100 kilometrów, 3500 metrów przewyższeń i 10 godzin jazdy – rowerowa pętla dookoła Beskidu Śląskiego to jedno z najcięższych, ale i najbardziej widokowych wyzwań w polskich górach. Sprawdź relację z trasy, która nagradza wysiłek niezapomnianymi panoramami.
To bez wątpienia jedno z najcięższych, rowerowych wyzwań o turystycznym charakterze, z jakim możemy się zmierzyć w Beskidzie Śląskim. Ale pętla dookoła tego masywu warta jest wysiłku.
Tekst Joachim Czaja
Przede tą wyprawą warto się dobrze przygotować i przetestować organizm na krótszym dystansie. Bo zwłaszcza na drugim etapie pętli dookoła Beskid Śląskiego, trzeba się liczyć z fizycznymi dolegliwościami. W moim przypadku niechcianymi objawami na długich etapach są najczęściej bóle w stawach kolanowych i biodrowych, skurcze mięśni nóg, a także bóle przeciążeniowe w lędźwiowym odcinku kręgosłupa. A znajomi opowiadają także o drętwiejących nadgarstkach oraz bólach kręgosłupa w odcinku szyjnym. Jeżeli tego typu objawy pojawią się już na krótkich dystansach, to nie polecam porywania się na dłuższe kółko.

Tak czy inaczej, każdy jakoś sobie z tymi problemami musi radzić. Moim sposobem na wyżej wymienione dolegliwości jest ograniczenie kawy i suplementacja magnezem. I nie zapominajmy, że decydujący wpływ na powodzenie naszej wyprawy ma pogoda. Wakacyjne słońce może nas usmażyć. Moim zdaniem najlepszą porą na pętlę dookoła Beskidu Śląskiego jest nie za ciepły wrzesień. Ale jeśli w lipcu czy sierpniu temperatura jest łaskawa, można podjąć wyzwanie.
Wielka Czantoria (995 m n.p.m.) to pierwszy etap trasy. Zaczynamy od rozgrzania kolan i ruszamy z centrum Ustronia. Po około pół godzinie docieramy do ostrego podjazdu na żółtym szlaku i kierujemy się na Małą Czantorię (866 m n.p.m.). Po kolejnych 40 minutach wjeżdżamy na pierwszą górkę oraz punkt widokowy, gdzie w odległości kilkudziesięciu metrów od szczytu proponuję odpocząć na polanie z widokiem na pasmo Skrzycznego.

