Reklama

Narciarstwo alpejskie. Sukces Maryny Gąsienicy-Daniel

Z Maryną Gąsienicą-Daniel, najlepszą narciarką alpejską w Polsce, rozmawia Paulina Grzesiok.

 

Poniższy tekst ukazał się w wydaniu nr 7(17)/2021.

 

Od lat 80. Polska nie odnosiła żadnych sukcesów w narciarstwie alpejskim. To wtedy w czołówce tego sportu były siostry – Małgorzata i Dorota Tlałka. Później dyscyplina właściwie zniknęła z ekranów telewizyjnych. Poza epizodem Andrzeja Bachledy-Curusia (III), który na igrzyskach w Nagano (1998) zajął piąte miejsce w kombinacji, nie liczyliśmy w rywalizacji.

 

Od niemal dekady na światowe zawody jeździ Maryna Gąsienica-Daniel, olimpijka z Soczi i Pjongczangu. Ale przez wiele lat zajmowała dalekie miejsca. Aż w tym roku na Mistrzostwach Świata w Cortinie d`Ampezzo zajęła szóste miejsce w slalomie gigancie, ocierając się o medal. O zawodniczce usłyszała cała Polska. Maryna urodziła się w Zakopanem, jest związana z Tatrami. Jej rodzice prowadzą schronisko na Hali Ornak.

 

U nas wszystko trwa dłużej

 

Czy narciarstwo alpejskie jest dyscypliną sportu, w której o wyniku decyduje bardziej wiek czy doświadczenie?

Sama do końca nie wiem, jak odpowiedzieć na to pytanie, bo wiek zwycięzców jest bardzo zróżnicowany. Narciarze alpejscy dochodzą do sukcesu w różnych okresach swojego życia. Na przykład Alice Robinson z Nowej Zelandii wygrała kilka startów pomimo bardzo młodego wieku 18 lat! A przypomnę, że przepisy nie dopuszczają do rywalizacji w Pucharze Świata dziewczyn poniżej 16 lat. Bez wątpienia narciarstwo alpejskie jest sportem, który wymaga mocnej budowy sportowca, a młodsze zawodniczki często jeszcze nie są tak fizycznie dojrzałe jak ich starsze konkurentki. Jednak myślę że w krajach niealpejskich jak Polska, Czechy czy Słowacja te wyniki przychodzą trochę później. Być może wynika to też stąd, że nie mamy doświadczenia systemowego i każdy uczy się na swoich błędach. Tym samym dłużej zajmuje nam dojście na szczyt.

 

Zdjęcie z archiwum Maryny Gąsienicy-Daniel

 

A doświadczenia starszych zawodników? Nie czerpiecie od nich wiedzy?

Kiedy zaczynałam jeździć i wchodziłam w ten sport, nie mieliśmy narciarzy stających na podium Pucharu Świata. Owszem, mieliśmy świetne narciarki jak Kasia Karasińska, czy moja starsza siostra Agnieszka, ale były to pojedyncze zawodniczki z Polski startujące w zawodach najwyższej rangi. Zatem nie za bardzo ma kto przekazać tę wiedzę i przetorować szlak. Dziewczyny były dla mnie wzorem, kiedy ja byłam dziewczynką. Ale później zakończyły swoje kariery i dalszą drogę musiałam pokonywać sama. W krajach alpejskich, gdzie sport ten jest bardziej popularny, łatwiej też o wzorce. Jest ich zdecydowanie więcej.

 

Igrzyska są teraz moim celem

 

Ubiegły sezon należał do najlepszych w Twojej karierze. Jesteś w stanie stwierdzić, czy to była szczytowa forma, czy ona dopiero nadchodzi?

Cały czas ciężko trenuję, ale mam świadomość tego, że moje rywalki również. Nie do końca w tym sporcie da się sprawdzić, na jakim poziomie realnie jesteśmy. Gdybym była biegaczką na 100 metrów, wiedziałabym, ile wynosi rekord i czy mogę się z nim mierzyć. W narciarstwie alpejskim na ostateczny wynik ma wpływ wiele składowych. Przede wszystkim każda trasa zjazdowa różni się od siebie, dochodzą aktualne warunki atmosferyczne, dyspozycja innych dziewczyn, ustawienie trasy, sprzęt, który przecież musi być idealnie przygotowany pod warunki śniegowe panujące akurat w danym dniu. Bardzo dużo rzeczy nakłada się na siebie i w ostatecznym rozrachunku wszystko to decyduje o zajętym miejscu.

