Reklama

Rusinowa Polana – niewymagająca letnia wędrówka w Tatrach


Nie ma chyba piękniejszego miejsca w Tatrach, gdzie warto przyjść z książką i zatrzymać się na kilka godzin. Rusinowa Polana – idealne miejsce na odpoczynek po kilku dniach ambitnej wędrówki.


Rusinowa Polana – niewymagająca letnia wędrówka w Tatrach

 

Gdy przyszła druga połowa lipca, tłumy turystów uderzyły w Tatry. Kiedy tylko piękna pogoda zachęciła do wyjścia na szlak, każdy chciał maksymalnie wycisnąć z kilku dni urlopu, ile tylko się da. Rysy, Orla Perć, Giewont, Kościelec, a także Dolina Kościeliska, Morskie Oko czy Dolina Białego – wszędzie tysiące ludzi pędzą tego lata przed siebie, żeby tylko zrealizować zaplanowany scenariusz.

A może by tak jednak trochę zwolnić? Zamiast bić rekordy na grani, zaliczać kilometry i szczyty, pójść z książką na wielką polanę, by na kilka godzin odciąć się od świata z widokiem na najpiękniejsze tatrzańskie granie? Mam takie dwa ulubione miejsca, które nadają się do tego idealnie. Absolutny numer jeden to Szeroka Przełęcz (słow. Široké sedlo, 1826 m n.p.m.) w Tatrach Bielskich. Idziemy najpierw lasem, potem łąką, aż nagle ukazuje nam się niesamowity widok, przypominający niemal fototapetę. Od Jagnięcego Szczytu i innych znanych szczytów, dzieli nas tylko Dolina Zadnich Koperszadów. Wszystko mamy niemal na wyciągnięcie ręki.

Numer dwa to nasza Rusinowa Polana (1210 m n.p.m.). Widoki równie imponujące, choć Tatry Wysokie są nieco bardziej oddalone niż na Szerokiej Przełęczy. Zapraszam więc na tę piękną, reglową polanę.

 

W Roztoce jak w domu

Tę spokojną wycieczkę proponuję zacząć w gościnnych progach schroniska w Dolinie Roztoki, które od 12 lat dzielnie prowadzi Ania Krupa. Kiedy będziecie mieli szczęście i uda się Wam zarezerwować tutaj nocleg, poczujecie się jak w domu. I nie ma w tym żadnej przesady.

To, jaką rewolucję przeszedł przez dekadę ten obiekt, pokazują najlepiej miejsce w Rankingu Schronisk Górskich „n.p.m.”. Zaczęło się od dalekiego miejsca w 2009 r., ale w kolejnych dwóch edycjach było to już najniższe miejsce na podium. W 2015, 2017 i 2019 r. Roztoka okazała się bezkonkurencyjna. Czyste i odnowione pokoje, sprzątane na bieżąco łazienki i niezwykle gościnna obsługa zasługują na największą pochwałę. I taki poziom schronisko trzyma nieprzerwanie od kilku już lat.

Roztoka to dla wielu idealna baza wypadowa na Rysy, przełęcz pod Chłopkiem, Szpiglasowy czy Kozi Wierch. Należę do tego grona miłośników Tatr, którzy wolą nadłożyć stąd kilka dodatkowych kilometrów, aby poczuć w schronisku prawdziwie górską atmosferę. Zawsze gdy tu jestem, nie mogę się nadziwić, że 10 minut stąd na asfalcie do Morskiego Oka idą tysiące ludzi, którzy nie wiedzą, jaki tracą skarb. A wystarczy skręcić na kwadrans koło Wodogrzmotów Mickiewicza… Kto był, ten wie, o czym mówię. Kto jeszcze tu nie trafił, niech jak najprędzej nadrobi zaległości.

 

Zupełnie inny świat

Ze schroniska na naszą wycieczkę ruszamy standardowo do asfaltu koło Wodogrzmotów Mickiewicza. Innej drogi nie ma. Owszem, niektórzy przechodzą stąd na Słowację do Doliny Białej Wody (słow. Bielovodská dolina), pokonując rzekę. Trzeba mieć jednak uwadze, że takie rozwiązanie może zakończyć się srogim mandatem. Po drugiej stronie teren często patroluje leśniczy Martin i jego groźny pies. Lepiej oszczędzić sobie zatem bliskich spotkań ze służbami mundurowymi. 100 lub 200 euro mandatu po słowackiej stronie to naprawdę gra niewarta zachodu.