Teraz lekki zjazd przez Poniwiec i kolejny podjazd przeplatany pchaniem roweru już na Wielką Czantorię. Tym sposobem dojeżdżamy do pierwszej większej góry na naszej trasie. Kto ma siły, może wejść na położoną już po czeskiej stronie wieżę widokową. Za sobą wraz z krótkim odpoczynkiem mamy już dwie i pół godziny jazdy i około 5 km.
Najprostszą drogą z Wielkiej Czantorii na Soszów jest czerwony szlak. Początek jest w miarę łagodny, ale im dalej, tym bardziej stromo, do tego dużo luźnych kamieni i rower trzeba sprowadzać. Dlatego dobrym pomysłem jest zjechanie z Wielkiej Czantorii czerwonym szlakiem w lewo, a przed wyciągiem skręt za drogą pożarową w prawo i objechanie góry bokiem. Natomiast od Schroniska na Soszowie, które prowadzą bardzo sympatyczni gospodarze Kasia i Paweł Płonka, do szczytu góry czeka mnie rzeźnia. To jeden z najcięższych odcinków. Pocieszeniem niech będzie to, że jest on bardzo krótki. Warto skupić się na mądrym rozkładaniu sił i raczej nie udowodniać, że wszędzie można wjechać.
Na Wielki Soszów (886 m n.p.m.) dojeżdżamy w okolicach trzeciej godziny, a jest to dopiero 15 km na liczniku. Ze szczytu mamy teraz lekkie wypłaszczenie oraz zjazd przez górę Cieślar (920 m), na której czeka już kolejny punkt widokowy, odhaczony na mojej liście najpiękniejszych miejsc w Beskidzie Śląskim. Warto tu załapać tlen na najwyższym poziomie. I szykować moc na przyjemny desant na przełęcz pod Małym Stożkiem oraz dalszą wspinaczkę.
Cały czas ciśniemy czerwonym szlakiem. Jazdę znów przeplatamy pchaniem roweru. Lekkie zmęczenie zaczyna wchodzić w nogi, ale nie ma co się dziwić. Zrobiliśmy 20 km w trzy godziny, już z sumą 1000 m przewyższeń. Na Stożku Wielkim (978 m n.p.m.) możemy coś zjeść w schronisku.
Następne 10 km to w większości zjazd w dół oraz trzy możliwości obrania dalszej trasy. Ze szczytu Kiczory (990 m n.p.m.) możemy zjechać czerwonym szlakiem i cały czas kierować się na Schronisko na Przysłopie pod Baranią Górą. Druga opcja to zjechać z czerwonego szlaku do Przełęczy Szarcula, wjechać na czarny szlak i dalej kierować się ku temu schronisku. Trzecia opcja to zjazd zielonym szlakiem do Istebnej, a następnie żółtym w kierunku na Ochodzitą. To kolejne z moich najpiękniejszych miejsc w Beskidzie Śląskim. Stamtąd niebieskim szlakiem przez Tyniok i Gańczorkę trafiamy docelowo w to samo miejsce.
Wyremontowane schronisko na Przysłopie to miejsce, gdzie warto porządnie odpocząć i nabrać sił. Dalsza droga to coraz bardziej trudniejszy teren.
Od schroniska na szczyt Baraniej Góry jechać raczej się nie da. Większą część odcinka musimy rower pchać. Po 42 km i 2000 m przewyższania docieramy na drugi najwyższy punkt w Beskidzie Śląskim, liczący 1220 metrów n.p.m. Za sobą mamy już 6,5 godziny kręcenia. Warto wejść na małą wieżę, bo widoki są bardzo piękne. Tym bardziej, że teren został kilka lat temu ogołocony z drzew przez silne wiatry.
Nasze kolejne cele to Magurka Wiślańska (1140 m n.p.m.), Gawlasi (1076 m) i Zielony Kopiec (1151 m) – trochę z górki, trochę pod górkę. I kolejne, malownicze miejsce w paśmie - Malinowska Skała (1152 m n.p.m.), z której jedziemy już płynnie na najwyższy szczyt na trasie.
Chociaż jest to najwyższy szczyt w Beskidzie Śląskim (1257 m n.p.m.), to wjazd na niego od strony Baraniej Góry, wcale nie jest najtrudniejszy. Śmiało mógłbym pokusić się o stwierdzenie, że jest to jeden z lżejszych odcinków na trasie, a do tego cały czas towarzyszą nam piękne widoki. Ale tak naprawdę nie ma się co łudzić, że będzie łatwo. Na liczniku jest już około 55 km i 8-9 godzin jazdy.
Na szczycie mamy kolejne schronisko i miejsce do nabrania sił na dalszą trasę. Ten obiekt też ma swój klimat, bo od ponad pół wieku prowadzi je rodzina Lohmanów. Ze Skrzycznego zjeżdżamy zielonym szlakiem do Szczyrku, skąd ponownie wspinamy się ostro w górę.
To ostatni wysoki szczyt, z którym musimy się zmierzyć. Teoretycznie z Klimczoka (1117 m n.p.m.) mamy już tylko z górki. Teoretycznie, bo tak to wygląda na mapie. Ale w praktyce zmęczenie jest już bardzo duże. Każdy, nawet najmniejszy podjazd może okazać się masakrą.
Na Klimczok wjeżdżamy niebieskim, dosyć ciężkim szlakiem. Oczywiście cały trud przeplatamy pchaniem naszego dwukołowca. Zjazd ze szczytu zaczynamy żółtym szlakiem przez Trzy Kopce (1082 m n.p.m.), Stołów (1035 m) i dojeżdżamy do kolejnego i zarazem ostatniego schroniska na trasie - na Błatniej (893 m). W nogach mamy już 70 km i 3400 m przewyższenia.

Teraz zjeżdżamy w miarę przyjemnie w dół. I musimy być mocno skoncentrowani na obraniu odpowiedniej drogi. Jedziemy czerwonym szlakiem przez Wielką Cisową (878 m n.p.m.), Mały Cisowy (829 m), Czupel (746 m) i Łazek (713 m). Tu skręcamy w lewo na zielony szlak. Teraz musimy się jeszcze pomęczyć z ostatnim podjazdem na niepozorną Zebrzydkę (zaledwie 578 m), z której zjeżdżamy do Brennej, a dokładnie do Górek Wielkich. Stąd dokręcamy już po w miarę płaskim terenie do Ustronia i końca naszej trasy rowerem dookoła Beskidu Śląskiego.
Widokowo lepszej trasy zaplanować w Beskidzie Śląskiem się nie da. Trzeba mieć przy tym na uwadze, że na szlakach jest sporo luźnych kamieni. Ale to na pewno świetna wyrypa dla tych, co lubią się mocno zmęczyć. 100 km, 3500 m przewyższeń, 10 godzin jazdy plus około cztery godziny odpoczynków – to usatysfakcjonuje każdego.
Dojazd
Z Katowic do Ustronia dojedziemy bez problemu dwupasmową drogą krajową nr 81. Kursują tu też pociągi Kolei Śląskich – ze względu na epidemię koronawirusa warto rozkład sprawdzać na bieżąco na www.kolejeslaskie.com.
Noclegi
Na trasie jest kilka schronisk: prywatne na Soszowie Wielkim oraz PTTK na Stożku, pod Baranią Górą, na Skrzycznem i Klimczoku oraz na Błatniej.
Trasa
Ustroń – Wielka Czantoria – Soszów Wielki – Kiczory – Przełęcz Szarcula – schronisko Przysłop – Barania Góra – Malinowska Skała – Skrzyczne – Szczyrk – Klimczok – Błatnia – Górki Wielkie - Ustroń
Tekst ukazał się w wydaniu nr 04/2020 tytułem "Nie wszędzie da się wjechać".
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie