Długie zimowe wieczory sprzyjają planowaniu skiturowych wyryp. Rozkładamy na stole mapy, włączamy laptop w poszukiwaniu filmików i relacji. Wreszcie parzymy dobrą kawę. Pomaga ona w utrzymaniu koncentracji. Szukamy nowych miejsc, fajnych miejscówek na noclegi, montujemy ekipę przyjaciół na wyjazd. Mam dla Was kilka propozycji na tegoroczny skiturowy sezon. Oby był wspaniały.
Poniższy tekst ukazał się w wydaniu nr 1(21)/2022.
Wchodzimy w świat narciarskiej wyrypy. Jaki on jest? Na pewno kolorowy - pełen gór, zapachu lasu, szumu wiatru i świstu nart. Jednak, aby go zacząć szykujemy sprzęt, czyli narty, foki, kijki i plecaki. Wyciągamy z szafy schowane na czas letni czapki i rękawiczki. Kiedyś tak pisali o podobnych wyprawach Stanisław Zieliński i Wanda Gentil–Tippenhauer w legendarnej książce „W stronę Pysznej”: - „Koroną turystyki zimowej jest wyrypa narciarska. Nie wycieczka, ale wyrypa. Na wycieczce wiadomo, tędy, siędy. Na wyrypie wiesz, gdzie chcesz dojść, ale czy cel osiągniesz i kiedy, tego dowiesz się dopiero po wyrypie. Będziesz dobrowolnie i z nieprzymuszonej woli pchał się pod nos lawinom, kurniawom i nawisom”.

Zdjęcie Rafał Kotylak
Zacznijmy naszą przygodę z wyrypą narciarską w lesistych Bieszczadach. Zaplanujmy na to przejście cztery dni. Piękno tych terenów, pełne wolnej i niezabudowanej przestrzeni górskiej, jakiej nie ma w innych polskich górach, widział już przed laty poeta Jerzy Harasymowicz. Widzimy i my, gdyż osobiście uważam, że Bieszczady są najlepszymi w Polsce górami do narciarskiej wędrówki. Przyroda jest tu nadal dzika, śniegu sporo, pełno jest zwierząt, a wokół nas dorodne lasy, a wisienką na torcie będą połoniny. Zjazdy są tu długie i bezpieczne. Najlepszy czas na wyprawę w Biesy i Czady to połowa lutego. To z reguły czas, gdy śniegu jest dość, by zrealizować nasze plany.
Rozpoczynamy wyrypę w Komańczy, a nasz pierwszy cel to Cisna. Najlepiej ruszyć bardzo wcześnie rano, około godziny 5. Dobre czołówki pozwolą nam na swobodny marsz przed świtem. Tak, by pokonać tę ponad 30-kilometrową trasę przed zmierzchem i mieć zapas czasu na nieprzewidziane sytuacje. Pierwszego dnia pokonamy ponad 1100 metrów przewyższenia do góry i 1200 metrów w dół. To poważna wyrypa - jedna z najtrudniejszych, jeśli chodzi długość trasy w polskich górach. I jeszcze prowadzi po nieprzetartych zimą i zapomnianych przez turystów szlakach. Dość trudna jest nawigacja w bieszczadzkich lasach. Dlatego polecam aplikacje do nawigacji na telefon (Locus Map albo mapy.cz).
Najpierw idziemy z Komańczy łatwym terenem przez Prełuki. Potem w Duszatynie skręcamy w lewo, obok charakterystycznej kapliczki, i za znakami czerwonego Głównego Szlaku Beskidzkiego podążamy do Jeziorek Duszatyńskich. Urokliwe to miejsce, więc w rezerwacie Zwiezło spędzamy chwilę. Potem w godzinę wejdziemy na Chryszczatą (997 m n.p.m.). Stąd czeka nas zjazd, przetykany krótkimi podejściami. Prowadzi on na Przełęcz Żebrak (816 m n.p.m.), a stamtąd przez Jaworne, osiągamy najwyższy szczyt Wysokiego Działu - Wołosań (1071 m). Zjazd z tego szczytu jest stosunkowo krótki i pokonujemy go na fokach, a prowadzi na Sasów Wierch (1010 m n.p.m.).
[paywall]
Potem osiągamy Berest (943 m), a następnie ulubiony mój szczyt w tej części Bieszczadów, jakim jest Osina (963 m n.p.m.), ze wspaniałą północną ścianką. Tu warto odpiąć foki, bo zjazd ma ponad kilometr. Zjeżdżamy między niezbyt gęstymi bukami na leśną przełączkę. Teraz czas na finisz na Honie (820 m n.p.m.), ze zjazdem ścianką do bacówki PTTK pod Honem. Ścianka ma ponad 30 stopni nachylenia i jest fajnym zwieńczeniem tego dnia. Po ponad 10 godzinach zatrzymujemy się na nocleg w klimatycznej bacówce.
Drugiego dnia z Cisnej za znakami czerwonymi przechodzimy przez masyw Jasła (1153 m n.p.m.). Piękny to szczyt, bo widać z niego wszystkie bieszczadzkie połoniny, a przy idealnej pogodzie widoczne są stąd nawet Tatry. Po odpoczynku, przez Fereczatą (1102 m n.p.m.) docieramy do wsi Smerek i dalej do Wetliny. Trzecia dnia przez rozległy i widokowy Dział dostajemy się na Małą Rawkę (1272 m n.p.m.), a następnie na najwyższy szczyt Pasma Granicznego – Wielką Rawkę (1307 m n.p.m.). Po wspaniałym zjeździe do wiaty przy drodze do Ustrzyk Górnych, osiągamy ten kraniec górskiego świata.