Od Wodogrzmotów Mickiewicza (1100 m n.p.m.) idziemy trochę w dół, w stronę parkingu na Palenicy Białczańskiej, by po chwili skręcić nagle w lewo - w sam środek lasu. Znów jesteśmy w zupełnie innym świecie. Zostawiamy gwar za sobą i zanurzamy się w ciszy. Zapominamy o fasiągach, popcornie i chipsach, z którymi dumnie wędrują nad Morskie Oko niektórzy turyści.

Podejście do Polany pod Wołoszynem (1250 m n.p.m.) na początku jest bardzo strome, idealne na rozgrzewkę. Na szczęście na początku prowadzi zakosami i nie ma mowy, by się mocno zmęczyć. Po kwadransie wychodzimy z lasu i po prawej stronie ukazują nam się góry po słowackiej stronie, a za nami grań, która przyciąga wszystkich nad Morskie Oko.

 

Kiedyś schodził tu szlak z Orlej Perci

Po pół godzinie jesteśmy na polanie. Kiedyś wypasano tutaj owce, był szałas i szopy. Ale 70 lat temu doszło do potężnego oberwania chmury. W efekcie polana pod Wołoszynem została zasypana kamieniami i żwirem. Pasterze nie mieli tu już nic do roboty i dlatego to miejsce niemal w całości zarosło lasem. Natomiast zanim w rejonie Wołoszyna utworzono rezerwat przyrody, to właśnie na tę polanę schodził szlak z Orlej Perci. Ale po nim zostało już tylko wspomnienie. Dzisiaj kończy się on na przełęczy Krzyżne.

Idziemy w lewo, dalej za znakami czerwonymi na Rówień Waksmundzką (1405 m n.p.m.). To nie jest jednak monotonny spacer. Raz idziemy ostro w dół, by po przekroczeniu po Waksmudzkiego Potoku, znowu zdobywać wysokość. Z prawej strony widzimy Gęsią Szyję (1489 m n.p.m.), która będzie dzisiaj najwyższym punktem na szlaku. Godzinna wędrówka idealna jest na dzień restowy między wspinaczką na dwutysięczniki albo też na rozgrzewkę zaraz po przyjeździe w Tary. Przemierzałem ten szlak już dwa razy z moim kilkuletnim synem Krzysiem i zawsze ta trasa bardzo mu się podobała – zwłaszcza, gdy wędrował z rówieśnikami.

 

Namiastka Dolomitów

Rówień Waksmundzka ma podobną historię co wcześniejsza Polana pod Wołoszynem. Też pracowali tu pasterze, a jeden okazały szałas postawiono pod koniec lat 20. ubiegłego wieku. Ale i stąd po drugiej wojnie światowej pasterze uciekli i również ten teren zarósł lasem. Na szczęście między drzewami dostrzec można Tatry Bielskie.

Wracamy teraz na wschód i przez 20 minut wchodzimy na Gęsią Szyję, najwyższy szczyt w tej reglowej części Tatr, na którym znajdują się dwie grupy skałek. Są one wdzięcznym elementem dla atrakcyjnych ujęć fotograficznych. Nic dziwnego, że niemal 150 lat temu sam Tytus Chałbiński reklamował tę panoramę jako „widok na 100 szczytów i przełęczy”. Nie podejmuję się jednak tego wyzwania. Poddałem się po około 30, ale widoki są doprawdy urzekające.

I choć wysokość nie robi może wrażenia (1489 m n.p.m.), to możemy choć przez moment poczuć się jak w Dolomitach. Skałki też nie są imponujące, bo wybijają na około 15 metrów wysokości, ale klimat jest tu prawdziwie górski. Nie ma tu jednak dobrego miejsca na śniadaniową lub obiadową przerwę, a że turystów jest tu coraz więcej, to lepiej zejść od razu na Rusinową Polanę. Stąd prowadzi szeroka, zabezpieczona drewnem ścieżka. Jakby się ktoś uparł pokona ten odcinek, nawet z dziecięcym wózkiem, choć to zadanie dla bardzo zdeterminowanych.