 

Aktualnie szykujesz się na najbliższy sezon, w którym…

...czekają mnie Igrzyska Olimpijskie w Pekinie. One są moim głównym celem. A w kolejnym sezonie mistrzostwa świata. Mam teraz 27 lat i jestem w bardzo dobrym wieku, by osiągać świetne rezultaty w narciarstwie alpejskim. Zeszły sezon był moim najlepszym w dotychczasowej karierze, więc nie ukrywam, że jestem bardzo zmotywowana do ciężkiej pracy. Mam nadzieję, że do wspomnianych zawodów przygotuję się możliwie najlepiej i będę się tam dobrze czuć. Mam nadzieję, że zdrowie dopisze, a kontuzje które przeszłam, tylko mnie wzmocnią na dalszej drodze.

 

Kontuzja dla zawodowego sportowca musi być podwójnym bólem – fizycznym, ale i psychicznym.

To jest naprawdę ciężkie i obciążające przeżycie. Ja nie mogłam stawać na kontuzjowanej nodze przez blisko trzy miesiące. Zdana byłam na pomoc mojej najbliższej rodziny, trenerów i fizjoterapeutów. Gdyby nie oni byłoby mi trudno i nie wiem, ile trwałby powrót po kontuzji. Mam na myśli głównie psychikę, ale również to, ile pracy wykonaliśmy, bym w spokoju wróciła do pełnej sprawności. Przez cały czas czułam ogromną pomoc ze strony moich trenerów Marcina Orłowskiego oraz Przemka Buczyńskiego. Ten ostatni jest również fizjoterapeutą. Motywowali mnie do szybkiego powrotu, więc tak naprawdę nie miałam czasu, by do głowy wpadły mi złe myśli.

 

 

Najlepsze numery to między 3 a 7

 

Wróćmy jednak na stok. Kiedy do następnego miejsca brakuje Ci kilka setnych sekundy, to wiesz, na czym można przyciąć ten czas podczas następnego przejazdu?

To zależy. Czasami wiem, że popełniłam jakiś błąd w trakcie zjazdu, nawet jeśli jest on na pierwszy rzut oka praktycznie niezauważalny dla obserwatorów. Czasem czuję, że mogłam kilka bramek przejechać lepiej. Wszystko dzieje się tu w oka mgnieniu. Wpadając na trasę, staram się być gotowa na wszystko, ale niestety – wszystkiego przewidzieć nie jestem w stanie. Wystarczy, że będę mieć nieprawidłowe oparcie w skręcie, gdzieś minimalnie ucieknie mi narta i muszę się z tego ratować.

 

Trenujecie na konkretnej trasie przed zawodami?

W narciarstwie alpejskim jest tak, że startujemy na danym ustawieniu trasy zawodów pierwszy raz. To nie jest tak, że możemy na niej wcześniej trenować, pojeździć przy identycznym ustawieniu bramek, w takich samych warunkach. Kolejną rzeczą jest to, że wyjeżdżasz na trasę nie do końca wiedząc, czego się spodziewać. To znaczy masz w głowie jakiś plan na pokonanie trasy, ale często zdarza się tak, że pojawiają się jakieś dziury, na przykład po przejeździe wcześniejszych zawodniczek. Gdybym jechała drugi i kolejny raz tą samą trasą, wiedziałabym, czego się po niej spodziewać. A tak muszę jak najszybciej dostosować swoją technikę jazdy do aktualnych warunków i do tego, co zauważę podczas przejazdu moich poprzedniczek.

 

A jak technicznie przygotowany jest stok na zawody? Czy pierwszy ma najłatwiej, a ostatni najtrudniej, bo właściwie jeździ już tylko po dziurach?

