W ostatnim czasie ukazały się dwie publikacje o zbliżonej tematyce. Krystyna Palmowska w książce „Zaklętym w górski kamień” przypomina największe tragedie złotej ery polskiego himalaizmu, Bartłomiej Kuraś w „Niech to szlak” – najgłośniejsze wypadki i tajemnicze zaginięcia w Tatrach.
W ostatnim czasie ukazały się dwie publikacje o zbliżonej tematyce. Krystyna Palmowska w książce „Zaklętym w górski kamień” przypomina największe tragedie złotej ery polskiego himalaizmu, Bartłomiej Kuraś w „Niech to szlak” – najgłośniejsze wypadki i tajemnicze zaginięcia w Tatrach.
Pisanie o wypadkach i tragediach, nie tylko zresztą górskich, z wielu powodów nastręcza trudności. Wymaga empatii, przeprowadzenia bolesnych rozmów, a potem umiejętnego przelania na papier czyichś emocji, pojawiających się wątpliwości, osobistych refleksji. To temat drażliwy, w którym łatwo o niesprawiedliwe oceny, uproszczenia i pozór sensacji.

Omawiane książki są krańcowe, różne w stylu i charakterze, ale też zostały skierowane do zupełnie odmiennego czytelnika. Bartłomiej Kuraś postawił na prostotę i dramatyzm, Krystyna Palmowska – na wieloaspektowość i rzeczowość.
Nie ma więc co ukrywać, że z delikatną materią opowiadania o tragediach o wiele lepiej radzi sobie książka „Zaklętym w górski kamień”. Nie było do tej pory tak analitycznej publikacji poświęconej dramatom, do których doszło podczas polskich wypraw w najwyższe góry świata. Palmowska pracowała nad swoim tekstem kilka lat, ale mówiąc kolokwialnie, temat chodził za nią znacznie dłużej – jak wspomina we wstępie: „od czasu, kiedy na skutek całej serii wypadków polskie środowisko himalaistów zostało zdziesiątkowane”. Decydującym impulsem okazała się feralna zimowa wyprawa na Broad Peak w 2013 roku. Ukazała ona bowiem, że mimo tylu zdobytych doświadczeń, najczęstsza przyczyna wysokogórskich tragedii wciąż pozostaje ta sama. To uparty marsz w górę, wbrew okolicznościom nakazującym odwrót.

W książce tę ostatnią wyprawę potraktowano marginalnie, wykracza ona bowiem poza zakreślone w podtytule „tragedie złotej ery polskiego himalaizmu”. Ramy czasowe są tu ważne, ale przy selekcji wysokogórskich wypadków, które weszły do publikacji, Palmowska wzięła pod uwagę jeszcze jedno: interesowały ją „przede wszystkim historie mniej znane, zaś w przypadkach już nagłośnionych – dotarcie do nowych okoliczności, odszukanie zapomnianych czy przeoczonych źródeł”. To założenie okazało się dodatkowym walorem książki. Tekst rozpoczyna analiza niemal całkowicie już dziś zapomnianej pierwszej polskiej powojennej ekspedycji w Himalaje – zorganizował ją w 1973 roku lubelski oddział Klubu Wysokogórskiego; kończy opis najtragiczniejszej i szeroko medialnie komentowanej wyprawy na Mount Everest sprzed 31 lat.
Spójny, klarowny styl pisania Palmowskiej robi wrażenie. Podobnie jak wnikliwość, z którą pochyla się nad omawianymi wyprawami. Każde zdanie, każda wypowiedź ma tu swoją wagę i znaczenie. Palmowska szczegółowo dokumentuje wydarzenia, uważnie oddziela obiektywne fakty od subiektywnych odczuć i komentarzy wspinaczy. Konsultuje się z lekarzami, specjalistami medycyny górskiej, zwraca uwagę na detale, tropi nieścisłości i nadinterpretacje, uwzględnia różne punkty widzenia. Dokłada starań, by zachować bezstronność. Nie osądza, ale gdy trzeba, nie ucieka przed osobistym komentarzem.