Schodząc z Gęsiej Szyi znów mamy przed sobą Tatry Bielskie i Wysokie. Chałubiński miał rację, że nie mógł od tych widoków oderwać oczu.

 

Babka i Dziadek na polanie

I wreszcie jesteśmy na Rusinowej Polanie (1210 m n.p.m.), niezwykłym miejscu, które zachwyci każdego. Sama jej nazwa wywodzi się od nazwiska Rusinów, sołtysów z pobliskiego Gronia. Polanę otrzymali od króla Zygmunta III Wazy w pierwszej połowie XVII w. Nie czas i miejsce na przypominanie jej szczegółowej historii, ale to właśnie tu można jeszcze zobaczyć tradycyjny wypas owiec.

Na skraju polany stoi szałas, gdzie w sezonie do kupienia są produkty z owczego mleka, między innymi liczne sery oraz żętyca. Przed laty na Rusinowej królowała słynna Babka – Aniela Kobylarczyk. Razem z mężem Ludwikiem, zwanym Dziadkiem byli tu postaciami kultowymi.

Tak wspominał ich na łamach „Płaju” Jan Skłodowski: - „On nieco starszy, stateczny i godnie zasiadający na ławie przed szałasem, gęby darmo nie otwierał, a jak zapytał, to z ciekawości wieści przyniesionych z dołu, świadom, że ci, co ze świata, to nawet i o górach więcej od niego mogą wiedzieć, jako że chętnie wypytywał o nazwy szczytów pięknie rysujących się w panoramie i prosił nawet, by mu takową wyzdajać na kartce z zeszytu wydartej i dokładnie nazwami ich opisać — więc Jagnięcy, Kołowy, Baranie Rogi, Śnieżny, Lodowy… Innego temperamentu była Babka — drobna, ruchliwa, z tą bystrością i zwinnością gaździny, co to jest jednocześnie wszędzie, wszystko widzi i słyszy, ale przyjaźnie i życzliwie, by służyć pomocą, gdy gościowi czegoś potrzeba — noclegu w szopie na sianie, herbaty, żętycy…”.

 

 

Lektura z widokiem na Mięgusze

Dzisiaj czasy już zupełnie inne. Nie ma już Babki i Dziadka. Ona zmarła w 1985 roku, on 11 lat wcześniej. Ale i tak może być to miejsce magiczne. Jako że nasz spacer nie zajmie z przerwami więcej niż pięć godzin, polecam zatrzymać się tu na dłużej. Dlatego spędzamy tu z Krzyśkiem trochę czasu. Syn czytał historię o Wandzie Rutkiewicz Anny Czerwińskiej-Rydel. Ja postawiłem na Andrzeja Stasiuka. Nawet nie wiedzieliśmy, jak minęły dwie godziny. Nie ma jak lektura z widokiem na Mięguszowieckie Szczyty.

Kto ma ochotę może jeszcze zejść z polany niebieskim szlakiem na Wiktorówki do Sanktuarium Matki Boskiej Jaworzyńskiej, królowej Tatr. W miejscu, gdzie kiedyś Matka Boża objawiła się pasterce, stoi dziś okazała kaplica. Opiekują się nią dominikanie z ojcem Mateuszem Jacukiewiczem na czele. Niestety, widoków stąd nie ma zacnych, bo kaplica stoi w sercu lasu. Mimo to ojciec przeor broni tej lokalizacji.

– Co prawda z Wiktorówek nie widać grani, lecz lokalizacja na uboczu dodaje uroku i pozwala wyciszyć się, oderwać od codzienności, pomodlić. Łatwiej spotkać się z Bogiem tu niż przy ruchliwym szlaku. Chociaż w sezonie turystów szukających na Wiktorówkach Boga też potrafi być tłum... Mam wrażenie, że góry w ogóle sprzyjają takim poszukiwaniom, bo jakoś bliżej stąd do Boga – opowiadał o. Jacukiewicz Kubie Terakowskiemu.