I tu oczywiście znowu wszystko zależy od warunków. Ale generalnie każdy stok przygotowywany jest przez specjalne maszyny do zaladzania. Wpompowują one w stok centymetr po centymetrze wodę pod ciśnieniem, która następnie przy niskich temperaturach zamarza i sprawia, że cała trasa jest niczym lodowisko. Jeśli stok jest dobrze przygotowany, to zawodnicy nie są w stanie zrobić w nim śladów i praktycznie trasa wygląda tak samo po przejechaniu pierwszego i ostatniego narciarza – a w szczególności narciarki, które są lżejsze od mężczyzn. Ale nie zawsze panują takie idealne warunki. Zdarza się też tak, że góra trasy jest zalodzona, a dół już puszcza, wówczas zjazd przypomina bardziej walkę o utrzymanie się na nartach. Na zawodach idealnie jest mieć numer pomiędzy 3 a 7. Pierwszy bowiem nie może skorzystać z informacji, jakie przekażą trenerzy po przejeździe innych zawodniczek. Zawodnicy z dalszymi numerami, obserwując zjazd pierwszego, mogą mniej więcej przewidzieć, na którym etapie spodziewać się niespodzianek.

 

Jestem za niska i za lekka

 

Przyznam, że przed rozmową z Tobą doktoryzowałam się z konkurencji wchodzących w skład narciarstwa alpejskiego – zjazd, super gigant, slalom gigant, slalom, slalom równoległy i kombinacja alpejska. W której z tych dyscyplin czujesz się najpewniej?

W trzech z nich – slalom gigant, super gigant i gigant równoległy. Te trzy dyscypliny związane są z moimi fizycznymi predyspozycjami oraz możliwościami treningu. Jestem jedną z niższych i lżejszych zawodniczek w porównaniu do innych. Jako że praw fizyki nie oszukam, zjazd gdzie masa zawodnika gra dużą rolę, u mnie nie wchodzi w grę. Jeśli na stoku są jakieś nierówności, ja z moją masą momentalnie wytracam prędkość. Ponadto narty do zjazdu są stosunkowo długie – 2 metry i 15 centymetrów. By narta ta działała prawidłowo, trzeba zbudować odpowiedni nacisk. Gdy ktoś jest większy, ma większą możliwość wygenerować tę siłę na nartę. Dlatego ja na razie odpuszczam sobie zjazdy. Podobnie jest ze slalomem. Tutaj w odróżnieniu od giganta zakręty są krótsze. Ja jestem niska i nie mogę zbić prawidłowo ramieniem tyczki, gdy jadę za śladami innych zawodniczek. Na przykład potężnie zbudowana Petra Vlhova (180 cm wzrostu) robi dalekie dziury. Jadąc jej śladem, nie jestem w stanie wykonać prawidłowo skrętu. Gdyby warunki na trasie były idealne, chętnie jeździłabym slalom. Ale póki co, moje predyspozycje pozwalają na lepsze osiągnięcia w gigancie i super gigancie. To konkurencje, w których relatywnie waga i rozmiar zawodnika nie robią aż tak wielkiej różnicy.

 

Jak wyglądają Twoje przygotowania do startów i codzienne treningi?

Plan zawodów mamy ułożony już dużo wcześniej. Oczywiście dni wyjazdu mogą się nieznacznie różnić, natomiast z dużym wyprzedzeniem znam swój kalendarz startów. Zazwyczaj mam dwa treningi dziennie. Pierwszy - rano o piątej, bo na nartach ze względu na warunki musimy trenować o wczesnych porach i drugi po południu. W międzyczasie mam krótki spacer na rozluźnienie lub rower, a po południu siłownia, interwały biegowe, trening uzupełniający. Wszystko jest zróżnicowane i dostosowane do miejsca, w którym aktualnie się znajdujemy.

 

Czy w Polsce da się trenować narciarstwo alpejskie?

