uprzęże, kaski i wiążemy się liną.

 

Wreszcie zaczyna się poważniejsza wspinaczka. Robi się bardziej stromo. Ku naszej radości trafiamy na pierwsze klamry i łańcuchy. Idziemy teraz rynną równolegle do słynnego południowo-wschodniego żebra Łomnicy, które przekraczamy przez tzw. Wrótka (ok. 2360 m n.p.m.) i znów pniemy się w górę,. Nie ma tu żadnych ekstremalnych trudności, ale są momenty, w których trzeba przez dłuższą chwilę szukać odpowiednich stopni do postawienia nogi.

 

Marcin Łomnicki w swoim dzienniku z 1865 roku, a więc prawie 160 lat temu, pisał o tym fragmencie w ten sposób: - „Za zręcznym przewodnikiem pnę się na czworaku. Silnie obiema rękami chwytam się wystających skałek granitu i całego siebie im powierzam, ufny w ich wytrzymałość. Lecz biada, gdy się zdradnie oderwały, w wtedy bym runął w otchłań, co śmiercią pode mną zieje”.

 

Coś w tym jest. Niby trudności niewielkie, niby są klamry i łańcuchy, a jednak wystarczy spojrzenie w prawo w wielką przepaść, nad którą właśnie wjeżdża wagonik kolejki z turystami na pokładzie, i człowiek na chwilę się zatrzymuje. Wystarczy chwila nieuwagi, poślizgnięcie, utrata równowagi… Tymczasem jeden z „ekspertów internetowych” dumnie chwali się w sieci, że „szedł tu z puszką browara w ręku”. Ręce opadają.

 

 

Oklasków tym razem zabrakło

 

Dzięki łańcuchom - choć trzeba być ostrożnym, bo niektóre trzymają się już ledwo, ledwo - bez większego problemu pokonujemy dużą płytę zwaną Płaczką Emericzy`ego (ok. 2540 m n.p.m.). Dalej przez ścianki i płytowe progi zbliżamy się do wierzchołka. Skręcamy w lewo i wychodzimy już na szczyt Łomnicy. Po mniej więcej dwóch godzinach i jednym kwadransie przechodzimy barierki i stajemy na tarasie widokowym, na którym zdjęcia robią ci, co wjechali tu kolejką.

 

Nasz kolega opowiadał nam przed laty, że jak wchodził na szczyt Łomnicy, to obcy ludzie przywitali ich ekipę oklaskami. Tym razem nikt nie klaszcze. Może ludzie widzą po naszych twarzach, że nie wyglądamy na tych, co weszli tu Hokejką i tak naprawdę nie dokonaliśmy żadnego wyczynu… Ale choć w porównaniu do sześciogodzinnego wejścia na Gerlach, Łomnica jest tylko rozgrzewką, to nie kryjemy radości. Zawsze gdy człowiek zrealizuje cel, jest po prostu szczęśliwy.

 

Idealnej panoramy nie ma, ale na szczęście wiatr przewiewa chmury. Patrzymy na wschód w stronę Kieżmarskiego Szczytu i na zachód na samego króla Gerlacha. Nyka w swoim przewodniku przywołuje opis słowackiego znawcy Tatr Ivana Bohuša, który o panoramie z Łomnicy pisał tak: „Około 300 wyraźniejszych szczytów i turni wystercza z grzbietów tatrzańskich, a gdy się na nie patrzy z drugiego co do wysokości wierzchołka całego pasma – wyglądają jak fale wzburzone wiatrem i nawałnicą”. Choć byśmy się mocno starali, to 300 szczytów i turni, nie dostrzegamy. Cieszymy się z tych kilkunastu, które bez problemu możemy nazwać.

 

Apartament za trzy tysiące

 

Gdy robi się przez moment bardzo zimno, chowamy się do położonej na szczycie restauracji. To właśnie w tym budynku znajdują się apartamenty, które można wynająć na jedną noc. Ceny za dwie osoby zaczynają się – to nie żart – od 668 euro. Wjeżdżamy wtedy ostatnią kolejką do góry, a zjeżdżamy rano pierwszym wagonikiem. Czy ta cena kogoś odstrasza? Nic z tego. Pierwsze wolne terminy znaleźliśmy dopiero na przełom 2022 i 2023 roku. Owszem, nocleg w takim miejscu to nie lada atrakcja. Ale żeby wydawać ponad 3 tysiące złotych?