I wreszcie ostatniego dnia z Ustrzyk Górnych, za znakami czerwonymi przez Szeroki Wierch, Tarniczkę i Siodło osiągamy najwyższy szczyt polskich Bieszczadów – Tarnicę (1346 m). Podziwiamy piękną panoramę i wiejemy stąd jak się da, bo o tej porze roku na Tarnicy zawsze wieje. Zjeżdżamy do Wołosatego. Aby wszystko zagrało konieczna jest dobra organizacja wyrypy, uwzględniająca logistykę, noclegi i transport.
Ze wschodu Polski przenosimy się na wschód. Bazą naszej karkonoskiej wyrypy będzie Karpacz. Wybierzmy się tam najlepiej pod koniec lutego. Od Wangu idziemy na nartach dość płaskim terenem, którego szybko ubywa i wznosząc się przez Pilegrzymy (1206 m n.p.m.) zielonym szlakiem docieramy na Przełęcz Karkonoską, gdzie możemy się ogrzać choćby w schronisku Odrodzenie, które może być też opcją noclegową. Dalej idziemy granicznym szlakiem. Mijamy Śląskie Kamienie (1413 m n.p.m.), i idąc Śląskim Grzbietem wchodzimy na wyższe o cztery metry Czeskie Kamienie. Stąd zjeżdżamy wreszcie niestromym terenem, „pędzlując” okoliczne stoki, na Czarną Przełęcz (1350 m n.p.m.). Zakładamy znowu foki i po 100-metrowym podejściu wchodzimy na Śmielec (1424 m n.p.m.). Trawersujemy zimowym obejściem, oznaczonym tyczkami, na Wielki Szyszak (1509 m n.p.m.) – drugi co do wysokości szczyt Karkonoszy i lądujemy w urokliwym miejscu nad Śnieżnymi Kotłami. To co je wyróżnia to piękny, wysokogórski krajobraz na d którym góruje znana i rozpoznawalna stacja przekaźnikowa.

Zdjęcie Rafał Kotylak
Stąd szybko osiągamy na nartach Łabski Szczyt (1470 m n.p.m.). Teraz po ściągnięciu fok, które chowamy pod kurtką, rozpoczynamy długi i naprawdę ciekawy zjazd na Mokrą Przełęcz (1288 m n.p.m.). Ma on ponad dwa kilometry długości i 200 metrów przewyższenia. Prowadzi ładnym grzbietem, pomiędzy łanami kosówki i skałami. Mokra Przełęcz to miejsce, gdzie po raz ostatni tego dnia zapinamy foki i wchodzimy przez Graniczną Łąkę i Trzy Świnki na Szrenicę (1362 m). W schronisku polecamy naleśniki z serem, które z kawą smakują wyśmienicie po tak długiej wycieczce.
Przed nami ostatni akord skiturowego dnia, czyli ładny zjazd do Szklarskiej Poręby, który ma ponad cztery kilometry długości i 600 metrów przewyższenia. Trasa zaczyna się poniżej szrenickiego schronisk na wysokości 1310 m n.p.m.. Jest szeroka, a jej nachylenie wynosi od 14 do 36 procent. Stok jest tego dnia świetnie przygotowany ratrakami, a my po posiłku wypoczęci. Zatem skręty wychodzą nam same. Bardzo zadowoleni lądujemy pod wyciągami w Szklarskiej Porębie. Stąd busem wracamy do Karpacza.
Na koniec sezonu zimowego proponuję polskie Tatry Wysokie. Tym razem wyrypa będzie miała bardziej stacjonarny charakter. Naszą bazą jest schronisko w Dolinie Pięciu Stawów Polskich (1670 m n.p.m.), prowadzone przez Marychnę i Martę Krzeptowskie. Na rozgrzewkę wchodzimy stąd na nartach na Zawrat (2159 m n.p.m.), skąd czeka nas powrotny, najłatwiejszy ze zjazdów tej wyprawy. Drugiego dnia wchodzimy na Kozi Wierch (2291 m n.p.m.), a ostatniego przez Szpiglasową Przełęcz (2110 m n.p.m.) przechodzimy do Morskiego Oka. Jakby komuś ciągle było mało nart, to może po drodze zjechać z Wrót Chałubińskiego. Polecam taką opcję, bo warta zachodu. W schronisku nad Morskim Okiem kończymy naszą wyprawę. Po majowym weekendzie Tatry są już z reguły zamknięte dla ruchu skiturowego, za wyjątkiem Rysów. Oznacza to, że powoli w polskich górach nadchodzi końcówka przygody ze skiturową nartą.
Czy to jest ostateczny koniec skiturowego sezonu? To od nas tylko zależy. Można go przedłużyć w maju wyjazdem do Norwegii. Jazda na nartach, z fiordami w tle, jest czymś wspaniałym i niezapomnianym. Można też pojechać latem na lodowce w Austrii, Szwajcarii, czy Francji, na „firn weekend” i pośmigać w górach jeszcze wyższych niż nasze. Można też pojechać do Kirgistanu.
Moja recepta na narciarskie szczęście? Co roku spędzam na deskach około 100 dni. I tego Wam wszystkim życzę w 2022 roku. Wielu pięknych dni, spędzonych na nartach skiturowych z przyjaciółmi. Dużo uśmiechu i satysfakcji z tego, co robicie, a do tego wiele słońca i mało upadków. Cieszcie się światem wyrypy!
W wydaniu drukowanym ten artykuł znajdziesz pod tytułem "Czas na wyrypę".
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!