W ostatnim czasie Polski Związek Narciarski wprowadził program PolSKI Mistrz. Jego celem jest rozwój narciarstwa alpejskiego i snowboardu przez kształcenie nowego pokolenia zawodników i zawodniczek. Przygotowano profesjonalne trasy na Jaworzynie Krynickiej, Palenicy w Szczawnicy, Mosornym Groniu w Zawoi oraz Kasprowym Wierchu w Zakopanem. To świetny start dla młodych alpejczyków, jednak im jesteśmy starsi, tym więcej trzeba trenować za granicą ponieważ poziom trudności tras startowych wzrasta. A takie wyjazdy generują niemałe koszty. I tak w momencie, kiedy nasi zawodnicy wchodzą w wiek startów międzynarodowych, ich liczba w zawodach mocno topnieje. Młodzi stoją bowiem przed poważnym dylematem, czy inwestować w karierę sportową, czy pójść na studia. Niestety, brakuje tego systemu przejściowego. Spore koszty generuje narciarstwo alpejskie w kraju niealpejskim. I to jest największy problem. Nie mając wyników w kraju, ciężko zdobyć dofinansowanie na ten właśnie sport. Trzeba najpierw wykazać się wynikami. Miejmy nadzieję, że program PolSKI Mistrz pomoże w podejmowaniu decyzji przyszłym narciarzom.

 

 

Narty i sport są rodzinną tradycją

 

Trenujesz sport alpejski w kraju, nie mającym z Alpami nic do czynienia. Z czym to się wiąże?

Przede wszystkim z nieobecnością i ogromnymi nakładami finansowymi. Całe lato praktycznie spędzam na lodowcach. Natomiast zimą program jest tak intensywny, że ciężko między zawodami przyjechać do domu. Mam na przykład trzy dni przerwy. To za mało by jechać przez 10 godzin przez pół Europy, by za dwa dni wracać tą samą drogą. Narciarstwo jest moją miłością i największą pasją. Poświęcam mu mnóstwo czasu. Na początku kariery sport nie daje zarobku na życie. Trzeba przedrzeć się do Pucharu Świata, by tak się stało. Mimo wszystko jest moją pracą, w której daję z siebie wszystko. W najtrudniejszym dla mnie okresie z pomocą sprzętową przyszła do mnie marka Atomic, dziś jestem w ich międzynarodowym teamie. Później realnie zainwestował we mnie mój sponsor, którym do dziś jest Poltent. A i sam PZN stara się robić tak, by było jak najlepiej. Mam zabezpieczone przygotowanie treningowe. Ale nade wszystko największą opoką są dla mnie rodzice i rodzina. Wszystkim sponsorom bardzo dziękuję za wsparcie!

 

W Twojej rodzinie narty są chyba wpisane w rodzinną tradycję?

Tak, narciarstwo trenowałam od małego. W mojej rodzinie sport jest od dawien dawna, a tradycje narciarskie pochodzą głównie ze strony mojego dziadka. Z jego siedmiorga rodzeństwa piątka uprawiała wyczynowo narciarstwo. Zdobyli łącznie 22 tytuły mistrzów Polski w narciarstwie i startowali na pięciu kolejnych zimowych igrzyskach - od Oslo w 1952 roku po Grenoble w 1968 roku. To pasja rodzinna i narciarstwo jest w nas głęboko zakorzenione.

 

Czy poza tym masz czas na inne pasje?

Z czasem jest krucho, ale bardzo lubię uprawiać inne sporty. W wolnej chwili chętnie idę w góry, gram w tenisa, jeżdżę na rowerze. Uczę się grać na gitarze. No i jeszcze studiuję, co jest ciężkie zwłaszcza w szczycie sezonu.

 

Dziękuję Ci bardzo za rozmowę i życzę byś dała czadu na zimowych igrzyskach i zrealizowała swoje sportowe postanowienia!

Dziękuję!

 

Maryna Gąsienica-Daniel

Najlepsza aktualnie narciarka alpejska w Polsce, olimpijka z Soczi 2014 (32. miejsce w gigancie) i Pjongczang 2018 (27. miejsce). Największy sukces odniosła w tym roku na Mistrzostwach Świata w Cortinie d`Ampezzo (6. miejsce w slalomie gigancie i 8. w gigancie równoległym).

 

 

W wydaniu drukowanym ten artykuł znajdziesz pod tytułem "Narty to moja pasja i praca".

 

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 07/08/2024 02:06
Reklama

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do