 

Spędzamy na szczycie prawie godzinę. Gdyby pogoda była lepsza, pewnie siedzielibyśmy dłużej. Ale jak mawiał pewien klasyk: - „Nie będziemy czekać na mróz”. Schodzimy różnymi wariantami w tym samym kierunku. Tym razem odbijamy bardziej w prawo. Edi instruuje nas, którędy iść, jakby tu wchodził co drugi dzień. Gdy górną stację wyciągu na Łomnickiej Przełęczy mamy na wyciągnięcie ręki, zaczyna padać. Prognozy sprawdziły się w 100 procentach. Miało zacząć padać około godziny 14 i zaczęło. Nie lekceważcie prognoz. Sprawdzajcie je każdego dnia nawet po kilka razy. Dziś serwisy takie, jak choćby meteoblue.com, aktualizowane są średnio co godzinę. Naprawdę można się dobrze przygotować.

 

Z Edim i Ryśkiem weszliśmy już na 10 tatrzańskich szczytów na Słowacji. Zmieniali się członkowie naszej ekipy, ale oni wciąż nie mają nas dość. Dobrze jest raz w roku się spotkać i pójść w góry, gdzie inni raczej nie pójdą. Nawet jeśli na Łomnicę nie wchodziliśmy Hokejką.

 

 

KOLEJKA NA ŁOMNICĘ
 

  • Kolejkę ze Skalnatego Plesa na Łomnicę budowano w latach 1936-40. Zanim podjęto decyzję o tej lokalizacji, rozważano budowę kolejek linowo-terenowych na Gerlach lub Sławkowski Szczyt. Podróż zabezpieczono jedną podporą, znajdującą się kilkadziesiąt metrów poniżej szczytu Łomnicy. Ostatni fragment tego odcinka ma średnie nachylenie ponad 51 proc.
     
  • Dziś kolejka w ciągu dziewięciu minut pokonuje przewyższenie 855 m. Jedzie z prędkością 4,1 m/s, a długość trasy wynosi 1867 m. Przepustowość wynosi 42 os./h. Bilet Skalnaté pleso - Lomnický štít kosztuje w 2022 r. 65 euro (normalny), 54 euro (12-18 lat oraz powyżej 60 lat) i 48 euro (dzieci poniżej 12 lat).
     
  • Wcześniej budowano odcinki z Tatrzańskiej Łomnicy przez Start nad Łomnicki Staw. W szczytowym momencie na budowie tego fragmentu pracowało 350 ludzi, którzy przetransportowali ponad 40 ton drewna, 35 ton piasku i żwiru, 5 ton cementu i 7 ton konstrukcji stalowych! Budynki zaprojektował słynny wtedy architekt Dušan Jurkovič. Ten fragment oddano do użytku w 1937 r. Bilet na Skalnaté pleso przez Start kosztuje w 2022 r. 19 euro (normalny), 17 euro (12-18 lat oraz powyżej 60 lat) i 15 euro (dzieci poniżej 12 lat).
     
  • W górnej stacji kolei na Łomnicy umieszczono Instytut Hydrometeorologiczny, a na przełomie lat 50. i 60. dobudowano obserwatorium astronomiczne „Lomnický štít”, które należy do Słowackiej Akademii Nauk. Działa także restauracja.

 

 

INFORMACJE PRAKTYCZNE

 

Dojazd

Samochodem do Tatrzańskiej Łomnicy najlepiej dojechać z ominięciem Zakopanego. W Nowym Targu kierujemy się na Białkę. Na rondzie przed Bukowiną Tatrzańską skręcamy na Jurgów i drogą krajową nr 49 wjeżdżamy na Słowację. Za Tatrzańską Kotliną skręcamy w prawo i Drogą Wolności dojeżdżamy do miasteczka. Niestety, od 2021 roku parking pod dolną stacją kolejki jest płatny.

 

Niestety, od pandemii wciąż zawieszona jest linia autobusowa z Zakopanego do Popardu (Strama). Komunikacją zbiorową trzeba najpierw dojechać busem do Łysej Polany, a stamtąd kursują słowackie autobusy (rozkład jazdy na www.sadpp.sk).

 

Noclegi

Villa Magnolia
Tatranská Lomnica 30
Tel. +421 904 744 000
www.aplend.com

 

Nocleg na Łomnicy

https://booking.tmrhotels.com/Lomnicky_Stit/sk

 

Przewodnik

Na Gerlach można wejść tylko i wyłącznie z przewodnikiem IVBV/UIAGM. Można skorzystać z agencji działających po obu stronach granicy. W 2022 roku koszt dla trzech osób to ok. 1,7 tys. zł (wliczony koszt dojazdu np. z Zakopanego). Obowiązkowe jest też ubezpieczenie – ok. 25 zł/dzień od os.

 

 

W wydaniu drukowanym ten artykuł znajdziesz pod tytułem "Królowa jest druga".

 

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 13/08/2024 21:21
Reklama

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do