Jak przeor trafił na Wiktorówki? - Pierwszy raz? Dawno temu, jeszcze bez habitu, jako harcerz. W 1997 roku mój hufiec organizował kolonie dla dzieci osób poszkodowanych przez słynną powódź stulecia. Zaangażowaliśmy się naszą drużyną w tę działalność bardzo aktywnie. Jesienią, w dowód wdzięczności, Kwatera Główna ZHP zaprosiła nas do Ośrodka ZHP na Głodówce. Wtedy to, podczas jednej z wycieczek po okolicy, pierwszy raz trafiłem na Rusinową Polanę, a stamtąd na Wiktorówki – wspominał o. Jacukiewicz.

Wracamy na Rusinową Polanę i idziemy dalej w kierunku Wodogrzmotów Mickiewicza. Na Polanę pod Wołoszynem trafiamy czarnym szlakiem łącznikowym. Nigdzie się nam dzisiaj nie spieszyło, nie żałowaliśmy czasu na przerwy i książkowe lektury. Ale zapewniam Was, że taki slow w górach też jest nam wszystkim potrzebny. Zwłaszcza w tym szalonym roku 2020.

 

Z kart historii

  • Walery Eljasz-Radzikowski napisał w swoim przewodniku z 1874 r., że niedaleko Rusinowej Polany straż leśna rozbiła bandę zbójników i zabiła ich herszta. Mówiono na niego Stokfisz, a zastrzelono go pod Łysą Skałką.
     
  • Bliskość sanktuarium maryjnego na Wiktorówkach sprawiła, że Rusinowa Polana to było jedno z ulubionego miejsc księdza, a potem biskupa krakowskiego Karola Wojtyły. Podczas pielgrzymki Jana Pawła II do Polski w 1997 r. helikopter z Ojcem Świętym na pokładzie kołował nad Gęsią Szyją.
     
  • Po drugiej wojnie światowej planowano na Rusinowej Polanie budowę schroniska. Na szczęście, jak pisze Józef Nyka, pomysłu nie zrealizowano.

 

Informacje praktyczne

Dojazd

Autem pod Tatry dojedziemy zakopianką. Alternatywna trasa wiedzie przez Suchą Beskidzką i Zawoję, jednak to opcja przede wszystkim dla podróżujących ze Śląska lub zachodu Polski. Autobusy z Krakowa do Zakopanego najlepiej sprawdzać na stronie www.szwagropol.pl.

 

Pamiętajmy, że od tego roku miejsca na parkingu na Palenicy Buiałczańskiej można rezerwować tylko przez internet. Często wszystkie miejsca wykupione są już kilka dni wcześniej. Ale z centrum Zakopanego kursują tu liczne busy.

Noclegi

Schronisko w Dolinie Roztoki
tel. kom. +48 609 001 760, 600 443 733
www.schroniskoroztoka.com.pl

 

Schronisko Morskie Oko
tel. +48 18 207 76 09, +48 602 260 757
www.schroniskomorskieoko.pl

 

Schronisko w Dolinie Pięciu Stawów Polskich
tel. +48 781 055 555
www.piecstawow.pl

 

Szlaki

  • czerwony: Palenica Białczańska – Wodogrzmoty Mickiewicza 45 min ↑ 40 min ↓
  • zielony: Wodogrzmoty Mickiewicza – Schronisko w Dolinie Roztoki 10 min ↓ 15 min ↑
  • czerwony: Wodogrzmoty Mickiewicza – Polana pod Wołoszynem – Rówień Waksmundzka 1 h 45 min ↑ 1 h 20 min ↓
  • zielony: Rówień Waksmundzka – Gęsia Szyja – Rusinowa Polana 40 min ↓ 1 h ↑
  • niebieski, czarny, czerwony: Rusinowa Polana – Polana pod Wołoszynem – Wodogrzmoty Mickiewicza 1 h 10 min ↓ 1 h 30 min ↑

 

Tekst ukazał się w wydaniu nr 06/2020.

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 12/10/2025 10:43
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do