Himalajskie dokonania i wyprawowe doświadczenie autorki odgrywają niebagatelną rolę w odbiorze książki. Zwiększają jej ciężar gatunkowy. Znawstwo Palmowskiej nigdy nie przeradza się jednak w hermetyczność lub mędrkowanie. Jej chłodna, rzeczowa narracja w doskonały sposób oddaje uniwersum himalajskich wypraw, a drobiazgowość i wieloaspektowość wywodu wzbudzają podziw. To bez wątpienia książka mądra, wyważona i poruszająca. Pisana z myślą o tych, którzy szukają czegoś więcej niż prostych górskich relacji.
Po tym wszystkim, co napisano wyżej „Niech to szlak” Bartłomieja Kurasia wypada mało przekonująco. Trudno wręcz nazwać tę publikację książką, wydaje się tak nieprzemyślana i chaotyczna. To raczej przypadkowa zbieranina informacji o wszystkim, co można podciągnąć pod szeroko rozumiane hasło stanowiące podtytuł owego patchworkowego tworu: „Kronika śmierci w górach”. Czegoż tu nie ma: porażenia piorunem, morderstwa na szlakach, ofiary lawin, ratownicy oddający życie za turystów, początki TOPR, groza Orlej Perci, zaklinowani grotołazi, zbrodnie popełniane na zwierzętach, ginące pod butem turystów rośliny… Mało? To dołóżmy Paryskich, Cywińskiego, Stolarczyka, krzyż na Giewoncie, kolej linową, halny, wypasanie owiec, pandemiczne pustki na szlakach. I obowiązkowo zachwyty nad tatrzańskim pejzażem.
Tak szeroki zakres tematyczny może i byłby zasadny, a nawet ciekawy, gdyby Kuraś pokusił się o jakąś głębszą refleksję, nadrzędną myśl scalającą podawane informacje i kolejne rozdziały. Tymczasem poszedł w drugą stronę – każdej z licznie przywoływanych tragedii, spraw i osób poświęcił dosłownie kilka akapitów, czasem wręcz jeden. Wydaje się, że ta swoista „kronika śmierci” powstała w najprostszy możliwy sposób. Kuraś, który od ponad 20 lat zajmuje się tematyką tatrzańską, ma w swoim dorobku liczne prasowe artykuły i doniesienia dotyczące tych gór. Że zostały one wykorzystanie przy tworzeniu tej publikacji, wręcz narzuca się podczas czytania. Jeśli tak było, szkoda, że nikt – ani autor, ani wydawca, ani redaktor – nie zechciał uważniej pochylić się nad powstałą całością: dopracować ją koncepcyjnie, wymyślić nić przewodnią, poddać obróbce językowej.
„Niech to szlak” ma, przynajmniej w deklaracjach, jasno określonego czytelnika, do którego – w domyśle – dostosowano formułę przekazu. We wszystkich wywiadach Bartłomiej Kuraś podkreśla edukacyjny wymiar swojego tekstu, to, że ma on trafiać do serc i umysłów nowicjuszy. Tych, którzy w Tatrach nigdy nie byli i nie wiedzą, co może ich tu czekać, lub chodzą po górach sporadycznie, „traktując Giewont jak przedłużenie Krupówek”. O tym, że takich osób na tatrzańskich szlakach lawinowo przybywa, świadczy wiele z przywołanych w publikacji wypadków.
A jednak hasłowe, chciałoby się powiedzieć facebookowe potraktowanie tematu górskiej śmierci zwyczajnie budzi rozczarowanie. Powierzchowne pisarstwo Kurasia niczego nie porządkuje, nie pozostawia też miejsca na czytelniczy namysł. Przynosi w zamian wrażenie bylejakości i spłycenia problemu. Czy niedzielny turysta wymaga tak uproszczonego przekazu? Zestawu wytartych komunałów i braku szerszej analizy? Nie wiem. To temat na oddzielną dyskusję.
Krystyna Palmowska, „Zaklętym w górski kamień”, Stapis 2020.
Cena: 39,90 zł
Ocena: 6/6
Bartłomiej Kuraś, „Niech to szlak”, Agora 2020.
Cena: 39,99 zł
Ocena: 2/6
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!